Anna Jurksztowicz: „Gotowanie ma swoje zwrotki i refreny”
Pani Anna Jurksztowicz ze śmiechem przyznaje, że pasja do gotowania wzięła się u niej z głodu i apetytu, a dania i desery porównuje do zwrotek i refrenów. Potrafi długo i ciekawie rozmawiać o życiu.
Nie będę taka, jak wszyscy. Nie zacznę od muzyki, ale od…gotowania. Jestem pod wrażeniem bloga „Anna Jurksztowicz I'jem“ oraz strony „Kotlety, wino i śpiew“. Skąd wzięła się Pani pasja do gotowania?
Z głodu i z apetytu (śmiech). Gotowanie może być sztuką, a tym bardziej muzyką, przecież ma swoje zwrotki i refreny w postaci dań i deserów. Gotowanie wynika też z troski o zdrowie własne i swoich bliskich. Nie da się przecież uniknąć refluxu jedząc fast foody.
Kiedy pojawił się pomysł, aby Pani eksperymenty w gotowaniu „przekłuć“ w prowadzenie bloga?
Ten pomysł kiełkował we mnie od dawna. Ale znajomi i moi fani zmusili mnie wręcz do prowadzenia kulinarnego bloga. Widocznie smakuje im to co gotuję i o gotowaniu wiem. Nie odnotowano też żadnego wypadku zatrucia po spożyciu przygotowanych przeze mnie potraw.
Pani była pomysłodawczynią videoprzepisów? Kto Pani pomaga?
Pomysłodawczynią przede wszystkim jestem ja. W gotowaniu pomaga mi Janusz Mizera, miłośnik gotowania taki jak ja, ale też restaurator, współwłaściciel Restauracji i Winiarni Superiore. Reżyserką videoprzepisów jest Edyta Hetmanowska, scenarzystą Andrzej Ballo. Mam też sponsora, ostatnie realizacje robiliśmy we współpracy z firmą Classen, która produkuje drzwi, podłogi, ale też bardzo dobre kuchenne meble.
Czy wie Pani, (według reakcji czytelników) który z przepisów spotkał się z największym zainteresowaniem?
Największym zainteresowaniem cieszą się gołąbki z kapusty włoskiej. Może dlatego, że przygotowanie nie jest proste i ze względu na „gołębie” konotacje. Podobno ta potrawa jest afrodyzjakiem i łatwiej po jej spożyciu spotkać drugiego gołąbka i do niego gruchać.
Czy czasami dostaje Pani sugestie od blogerów, jaki przepis chcieliby znaleźć na Pani stronie?
Tak, dość często dostaje sugestie dotyczące ewentualnych przepisów i dość często się tymi sugestiami kieruję. Przecież gotowanie ma być ku uciesze innych a nie ku ich udręce (śmiech).
Jakie jest na chwilę obecną Pani „danie popisowe“?
Bigos z rybami. Nie to nie żart, ani pure-nonsensowne zestawienie. Moi znajomi są zachwyceni tą potrawą. Oczywiście nie jest to tradycyjny polski bigos. Ale sekretów nie zdradzę. Odsyłam do bloga.
Na jakie smaki postawi Pani tego lata?
Jak będzie upalne, to na chłodne. Coś lekkiego, wilgotnego i świeżego, a w środku mięcho z grilla. Zamiast tortów i cukrów na tarasie – owoce, ale podane na 30 minut przed posiłkiem. Właśnie. Lato, podróże, wakacje…
Czy lubi Pani odkrywać nowe smaki?
Nie tylko smaki,ale zapachy, dźwięki, widoki i powierzchnie. Lato to najlepszy czas dla zmysłów. Należy wykorzystać je i lato do cna.
Gotowanie i muzyka. Czy te dwie dziedziny idą w parze?
Oczywiście. Tyle, ze z gotowania łatwiej wyżywić rodzinę (śmiech). Gotowanie łatwiej idzie w parze z muzyką niż z rzeźbiarstwem. Gotując bigos (i nie tylko) można przecież sobie śpiewać.
Czym jeszcze, oprócz tych dwu dziedzin pasjonuje się Pani?
Pasjonuje mnie też joga, literatura, teatr, malarstwo, winiarstwo, hippika, wróżbiarstwo i wiele innych dziedzin. Jak znajduję na to czas?
W międzyczasie (śmiech).
Wiem też, że kocha Pani zwierzęta. Ile zwierzaków ma Pani w domu?
Pies, trzy konie i ja (śmiech). Najtrudniej sobie radzę z tym ostatnim, ale najbardziej go kocham. Pozostałe nie mniej.
Czy myślała Pani o przygarnięciu Psa, bądź Kota ze schroniska? A może już kiedyś Pani przygarnęła?
Na razie z powodu częstych wyjazdów nie mam możliwości przygarnięcia jakiegoś zwierzęcia. Kilka razy przygarnęłam kota i psa ze schroniska a nawet z ulicy. To przykre, że są wśród nas tacy, którzy traktują zwierzęta jak przedmioty i zabawki. Staram się wobec moich zwierząt być odpowiedzialna i stworzyć im takie warunki, żeby sobie radziły, nawet jak mnie nie ma w pobliżu.
Przechodząc jednak do muzyki – do jakich słuchaczy skierowana jest najnowsza płyta?
Właściwie do wszystkich słuchaczy, bowiem każdy z nas potrzebuje refleksji, ukojenia, spokoju, relaksu i wytchnienia. Nie jest to natomiast muzyka na biesiady i wesela, co znacznie ogranicza jej recepcję.
Czy ma Pani ulubiony utwór na niej?
Wszystkie są moimi ulubionymi. Utwory są jak dzieci, wszystkie kocha się jednakowo.
Która piosenka (według opinii) najbardziej podoba się słuchaczom?
„Poza czasem”. Nie tylko chyba ze względu na tytuł. Ma dość czytelny przekaz i napawa nadzieją i optymizmem. To taka afirmacja, której śpiewanie lekarze powinni zalecać chorym. Z resztą ostatnio dowiedziałam się że moja płyta znowu trafiła do ośrodka terapeutycznego. Pomaga ludziom podnieść się po przykrych przeżyciach.
Ile ma Pani zaplanowanych koncertów na trwający sezon letni?
Na razie kilkanaście, ale wciąż napływają do mnie nowe oferty i propozycje. Koncertuję w różnych muzycznych konfiguracjach, od akompaniamentu jednego muzyka do big bandu tudzież orkiestry symfonicznej.
Czy lubi Pani spotkania z publicznością?
Oczywiście. Publiczność wyzwala we mnie najgłębsze pokłady i kolejne potencje. Zdecydowanie mobilizuje i współtworzy klimat koncertu. Niezmiernie też jest mi miło słyszeć, jak wielu słuchaczy zna teksty moich piosenek i śpiewa je razem ze mną.
Wyobraża Pani sobie siebie w innym zawodzie?
Chyba mogłabym być wzorową rentierką (śmiech). Ale mimo wszystko kocham muzykę. Gratyfikacja finansowa nie jest moim priorytetem, choć bardzo lubię robić zakupy.
Słyszałam, że jednym z Pani sposobów na relaks jest joga. Czy to prawda?
Tak. Jestem nawet nauczycielką jogi i często ją praktykuję. Mimo egzotycznych skojarzeń joga jest w zasadzie kosmopolityczna i uniwersalna. No i przede wszystkim skuteczna. Czego ja i moje zdjęcia są tego przykładem (śmiech)
Jak jeszcze lubi się Pani relaksować?
Przyjaciele, dobre wino, kino, teatr. Albo wszystkie te rzeczy jednocześnie.
Jak wygląda Pani udany dzień?
Zaczynam go zgodnie z radą filozofa Bocheńskiego powtarzaniem sobie dictum - świetnie jest. I tak zazwyczaj jest, skoro jestem zdrowa i na tyle przytomna na umyśle, aby udzielić tego wywiadu (śmiech).
Czy na chwilę obecną czuje się Pani szczęśliwa?
Chwile tak szybko mijają, że trudno złapać tę obecną. Jednakże jestem generalnie zadowolona z siebie i ze swoich bliskich. Reszta oddziałuje na mnie różnie. Ale staram się być szczęśliwa i za takową się czasami uważam. Przecież Seneka mawiał - szczęśliwy ten, który za szczęśliwego się uważa.
Pani motto życiowe to…
"Za stary ja wróbel na te plewy” - to właściwie motto Gombrowicza. Jestem w takim momencie życia, że szkoda czasu na bzdury, półśrodki, fałsz i wrednych ludzi.
Materiał archiwalny z dnia 10 czerwca 2015
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz