wtorek, 27 grudnia 2022

Alicja Majewska świątecznie [WYWIAD ARCHIWALNY]

 Alicja Majewska świątecznie [WYWIAD ARCHIWALNY]












fot. z archiwum oficjalnej strony Alicji Majewskiej

Z Panią Alicją Majewską spotkałam się przed koncertem "Żyć się chce", który odbył się w Cieszynie w grudniu 2021. Rozmawiamy o samej trasie koncertowej, płycie o tym samym tytule, ale też o pozytywnym nastawieniu do życia oraz tradycyjnych kolędach i pastorałkach.

Spotykamy się w Cieszynie. Wraz z Włodzimierzem Korczem i Warsaw String Quartet zagra Pani koncert "Żyć się chce". Jakie towarzyszą Pani emocje?

Jak przed każdym koncertem, żeby widownia po koncercie wychodziła nie tylko zadowolona, ale i rozpromieniona i uszczęśliwiona. Takie zamiary i emocje mi towarzyszą.

Jak wraca się na scenę po tylu miesiącach przerwy?

Jakich miesiącach przerwy? Ja bez przerwy gram! (Śmiech.) Przez pierwsze pół roku odczuwałam przerwę, ale później wszystkie te odkładane koncerty graliśmy. Jestem w szalonym pędzie, koncertowym również.

"Żyć się chce" to nie tylko nazwa trasy koncertowej, ale też płyty. Już na pierwszy rzut oka, sprawia Pani wrażenie osoby niezwykle pozytywnie nastawionej do ludzi i świata. Czy dlatego wybrała Pani tak optymistyczny tytuł?

Na tytuł płyty wybrałam jeden z utworów. Uznaliśmy, że świetnie sprawdzi się również jako nazwa koncertu.

Na płycie w typowy dla siebie sposób łączy  Pani nieustającą pogodę ducha z refleksją dotyczącą spraw istotnych, podobnymi wskazówkami kieruje się Pani w życiu. Czy to nie bywa czasem trudne?

Życie w ogóle nie jest najłatwiejsze, więc ważne jest, by mimo wszystko starać się osiągać jakiś pozytywny bilans. (Śmiech.) Trudne sprawy nie omijają nas w życiu, musimy się z nimi zmagać, ale siłą natury, ale też dzięki przyjaciołom i rodzinie, trudniejsze chwile udaje się przetrwać i z uśmiechem na do ludzi iść dalej.

Jaki jest Pani sposób na to, by nawet w tych najtrudniejszych sytuacjach zachować tę pogodę ducha?

Mimo wszystko, w moim życiu dzieje się wiele pozytywnych rzeczy, a to pozwala wyjść na prostą.

Do kompozycji Włodzimierza Korcza teksty napisali m.in. Artur Andrus i Andrzej Sikorowski. Która z tych kompozycji jest Pani ulubioną? Dlaczego?

Na czele z Wojtkiem Młynarskim nie ma już paru znakomitych autorów.

Wykorzystano też „wyjęty z szuflady” tekst Wojciecha Młynarskiego sprzed kilkunastu lat. Nad czym skupiała się Pani, interpretując ten utwór?

Tak, dokładnie. To jeden z tych utworów, które leżały w szufladzie.

Na czym skupiała się Pani, interpretując utwór autorstwa Wojciecha Młynarskiego?

Kiedy śpiewa się teksty tak dobrych autorów, które niosą tak ważne przesłania, ale też są czasami troszkę żartobliwe, czy złośliwe, to najważniejszym zadaniem jest dla mnie to, by wiarygodnie Państwu te przesłania przekazać.

Do Cieszyna kilka razy przyjechała Pani wraz z Olgą Bończyk i śp. Zbigniewem Wodeckim. Graliście koncerty z cyklu "Gwiazdo świeć, kolędo leć".

Dalej je gramy. Zbyszek Wodecki zastąpił Krzysztofa Zauchę, po stracie Zbyszka wydawało nam się, że nie będziemy tego kontynuować, ale uważam, że to jest tak wyjątkowy i piękny koncert, że było by stratą dla nas wykonawców, ale też odbiorców, gdyby tego nie kontynuować. Gramy z Olgą Bończyk i Łukaszem Zagrobelnym, który zaskoczył nas swoimi aktorsko - wokalnymi umiejętnościami.

Jakie kolędy i pastorałki są Pani ulubionymi?

Podobają mi się te nasze tradycyjne kolędy i pastorałki, ale jestem też niezwykle przywiązana do tych, które trzydzieści lat temu stworzył m.in. Ernest Bryll. Niosą ze sobą uniwersalne przesłania. Nie mam jednej ulubionej. Cały nasz koncert kocham bez zastrzeżeń.

O czym marzy Pani w tym szczególnym czasie?

Marzę, by odpocząć. Cieszę się, że jest takie zapotrzebowanie na nasze koncerty i twórczość, ale sprawia to, że jestem już zmęczona, więc cieszę się na ten czas też dlatego, że przez moment nie będę miała prawie żadnych obowiązków. (Śmiech.)

poniedziałek, 26 grudnia 2022

Magdalena Witkiewicz o książce „Telefon od Mikołaja“ [WYWIAD]

 Magdalena Witkiewicz o książce „Telefon od Mikołaja“ [WYWIAD]

















fot. Anna Powałowska



Tym razem, pisarka Magdalena Witkiewicz, opowiada o swojej najnowszej książce, "Uwierz w Mikołaja", utrzymanej w świątecznym klimacie. Rozmawiamy o  pisaniu świątecznej książki latem, ale również o problemie depresji wśród młodzieży i ważności telefonu zaufania

Po tym, jak w 2019 roku na rynku ukazała się Pani książka "Uwierz w Mikołaja", przyszedł czas na jej kontynuację. Pani najnowsza książka, utrzymana w świątecznym klimacie, nosi tytuł "Telefon od Mikołaja". Ponownie przenosi czytelników do domu opieki "Happy End". Skąd pomysł, by akcja toczyła się właśnie w takim miejscu?

Bardzo polubiłam tych bohaterów i uważam, że mają potencjał na jeszcze wiele powieści. Sam pomysł umiejscowienia moich książek w Happy Endzie wziął się z tego, że moja przyjaciółka jest właścicielką domu seniora w Gdańsku. Opowiada mi o perypetiach pensjonariuszy. Niestety, zwykle są w gorszym stanie fizycznym, niż bohaterowie moich powieści, niemniej jednak humory im dopisują w takim samym stopniu. Uważam, że trzeba odczarować trochę starość.

Opinie o domach spokojnej starości bywają różne. Uważa Pani, że dzięki lekturze Pani książek opinie niektórych osób na ich temat będą bardziej przychylne?

Należy podkreślić, że za wszystkim stoją ludzie. I tak naprawdę wszystko zależy od ludzi. Jeżeli kocha się swoją pracę i podchodzi się do niej z sercem, to zawsze to procentuje. Tak samo jest z domami seniora, czy szpitalami itp. To, czy jest tam miło, czy nie, zależy od człowieka.

Czy w ramach pisania książki odwiedzała Pani takie miejsca? Rozmawiała z pensjonariuszami? Czy czyjaś historia stanowiła dla Pani inspirację?

Tak. Jak już wspomniałam wcześniej, dom seniora w Gdańsku Active Senior był inspiracją do napisania tych książek. Niektóre historie są prawdziwe, ale które, tego nie powiem :). Pozostanie to moją słodką tajemnicą.

"Telefon od Mikołaja" powstawał latem, co było podobno trudne, bo nic jeszcze nie zapowiadało świąt. Jak w środku lata wywołać w sobie tę magiczną, zimową atmosferę?

Nie jest to łatwe. Ale już od kilku lat piszę świąteczne powieści właśnie latem, więc bogata wyobraźnia pomaga. Zwykle wtedy jestem w lesie, w moim domku na Kaszubach. Moi przyjaciele często przynoszą mi bombki, dzieciaki puszczają świąteczne piosenki. Tak naprawdę mogę powiedzieć, że święta rozpoczynają się u mnie już latem. Zamykam oczy i w trzydziestostopniowym upale wyobrażam sobie, że przed domem nie ma drogi spalonej słońcem, a zaśnieżona ścieżka. Wtedy też powoli zaczynam kupować prezenty. Gorzej, że potem zapominam, gdzie je schowałam…

Gdyby miała Pani wybrać, kogo z pensjonariuszy Happy End-u lubi najbardziej, na kogo mogłoby paść? Z perspektywy czytelnika powiem, że ja najbardziej polubiłam Klemensa, Wincentynę oraz Maćka z córkami.

Ja mam olbrzymi sentyment do Jagody. No, cóż ja poradzę. :)

Z perspektywy czytelnika powiem, że na mnie największe wrażenie wywarła Wincentyna oraz radiowiec Klemens Wiśniowiecki, czyli Jan Toporek. Skąd pomysł na to, by w książce pojawił się radiowy wątek, w postaci "Księżycowej audycji"? Czy Pani interesuje się astrologią?

Nie wiem, czy można to nazwać zainteresowaniem. Na pewno nie wierzę w gazetowe horoskopy, ale wierzę, że jest coś w gwiazdach. W to, jak się czujemy, gdy planety są w określonym miejscu na niebie, w to, że one oddziaływują na nas w jakiś sposób. Inaczej się czuję, gdy jest pełnia, a inaczej gdy jest nów. Nie rozmyślam, dlaczego tak jest, ale myślę, że coś w tym jest.

Jednym z tematów ważnych społecznie, które zostały tutaj podjęte jest również nastoletnia depresja i telefon zaufania. Zewnętrzny uśmiech przykrywa czasem ogromny ból. Mam wrażenie, że odważne mówienie na temat depresji pomaga odczarować ten mit, chociażby w kwestii tego, że na poprawę humoru wystarczy zjeść kawałek czekolady. Z jakimi mitami na temat depresji Pani się spotyka?

Oj, to dopiero jest temat rzeka. Mam dwoje nastolatków w domu i wiem, że wśród ich przyjaciół bywa różnie. Bardzo wielu korzysta z pomocy terapeutów, psychiatrów, ale też wielu z nich powinno korzystać, a albo nie może się dostać, albo boi się powiedzieć o tym rodzicom. Bo po prostu niektórzy dorośli „nie wierzą” w depresję. Należy jednak pamiętać, że można sobie wierzyć w depresję, bądź nie. Faktem jest, że jest to śmiertelna choroba. Niezależnie, czy w nią wierzymy, czy nie. Dlatego bardzo się cieszę z nawiązanej współpracy z Fundacja Świętego Mikołaja. Każdy zakupiony egzemplarz przyczynia się do wsparcia tej Fundacji właśnie w zakresie pomocy psychologicznej dla młodzieży.

Czy częściej z tym tematem spotyka się Pani w kontekście osób dorosłych, czy młodzieży?

Mam wrażenie, że wiele osób potrzebuje pomocy. Ja ostatnio myślę, że wszystkim nam żyłoby się zdecydowanie łatwiej, gdybyśmy nauczyli się słuchać samych siebie i gdyby każdy z nas poszedł chociaż raz na jakiś czas do psychologa pogadać o sobie, relacjach i życiu. Gdyby miał czas zatrzymać się w tym pędzącym życiu i zastanowić nad sobą.

Mam wrażenie, że w całej tej historii, ta zmiana cyfry, która powoduje, że dziewczyna dzwoni do Happy Endu, działa tutaj terapeutycznie nie tylko na nią, ale także na pensjonariuszy. Jak Pani to odbiera?

Nie zastanawiałam się nad tym. Myślę, że po prostu miarka się przebrała. I przelały się krople trosk i zmartwień.

Mam nieodparte wrażenie, że Wicia swój charakterystyczny, czerwony telefon traktowała jak talizman, bo nie chciała się z nim rozstawać, w obawie, że ktoś zadzwoni, a ona akurat nie będzie mogła odebrać. Czy Pani ma swój talizman? Co nim jest?

Tak właśnie było. Talizman to pewnego rodzaju łącznik pomiędzy przeszłością i teraźniejszością. Czy ja mam talizman? Nie wiem. Mam swój ulubiony komputer i naprawdę trudno mi się pisze na innym.

Jakie talizmany najczęściej towarzyszą pisarzom? Przywiązuje Pani wagę do takich rzeczy?

Nie wiem. Nie wierzę raczej w wenę, talizmany. Wierzę w żmudną robotę. ;) Fantazjowanie jest najfajniejsze ale potem trzeba to jeszcze napisać.

Na rynku pojawił się również audiobook, czytany przez Mikołaja Krawczyka. Czy to, że jest jednym z najbardziej znanych aktorów i rozpoznawalnych głosów lektorskich w Polsce, zdecydowało o tym, że to właśnie jego zaprosiła Pani do współpracy?

Uwielbiam książki czytane przez Mikołaja Krawczyka! To chyba wystarczy. To nie jest pierwsza moja książka czytana przez Niego i z pewnością nie ostatnia!

Jaka była pierwsza Jego reakcja, kiedy zapoznał się z Pani najnowszą świąteczną historią?

Podobało mu się! A o szczegóły to należałoby jego zapytać. (Śmiech.)

Co powiedziałaby Pani do słuchawki, gdyby osobiście odebrała telefon od Mikołaja?

Ale jakiego Mikołaja? Czyżby tego, na którego czeka Wincentyna? :)

O jaki prezent poprosi Pani w tym roku?

Ja zawsze mam z tym kłopot. Ale krem do twarzy mi się skończył;) Poza tym poprosiłam o kilka książek Jerzego Bralczyka. Ja się z wszystkiego cieszę.

Na koniec rozmowy proszę zamknąć oczy i zdradzić, jak wyobraża Pani sobie wymarzone święta?

Och! Ja marzę, że kiedyś spędzę święta na zaśnieżonych Kaszubach. W moim drewnianym domku, wśród najbliższych.

czwartek, 22 grudnia 2022

Paweł Jabłoński z singlem "Nadejdzie Boże Narodzenie" [WYWIAD]

 Paweł Jabłoński z singlem "Nadejdzie Boże Narodzenie" [WYWIAD]















fot. zdjęcie nadesłane

Utalentowany wokalista, Paweł Jabloński, występował kiedyś w jednym z zespołów, ale przyszedł taki czas, że zdecydował o podjęciu się kariery solowej. Choć życie boleśnie go doświadczyło, nigdy się nie poddał. Spotykamy się po to, by porozmawiać o piosence, którą stworzył specjalnie z okazji pierwszych urodzin córki a także o zimowym singlu "Nadejdzie Boże Narodzenie", który został wydany ponownie, w odświeżonej odsłonie. 

Na rynku muzycznym jesteś obecny od 2015 roku, a od trzech lat skupiasz się na solowej twórczości. Jaka była droga do tego? Kiedy poczułeś, że tego właśnie chcesz?

Pięć lub sześć lat wcześniej, zacząłem próbować, trenować, występować. W pierwszej połowie 2015 roku nagraliśmy wspólnie z zespołem Miasto Nocą, którego miałem przyjemność być wokalistą i współzałożycielem, pierwszą piosenkę autorską. To była pierwsza moja piosenka i zespołu jednocześnie. Jakiś czas po jej wydaniu, wiedziałem, że tworzenie i nagrywanie własnej muzyki, to jest to co chciałbym dalej robić w tym obszarze.

Czy rozpoznawalność, którą zdobyłeś dzięki działalności w zespole Miasto Nocą, w duecie Orawiecki & Jabłoński była pomocna, czy jednak zaczynałeś od początku? 

Jaka rozpoznawalność? (Śmiech.)

Jak swoją decyzję o karierze solowej oceniasz z perspektywy czasu? Nie żałujesz? (Śmiech.)  

Do pewnego stopnia lubię być indywidualistą. Wiadomo, ma to swoje plusy i minusy, jak wszystko. Aczkolwiek, ogólnie nie żałuję, zespół i duet Orawiecki&Jabłoński i tak się niestety rozpadły, więc w sumie, nic innego mi nie pozostało. (Śmiech.)

Już na pierwszy rzut oka, sprawiasz wrażenie osoby niezwykle pozytywnie nastawionej do ludzi i świata, choć życie Cię nie oszczędza.

Jak to dostrzegłaś? (Śmiech.) Fajnie, że to widzisz. Większość tego nie zauważa.

Zmagałeś się z nowotworem. Pomagała Ci przetrwać muzyka, ale nie tylko. Najwięcej siły dodawała Ci rodzina, prawda?

No tak, niestety spotkało mnie coś, czego w najgorszych snach bym sobie nie wyśnił…. Muzyka na pewno w jakimś stopniu pomagała, ale w stopniu nieznacznym. Dzisiaj jest, jutro jej nie ma. Ludzie o Tobie szybko zapominają, jeśli nie robisz czegoś nowego. 

Najbliżsi byli i są najsilniejszą jednostką wsparcia, bardzo im dziękuję, pomogli mi wyjść z otchłani. Również ta myśl, że ktoś malutki rośnie w brzuszku mamy i chce mnie poznać i kochać … 

Od Zawsze mam Boga u boku. W szpitalu fizycznie byłem sam. Odwiedzin nie było. On był przy mnie, gdy tylko potrzebowałem się komuś wyżalić….

Rok temu, 1 grudnia, kiedy urodziła się Twoja córka, byłeś wówczas na ostatnim cyklu chemioterapii i nie mogłeś w tym dniu przywitać swojej córki i w pełni cieszyć się z Twojego szczęścia. Na pierwsze urodziny podarowałeś swojej córeczce wyjątkowy prezent, który będzie jej towarzyszyć przez całe życie. Długo zastanawiałeś się, co chciałbyś jej podarować?

To przyszło naturalnie. Nie zastanawiałem się. Siadałem do nowej piosenki – układałem melodię, pisałem słowa. Jestem szczęśliwy, że serce pokierowało mnie w taką, a nie inną stronę.

Nagrałeś specjalnie dla Mai utwór "Malutka nas kupiła", a na datę premiery wyznaczyłeś dzień, w którym przyszła na świat. „Malutka nas kupiła” stanowi swoiste ponowne powitanie, tym razem już wyśnione i w pełni radosne. Rozwiń proszę tę myśl.

Dopiero teraz, po roku, mogłem Majusię powitać tak, jak chciałem, oddając jej całego siebie. Jest to bardzo osobiste przeżycie. Nie potrafię tego opisać. Chciałbym zostawić je dla siebie. Wybacz.

Skąd pomysł na to, by zawrzeć w tym utworze także zachwyt nad przyrodą i otaczającym światem?

 Narodziny – nowe życie i piękny świat, jedno z drugim łączy się niezwykle perfekcyjnie.

Gdy pisałem ten utwór, miałem w myślach, ten rok wyjęty z życia – 2021. Tęskniłem za pięknem przyrody, zwykłym wyjściem do ludzi. Taka normalność, której w śmiertelnej chorobie nie ma.

 Mam nieodparte wrażenie, że Twoja piosenka może mieć charakter motywacyjny dla osób, które przeszły przez podobne zawirowania w życiu, jak Ty i Twoja rodzina. Czy się mylę?

Nikt jeszcze mi tego nie powiedział. Oczywiście, chciałbym, żeby tak było.

 12 grudnia miała premierę Twoja pastorałka "Nadejdzie Boże Narodzenie", która daje nadzieje i chwyta za serce. Co było dla Ciebie największą inspiracją podczas jej powstawania?

 Piosenka miała swoją premierę rok temu. Teraz w sieci pojawiło się jej odświeżone wydanie.

To wspomnienia rodzinnych świąt, tych kiedy byłem dzieckiem. Bez urazy dla obecnych czasów, ale wówczas było ,,jakoś piękniej’’. Wtedy jeszcze żyli Ci, za którymi tęsknię z roku na rok. Wcale nie mniej. To nieprawda, że czas leczy rany.

 Jakie jest Twoje pierwsze świąteczne wspomnienie z dzieciństwa?

 Słabą mam pamięć. (Śmiech.)

 Twoja ulubiona potrawa z dwunastu tradycyjnych to...

 Zdecydowanie, kasza ze śliwkami,  ale nie wiem czy jest tradycyjnym daniem. (Śmiech.) Lubię też karpia i piernik długo leżący.

 W czym upatrujesz sens Świąt? Co jest dla Ciebie najważniejsze w tym szczególnym, magicznym czasie?

 W Bogu, rodzinie, przyjaźni… To święto Jezusa Chrystusa. Jego urodziny. Nie możemy o tym zapominać, świętując te dni.

 Należysz do grona tych osób, które wylogowują się wtedy z wirtualnego świata i spędzają czas wyłącznie z bliskimi?

 Przyznam się, że tak nie do końca. (Śmiech.)

 Która z tradycji świątecznych jest przez Ciebie najbardziej wyczekiwana?

 Pasterka. Wigilia. Ubieranie choinki, ozdabianie domu.

Rzecz jasna, że Twoja pastorałka będzie towarzyszyć Ci przez całe Święta, ale która z tych tradycyjnych pastorałek lub kolęd jest Twoją ulubioną?

Z tych tradycyjny to absolutnie ciężko powiedzieć, bo każda jest piękna i tu zależy w dużej mierze od wykonania.  Z tych mniej tradycyjnych i polskich to mam trzy swoje typy -  Igor Herbut,  ,,Grudniowy’’ i ,,Do Świąt’’ oraz Paweł Domagała, ,,25 grudnia’’.  A moje ,,Nadejdzie Boże Narodzenie’’ też jest ładne, ale nie będę słuchać, znudziło mi się. (Śmiech) 

 Co w tym roku chciałbyś znaleźć pod drzewkiem?

 Wystarczy dużo zdrowia na następny rok.

Jeszcze jakaś dobra praca mogła by się przydać, żebym mógł sobie pozwolić na nowe piosenki.

piątek, 16 grudnia 2022

Cykl #mariolapoleca (7): "Telefon od Mikołaja", Magdalena Witkiewicz [RECENZJA KSIĄŻKI]

 Cykl  #mariolapoleca (7): "Telefon od Mikołaja", Magdalena Witkiewicz [RECENZJA KSIĄŻKI]

Zawsze warto znaleźć coś, co poprawi nasze samopoczucie, będzie gwarancją pojawienia się uśmiechu na twarzy. Jedni znajdują takie czynniki w książkach, drudzy w filmach, a jeszcze inni w serialach, czy w muzyce. 

Propozycjami, które (w moim odczuciu) takie czynniki posiadają, chciałabym się dzielić z Wami w moim najnowszym cyklu #mariolapoleca. 

Serdecznie Was zapraszam. Dziś zachęcam do lektury recenzji książki "Telefon od Mikołaja", której autorką jest Magdalena Witkiewicz. To już kolejna w dorobku autorki świąteczna powieść. 

Warto przypomnieć, że na podstawie książki "Uwierz w Mikołaja", powstał film pod tym samym tytułem. Obecnie nie jest znany termin premiery. Wiadomo tylko, że ekranizacji książki nie będzie dane miłośnikom filmów oglądać na ekranach kin. Będzie to możliwe za pośrednictwem jednej ze znanych platform streamingowych. W filmie prawdziwa plejada gwiazd - Teresa Lipowska, Marta Lipińska, Maciej Damięcki, Krystyna Tkacz, Dorota Stalińska, Ewa Szykulska i inni. 


















fot. Anna Powałowska

Cykl  #mariolapoleca (7): "Telefon od Mikołaja", Magdalena Witkiewicz [RECENZJA KSIĄŻKI]















fot. Fundacja Świętego Mikołaja


UROCZYSTA PREMIERA MEDIALNA: 9 listopada

GATUNEK KSIĄŻKI: powieść świąteczna 

AUTOR: Magdalena Witkiewicz

WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Flow / *egzemplarz recenzencki / współpraca recenzencka

O książce: 

Autorka zabiera czytelnika do domu opieki Happy End, gdzie Wincentyna postanawia spędzić ten magiczny czas. Współpensjonariuszy obdarowuje kolorowymi chustami, ale nie to jest najważniejsze w całej historii. Od lat czeka na telefon od Mikołaja, co powoduje, że z czerwonym aparatem praktycznie się nie rozstaje. Kiedy tylko telefon dzwoni, Wincentyna za każdym razem ma nadzieję, że za chwilę usłyszy w słuchawce ten wyczekiwany, znajomy głos.  Pewnego rodzaju magiczny splot wydarzeń powoduje, że Pola, która otrzymała błędny numer telefonu zaufania, dzwoni właśnie do Happy Endu. Stopniowo, między nią, Wincentyną a resztą pensjonariuszy tworzy się nić porozumienia. To miejsce powoduje, że wszyscy spotykają się w nim w Wigilię. Choć Pola nie wierzy, że 24 grudnia, który jest również dniem jej osiemnastych urodzin, będzie dobry, to takim się staje. Wszyscy razem spędzają Wigilię. Kuchnia przepełniona jest zapachem pierogów, kapusty z grzybami, aromatem barszczu czerwonego, a ich serca są pełne magii świąt. 

 #mariolapoleca, czyli kilka słów z perspektywy czytelnika:

Po książki autorstwa Magdy Witkiewicz sięgam od lat. Jedną z moich ulubionych jest publikacja "Czereśnie zawsze muszą być dwie. Za każdym razem zastanawiam się, czym autorka zaskoczy mnie, wydając kolejny tytuł. Z racji, że byłam w Bielsku-Białej, kiedy kręcono film "Uwierz w Mikołaja", bardzo czekałam na jej kolejną świąteczną propozycję do czytania. "Telefon od Mikołaja" to książka przepełniona magią zimy i czasu oczekiwania na ten dzień jeden w roku. Podczas czytania atmosfera się udziela. Jeśli ktoś ma dobrze rozwiniętą wyobraźnię, może poczuć zapach i smak przygotowanych świątecznych potraw. Ja poczułam. Kiedy święta zbliżają się wielkimi krokami, lubię sięgać po tytuły, które przenoszą mnie w zimową scenerię. 

"Telefon od Mikołaja" szybko się czyta. Wątki są napisane w taki sposób, że trudno przerwać lekturę, bo ciekawość tego, co wydarzy się na kolejnej stronie, czy w kolejnym rozdziale, zwycięża. U mnie tak było. Choć bohaterowie stawiają czoła problemom, mają w sobie coś takiego, co podpowiada czytelnikowi, że będzie dobrze. 

Charakterystyczny czerwony telefon jest tutaj motywem przewodnim, ale bardzo podoba mi się też wątek radiowy, z dziennikarstwem radiowym w tle. Może dlatego tak mnie ten wątek wciągnął, że sama jestem dziennikarzem? Tego nie wiem. Fajne jest też to, że można też dowiedzieć się kilku ciekawostek z dziedziny astronomii. 

Całą książkę polecam przede wszystkim tym, którzy chcą poczuć magię tego szczególnego czasu, ale też wszystkim, którzy lubią książki Magdy i pozytywne zakończenia.

Jeśli zamiast wybrania książki w formie papierowej wolicie sięgnąć po audiobooka, zapewniam, że to świetny pomysł. Kiedy Magdalena Witkiewicz zdecydowała się również na wydanie audiobooka, do współpracy zaprosiła utalentowanego aktora i lektora, Mikołaja Krawczyka. Obok Macieja Radela, jest On kolejnym aktorem i lektorem o charakterystycznym, głębokim głosie, w którego wykonaniu wszystkie czytane książki brzmią dokładnie tak, jak powinny. 

Kupując "Telefon od Mikołaja" wspieramy działania Fundacji  Świętego Mikołaja.

poniedziałek, 5 grudnia 2022

Natalia Przybysz: „Żyję w rytmie slow“

 Natalia Przybysz: „Żyję w rytmie slow“














fot. Glamour / zdjęcie nadesłane

Miałam niedawno przyjemność rozmawiać z Natalią Przybysz, która wystąpiła w Cieszynie podczas Yass! Festiwal 2022. Wokalistka przyznała, że rytm slow jest jej bardzo bliski. Opowiedziała też o płycie „Zaczynam się od miłości“, proroczym śnie i swoim udziale w programie „Przez Atlantyk“.

Spotykamy się na Yass! Festival 2022. To kameralny slow fest, zlokalizowany w industrialnej przestrzeni Browaru Zamkowego Cieszyn. To event skierowany do wszystkich tęskniących za małomiasteczkowością i chcących zwolnić. Pani też czasami za tym tęskni?

W zasadzie to ja jestem bardzo spowolnionym człowiekiem (śmiech). Mam bardzo niskie ciśnienie, lubię się obijać, wolno chodzić i mówić. Slow jest mi bardzo bliski.

W czym według Pani zawarty jest największy sukces tego rodzaju imprez?

Z  perspektywy osoby, która gra na różnych koncertach, istotne jest dla mnie, by zjeść dobre Wegańskie jedzenie, które jest zdrowe. Po dobrym posiłku gram i śpiewam o wiele ładniej (śmiech).

Warto tutaj podkreślić, że całe wydarzenie tworzone jest z naciskiem na „less“ i „zero waste“. Jak Pani dba o środowisko?

Moim największym wpływem na środowisko jest to, że nie jem mięsa. Jestem weganką coraz bardziej radykalną. Uważam, że to jest istotne.

Pobudzanie świadomości ekologicznej jest niezwykle ważne, zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Zgodzi się Pani z tym stwierdzeniem?

Oczywiście. Jesteśmy u progu katastrofy ekologicznej. W wielu miejscach na świecie już ma to miejsce. Zmiany klimatyczne i poziom zanieczyszczenia są tak ogromne, że w zasadzie jest już za późno. Jeżeli nie nastąpią potężne, globalne i systemowe zmiany na poziomie dużych korporacji i rządów, to koniec Antropocenu jest nieuchronny.

W marcu wydała Pani płytę „Zaczynam się od miłości“, która składa się z niezaśpiewanych dotąd utworów Kory. Poznałyście się Panie jedynie w biegu, co więc zadecydowało o tym, że taka płyta powstała?

O tym, że nagrałam płytę z dotąd niezaśpiewanymi utworami z repertuaru Kory, zadecydowała propozycja ze strony Kamila Sipowicza. To on zaproponował, by to zrobić.

To prawda, że w procesie twórczym czuła Pani jej wsparcie i obecność? Jak to wyglądało?

Składały się na to różne magiczne koincydencje i synchronizacje dat i snów.

Czy miała Pani w związku ze swoją twórczością jakiś sen, który okazał się proroczym?

Śniło mi się, że dostanę Fryderyka za płytę „Jak malować ogień“. We śnie nie wiedziałam co mam powiedzieć, więc zamiast mówić cokolwiek, zaczęłam śpiewać refren utworu „Krakowski spleen”. Następnego ranka okazało się, że to wszystko śniło mi się w rocznicę śmierci Kory, a kilka miesięcy później dowiedziałam się, że otrzymałam tę nagrodę za ten krążek.

Podobno najbardziej w tym, by płyta powstała, dopingował Panią Kamil Sipowicz, a sama Pani momentami miała spore opory, do podjęcia się tego wyzwania. To prawda?

Tak, ponieważ to olbrzymia odpowiedzialność i bardzo poważne zadanie.

Według jakiego klucza dobierała Pani utwory, które znalazły się na składance?

Jedynie piosenka „Oko cyklonu” jest całym, jednolitym tekstem Kory. Inne powstały jak kolaże z  różnych tekstów. Poszczególne zdania po prostu ze sobą łączyłam.

Gdyby miała Pani wskazać najważniejszą piosenkę wśród nich, to na którą mogłoby paść?

Nie mam jednej najważniejszej, ale obecnie dużą przyjemność czerpię z  piosenki „Słyszysz“. To się jednak zmienia.

Chciałabym wspomnieć jeszcze o Pani udziale w programie "Przez Atlantyk", emitowanym nie tak dawno w TVN. Czy kiedy przyszła propozycja, zgodziła się Pani od razu?

Tak. Najbardziej w tej przygodzie pociągał mnie Ocean Atlantycki. Byłam wtedy w Kotlinie Kłodzkiej na obozie jeździeckim, spełniałam marzenie o tym, by w pięknym miejscu galopować na koniu. Wtedy zadzwonił mój manager z tą propozycją. Zdecydowałam się zaraz.

Co było dla Pani największym wyzwaniem "na morzu"?

Ludzkość (Śmiech).

Czy teraz, kiedy wie już Pani, "z czym się to je", zdecydowałaby się Pani na ponowny udział w programie o takiej formule?

 Chciałabym to powtórzyć bez kamer i ze swoimi przyjaciółmi. Jako człowiek żyjący w rytmie slow, długo buduję zaufanie, podobnie jest u mnie z procesem zaprzyjaźniania. Jeśli chodzi o uczestników programu, tęsknię czasami za Renią i Zygmuntem. Czułam z ich strony przyjaźń.

Jak z perspektywy czasu ocenia Pani ten program? Przygoda życia?

Było to wspaniałe przeżycie, na miarę przygody życia, która dała mi dużo odwagi.

Nie boi się Pani nowych wyzwań. Co ostatnio "nowego" zrobiła Pani w swoim życiu?

Odważniej mówię o swoich emocjach.

Czy już wkrótce jest szansa na nowe utwory, teledysk lub nawet nową płytę?

Zimą zaczniemy prace nad nową płytą.

Najbliższe plany?

Trasa koncertowa Serce Spokojne.