środa, 8 listopada 2017

Dominika Łakomska: "Marzenia są jak eliksir"

Dominika Łakomska: "Marzenia są jak eliksir"


























Aktorka, Dominika Łakomska nie narzeka na brak zajęć. Kilka czołowych ról w popularnych polskich serialach, role w teatrze, głowa pełna pomysłów. Mimo zapracowania, znalazła czas, aby odpowiedzieć na kilka moich pytań.

Zabawna niebieska peruka, kolorowe ubrania i sporo śmiechu – to Pani jako magistra Potakiewicz w bajce „Wanna Archimedesa“ w Teatrze Rampa. Jest Pani już po premierze. Jak wrażenia? 

Spektakl jest bardzo dynamiczny, jesteśmy przez cały czas w interaktywnym kontakcie z dziećmi na widowni, czego efektem jest częsta improwizacja. Bardzo lubię grać "Wannę Archimedesa" - dzieci świetnie się na tym spektaklu bawią, uczą się o ciekawych odkryciach naukowych i wynalazkach, a my - aktorzy, uczymy się elastyczności i kreatywności. 

Lubi Pani takie bajkowe, kolorowe role, dla młodszej publiczności? Czy jest Pani takiego samego zdania, jak większość artystów, że dzieciaki są najtrudniejszą widownią? 

Dzieci są bardzo wymagającymi widzami, nie da się ich oszukać pójściem na łatwiznę, bo wtedy szybko się nudzą. Na scenie następuje szybka weryfikacja - albo ma się im coś ciekawego do powiedzenia i wtedy się skupiają, albo...można zejść w kulisy (Śmiech). Lubię to wyzwanie z dziecięcą publicznością - ich brawa są ogromną, szczerą akceptacją i wdzięcznością. 

Rozpoczął się nowy sezon, jeżeli chodzi o Teatr, w czym jeszcze oprócz „Wanny Archimedesa“ można Panią zobaczyć w tym sezonie? 


Za nami również premiera musicalu "Rent", opowieści o tym, co w momentach najtrudniejszych naszego życia jest najważniejsze. "Rent" to muzyka, która na długo po spektaklu pozostaje z nami. To był bardzo trudny materiał muzyczny do opanowania, śpiewanie na kilka głosów, zróżnicowane podziały rytmiczne. Gramy z orkiestrą na żywo, w związku z tym na scenie jest bardzo głośno, a to wymaga od nas ogromnego skupienia i dyscypliny, żeby słuchać się nawzajem i dostrajać do siebie. Mamy w tym spektaklu świetną obsadę - ludzi nie tylko zdolnych ale i fajnych po prostu, więc każdorazowe spotkanie przy okazji spektaklu jest też wyczekiwanym przez nas wydarzeniem towarzyskim. 

Jest to dla Pani bardzo pracowity czas - gra Pani też w „M jak miłość“. To rola bardzo ciekawa, najpierw związana była najbardziej z Martą, teraz przerodziła się w relacje z Arturem. Czy mi się tylko wydaje, czy Teresa wprowadzi spory harmider w życie głównych bohaterów serialu? 

Tak, Teresa jest drzazgą w oku, której nie chcą widzieć ani bohaterowie serialu, ani widzowie. Elementem ludzkiego życia, który uwiera. Najłatwiej byłoby się takiej osoby pozbyć - przeszkadza, miesza, zmusza do tego, żeby przyjrzeć się swojemu życiu, prowokuje do zadania sobie pytań: "co ze mną jest nie tak?", "gdzie popełniłam błąd" ? Nie lubimy tych pytań, bo doprowadzają do konfrontacji z samym sobą i odkrycia, że nie liczą się czyny innych ludzi, ale nasza reakcja na nie. Teresa jest wyrzutem sumienia współczesnego społeczeństwa.

Co najbardziej lubi Pani w tej roli?

Bezkompromisowość w walce o miłość. 

Przejdźmy do kolejnej roli – serial „Na krawędzi 2“. Czym zaskoczy Pani widza w tej produkcji? Jaka tam będzie Pani rola? 

Pani Rokosz, to typ ofiary - wybrała w życiu konformizm i płaci za to wysoką cenę. Płaci życiem na krawędzi, nomen omen - życiem w ciągłym strachu, stresie i uzależnienia finansowego. Reżyser Maciej Dutkiewicz jest również scenarzystą tego serialu, w związku z tym mieliśmy możliwość ingerencji w tekst i dramaturgię scen. Dzięki temu czułam, że mam duży wpływ na tworzenie tej postaci.

Jakiego typu role lubi Pani najbardziej? Czarnecharaktery, czy role raczej „pokojowe“?


 Życie jest wielowymiarowe, w każdym z nas tkwi jasna i ciemna strona mocy. Piękne jest dążenie do tego żeby być dobrym, stać się lepszym od siebie samego, ale czasami warto wejść w strefę cienia i uleczyć to, co nazywamy złem, a co często jest wypartymi cechami naszej osobowości. Lubię przyglądać się jednemu i drugiemu, odkrywać i poszerzać wiedzę na ten temat. 

Nad czym obecnie Pani pracuje?

Jestem w próbach do następnego spektaklu - tym razem to XVI-wieczny erotyk Pietro Aretino "Jak Nanna kształciła swą córkę Pippę na kurtyzanę". Będzie niegrzecznie i zabawnie :) Wbrew pozorom ta sztuka, to bezcenne lekcje dla każdej kobiety, jak w sposób inteligentny, sprytny, lekki i zabawny sprawić, żeby mężczyźni z wielką ochotą okazywali nam, kobietom szacunek. Mężczyźni mogą nauczyć się prostych sposobów jakimi można obłaskawić nawet największą sekutnicę... Próby dają nam dużo radości, materiał uruchamia w nas pokłady wyobraźni i dzięki temu tworzymy spektakl, który mieni się różnymi barwami. Założenie jest takie, że aktorzy pobudzają wrażliwość widzów i to widzowie będą "świntuszyć" :) A u źródła czają się pytania najważniejsze - ile można poświęcić żeby osiągnąć w życiu to czego się pragnie? Czy warto? 

Czy od zawsze chciała Pani zostać aktorką, czy może miała kiedyś inny pomysł?

Nie pamiętam innego pomysłu na życie, (Śmiech). 

Jeśli chodzi o pierwszą „poważną“ rolę, w jakiej była ona produkcji? 

Teatr Telewizji "Transfer" w reżyserii Waldemara Krzystka z Marcinem Dorocińskim. Dorotą Pomykałą, Adamem Woronowiczem. Miałam ogromne szczęście, że debiutowałam u boku fantastycznych aktorów. Dostałam od nich mnóstwo wsparcia, opieki i życzliwości. Przeżyłam ten czas na planie dość intensywnie - do tego stopnia, że po scenie pocałunku z Marcinem, karetka pogotowia zabrała mnie do szpitala i przez kilka godzin leżałam pod kroplówką :)

Jakie ma Pani marzenia? 


Wypowiedziane marzenia podobno przestają być marzeniami. Żyję nimi, karmię moją wyobraźnię. Marzenia są jak eliksir, który sprawia, że w trudnych chwilach chce się żyć. 

Jakie jest Pani motto życiowe? 

Jest tylko ta chwila :)


Materiał archiwalny z dnia 25 listopada 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz