niedziela, 13 maja 2018

Stanisław Cywka: "Widz powinien mieć swoją interpretację filmu"

Stanisław Cywka: "Widz powinien mieć swoją interpretację filmu"


























W ramach 20. edycji festiwalu KNG w Cieszynie miałam przyjemność rozmawiać z aktorem młodego pokolenia, Stanisławem Cywką. Film "Truskawkowe dni" z jego udziałem emitowany był w ostatnim dniu przeglądu filmowego, a po jego projekcji aktor wraz z Mateuszem Królem i Przemysławem Sadowskim spotkali się z widzami.

Aktorstwo to dziś niepewny zawód. Co spowodowało, że postanowiłeś go wybrać? Miał na to wpływ fakt, że pochodzisz z artystycznej rodziny?

Na pewno fakt, że pochodzę z artystycznej rodziny miał na mój wybór pewien wpływ. Nie mogę stwierdzić, że na 100% zdecydowałem się na tę drogę. Mam osiemnaście lat, najważniejsze wybory dopiero przede mną. Żyję dniem, robię to, co lubię. Strach niepewnym zawodem nie hamuje mnie, by się w nim spełniać. 

Czy już od najmłodszych lat przejawiałeś zainteresowanie sztuką – lubiłeś występować, kochałeś scenę? 

Pierwsze doświadczenia z kamerą miałem w wieku lat dziesięciu. To wczesny wiek. Nie brałem nigdy udziału w kółkach teatralnych, to mnie nie fascynowało. Od zawsze największe wrażenie robiła na mnie praca z kamerą i świat dużego ekranu. Może na fascynacje teatrem przyjdzie jeszcze czas. 

Nawiązując do tego, co powiedziałeś, Twoje pierwsze spotkanie z kamerą nastąpiło, kiedy miałeś dziesięć lat. W jakich okolicznościach?

Wziąłem udział w castingu do serialu "Ratownicy". Wiele osób stwierdziło, że dostałem tę rolę ze względu na to, że grał tam mój tata. Może faktycznie po części tak było. Na początku drogi rodzina bardzo mi pomagała. Jednak reszta ról to moja droga, poprzedzona ciężką pracą. 

Masz dopiero 18 lat, a na swoim koncie masz już wiele ciekawych ról, a Twój dorobek ciągle się rozrasta. Czy masz wśród dotychczas zagranych ról swoją ulubioną, szczególną?

Najważniejszą rolą, która zostanie ze mną na całe życie będzie debiut w filmie "Królewicz olch". Tego się nie zapomina. Był to niesamowity projekt o trudnym temacie. Zawsze będę miło go wspominać. 

Jak wspomiasz pracę nad tym projektem?

Bardzo dobrze. Miałem to szczęście, że reżyserem był Kuba Czekaj, wspaniały człowiek. To były nasze debiuty. Mój debiut na dużym ekranie oraz jego pierwszy film. Myślę więc, że przeżywaliśmy to wszystko barzdo podobnie. Cieszę się, że swoją poważną przygodę z filmem zaczynałem w świetnej atmosferze, w otoczeniu wspaniałych ludzi. To jest ważne.

To właśnie z tym filmem pojawiłeś się rok temu na KNG. W tym roku przyjechałeś na zakończenie festiwalu zaprezentujesz "Truskawkowe dni". Co takiego jest w tym festiwalu, że lubisz tu wracać?

Festiwal KNG uważam za szczególny. Głównie ze względu na jednego z organizatorów, Łukasza Maciejewskiego. To wspaniały człowiek. Panuje tu rodzinna atmosfera. Miło się tu wraca.

Opowiedz proszę coś więcej o swojej roli w "Truskawkowych dniach". 

Film opowiada o polskiej rodzinie, która w celu zarobkowym wyjeżdża do Szwecji. Wcielam się w postać Wojtka, który podczas pobytu poznaje swoją rówieśniczkę, Annelie. Dochodzi między nimi do pewnej relacji, która nie podoba się obydwu rodzinom. To prawdziwy obraz ludzi, którzy tam pracują. Rozmawialiśmy również z osobami, które naprawdę tam pracują. Niektóre historie były wręcz makabryczne.

Co jest głównym przesłaniem tego filmu?

Widz za każdym razem powinien mieć swoją interpretację filmu, przez nikogo nienarzuconą. Opowiada o miłości i często trudnych relacjach międzyludzkich. 

Masz już swoje ulubione miejsca w Cieszynie?

W jednej z cieszyńskich restauracji zjadłem wczoraj dobry jabłecznik, ale nie pamiętam, w której. (Śmiech.) Rynek również uwielbiam. 

Jakie filmy lubisz oglądać z perspektywy widza? Czego w nich poszukujesz?

To zależy od mojego nastroju. Lubię kino psychologiczne, filmy, które dają do myślenia. 

KNG jest okazją do spotkań z kulturą polską, czeską i słowacką. A z czym Tobie kojarzą się Czechy?

Euro 2012, czeskie piwo i język, który jest podobny do polskiego. 

W jakich jeszcze innych festiwalach filmowych bierzesz udział?

Przede wszystkim pojawię się na Festiwalu w Cannes, ale też w Gdyni i w Koszalinie. 

Podobno w produkcji jest film "My name is Sara". Co opowiedziałbyś o Borysie, którego tam zagrasz? Kiedy premiera?

Premiera planowana jest na 2019 roku. Główną bohaterką jest Żydówka. Film opowiada o wojnie i czasach, w których wszyscy Żydzi byli mordowani. To film historyczny. Pojawiam się w roli jednego z partyzantów. Więcej nie zdradzę. 

Najbliższe plany. 

Za dwa tygodnie wyjeżdżam po raz pierwszy do Cannes, przed wyjazdem czekają mnie jeszcze zdjęcia do nowego serialu Canal+ "Nielegalni", którego premiera najpóźniej  odbędzie się w 2019 roku. 

Materiał archiwalny z dnia 1 maja 2018 - do przeczytania również na www.sci24.pl - Śląskie Centrum Informacji





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz