niedziela, 11 listopada 2018

Andrzej Piaseczny: "Jestem otwarty na muzykę"

Andrzej Piaseczny: "Jestem otwarty na muzykę"



















Fot. Jacek Poremba

Dnia 18 października 2018 roku miałam  przyjemność rozmawiać z Panem Andrzejem Piasecznym, który wystąpił w Teatrze im. Adama Mickiewicza w Cieszynie.

Spotykamy się w Teatrze im. Adama Mickiewicza w Cieszynie z okazji Pana akustycznej trasy koncertowej. Kiedy pojawił się pomysł  na jej realizację?

Nie nazwałbym tego trasą akustyczną, to raczej koncerty w okrojonym składzie muzyków. Chcieliśmy dotrzeć do większej ilości osób. Mam nadzieję, że bez szkody dla odbiorców, ich oczekiwań i emocji udało się przygotować koncert, z którym będzie można docierać do tak pięknych i kameralnych miejsc, jak Teatr w Cieszynie. 

To projekt ze wszech miar szczególny. Proszę powiedzieć, w czym w Pana odczuciu tkwi jego wyjątkowość?

Wyjątkowość tego projektu moim zdaniem zawarta jest w intymności, która następuje między mną, a publicznością w mniejszej ilości dzięki kameralności tych miejs, w których gramy. Czym więcej jest ludzi, tym o intymność trudniej. Podczas takich koncertów dużo mówię, żartuję, dbam o kontakt z publicznością.

Czy jest dla Pana jakaś różnica między występem na "zwykłej" a teatralnej scenie? Stres jest może bardziej odczuwalny w tak kameralnych miejscach jak to, w którym teraz jesteśmy?

Nie można mówić o stresie, ale lekkiej tremie, którą artysta nawet po wielu latach pracy powinien odczuwać, ponieważ jest ona w pewnej mierze wyrazem szacunku dla publiczności. Skoro przed chwilą mówiliśmy o intymności, nie może być tutaj lęku i stresu. Musi być uśmiech i pogoda.

Która z piosenek podczas tych koncertów spotyka się z nawiększym aplauzem wśród publiczności?

(Śmiech.) Nie mam pojęcia. Udało mi się w życiu nagrać kilkanaście rozpoznawalnych piosenek i mam świadomość, że na koncerty nie przychodzą przypadkowi ludzie, ale tacy, którzy znają mój repertuar. Nie umiem wytypować jednej piosenki, która cieszy się największym uznaniem. Koncert jest dla mnie okazją, by niektóre rzeczy pokazać odrobinę inaczej, niż zwykle. Oczywiście, publiczność oczekuje rozpoznawalnych piosenek, ale także czegoś nowego. 

Ciekawostką jest, że oprócz piosenek z Pana repertuaru, usłyszymy również wyselekcjonowane przez Pana, Pana ulubione utwory. Proszę zdradzić choć tytuł jednej piosenki, która znalazła się w tej wyjątkowej puli. 

Dzisiaj zagramy piosenkę "A to co mam" z 1995 roku, z rep. Kasi Kowalskiej

Jeśli ktokolwiek byłby ciekaw dłuższej listy moich ulubionych piosenek, zapraszam do odsłuchania płyty "Kalejdoskop". To pierwsza odsłona moich ulubionych piosenek, ale ta lista cały czas jest aktualizowana, dochodzą nowe pozycje, które często dodajemy na koncertach. 

Idąc tym tropem, zapytam jeszcze o Pana gusta muzyczne. Jakim jest Pan słuchaczem? Wymagającym? Czego poszkuje w muzyce?

Wszyscy w muzyce poszukują emocji, ja również. Muzyka powinna doprowadzać nas do pewnego stanu. Wywołać radość, czy rozżewnienie. Staram się być zwykłym słuchaczem, a nie analitycznym. To, że jestem muzykiem nie upoważnia mnie do tego, by podczas słuchania rozbierać ją na czynniki pierwsze. Wtedy słucnanie traci sens. 

Z najnowszych wydawnictw płytowych mogę polecić krążek Tonego Bennetta i Diany Krall, który pojawił się na rynku muzycznym we wrześniu. 

Z wielką przyjemnością słucham też muzyki poważnej. Lubię rozgłośnie radiowe, które są na nią ukierunkowane. Nie omijam jazzu. Jestem otwarty na muzykę.

Pytanie na koniec - zastanawiał się Pan kiedyś, ile kilometrów udaje się Panu pokonać w ramach jednej trasy koncertowej?

(Śmiech.) Nie zastanawiałem się nad tym nigdy. To bardzo długie trasy. W ciągu roku pokonuję ok. 80 000 km. To dość sporo. (Śmiech.) 

Materiał archiwalny dostępny również na www.sci24.pl - Śląskie Centrum Informacji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz