sobota, 1 lipca 2023

Maciej Kucharski o perspektywie tworzenia własnych światów, serialu "BUNT!" i rapie [WYWIAD]

 Maciej Kucharski o perspektywie tworzenia własnych światów, serialu "BUNT!" i rapie [WYWIAD] 
















fot. zdjęcie nadesłane 

Z Maćkiem Kucharskim spotkałam się w Warszawie. Rozmawiamy o perspektywie tworzenia nowych światów, którą daje aktorstwo. Aktor młodego pokolenia przyznaje, że to, iż nie miał nigdy innego planu na życie, było działaniem zamierzonym.

Rozmawiamy o serialu "Bunt!", który mimo tego, że nie doczekał się kontynuacji w postaci drugiego sezonu, poruszał tematy, które do tej pory traktowane były po macoszemu. Z czym, dzięki serialowi mierzył się publicznie po raz pierwszy? Czy rola pacjenta szpitala psychiatrycznego może wywołać w aktorze pozytywne odczucia? Padają odpowiedzi na te i inne pytania. 

Jesteś studentem Wydziału Aktorskiego Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie - Filii we Wrocławiu. Wiele jest zawodów na "A". (Śmiech.) Co spowodowało, że wybrałeś akurat aktorstwo?

O tym, że wybrałem aktorstwo, zdecydowała perspektywa tworzenia własnych światów. To towarzyszy mi do dzisiaj. Pierwsze sygnały i zaczyn tego, że zdecydowałem się na Szkołę Teatralną było to, że w wieku ośmiu lat, z okazji I. Komunii Świętej dostałem swój pierwszy telefon, który na tamte czasy, (2008 rok, przyp. red.) był świetny. To właśnie nim nagrywałem swoje pierwsze filmy, budowałem do nich scenografię i zbierałem rekwizyty.

Jak wyglądała droga do tego? Nie miałeś innych pomysłów na siebie?

Miałem. Jeszcze przed tym, niż w podstawówce wymyśliłem sobie, że wybiorę ST, chciałem iść na ASP. Do tej pory nie zrealizowałem tego marzenia. Nie wiem, czy będę miał na to czas. Kiedyś myślałem o tym intensywniej, niż teraz, ale nie przewiduję, by to się miało nie wydarzyć. (Śmiech.) 

Co jeszcze mógłbyś robić?

Zawsze mówię, planu B nie miałem celowo, bo założyłem sobie, że do wymarzonej szkoły muszę się dostać za pierwszym razem, co na szczęście się ziściło. 

"Aktorstwo pozwala mi poznawać nowe wersje siebie i je z sobą integrować". Tak mówiłeś. Rozwiń proszę tę myśl. 

Miałem na myśli to, że poprzez postać, którą dostaję do zagrania, mam możliwość zmierzenia się z inną formą istnienia i rzeczywistości, tak, jak np. w przypadku "Buntu", gdzie grałem postać, która jest na innym biegunie, niż ja sam. Przed tym, niż zagrałem tę postać, nie powiedziałbym, że byłbym w stanie wyjść do ludzi i rapować. To w ogóle nie mieściło się w zakresie mojego pojęcia o sobie. (Śmiech.) 

Przekraczanie granic nie jest obce nikomu, kto wybiera ten zawód. 

Dokładnie. O to w tym chodzi. 

Jak na wybór aktorstwa zareagowali Twoi najbliżsi? Nie odradzali Ci, nie obawiali się, że postawiłeś na niepewny zawód?

Nie. U mnie w domu nikt tak nie myślał. W mojej rodzinie pojawiła się powszechna akceptacja tego wyboru. 

Czy ktoś w Twojej rodzinie zajmował się już wcześniej np. aktorstwem?

Jeśli chodzi o aktorstwo oraz ogólnie pojętą artystyczność, jestem ewenementem w rodzinie. (Śmiech.) Mama jest pielęgniarką, tata był kierowcą zawodowym, a teraz pracuje w Instytucie Stomatologii. No cóż, wyłamałem się. (Śmiech.) 

Szerszej publiczności dałeś się poznać dzięki roli w serialu "Bunt!", który od stycznia do maja był emitowany w TVN. Był to pierwszy serial, opowiadający o młodzieży przebywającej w MOWie. Mam wrażenie, że do czasu emisji serialu, temat traktowany był po macoszemu. Zgodzisz się z tym stwierdzeniem?

Tak, dlatego ubolewam nad tym, że ten serial tak szybko się zakończył. Uważam, że to bardzo ważny temat, który społecznie jednak nie istnieje, nie rozmawia się o tym. Powiem, że nawet w tym momencie jes traktowany po macoszemu, ponieważ nie widzę, by nasz serial "Bunt!" zmienił coś na społeczną skalę. 

Na co najczęściej buntujesz się w dzisiejszych czasach?

Mam z tym problem, bo raczej się nie buntuję. Nie podoba mi się jednak w dzisiejszych czasach to, że każdy stara się być guru, mistrzem i uczy innych swojej prawdy, a nawet ją w nich wmusza i uznaje, że ona jest jedyna. 

Jaka jest Twoja definicja buntu?

To sprzeciw wobec czegoś lub kogoś. 

Wcielałeś się w rolę Kajetana, który mam wrażenie, że podczas pobytu w ośrodku przeszedł przez największe piekło. Wszystko przez to, że kiedy ujawniona została prawda o tym, kto zamknął jego młodszego kolegę na noc w ciemnym pomieszczeniu, stał się największym wrogiem dyrektor Gawron. Czy pod wpłwem tego, co pokazaliście na ekranie, spotykałeś się z równie mrocznymi historiami?

Nie dostawałem takich wiadomości, ani nie spotykałem się z podobnymi historiami, które spotykały kogoś na czas pobytu w MOWie, natomiast duży feedback napływał do mnie ze strony osób, które pracują w MOWie. Te wiadomości miały pozytywny wydźwięk.

Jak Ty osobiście odbierałeś ten wątek? Jak konfrontowałeś się z tym, kiedy Twoja postać wylądowała w szpitalu psychiatrycznym?

Ucieszyłem się, bo lubię mieć konkret do grania. Mało satysfakcjonuje mnie sytuacja tzw. "mieszania herbaty", co często zdarza się w serialach i telenowelach. Reasumując - z jednej strony się ucieszyłem, a z drugiej przestraszyłem, bo wiedziałem, że ten wątek jest trudny i też ciężki psychicznie. Dni zdjęciowych, kiedy realizowane były sceny w szpitalu psychiatrycznym, a także scen, w których dochodziło u Kajetana do ataków lękowych, było bardzo dużo. Kiedy wracałem do hotelu, mocno to przeżywałem, miałem nawet problemy z zaśnięciem. 

Wróciły wszystkie złe wspomnienia, wróciła trauma...Kajetan wylądował też w szpitalu psychiatrycznym. Z jakimi emocjami mierzyłeś się podczas tych scen?

Mierzyłem się ze stresem, ale też z lękiem, że nie podołam, coś mi nie wyjdzie. Wymagało to ode mnie przekroczenia tych emocji związanych z samym kręceniem sceny, by dobrać się do większych swoich zasobów i móc je wykorzystać w danej scenie. 

Jaki masz sposób na wywoływanie w sobie trudnych emocji, które musisz w danej chwili pokazać na ekranie?

Sposobu na wywoływanie w sobie trudnych emocji nie mam, ponieważ same w sobie emocje są trudne w pracy. One nie podlegają rozkazom. Zależało od dnia. Raz czułem, że jakoś specjalnie nie muszę się przygotowywać do scen, a kiedy indziej byłem emocjonalnie daleko od nich. Metodę i działanie dostosowywałem na potrzeby danego dnia. 

Rapowałeś tylko na potrzeby serialu, czy czasami robisz też to w wolnych chwilach?

Rapowałem tylko  w serialu. Nie robię tego na co dzień. Chyba, że siedzę w domu i gdzieś z playlisty idzie jakiś mój utwór lub taki, na którym pracowałem w ramach przygotowania do roli Kajetana. 

Z Maćkiem Kosiackim (Jajko, przyp. red.) i Gosią Majerską (Nina, przyp. red.) byliśmy teamem, który słuchał różnych utworów. 

Masz swoich ulubionych raperów lub tematykę beatów?

Nie mam. Ja w ogóle nie mam czegoś takiego, co można nazwać "ulubionym". Nie mam ani ulubionego aktora, ani reżysera. Wiele jest rzeczy, które lubię, ale nie mam ulubieńców.

To, czego nie lubię w rapie, to moralizowanie odbiorców. Rap kiedyś tak wyglądał, a teraz wszedł na inne tory i jest 

Czy w ramach pracy nad rolą poznawaliście prawdziwe historie tzw. "trudnej młodzieży"? Czy sam zgłębiałeś ten temat? 

Tak. Do tego przygotowywałem się wspólnie z Maćkiem. Oglądaliśmy wszelkiego rodzaju filmy fabularne i dokumentalne o tej tematyce. Chcieliśmy też zajrzeć do MOWu, ale niestety to się nie udało.

Czy pod wpływem historii, którą opowiadaliście za pośrednictwem "Buntu" zdarzało się, że pisały do Ciebie dzieciaki z podobnych ośrodków, jak ten, który pokazywaliście w serialu?

Ze dwa razy dostałem wiadomość od kogoś, kto był w MOWie. Najczęściej odzywają się wychowawcy. 

Kilka dni po tym, jak weszliście na plan drugiego sezonu, przerwano zdjęcia i zdecydowano o zdjęciu serialu z anteny. Jest jeszcze szansa, na powrót drugiego sezonu?

Moim zdaniem, nie ma żadnych szans na powrót serialu do telewizji. Nie można już go nawet oglądać w Playerze. 

Jesteś pasjonatem podróży.  Jakie miejsce zachwyciło Cię ostatnio?

Ostatnio zachwyciłem się Sycylią. Do Włoch poleciałem razem z Maćkiem i Gosią. Byliśmy w Taorminie, w Syrakusach, weszliśmy też na Etnę. Świetne miejsce. Było wspaniale. 

Poznawanie nowych miejsc równoważy się u Ciebie z poznawaniem nowych smaków?

Nie. Zdecydowanie bardziej interesują mnie podróże, niż nowe smaki. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz