poniedziałek, 18 grudnia 2023

Ilona Janyst o serialu "M jak miłość" i życiowych wartościach [WYWIAD]

 Ilona Janyst o serialu "M jak miłość" i życiowych wartościach [WYWIAD]


















fot. Paweł Janyst

Ilona Janyst, aktorka, znana miłośnikom seriali telewizyjnych z roli Anety w kultowym "M jak miłość", w lipcu była gościem Pikniku Rodzinnego z Rogatkiem, który odbył się w Wiśle. 

Aktorka opowiadała nie tylko o rzeczonym serialu, ale też otworzyła się na temat wiary i życiowych wartości. Jak przyznaje, stara się zawsze widzieć szklankę do połowy pełną, bo to ułatwia codzienne funkcjonowanie. 

Od samego początku, bije od Ciebie radość, ciepło i masa pozytywnej energii. Pozytywne nastawienie to Twój świadomy wybór? Chyba nie mogłabyś inaczej, prawda?

Bardzo miło mi to słyszeć. W pewnym sensie jest to mój świadomy wybór, ponieważ staram się zawsze widzieć szklankę do połowy pełną. 

Jak na co dzień dbasz o swoją pozytywną powierzchowność? 

Jestem osobą wierzącą, co jest dla mnie wyznacznikiem tego, że czuję wewnętrzny spokój. W momentach kryzysowych oddaję się Górze. Kocham swoje życie. Mam świetnego męża, cudne dzieciaki, bardzo lubię swoją pracę, więc już z tego tytułu jest mi łatwiej. Kiedy pojawiają się w moim życiu jakieś trudności, wracam do tego, że jednak mam szczęście. 

Czasami spotykam się z opinią, że pozytywnego nastawienia, tak, jak gry na fortepianie, czy jazdy na rowerze, można się nauczyć. Jakie jest Twoje zdanie na ten temat?

Myślę, że można, ale u osób, które są pesymistycznie nastawione do życia, jest to walka. 

Niewątpliwie masz szczęście do ludzi, a od tego też wiele zależy, prawda? (Śmiech.)

Tak, tak mi się wydaje. (Śmiech.) 

Nie sposób krótko nie porozmawiać o serialu "M jak miłość". Czy zanim w 1286 odcinku dołączyłaś do obsady, zdarzało Ci się go oglądać? Miałaś swoje ulubione wątki, ulubionych bohaterów?

No, pewnie. Jak pewnie większość z nas, ja też, jako dziecko, oglądałam ten serial. W czasie studiów, kiedy wyprowadziłam się z domu, nie miałam już możliwości, bo nie miałam telewizora. 

Jesteś kolejną aktorką, która przyznaje się, że był czas, kiedy nie miała telewizora. (Śmiech.)

Aktor może żyć bez telewizora, a czasami nawet powinien. (śmiech.) 

Czy tak, jak wielu aktorów, Ty również miałaś w życiu taki moment, w którym marzyłaś o zagraniu w tym serialu? 

Szczerze powiem, że nigdy nie miałam tak, że myślałam konkretnie o tym serialu, ale czasami, kiedy spotykam się na planie z Hanią Śleszyńską, która gra moją mamę, że to jest niemożliwe, że mogę pracować z kobietą, która jest dokładnie taka, jak ją sobie wyobrażałam. Kiedy nachodzą mnie takie myśli, nie dotyczą one konrektnych produkcji, ale zazwyczaj aktorów, których pamiętam z dzieciństwa, a teraz mogę z nimi pracować. Zawsze są to wspaniałe spotkanmia i nowe doświadczenia.

Z Maurycym Popielem, który w "M jak miłość" gra Twojego męża, pierwszy raz spotkałaś się właśnie na tym planie?

Tak. Z tym wiąże się zabawna historia, ponieważ spotkaliśmy się pierwszego dnia i od razu mieliśmy do zagrania scenę miłosną. (Śmiech.) 

W czym w Twoim odczuciu, zawarty jest fenomen kultowej "Emki"? Niezmiennie, od prawie dwudziestu trzech lat, każdy odcinek zrzesza kilkumilionową publiczność. 

Fenomen kultowego serialu "M jak miłość" jest zawarty w rodzinnych wartościach i w ukorzenieniu. 

Czytam czasami komentarze widzów i muszę przyznać, że żalą się czasem na to, że w "Emce" pojawiają się zdrady i inne mało przyjemne wątki, ale z drugiej strony, trzeba jednak pamiętać, że to serial, w którym cały czas musi coś się dziać. Przedstawiamy też sytuacje z życia wzięte.

Z perspektywy widza można zauważyć, że Aneta jest wulkanem energii, a czasem nawet mieszanką skrajnych emocji. Ty, względem swojej postaci masz podobne odczucia?

Oczywiście. Aneta i tak, bardzo już  w pewnym momencie spasowała. Cieszę się jednak, że w dalszym ciągu mam możliwość grania postaci, która nie jest nudna.

Jak w kilku słowach podsumowałabyś przemianę, którą przeszła na przestrzeni odcinków?

Nie wiem, czy przemianę mojej bohaterki, którą przeszła na przestrzeni odcinków serialu “M jak Miłość”, można podsumować w kilku słowach (Śmiech). Ta zmiana mnie cieszy. Fajne jest jednak to, że coś z tej iskry jeszcze w niej zostało. Świetnie, że nie została całkowicie ugładzona, stłamszona i ugrzeczniona. Uważam, że takie postaci gra się ciekawiej.

Często spotykam się z opinią, że podobnie jest w przypadku postaci z rysą. 

Kiedy Aneta pojawiła się w serialu, miała rysę wręcz socjopatyczną. Do dzisiaj śmieję się ze sceny, w której miałam ogromną trudność. Był to moment, w którym zdecydowała się podpalić mieszkanie Olka, (w tej roli Maurcy Popiel, przyp. red.) ale w finale... zasnęła. 

W serialach, postaci skrajnie złe, długo się utrzymują, ponieważ przychodzi moment, w którym niechęć widzów jest na tyle duża, że nie wiadomo już, co zrobić. 

W 1696 odcinku do obsady dołączył również twój mąż, Paweł Janyst. Wciela się w kleryka Grzegorza, który jest zawodowym pechowcem. Co ciekawe, wasze wątki się przecinają. Jak wam się razem pracuje?

Bardzo dobrze pracuje nam się razem. Produkcja jakiś czas temu wymyśliła, że Paweł pojawi się w roli byłego partnera Anety, ale wtedy ten pomysł nam się nie spodobał. Nie chcieliśmy grać pary, ale teraz jest inaczej. Graliśmy razem już w różnych produkcjach, choć faktycznie, po raz pierwszy spotykamy się na małym ekranie. To ciekawe doświadczenie.

Pamiętam artykuł, który pojawił się w jednym z serwisów poświęconych serialom, gdzie sugerowano, że w serialu gra również twój syn. Jak zareagowałaś na te rewelacje?

Ja już nie reauguję na tego typu rewelacje. (Śmiech.) Czasami to, co czytam w internecie na swój temat, powoduje, że mam ciarki. Niektóre rzeczy wymyślone są od podstaw. W postać mojego serialowego synka wciela się uroczy Tymek Szkopek.

Jesteś nie tylko aktorką, ale też mamą, dlatego nikogo nie powinna dziwić twoja obecność na Pikniku Rodzinnym z Rogatkiem. Czy już od najmłodszych lat uczysz swoje dzieci zasad bezpieczeństwa?

Tak, oczywiście. W ten sposób postępować powinien każdy rodzic. 

Jesteś zwolennikiem nauki teoretycznej, czy nauki przez zabawę?

Tak, jestem zwolennikiem nauki przez zabawę. To sprawdza się szczególnie w przypadku dzieci, ale nie tylko. U dorosłych też.

Uważasz, że tego rodzaju imprezy pomagają w szerzeniu świadomości i wiedzy na temat bezpieczeństwa?

Mam nadzieję, że tak jest. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz