piątek, 22 grudnia 2023

Mariusz Wawrzyńczyk o muzyce i nie tylko [WYWIAD]

 Mariusz Wawrzyńczyk o muzyce i nie tylko  [WYWIAD]


















fot. Małgorzata Wielicka Fotografia

Z Mariuszem spotkałam się podczas mojego ostatniego pobytu w Warszawie. Wspominaliśmy jego udział w opolskich Debiutach. Wspominaliśmy nieodżałowanego Romualda Lipko. Mariusz zdradził również, jak doszło do Jego współpracy z Sewerynem Krajewskim. 

Wokalista. Kolorowy ptak. Zwycięzca  52. Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu w koncercie „Debiuty”, śpiewający kompozycje Romualda Lipko, Seweryna Krajewskiego i innych wielkich gwiazd polskiej estrady. Wszystko się zgadza? (Śmiech.)

Wszystko się zgadza, nic dodawać nie trzeba. (Śmiech.) 

Jak sam mówisz, masz ogromne szczęście do ludzi, a przede wszystkim kompozytorów, z którymi współpracujesz. Jak doszło do Twojej współpracy ze wspominanym Sewerynem Krajewskim? Podobno, trzeba się nieźle nagimnastykować, by to osiągnąć. 

Sytuacja była dość prozaiczna. Choć ze względu na to, że mamy wielu wspólnych znajomych mogłem załatwić to inaczej, to do Pana Seweryna Krajewskiego napisałem maila. 

Przedstawiłem swoją sylwetkę. Napisałem, z kim współpracuję. Dorzuciłem do tego linki do mojej autorskiej twórczości. Kiedy Pan Seweryn zapoznał się z tym, co do Niego wysłałem, stwierdził, że mogę wybrać sobie trzy piosenki z jego repertuaru i zrobić ich po swojemu. Tak się stało. 

Jaki utwór wybrałeś?

Wybrałem utwór "Nie budź mnie". Kiedy usłyszałem go po raz pierwszy, od razu pomyślałem, że idealnie pasuje do mojego stanu ducha i repertuaru, których chcę tworzyć na moją drugą płytę. 

Podjąłem się próby, by utwór "Nie budź mnie" nagrać w duecie z Panem Sewerynem. Pomyślałem, że to wspaniały moment, by go do tego namówić. W odpowiedzi usłyszałem, że to super propozycja, ale bał się, że w kraju będzie to odberane tak, jakby próbował wrócić na scenę i promował się na młodych artystach. Dodał jednak, że w Stanach Zjednoczonych tak się dzieje a doskonałym przykładem jest chociażby Lady Gaga, która nagrała płytę z Tomem Bennettem, która została bardzo dobrze przyjęta. W Polsce jednak taka współpraca mogłaby mieć inny wydźwięk. Życzył mi powodzenia. Moja wersja jego utworu bardzo mu się podoba. 

Współpracowałeś również z nieodżałowanym Romualdem Lipko, który odszedł na wieczną wartę w 2020 roku. Jak postrzegałeś Jego twórczość, zanim połączyliście siły? Czy od zawsze należał do grona artystów, którzy od zawsze byli dla Ciebie inspiracją?

Jestem ogromnym fanem melodii w kompozycjach. To główne kryterium, którym kieruję się, chcąc nagrać nowy utwór. 

Od zawsze miałem ogromne szczęście do współpracy z kompozytorami i nikt mi do tej pory nie odmówił. 

Pan Romuald Lipko nie pisał przebojów tylko dla Budki Suflera, ale także m.in. dla Zdzisławy Sośnickiej ("Aleja Gwiazd") i Izabeli Trojanowskiej ("Wszystko czego dziś chcę"). 

Napisał dla Ciebie utwór "Czas", do którego Ty napisałeś słowa. To już zawsze będzie szczególny dla Ciebie utwór, mam rację? Wykonujesz go jeszcze czasem na koncertach?

W 2014 roku Budka Suflera zakończyła swoją działalność. Wtedy Pan Romuald stworzył zespół Romuald Lipko Band, w którym jednym z członków był Mietek Jurecki, mój znajomy. Zadzwoniłem wtedy do niego. Pan Romuald powiedział wtedy, że fizycznie obok Izabeli Trojanowskiej, Grześka Wilka i Felicjana Andrzejczaka nie ma dla mnie miejsca w zespole. 

Zaproponował mi wtedy, że napisze dla mnie piosenkę, która po tym, jak ją otrzymałem, przeleżała kilka lat w szufladzie. Po śmierci Pana Romualda postanowiłem, że zaprezentuję światu ten utwór, ponieważ był to utwór dla mnie szczególny. Stworzył go kolejny legendarny twórca, z którym miałem przyjemność współpracować. 

Gdybyś miał Waszą współpracę zamknąć w jednym słowie lub zdaniu, jakie mogłoby paść?

Prowadziliśmy cudowne rozmowy o muzyce i kondycji polskiej muzyki rozrywkowej. Zdradziłem Panu Romualdowi, że zawsze bardzo chciałem poznać Panią Irenę Santor. Mieliśmy się umówić w kawiarni w trójkę, ale ciężka choroba Pana Lipko pokrzyżowała nasze plany. 

Od momentu, w którym wygrałeś opolskie "Debiuty" minęło już co prawda kilka lat, ale zastanawiałeś się kiedyś, czy gdyby to się wtedy nie wydarzyło, miałbyś szansę być w miejscu, w którym jesteś teraz?

Oczywiście. Uważam, że moja droga artystyczna wyglądałaby tak samo, bo jestem zawzięty. Jestem zdania, że śpiewanie samych coverów nie wróży dobrze dla kariery. Do słuchacza trzeba docierać poprzez swoje utwory i swoją wrażliwość. 

Osoby, które stawiają na wykonania coverowe, zazwyczaj nie robią kariery. Po udziale w jednym, czy drugim programie o formule talent show, słuch po nich ginie. Ja się nie poddaję. Kiedy wyrzucają mnie drzwiami, wchodzę oknem. Cały czas dążę obraną przeze mnie drogą. 

Po "Debiutach" odezwał się do mnie kompozytor Marcin Nierubiec, który zapytał, czy chcę z nim pracować.  Nasza współpraca trwa do tej pory. Gdyby nie ten Festiwal, nasze drogi prawdopodobnie w ogóle by się nie przecięły. 

Jak z perspektywy czasu oceniasz swój występ na legendarnej, opolskiej scenie? Każdy powrót do Opola przywołuje tamte wspomnienia, prawda? (Śmiech.) 

Staram się nie wracać do tego, co było. Wolę iść do przodu. 

Jednak, kiedy jesteś w Opolu, wspomnienia wracają?

Tak. W 2016 roku miałem okazję wystąpić tam ponownie. Śpiewałem wtedy utwór "Świecie nasz" z repertuaru Marka Grechuty. Wystąpienie na tej legendarnej scenie i rozmowy kuluraowe z artystami to marzenie każdego artysty. 

Jak w kilku słowach opisałbyś swoją muzyczną przemianę, która niewątpliwie przeszedłeś na przestrzeni ostatnich lat? W moim odczuciu jesteś na pewno artystą jeszcze bardziej świadomym, ale głodnym coraz to nowych doświadczeń. Jak Ty to odbierasz?

Śmieję się, bo w tym roku mija ponad 20 lat, odkąd zacząłem śpiewać. W latach 2006-2012 śpiewałem w zespołach rockowych, podobnych klimatem muzyki do Aerosmith. Z zespołem Jaad z Żar i Dobre Piwo wydałem dwie płyty. Zagraliśmy mnóstwo koncertów. 

W 2012 roku zacząłem tworzyć swoje autorskie utwory. Moja muzyka zmieniała się na przestrzeni lat, ale ciągle oscyluje w okolicach muzyki rockowej, która jest mi najbliższa. 

Obecnie pracujesz nad swoją drugą płytą. Na pewno każdy z nich jest dla Ciebie w jakiś sposób szczególny. Umiesz wybrać najważniejszy dla Ciebie utwór, który znajdzie się na Twojej nowej płycie?



Chciałbym, by to muzyka za mnie przemawiała. Na mojej drugiej płycie nie planuję duetów. Byłoby mi miło, gdyby któraś z moich idolek chciała nagrać ze mną jakiś utwór. 

Jaka wokalistka?

Zdecydowanie Irena Santor lub Małgorzata Ostrowska, które są niekwestionowanymi legendami polskiej sceny muzycznej. Takich osób znalazłbym więcej. Moje marzenie o duecie z Korą lub Tiną Turner już się niestety, nie spełni. 

Na jednym z koncertów miałem przyjemność wystąpić w duecie z Anią Rusowicz a także zaśpiewać piosenkę "Obudź mnie" na jubileuszowej płycie Krzysztofa Jarczewskiego z Oddziału Zamkniętego. Miło to wspominam.

W jakim klimacie zostanie utrzymany Twój najnowszy krążek? 

Moja druga płyta będzie na pewno kontynuacją tego, co robiłem wcześniej, ale więcej będzie muzyki rockowej. Powracam do swoich korzeni, więc taka muzyka, połączona z elektroniczną, znajdzie się na krążku. Chciałbym połączyć te dwa obecnie modne nurty. 

Na jednej scenie z Michałem Wiśniewskim, Lorą Szafran i Skaldami, rywalizowałeś o nagrodę ZKR - "Srebrny Kamerton". Jak wspominasz ten czas? To równie cenna nagroda jak ta przy okazji opolskich "Debiutów", prawda?

To dla mnie niezwykłe wyróżnienie, ponieważ na jednej scenie wystąpiłem z artystami tutaj wymienionymi. Wykonałem utwór "Dzień i noc" Marcina Nierubca do tekstu Grażyny Orlińskiej, która napisała m.in. "Chałupy Welcome To" Zbigniewa Wodeckiego. Tworzyła też dla Andrzeja Zauchy.

Zdradzę, że nie chciałem zaśpiewać tej piosenki. To utwór z pogranicza muzyki poetyckiej, a ten rodzaj muzyki jest daleki od tego, co ja na co dzień wykonuję. Cieszę się, że przy tej okazji spotkałem się ponownie z Jackiem i Andrzejem Zielińskimi, bo mogliśmy porozmawiać o swojej twórczości. Wymieniliśmy się także swoimi płytami. 

Wystąpiłem również w legendarnym Studiu im. Agnieszki Osieckiej w koncercie galowym, zarejestrowanym przez Polskie Radio. Poznałem tam również Michała Wiśniewskiego, z którym też pogadałem w kuluarach. 

Opowiedz coś o współpracy i spontanicznym teledysku, który stworzyłeś we współpracy z jednym z raperów. 

Tym raperem jest mój przyjaciel, Paweł Kuzawiński, czy Spontan. Znamy się kilka lat. Nagrał płytę "Z pamiętnika włoczykija". Jest współautorem tekstu do mojej piosenki "Czasami warto". Tak rozpoczęła się nasza współpraca a teraz pomyśleliśmy, że nagramy ten utwór. Cieszę się, że się udało. Można już go słuchać w sieci. 

Teledysk był kręcony w kilku lokalizacjach, m.in. w Twierdzy Modlin. Mam lęk wysokości, ale mimo tego, wyszedłem na najwyższe piętro rzeczonej Twierdzy. Kiedy siedziałem na murze, bałem się, że polecę w dół. (Śmiech.)  Nigdy wcześniej nie współpracowałem z raperami. 

Jesteś częstym gościem na premierach filmowych. W ostatnim czasie pojawiłeś się chociażby na "MAVCE" i "Ukrytej sieci". Czy takie eventy sprzyjają nawiązywaniu kontaktów i propozycjom współpracy?

Pojawianie się na premierach tworzy sieć kontaktów. To możliwość pokazania się od innej strony, szansa na zaprezentowanie się w mediach. To też szansa na to, by pobyć w środowisku filmowym, które różni się od środowiska muzycznego. W środowisku filmowym ludzie są bardziej otwarci, szczerzy i mili. Wspaniale rozmawia mi się w kuluarach z Małgorzatą Kożuchowską, Kasią Kołeczek i innymi. 

Kiedy Kasia Kołeczek była uczestnikiem minionej edycji "TTBZ", bardzo Ją wspierałeś. Pokazujesz, że w showbiznesie istnieje szczera, przyjacielska relacja. Kto dla Ciebie jest największym wsparciem i przyjacielem Twojej działalności?

Największym fanem swojej twórczości jestem ja sam. (Śmiech.) Nie mam jakiegoś ogromnego wsparcia, jeżeli chodzi o moją rodzinę. Cieszę się z feedbacku, który dostaję od moich sympatyków, czekających na moje nowe utwory. To wszystko jest motorem napędowym do dalszej pracy.

Na koniec zapytam, jak oceniasz aktualną kondycję branży muzycznej?

Kondycja branży muzycznej nie jest dobra. Jest wiele artystów, takich jak Daria Zawiałow, Lanberry, czy  Krzysiek Zalewski którzy świetnie radzą sobie na rynku muzycznym. Ciężko pracują na swój sukces. 

Są też tacy, którzy myślą, że dostaną wszystko podane na tacy. Wspieram osoby pracowite i walczące o swoje. Ci, którzy nie wykazują ze swojej strony żadnej inicjatywy a jedynie czekają, co się stanie, nie mają u mnie szans. Takim osobom nie wróżę też świetlanej przyszłości. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz