Ewa Bukowska: "Dużo pewniej czuję się w roli reżysera
Aktorka filmowa i serialowa, reżyser, scenarzystka, projektantka mody. To tylko kilka „ról“, w które w codziennym życiu wciela się aktorka. W rozmowie z Mariolą Morcinkovą zdradza m.in w jakim stopniu nabroi u Mostowiaków.
Na końcu pierwszego sezonu s. „Galeria“ zdecydowała Pani odejść z produkcji. Co skłoniło Panią do podjęcia takich kroków?
O rozstaniu zadecydowały względy rodzinne. Plan zdjęciowy jest we Wrocławiu, a moja rodzina mieszka w Warszawie. Pracowałam na planie ponad 8 miesięcy i przyznam, że rozłąka z najbliższymi była dla mnie bardzo trudna. Starszy syn jest już prawie samodzielny, ale młodszy dopiero we wrześniu poszedł do pierwszej klasy. Wydaje mi, się, że w trakcie tak dużej zmiany w życiu dziecka, jak pójście do szkoły potrzebne mu jest stałe wsparcie ze strony kogoś najbliższego. Mój mąż (aktor, Marek Bukowski) zaczął dostawać tyle propozycji zawodowych , że w domu zaczął być gościem. A ktoś musiał czuwać nad rodziną i chciałam to być ja.
Czy wraz z decyzją o rezygnacji z roli Laury nie pojawiły się przemyślenia i żal, że coś się skończyło?
Niczego w swoim życiu nie żałuję. Uważam, że koniec jest początkiem czegoś innego. Po odejściu z „Galerii” zrobiłam już tyle rzeczy: stworzyłam wraz z Michaelem Hekmatem naszą wspólną kolekcję modową Cinema Verite, inspirowaną twórczością Fedrico Felliniego. Miałam swój krótki felieton w programie „Czego pragną kobiety” emitowanego na antenie Polsat Cafe, zrealizowałam swój debiut reżyserski „Powrót”, od połowy września ubiegłego roku gram na planie „M jak miłość” (na szczęście plan mam w Warszawie!), napisałam bajki dla dzieci. Czy mam czego żałować? Nie sądzę! (Śmiech).
Jak Pani wspomina pracę na planie „Galerii“?
Praca w „Galerii” była moim powrotem do aktorstwa po latach przerwy. To był dla mnie bardzo cenny czas, moja bohaterka, Laura Kossowska – wyrazista postać, a więc najlepsza do grania, z kolei ekipa z którą pracowałam – najlepsza.
Właśnie w 2012 zadebiutowała Pani jako reżyser filmu pt. „Powrót“, Afganistan to bardzo trudny temat. Skąd pomysł na właśnie taką tematykę filmową?
Wiele osób zaskoczonych było, że jako kobieta na temat swojego debiutanckiego filmu wybrałam wojnę. Ale mnie nie interesują działania wojenne na froncie, tylko wojna od strony psychologicznej, emocjonalnej- jak wpływa na żołnierza, który opuszcza rodzinę i idzie wałczyć o wolność obcego narodu, a jak wpływa na rodzinę, która zostaje sama, której bohater jest z dala od niej, a ona musi sobie radzić sama. O tym, jak trudny jest powrót do dawnych relacji. Mój bohater mówi, że jak jest na wojnie marzy o powrocie do domu. W dniu powrotu chciałby z powrotem znaleźć się w koszarach. Bo już nie jest taki sam, już nie umie być z tymi, których kocha. Bezpośrednio na mój scenariusz ma wpływ opowieść o incydencie w Nangar Khel, o amerykańskim żołnierzu z jednostki specjalnej, który zaginął w górach i przez długi czas mieszkał w prowizorycznym szałasie, a także wszystkie historie o żołnierzach, którzy strzelają do cywilów. Bohater „Powrotu” mieści w sobie tych wszystkich ludzi.
Kiedy premiera filmu? Czy czuje Pani tremę przed tym momentem?
Jestem już po premierze, która odbyła się 21 stycznia w kinie Kultura w Warszawie – wraz z dwoma innymi krótkimi fabułami wyprodukowanymi przez Studio Munka. To trzydziestominutowy film, który będzie wiódł życie festiwalowe i zapewne zostanie pokazany w telewizji. Jego promocją zajmie się Krakowska Fundacja Filmowa propagująca polskie kino za granicą. To bardzo profesjonalna i najlepsza w kraju instytucja zajmująca się tą dziedziną.
Według czego wybierała Pani aktorów do obsady filmu?
Już w trakcie pisania scenariusza przeprowadzałam taki wewnętrzny casting na moich bohaterów. Od początku w głównej roli widziałam Marka. Uważam, ze jest świetnym, niewykorzystanym aktorem. Dzięki serialom jest bardzo popularny, ale ja widzę go w mocnych, trudnych, męskich rolach na dużym ekranie. Może dzięki mojemu filmowi jego potencjał zauważy również ktoś inny? W roli rodziców wymarzyłam sobie Annę Chodakowską i Krzysztofa Stroińskiego i bardzo byłam szczęśliwa, kiedy oboje powiedzieli tak. Żonę mojego żołnierza początkowo miała zagrać Kamilla Baar, ale niestety ze względu na inne jej zobowiązania nie dało się zgrać terminów. Wtedy pomyślałam o Agacie Buzek. Zgodziła i już nic nie stało na przeszkodzie, żeby padł pierwszy klaps.
Jakie ma Pani oczekiwania po premierze? Czy jest w planach kolejna „reżyserska przygoda“?
Mam wiele planów. Chciałabym na przykład zekranizować mój scenariusz „Otto Reder”, który opowiada o wypędzeniach Polaków przez Niemców oraz filmy o 1968 roku i wydarzeniach, które rozegrały się podczas II wojny światowej na Wołyniu. Gdy to zrobię, w szufladzie czekają scenariusze komedii romantycznej i słodko-gorzkiej historii o hazardzistach.
Czytałam, a nawet widziałam materiał o tym, że przygotowała Pani kolekcję ubrań. Skąd pomysł?
Poznaliśmy się z Michaleme Hekamtem w Paryżu, kilka lat temu. Michael pracował wtedy dla Vivienne Westwood. Śpieszyłam się na ważne spotkanie w sprawie jednego z moich projektów filmowych. Samolot był opóźniony, a Michael złapał ostatnia taksówkę! Uprosiłam go żeby mnie zabrał ze sobą. Tak się poznaliśmy. Po latach zupełnie przypadkiem spotkaliśmy się w Warszawie i jakoś tak niezobowiązująco zaczęliśmy rozmawiać, że fajnie byłoby coś kiedyś wspólnie zrobić. I tak od słowa do słowa… powstała kolekcja Cinema Verite. Ta praca dała mi ogromna satysfakcję.
W której z nowych ról czuje się Pani pewniej? Jako reżyser, czy projektantka?
Praca z Michaelem była wyjątkowo inspirującą i przyjazną. My artyści jesteśmy trochę jak dzieci - mamy ogromną potrzebę przebywania w swoim towarzystwie. Michael jest „pięknoduchem” – ma naprawdę piękną duszę! Jest bardzo zdolnym młodym człowiekiem, który do swoich projektów czerpie inspirację ze sztuki: z filmu, malarstwa... Również z tego powodu współpraca z nim była dla mnie prawdziwą przyjemnością. Myślę jednak, że dużo pewniej czuje się w roli reżyserki – mimo że to też był mój debiut.
W lutym pojawi się Pani po raz pierwszy w s. „M jak miłość“, gdzie wcieli się w rolę Edyty. Czy Pani postać zmieni coś w życiu sagi rodziny Mostowiaków?
Wprowadzi ferment w życiu kilku bohaterów serialu, ale niezamierzony. W trakcie choroby męża Edyta będzie musiała się poddać badaniom, w trakcie których okaże się ze że ojcem jej syna Piotrka (Hubert Zduniak, przyp. red.) jest inny mężczyzna. Sama będzie tą informacją zaskoczona, Gdy dowie się o tym mąż Edyty, odsunie się od niej i dziecka. Edyta domyśla się, kto może być ojcem Piotrka – kilka lat wcześniej miała przelotny romans z Andrzejem (Krystian Wieczorek, przyp. red.). Dlatego zwróci się do Wandy (Maria Rybarczyk, przyp. red.), matki Andrzeja czyli biologicznej babci chłopca. Chce żeby jej syn miał jakieś zabezpieczenie, kogoś na kogo będzie mógłby liczyć, gdyby jej zabrakło. Ufa Wandzie, to najbliższa jej osoba. Edyta nie chce jednak, by Andrzej dowiedział się o synu. Boi się, że to rozbije jego małżeństwo z Martą.
Czy jest to rola na dłuższy czas?
Czas pokaże. Jeśli moja postać spodoba się widzom, a scenarzyści będą mieli na nią cały czas pomysł – sądzę, że tak.
Czego powinnam Pani życzyć w 2013?
Żebym się nie nudziła i żebym się rozwijała zawodowo. I żebym była zdrowa
Materiał archiwalny z dnia 4 lutego 2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz