środa, 4 października 2017

Krystyna Mazurówna: "Żyję tak, jak lubię"

Krystyna Mazurówna: "Żyję tak, jak lubię"






















Krystyna Mazurówna jest najbardziej barwną postacią w polskim showbiznesie. Życie dzieli między Francję a Polskę. Wszędzie jej pełno. Przeżywa dobry czas w swojej karierze. Co u niej słychać?

Co spowodowało, że zdecydowała się Pani na bycie jurorką w programie "Tylko taniec" na Polsacie?

Co spowodowało moją zgodę? Ależ ja uwielbiam wszystkie nowe propozycje, odwrotnie, musiałabym mieć jakiś naprawdę istotny powód, żeby jakiejś odmówić! W dodatku, funkcja jurorki przy programie tanecznym wchodzi dokładnie w moje kompetencje, jest przecież ściśle związana z moim zawodem! 

Na jakie cechy charakteru uczestników na castingach zwraca Pani uwagę? 

Osobowość! Oryginalność podejścia do tematu, jednym słowem kreatywność, czyli prawdziwy artyzm - wolę tancerza czy tancerkę, który daje coś naprawdę od siebie, choćby nie był nienaganny technicznie, niż wytresowanego konika, który jest wyłącznie odtwórcą. Imitatorzy, którzy usiłują klonować wielkich artystów, nigdy nie dojdą do niczego cennego!

Czy planuje Pani wydanie kolejnej książki? Która jest dla Pani najważniejsza? 

Wydałam dotychczas dwie, "Burzliwe życie tancerki", które jest rodzajem autobiografii i "Moje noce z mężczyznami", które są przekornym żartem, udowadniającym, że można spędzić sam na sam szereg różnych nocy z kolejnymi mężczyznami, z których żadna nie jest skonsumowana w sensie męsko-damskim i ani na jotę erotyczna. Najważniejsza? Zawsze, jak w życiu - następna. Przeszłość nie jest dla mnie ważna, idę do przodu! Mam już kilka różnych pomysłów, na kilka następnych książek. 

„Burzliwe życie tancerki" jest Pani biografią. Kto namówił Panią do wydania? 

Mnie kto namówił? Ależ mnie nie trzeba namawiać, to ja mam szereg różnych pomysłów, które sukcesywnie realizuję! Najpierw zebrałam w głowie garść wspomnień, potem je spisałam, i potem szukałam wydawcy, to ja namawiałam, żeby ją wydać! Teraz muszę kogoś namówć, żeby mi wydał kolejną... 

Czy lubi Pani spotkania z czytelnikami, np. w EMPIKu? 

Uwielbiam, jeżdżę chętnie po Polsce (i nie tylko - byłam też z promocją mojej książki w Wiedniu, w Lozannie, w Nowym Yorku, wybieram się do Londynu) na takie spotkania, które zawsze są dla mnie niesłychanie przyjemne. Niedawno byłam w Ostrowie Wielkopolskim i w Zduńskiej Woli, było znakomicie! Lubię ludzi, kontakty z nimi ogromnie mnie interesują i wzbogacają. Spotkania promocyjne w EMPIKu warszawskim i krakowskim też pozostawiły mi bardzo miłe wspomnienia! 

Z jakimi opiniami odnośnie książek się Pani spotyka? 

Znam tylko te dobre i miłe, inne do mnie nie dochodzą. Wielu czytelników podkreślało, że moje książki dobrze się czyta, i na ogół żal, że tak szybko się je kończy... Ale mam własną opinię, wiem, że nie jestem intelektualistką ani prawdziwym literatem, ale pisząc, robię obrazki z życia i próbuje też zarazić czytelników moim nieokiełznanym optymizmem, no i obrazoburczymi - jak na Polskę - ideami: że kolor skóry nie świadczy o człowieku i nie powinien odgrywać żadnej roli jeśli chodzi o nasze o nim opinie, że wszelkie różnice - rasowe, seksualne, poglądowe - nie mogą mieć wpływu na równość praw, które są podstawą demokracji. 

Na co dzień mieszka Pani w Paryżu, co uważa Pani za największą magię tego miasta? 


Jego rożnorodność, kontrast między poszczególnymi dzielnicami i ich mieszkańcami, bogactwo - nie tylko architektury, ale i kolorytu zamieszkujących je ludzi, a nawet panujących w nich atmosfer. 

Czy nie tęskni Pani czasem za Polską? 

Czasem, głównie za ludźmi, ale wtedy po prostu wsiadam do samolotu i lecę na spotkanie z przyajciółmi, nakręcić kolejną audycję telewizyjną, zatańczyć lub zrobić jakąś choreografię. Za tydzień polecę właśnie na trzy dni, na urodziny Łukasza Jakóbiaka, zaprosił mnie, no to lecę, bardzo zadowolona!

Słynie Pani z bardzo odważnego stylu ubierania, więc porozmawiajmy o modzie. W jakich markach ubrań Pani gustuje? 

Nie znoszę marek, uwielbiam młodych kreatorów i znajduję ich na całym świecie. Jedynym wyjątkiem są japończycy, uwielbiam śmiałość stylu "Comme de garcons" .

Czego w modzie najbardziej Pani nie lubi?

Tak jak w życiu, schematów, ślepego naśladownictwa, owczego pędu za tym, co inni mają, więc co modne. Braku własnego gustu i stylu, złego czy dobrego, podpieranie się wyłącznie metką i marką. 

Czy uważa Pani, że Pani styl jest dobrze odbierany? 


Nie zadaję sobie tego pytania, żyję tak, jak lubię i ubieram się tak, jak mnie się to podoba. Na ulicach Paryża i Nowego Yorku przechodnie prawią mi komplementy, w Polsce i Rosji - strofują, obrażają i usiłują zawstydzić. Ja wstydzę się za nich... 

Co najbardziej lubi Pani w paryskiej modzie? 

To samo, co w życiu we Francji - wolność. Tolerancję. Każdy ma prawo do wyboru swego look'u, swoich poglądów, swojej religii, swojego sposobu na życie. 

Jakie ma Pani plany na czas najbliższy, a jakie marzenia do spełnienia? 

Plany - konkretnie? Urodziny Jakóbiaka w Warszawie, uczestnictwo w Kongresie Cooltury w Świnoujściu, choreografia do Festiwalu Jazzowego w Łodzi, promocja mojej książki w Londynie. Ale też- wakacje z wnukami i ich rodzicami w Wiśle, pobyt odpoczynkowy z przyjaciółką w Ciechocinku, wizyta u przyjaciół w Krakowie. Pisanie następnej książki o życiu rodaków poza granicami, pisanie cotygodniowych artykułów do polonijnej gazety "Vector" w Paryżu, też do gazety polonijnej "Polonika" we Wiedniu, a w Warszawie - do "Imperium Kobiet". Marzenia? Żeby trwało tak nadal, intensywnie, kolorowo, różnorodnie i bogato! Jednym słowem - OBY TAK DALEJ!!!!!

Materiał archiwalny z dnia 12 czerwca 2013

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz