środa, 8 listopada 2017

Andrzej „Benek“ Bienias: „Z inspiracją jest różnie“

Andrzej „Benek“ Bienias: „Z inspiracją jest różnie“


























Aktor Teatru Witkacego z Zakopanego, ale także muzyk, tekściarz i domorosły kompozytor, który wraz ze swoją kapelą Nic Do Ukrycia wydał ostatnio " Niepłytką płytkę ".

Zapytany o to, z czego by zrezygnował, z Teatru, czy z muzyki, ze śmiechem odpowiada, że jedynie z papierosów. 

Na początek może zacznijmy od standardowego pytania, padającego często w kierunku aktorów. Teatr, czy kamera telewizyjna? Co według Pana daje większą swobodę? Co jest Panu bliższe?

Teatr zawsze będzie mi bliższy. Bezpośredniego kontaktu z widzem nie zastąpi nic. Specyfika naszego Teatru pozwala być naprawdę blisko człowieka. Nie ma nic piękniejszego w zawodzie aktora, niż widzieć twarz swojego rozmówcy. Poza tym możliwość spotkania się bezpośrednio po spektaklu jest wręcz genialna. Emocje, które temu towarzyszą, są bezcenne. To jest, mówiąc za Witkacym, bezpośrednie doznanie. Coś, czego później odtworzyć się nie da. Później pozostaje tylko umysł, czyli werbalna część naszej całości.


Kiedy już pojawia się Pan na scenie, czasem jako wokalista, występujący ze swoją kapelą "Nic do ukrycia" [STOWARZYSZENIE KONSTRUKTORÓW SŁÓW I DŹWIĘKÓW], a czasem w spektaklach, które z tych „spotkań z żywą publiką“ bardziej Pan lubi, te muzyczne, czy Teatralne?

Trudno w ogóle te dwie formy łączyć. Obydwie są jedyne w swoim rodzaju. Scena teatralna, to świat wymyślony, opowiedziany specyficznym językiem, właściwym tylko Teatrowi. Tu aktor ukrywa się za maską postaci, wchodzi w inną rzeczywistość. Emocje, które temu towarzyszą, są prawdziwe, a nawet czasami przekraczające te, które pojawiają się w naszym życiu. Koncert, to ja, od a, do z. Bez wcielenia się w innego człowieka. Bez udawania. To normalne spotkanie towarzyskie z domieszką muzyki i pewnych moich przemyśleń. Jedno mogę powiedzieć na pewno. Bez jednego i drugiego nie umiałbym żyć. Ostatnio wydaliśmy płytę „Niepłytka płytka“. Jako ojcowie jesteśmy bardzo dumni z naszej córeczki. 

O tym, że jest Pan muzykiem wie sporo osób, ale o komponowaniu i pisaniu tekstów nawet nie przeczuwałam…Czy wszystkimi tekstami do Pana kompozycji zajmuje się Pan osobiście? Nie ma Pan tekściarza?

Trudno to nazwać komponowaniem. Dla mnie kompozytor to ktoś, kto ogarnia całość i tworzy aranżację i czuwa, żeby wszystko było na swoim miejscu. Bardzo żałuję, że nie mam za sobą szkoły muzycznej, bo pomogłaby mi na większą swobodę i na wyrażenie tego, co gra w duszy. Te melodie po prostu wylewają się ze mnie, a moim zadaniem jest nie dać im zginąć. Teksty, to już zupełnie co innego. Tych jest nadmar. Co chwila pukają do drzwi, żeby je wypuścić. Max Kowalski, nasz basista, podszedł do mnie z propozycją, zrobienia czegoś wspólnie. Odpowiedziałem, że z wielką chęcią, ale nie będziemy grać coverów. Wtedy zacząłem pisać. Nie przypusczałem, że tyle myśli kotłuje się w mojej głowie. 

Czy skład zespołu jest cały czas taki sam, czy już uległ kiedyś zmianie?

Od samego początku skład jest taki sam. Max Kowalski – kontrabas, Adam Leśniak – perkusja, Przemek Sokół – trąbka i inne instrumenty dáte i Bogdan Zięba – akordeon. Mam to szczęście, że oprócz genialnych muzyków mam w ich osobach przyjaciół, bo według mnie jedną z ważniejszych rzeczy w zespole jest dobra energia. Tego nie da się ukryć. Dowiedziałam się, że nie lubi Pan grania piosenek już znanych, czyli tzw. coverów. 

Czy to było jednym z czynników, które zdecydowały, że zaczął Pan pisać swoje teksty? 

Z tymi coverami to jest tak; stwierdziłem, że trochę ich w swoim życiu zaśpiewałem. Jeśli zakładać kapelę, to trzeba się zmierzyć z własnymi myślami. Nie mnie oczywiście oceniać własną twórczość, ale głosy, które do mnie dochodzą, umacniają mnie w tym, że dobrze zrobiłem. Piszę też teksty dla innych, dla przyjaciół, którym mój sposób odbierania rzeczywistości pasuje do ich wrażliwości. Mam nadzieję, że niedługo ukaże się moja pierwsza proza. Zrobię wszystko, żeby tego nie przegapić. 

Czym lubi się Pan inspirować podczas tworzenia nowych utworów?

Z inspiracją jest różnie. Czasem jest to sytuacja napotkana na ulicy, czasem sen, a czasem jedno słowo, które padnie podczas rozmowy. Nie wolno tych chwil lekceważyć i zdawać się na umysł. Trzeba je momentalnie notować, bo przepadną bez echa. Jak mówi nasz szef, Andrzej Dziuk – najgorszy z grzechów, to grzech zaniechania. 

Uważa Pan, że zabawny tekst jest częścią sukcesu piosenki? 

Absolutnie nie, naomiast, kiedy mały element satyry, czy żartu jest w tekście zawarty, niesamowicie pomaga dotrzeć do słuchacza. Uśmiech, jak powszechnie wiadomo, rozluźnia nasze ciało i powoduje większe dotlenienie. Człowiek rozluźniony przyjmuje więcej wiadomości, jest bardziej chłonny. A poza wszystkim pojawia się niezbędny według mnie aspekt sztuki, czyli kontrast.

 Coś nas zaskakuje, staje się wyraziste.

 Ile zaplanowanych ma Pan koncertów na najbliższy czas? 

Jeśli chodzi o to, chcemy ruszyć późną jesienią w Polskę. Szczegóły niedługo. 

Czy nie trudno czasem Panu pogodzić zobowiązań muzycznych z teatralnymi?

To nie jest tak, że śpiewanie stało się główną drogą. Jak mówiłem wcześniej, i muzyka i Teatr są dla mnie ważne i dbam o to, żeby się rozwijały. Staram się utrzymać harmonię, a gdzie jest harmonia, tam nie ma problemów :) 

Czy wśród odegranych ról teatralnych ma Pan swoją ulubioną? Jaką? 

Zawsze ta pierwsza zostaje najgłębiej w pamięci, ale to raczej ze względów sentymentalnych. Mówię tu o Walpurgu w " Wariacie i zakonnicy " w reżyserii Andrzeja Dziuka. Pierwszy spektakl w moim ukochanym Teatrze Witkacego. Później pojawiały się różne role, ale najbardziej wspomina się chwile, spektakle w których stało się coś wyjątkowego. Jesteśmy tylko ludźmi i niestety (albo stety) jesteśmy zdani na otaczający nas świat. Dbamy o wysoki poziom tego, co robimy, ale czasami zdarza się wyjść gdzieś wysoko do nieba, albo wkopać głęboko pod ziemię. To są te role, które się pamięta, ta cudowna lekkość bytu. 

W jakich spektaklach w tym sezonie będzie można Pana zobaczyć? W których Teatrach? 

Tu wystarczy wejść na stronę naszego Teatru i wszystko stanie się jasne. A to, co nowe, zawsze owiane jest lekką mgłą tajemnicy. Innych Teatrów w moim życiu nie ma :) 

Pytanie na koniec – gdyby musiał Pan z czegoś zrezygnować, zrezygnowałby wtedy z muzyki, czy jednak aktorstwa? 

Z papierosów :) 

Materiał archiwalny z dnia 9 października 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz