Ilona Felicjańska: „Życie chce naszego szczęścia!“
O książkach, życiu i kampanii (Nie)zależne rozmawiam z Iloną Felicjańską
Na początku książki „Znalazłam klucz do szczęścia“ można przeczytać takie słowa: „Nazywam się Ilona Felicjańska i znalazłam klucz do szczęścia. Szukałam go przez wiele lat w labiryncie życia“. Co w Pani przypadku okazało się tym kluczem?
Tym ostatecznym kluczem do szczęścia, jest zawsze bezwarunkowa miłość do siebie. Nie chodzi tu o egoizm, ale zrozumienie, że właśnie tacy jesteśmy idealni, że mamy wady i zalety, że każdy je ma, Pomimo różnych miejsc urodzenia, pieniędzy, wyglądu, wszyscy, w ostateczności mamy nieograniczone możliwości, tylko musimy w to uwierzyć, poznać siebie, pokochać, a to czasem bywa niełatwą drogą.
Czy według Pani każdy może odnaleźć swoją drogę do szczęścia? Co z reguły okazuje się najtrudniejsze w jej poszukiwaniu?
Każdy! Jeśli tylko zechce zacząć zadawać pytania do życia - Kim ja naprawdę jestem? Co ja mam tu do zrobienia? Co ja lubię robić? Co chciałbym/chciałabym robić? Czy to, w co wierze, jest moją prawdą, czy uwierzyłem w to co inni mi powiedzieli? Jaka jest prawda? Możemy odnaleźć klucze do szczęścia, jeśli zaczniemy być uczciwi wobec siebie i innych, jeśli przestaniemy oszukiwać samych siebie, bo przecież się nie da. Najtrudniej jest zmierzyć się z opinią innych - co powiedzą? A czy to ważne? Czy to oni mają przeżyć nasze życie za nas? Ludzie są i odchodzą, nie mając własnych szczęśliwych żyć, chcą decydować o innych, aby podbudować zdanie o sobie, a tylko my wiemy co dla nas jest najlepsze. I idźmy za tym.
Jak długo trwały prace nad książką? Kto był dla Pani największym wsparciem podczas jej tworzenia? Jakie jest najczęstsze pytanie, które zazwyczaj pada podczas spotkań autorskich?
Książka w sumie powstawała przez całe moje życie. (Śmiech.) Najważniejsza jej część przez ostatnie 5 lat, bo jest tak jakby opisem moich ostatnich 5-letnich poszukiwań miejsc w jakich byłam i osób, które spotkałam. Najważniejszą osobą i wsparciem była dla mnie Aneta Pondo, naczelna „Miasta Kobiet“, z którą pisałyśmy wspólnie już trzecią ksiażkę. To cudowna osoba, a jej spokój i mądrość były mi bardzo potrzebne. Każde spotkanie autorskie jest inne, ale tak bardzo podobne. Dzielę się na nich swoim życiem i doświadczeniami. Mówię o tym, że jesteśmy tacy sami, z naszymi emocjami, lękiem, problemami i o tym, że życie chce naszego szczęścia.
O czym najczęściej mówi Pani na spotkaniach z czytelnikami? Co jest Pani ulubionym tematem?
Najczęściej opowiadam o zaburzonym poczuciu wartości, które jest najczęstszym powodem uzależnień, no i o samych uzależnieniach i mechanizmach, O tym, że to choroba, która ma coś nam wskazać, a w efekcie może być trampoliną do naszego lepszego życia.
Mam wrażenie, że bardzo lubi Pani rozmawiać z ludźmi. Czy każde spotkanie z odbiorcami wnosi coś szczególnego do Pani życia?
Nie byłoby nas, nie bylibyśmy potrzebni, nie mogli istnieć, gdyby nie drugi człowiek! Uwielbiam rozmowy z ludźmi, ale lubię też ciszę, spokój i odpoczynek. Życie potrzebuje równowagi. Każde spotkanie upewnia mnie że to co robię, jest ważne i potrzebne, jestem wdzięczna życiu, losowi i Bogu za wszystko, co mnie spotkało i za siłę, jaką w sobie odnalazłam. Jestem wdzięczna za drogę, którą zmierzam, bo daje mi tyle szczęścia, satysfakcji i piękna. Wdzięczność ludzi za rozmowę, za wsparcie, za wysłuchanie ich jest czymś, czego nie da się opisać…
Oprócz „Znalazłam klucz do szczęścia“ ma Pani na swoim koncie jeszcze trzy inne tytuły – „Wszystkie odcienie czerni“, „Jak być niezniszczalną“ „Cała prawda o…“
Która jest dla Pani najważniejsza?
Pierwsza była jakby kaprysem, prztyczkiem w nos tym, którzy mnie już skreślili, pokazaniem innego oblicza, ale też początkiem mojego pisania. Pozostałe książki to już motywacja bazująca na mojej biografii. “Cała prawda o..” to wywiad rzeka o moim całym życiu do 40stki. “Jak być niezniszczalną” to swoisty poradnik o uzależnieniach, depresji i przemocy.
Ma Pani wielu oddanych czytelników. Jest szansa na nowy tytuł w Pani dorobku?
Coś czuję, że istnieje takie prawdopodobieństwo. (Śmiech.)
Chciałabym poruszyć temat Pani współpracy z fotografem – Arcadiusem Mauritzem. W jakich okolicznościach się poznaliście?
Z Arcadiusem Mauritzem poznaliśmy się kilka lat temu podczas sesji jaka mi zaproponował. Nie mieszkał wtedy jeszcze w Warszawie i to nie fotografia była jego główną dziedziną życia zawodowego. Poczułam w nim ogromny talent i potencjał. Polubiłam jako człowieka. Z tej znajomości zrodziła się przyjaźń. Arcadius od roku mieszka w Warszawie i realizuje się w fotografii. Bardzo mu kibicuję i wspieram.
Jak ocenia Pani wernisaż, który miał jakiś czas temu miejsce – „My name is Arcadius“?
Wernisaż był wspaniałym wydarzeniem artystycznym i towarzyskim. Jestem przekonana, że to dopiero początek jego kariery…
Planujecie kolejne wspólne sesje?
Obecnie pracujemy nad wyjątkowym kalendarzem do mojego projektu społecznego „(Nie)zależne“ To dla mnie bardzo ważna kampania, i nie wyobrażam sobie aby inny fotograf mógł to zrobić. (Śmiech.)
Czy na koniec może Pani coś powiedzieć o swojej współpracy z Pierwszą Damą – Panią prezydentową – Agatą Kornhauzer – Duda?
Jestem dumna, ponieważ Pani Prezydentowa popiera moją kampanię „(Nie)zależne“ i już dzisiaj zaprosiła nas na oficjalne spotkanie w pałacu prezydenckim poświęcone kalendarzowi i kampanii :)
Materiał archiwalny z dnia 4 listopada 2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz