wtorek, 14 listopada 2017

Mayu Gralińska – Sakai: „Taniec pochłonął mnie całkowicie“

Mayu Gralińska – Sakai: „Taniec pochłonął mnie całkowicie“


















Mayu jest pół Japonką, pół Polką. Zajmuje się baletem, ale także aktorstwem. W serialu „M jak Miłość“ wciela się w rolę Naomi, z którą jak się okazuje, bardzo wiele ją łączy. Przede wszystkim – pasja i pochodzenie.

Zacznijmy może od tego, że jest Pani pół Japonką. Pani mama pochodzi z Japonii. Pani jednak, od 4-tego roku życia mieszka w Polsce. Czy miała Pani od małego styczność z obiema kulturami – japońską i polską? Do czego było Pani bliżej?

Moi rodzice poznali się w Oslo, tam się urodziłam i gdy miałam 4 lata przeprowadziliśmy się do Polski. Do 4tego roku życia mówiłam głównie po norwesku i japońsku. W Warszawie chodziłam przez jakiś czas do japońskiej szkoły, ale kolidowała ona z polskim systemem edukacji i musiałam z niej zrezygnować. Moja mama bardzo szybko nauczyła się języka polskiego, ale zawsze kultura Japonii była mi bliska. Bardzo wiele czerpie od Mamy, jej filozofii życia, pracy, miłości czy kobiecości, to zupełnie inna wrażliwość. 

Czy od najmłodszych lat odwiedzała Pani rodzinne strony swojej mamy? Czy teraz też zdarza się Pani wyjeżdżać co jakiś czas do Japonii?

Kiedy byłam mała, moja mama bardzo często zabierała mnie do Japonii, od kiedy umarła moja japońska Babcia, w Japonii byliśmy tylko raz. Planuje polecieć tam w następnym roku, odwiedzić wujka i jego rodzinę. 

Kiedy zdecydowała Pani, że zostanie Pani w Polsce na stałe? 

Kocham Warszawę, dobrze się tu czuję i jak się uda to chciałabym się tu realizować. Los chciał, że tu wylądowałam.

W jaki sposób trafiła Pani na balet? Kiedy wiedziała, że jest on czymś takim, czemu chce się Pani w życiu poświęcić? 

Moja mama była profesjonalną tancerką i być może przez to nigdy mnie do tańca nie ciągnęło. Bardzo późno odkryłam balet, olśniło mnie nagle, miałam 13 lat. Zapisałam się do studia tanecznego w budynku szkoły baletowej w Warszawie. Tam zaczęłam historię z baletem. Jak opętana oglądałam balet na youtubie. Do szkoły baletowej udało mi się dostać za drugim podejściem, jak miałam 16 lat (czyli do 8mej klasy szkoły baletowej), ukończyłam szkole z dyplomem zawodowego tancerza. 

Balet to ciężka praca. Moja mama jak się dowiedziała o moim pomyśle, nie była zachwycona, wręcz odradzała mi tą scieżkę kariery, wiedząc jak ciężki to jest zawód. Ale wie też na czym polega pasja. Jak tylko odkryłam taniec, pochłonął mnie on całkowicie, wtedy też moja relacja z mamą nabrała innej barwy. Nie było łatwo przez te lata, było bardzo ciężko, miałam wiele wątpliwości… Mimo to, nie umiem z tego zrezygnować. 

Kiedy w Pani życiu nastąpił moment, w którym do zachwytu baletem, doszło oczarowanie aktorstwem? 

Miałam to szczęście, że często zdarzało mi się bywać na planach filmowych i występować przed kamerą. Zupełnie nieświadomie zaczęłam brnąć w ten świat, i po jakimś czasie zrozumiałam, że bardzo mi on odpowiada. Gdzieś aktorstwo jest bardzo bliskie tańcu. Fantastycznie jest mieć kontrolę nad energią, którą się emanuję i dostawać ją z powrotem. 

Czy może Pani jednoznacznie stwierdzić, że balet i aktorstwo jest tym, czemu chce się Pani poświęcić w życiu? 

Myślę, że tak. 

Gdyby jednak przyszedł taki moment, w którym musiałaby Pani zrezygnować z jednego, na rzecz drugiego, czego wyrzec się byłoby dla Pani łatwiejsze? 

Kiedyś na pewno nadejdzie taki moment, że jako tancerka będę musiała się pożegnać ze sceną. Ciało traci swe możliwości z wiekiem. Póki co chciałabym jak najdłużej łączyć te dwie dziedziny.

Cały czas jednak balet zostaje w tle naszej rozmowy. Można tak to ująć, że do serialu „M jak miłość“ weszła Pani równie tanecznym krokiem. Oprócz tego, że Pani i Naomi jesteście baletnicami, znajduje Pani jeszcze jakieś cechy Was łączące? 

W dużej mierze się z nią utożsamiam. Myślę, że jest bardzo silną, zdeterminowaną i wrażliwą dziewczyną, która wiele w życiu przeszła, być może także zagubioną. Jednocześnie ciekawa życia i ludzi, nie boi się odkrywać tego co kryje się za rogiem. Jak została Pani przyjęta na planie? -Przy serialu pracuje wielu reżyserów i dwie ekipy filmowe. Wszyscy byli wspierający i pomocni, w końcu wszyscy pracujemy na to, żeby wyszło jak najlepiej. 

W jakich jeszcze produkcjach pojawi się Pani w najbliższym czasie? 

W grudniu gramy premierę “Zemsty Nietoperza” w Operze w Białymstoku. Przygotowuje dwa inne spektakle, ale szczegóły niebawem. Współpracowałam także z fotografem Arkadiuszem Branickim, niedługo będzie można kupić kalendarz firmy Virako z naszymi zdjęciami. 

Czy połączenie obowiązków z baletu z tymi aktorskimi bywa czasem trudne? 

Nie jest łatwo być "wolnym strzelcem", nie należeć do żadnej instytucji, samemu trzeba dbać o formę, rozwój i nieustannie szukać pracy, wiadomo ma to swoje plusy i minusy. 

Ogólnie – czy ma Pani wymarzoną rolę? 

Kiedy puszczam wodzę fantazji to wyobrażam sobie siebie w agonii zemsty, biegnącą w kimonie z zakrwawioną kataną w dłoni i wykrzykującą coś w stylu “Kameino tame!”, coś w klimacie “Kill Billa”, ale zagrać matkę Jezusa to też nie byle wyzwanie. Na koniec poproszę o motto życiowe. -Kropla drąży skałę nie siłą, lecz często padając. 

Na koniec poproszę o motto życiowe. 


Kropla drąży skałę nie siłą, lecz często padając.

Materiał archiwalny z dnia 5 listopada 2016

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz