piątek, 26 października 2018

Kabaret Hrabi: "Zawsze wstajemy z dobrym humorem"

Kabaret Hrabi: "Zawsze wstajemy z dobrym humorem"



Przed programem "Cyrkuśniki", który został przedstawiony w Teatrze im. Adama Mickiewicza w Cieszynie udało porozmawiać się z artystami.

Od jednego z kabareciarzy usłyszałam kiedyś, że osoby pracujące w tym zawodzie są największymi ponurakami w życiu prywatnym. To prawda? Jak jest z Wami?

Tomasz Majer: Myślę, że ktoś powiedział to w żartach. Ludzie podejrzewają, że kabareciarze są w życiu tacy, jak na scenie. Jesteśmy normalnymi ludźmi, obdarzonymi poczuciem humoru, ale wciąż normalnymi.

Joanna Kołaczkowska: W naszym najnowszym programie "Wady i ważki" mamy taki skecz, w którym odwracamy role i patrzymy na widzów jak na aktorów. Zadajemy pytanie, na które odpowiedź brzmi: "Znajdź najsmutniejszą gębę, to będzie on". Coś jest chyba na rzeczy, ponieważ nie jesteśmy bardzo ponurzy, ale nie bawimy też otoczenia w szczególny sposób. Ze sobą czujemy się swobodnie, żartujemy dużo, natomiast gdy znajdujemy się w obcym środowisku, można odnieść wrażenie, że jesteśmy smutni.

Dariusz Kamys: Jest jeszcze jeden trop. Przypominają mi się próby, na których pisaliśmy teksty. Gdyby podczas nikt ktoś otworzyłby drzwi, zobaczyłby skupionych ludzi, kojarzonych się np. z grupą naukową. (Śmiech.)

Wychodzicie z założenia, że wszystko zależy od nas, a każdy dzień może być dobrym? Co jest dla Was gwarancją dobrego dnia?

Joanna Kołaczkowska: Każdy dzień może być dobry. Wszystko zależy od nastawienia. Intensywnie pracuję nad tym, by nie przejmować się rzeczami, na które nie mam wpływu. W miarę mi się to udaje.

Dariusz Kamys: Zawsze wstaję z dobrym humorem. Nawet, kiedy budzę się z bólem głowy, nie przeszkadza mi to. Słońce zawsze ma na mnie zbawienny wpływ.

Mam wrażenie, że nie wszyscy umieją cieszyć się z drobiazgów. Co zrobić, by to zmienić?

Tomasz Majer: Trzeba cieszyć się z drobiazgów. Proste. Zadowolony jestem z dnia, kiedy uświadamiam sobie, że zrobiłem dużo pożytecznych rzeczy.

Spotykamy się w Teatrze im. Adama Mickiewicza w Cieszynie. Wystąpicie ze swoim programem "Cyrkuśniki". Proszę opowiedzieć coś więcej.

Joanna Kołaczkowska: Program ten wymyśliliśmy z myślą o sytuacjach, w których kabareciarzy widzi się trochę jako cyrkuśników. Postanowiliśmy spełnić marzenie widowni i być podczas programu do ich usług. Przejawia się to w różny sposób - składamy ludziom życzenia, robimy wiele szalonych rzeczy, improwizujemy.

Łukasz Pietsch: Robimy nawet to, czego tak do końca nie umiemy robić. (Śmiech.)

Dariusz Kamys: W wielu momentach zwalniamy się z odpowiedzialności, idziemy na żywioł, robimy wszystko bez względu na to, co wydarzy się za chwilę.

Joanna Kołaczkowska: "Cyrkuśniki" są programem, podczas którego mamy większy kontakt z publicznością niż zazwyczaj.

Skąd wziął się pomysł na tytuł "Cyrkuśniki". Podobno jest z tym związana jakaś historia, a zamieszany jest w nią Pan Dariusz Kamys...

Joanna Kołaczkowska: Darek Wyszedł ze sklepu w rodzinnych Cigacicach, został zaczepiony przez podchmielone towarzystwo i został nazwany "tutejszym cyrkuśnikiem".

Dariusz Kamys: To fajna nazwa, ponieważ podkreśla, że zajęcie takiego człowieka służy ku rozbawianiu, ale delikatnie jest otarta z godności, z jednoczesną dozą życzliwości.

Joanna Kołaczkowska: W tej nazwie jest poezja. (Śmiech.)

Łukasz Pietsch: Już nie artysta, jeszcze nie cyrkowiec. (Śmiech.)

Joanna Kołaczkowska: Zwróćmy tu uwagę na liczbę mnogą. To takie wiejskie określenie słowa "cyrkuśnicy".

Jak wyglądały prace nad "Cyrkuśnikami, jak długo trwały? Może jakieś anegdoty związane z towrzeniem programu?

Joanna Kołaczkowska: Przez prawie rok myślimy o tematyce skeczów, próbujemy i dobieramy najfajniejsze rzeczy. Nigdy nie kończymy pracy.

Dariusz Kamys: Każdy nasz program jest serem dojrzewającym. (Śmiech.)

Do jakich widzów skierowani są "Cyrkuśniki"?

Dariusz Kamys: Do ludzi i delfinów. (Śmiech.)

Łukasz Pietsch: Nie kalkulujemy, do kogo trafimy.

Co jest dla Was najważniejsze w tym zawodzie?

Joanna Kołaczkowska: Rozwijanie się, celowanie wciąż w wyższy poziom.

Tomasz Majer: Dzięki kabaretowi wciąż czuję się młody. (Śmiech.) Ten zawód nie pozwala mi się zestarzeć.

Łukasz Pietsch: Rozwój i progres.

Materiał dostępny również na www.sci24.pl - Śląskie Centrum Informacji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz