sobota, 6 października 2018

Piotr Witkowski: „Istnieje prawda czasu i prawda ekranu“

Piotr Witkowski: „Istnieje prawda czasu i prawda ekranu“






















Miałam przyjemność rozmawiać z Piotrem Witkowskim. Poruszyliśmy temat pracy nad filmem „Dywizjon 303“. Aktor wiele zdradził również na temat nowego serialu Polsatu „Ślad“. W czym tkwi jego inność i siła?

Zacznijmy od tego, że nie gra Pan tylko w języku polskim, ale również po angielsku i niemiecku. Znajduje Pan coś takiego, czym różni się rynek polski od zagranicznego?


Produkcją. Za zachodnią granicą standardy produkcyjne są zupełnie inne niż u nas. Nie chodzi tu o to, że twórcy (aktorzy, reżyserzy czy scenografowie) tam są zdolniejsi. Ale przykłada się wagę do tego, żeby każdy z nich mógł czuć wolność i zaufanie produkcji. Najczęściej chodzi tu niestety o pieniądze. Ale nie tylko. Chodzi też o dbałość o najmniejsze szczegóły i dobre samopoczucie osób tworzących film.

Za granicą filmy realizowane są z większym rozmachem i bardziej prężnie, niż w Polsce. Zgadza się Pan z tym stwierdzeniem?

To wszystko zależy. Słyszałem recenzje obu Dywizjonów. Podobno polski podoba się bardziej. A co znaczy prężnie? Jeśli ma Pani na myśli „sprężenie” ekipy, to w Polsce ekipy pracują często w ekstremalnie wyśrubowanych warunkach i harmonogramach pracy. Po 14-15h. To są sytuacje w których ludzie mimo największych chęci zaczynają odpuszczać albo chorują. Za granicą raczej panuje większe rozprężenie, jest więcej ludzi więc obowiązki rozkładają się tak, że na jedną osobę przypada mniej pracy, dzięki czemu jest ona lepsza. Ale jak mówiłem, to jest kwestia pieniędzy. Albo scenariuszy. Nie wiem czemu u nas scenariusze często nie są tak dobre, jak za granicą. Chyba ze strachu o porażkę finansową, robimy częściej rzeczy bardziej zachowawczo niż tam. A kiedy tam się coś sprawdzi odtwarzamy częściowo adaptując lub naśladując. Oczywiście chce powiedzieć przy okazji, że sytuacja się cały czas zmienia na lepsze. Uważam, że powstaje coraz więcej świetnych rodzimych produkcji dzięki czemu ogólny poziom bardzo się poprawia. 

Czy logistycznie trudno jest pogodzić pracę nad polskimi i zagranicznymi projektami? Czy obecnie pracuje Pan nad czymś poza Polską?

W tej chwili nie robię nic poza granicami. A jeśli chodzi o godzenie terminów, to często jest łatwiej zaplanować pracę za granicą, ponieważ tam często podają kalendarz pracy dużo wcześniej niż u nas i jako dla aktora przede wszystkim teatralnego, to jest dla mnie szczególnie ważne. 

Przejdźmy do konkretów. 2018 rok jest dla Pana bardzo pracowity. Pojawił się Pan  m.in  w filmach "Podatek od miłości", "Kamerdyner" i "Dywizjon 303".  Czym w kilku słowach różnią się od siebie role w tych poszczególnych produkcjach? Która była dla Pana najbardziej wymagająca?

Z filmem „Podatek od miłości“ sprawa wygląda o tyle zabawnie, że pojawiam się tam dosłownie przez chwilę i dowiedziałem się, że zagrałem w tym filmie tuż przed premierą, ponieważ na początku miał inny tytuł i nie wiedziałem, że zagrałem w tej produkcji.
Jeśli chodzi o film „Kamerdyner“, to w ogóle mnie tam nie widać, mimo scen, które były w scenariuszu, zostały one zminimalizowane do jednego ujęcia na plaży, ale co ciekawe miałem do filmu bardzo porządne przygotowanie jazdy konnej. 2h dziennie przez ponad dwa tygodnie.

31 sierpnia do kin w całej Polsce wszedł film "Dywizjon 303". Zdjęcia trwały od 10 sierpnia 2016 do 17 października 2017. Jak wspomina Pan pracę na planie? 

Praca była naprawdę miła i profesjonalna, głównie dzięki partnerowi scenicznemu oraz reżyserowi. Razem udało nam się chyba stworzyć duet, który ma wewnętrzną dynamikę, będąc jednocześnie w opozycji do głównego wątku.

Oglądał Pan film? Czy lubi Pan oglądać siebie na ekranie, czy tak jak większość aktorów, ma Pan wtedy tendencję wyszukiwania czegoś, co mogło zostać lepiej zagrane?

Jeśli chodzi o oglądanie siebie na ekranie, to lubię  dawać zaskakiwać się montażowi reżyserskiemu. Uważam, ze decyzje Denisa Delicia o niektórych cięciach i rytmie scen były bardzo korzystne dla budowania mojej postaci. Zrobiliśmy ciut więcej niż było potrzeba do stworzenia charakteru i on bardzo mądrze nad tym zapanował.

Pojawił się Pan jako Johann Behr. Co opowiedziałby Pan o swojej postaci?  Czy w ramach przygotowania do roli zgłębiał Pan historię Dywizjonu?Dla wielu aktorów rola w filmie o takiej tematyce byłaby rolą marzeń. Czy dla Pana również?

Moja postać jest postacią fikcyjną, inaczej niż polscy piloci. Ale starałem się o niej myśleć tak, jak o postaci historycznej. Po pierwsze chodziłem na korepetycje z wymowy języka niemieckiego. Konsultowałem każdą kwestię (na szczęście pochodzę z Gdańska, a tam nie było mi trudno znaleźć dobrych specjalistów w tej dziedzinie - śmiech) a jeśli chodzi o przygotowanie merytoryczne, to czytałem historię bitwy o Anglię jak i mocno inspirowałem się powieścią „Łaskawe” J.Littela. Dzięki tej (co prawda niejednoznacznej) książce łatwiej było mi uwierzyć w racje rzeszy.
Co do ostatniego pytania, powiem Pani szczerze, że ja tak kocham swój zawód, że każda rola z potencjałem jest dla mnie marzeniem.

Nie sposób pominąć faktu, że praktycznie w tym samym czasie (18 sierpnia) pojawił się drugi film o tej samej tematyce. Mowa oczywiście o "303. Bitwa o Anglię". Proszę powiedzieć, dlaczego to "Dywizjon 303" jest lepszy? (Śmiech.) Co ma, czego nie ma tytuł konkurencyjny? 

Słyszałem, że mamy lepsze walki powietrzne i prawdziwych Polaków (śmiech) jakkolwiek to brzmi. Ale filmu konkurencyjnego jeszcze nie widziałem.

Przejdźmy o krok dalej, a mianowicie do serialu "Ślad", nowości Telewizji Polsat. Premiera odbyła się 17 września. To podobno serial inny od wszystkich. W czym Pana zdaniem tkwi ta inność? Co opowiedziałby Pan o swojej postaci?

Inny niż wszystkie. Jest na pewno formatem, który jest nowością, bo nie bazuje na bohaterze tylko na historii. Każdy odcinek to inna historia. I to tę historię i bohaterów danej zagadki będą mogli widzowie śledzić, a nie głównych bohaterów serialu. Czyli policjantów prowadzących śledztwa. To jest inność. Nie wiem natomiast jak będzie ona przyjęta. Sam się zastanawiam.
Jeśli chodzi o moją postać - Podkomisarza Bartosza Majskiego, to starałem się stworzyć postać konkretną, mało empatyczną i działająca na granicy zasad. Czasem żartującą w nieadekwatny sposób w nieadekwatnych momentach. 

Pamiętam uwagę w innym - obyczajowym serialu: „widownia musi Cię polubić, uśmiechaj się” - mimo kompletnie nieprzystającej do uśmiechu sytuacji. Tu postanowiłem budować na kompletnej antytezie.

Inaczej niż mili, ładni chłopcy, których do tej pory przychodziło mi grać w serialach. (Nawet w charakteryzacji codziennie nakładaliśmy brud zarówno na ubrania jak i na twarz.)

Nabycia jakich nowych umiejętności wymagała od Pana ta rola?

Przeszliśmy szkolenie z używania broni, a także zbierania dowodów z miejsca zbrodni. Bardzo ciekawe jak bardzo różni się to od naszych wyobrażeń na ten temat. Oczywiście często naginamy zasady dla potrzeb opowieści filmowej, ale jak to się mawia istnieje prawda czasu i prawda ekranu. A to często dwie rozbieżne rzeczy.

Proszę opowiedzieć o najbliższych planach. 

Mam w listopadzie do zrealizowania dwa filmy. Nie chce póki co zdradzać szczegółów, ale będą kompletnie różne. W jednym będę grał „idealnego chłopaka” androida, którego można kupić, z oprogramowaniem bardziej ludzkim niż ludzie. A w drugim chłopaka pochodzącego ze środowisk marginesu społecznego. Oba te filmy to będzie duże wyzwanie i mam nadzieje, kompletnie różne postaci.

Proszę trzymać kciuki.

Materiał dostępny również na www.sci24.pl - Śląskie Centrum Informacji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz