wtorek, 4 grudnia 2018

Monika Mielnicka: "Ukryte pragnienia stały się rzeczywistością"

Monika Mielnicka: "Ukryte pragnienia stały się rzeczywistością"





















Arek Smoleński, Iga Krefft i Monika Mielnicka na planie serialu "M jak miłość"

Monika Mielnicka, aktorka młodego pokolenia opowiada o przygodzie na planie serialu „M jak miłość”, ukrytych pragnieniach i marzeniach o dubbingu.

Skąd pojawił się u Ciebie pomysł na to, abyś połączyła swoje życie z aktorstwem?
Moje życie obfitowało w wiele trudnych, nie zawsze radosnych chwil. Jedna z nich spowodowała, że musiałam porzucić marzenia o byciu sprinterką. Dziś już wiem, że dzięki temu wydarzeniu, pokochałam teatr i aktorstwo. Jako dziecko bardzo często uczestniczyłam w konkursach recytatorskich, jednak nie traktowałam ich jako drogę ku aktorstwu. Dopiero zwrot akcji , który nastąpił w moim życiu zadecydował o tym, że drogą, którą chcę podążać jest film i teatr. Ta dobra passa trwa do dzisiaj.
Kiedy nastąpiło Twoje pierwsze poważne spotkanie z tym zaowdem? Czy było to podczas kręcenia filmu „Powidoki”? Jak wspominasz współpracę z Andrzejem Wajdą?
Pierwszy mój casting, który zresztą znalazłam na Facebookowej stronie, był do filmu “Powidoki”. Gdy wysyłałam zgłoszenie, nie wiedziałam, że jego reżyserem będzie Mistrz Andrzej Wajda.
Bardzo dobrze wspominam pracę na planie tej produkcji, a także etapy castingowe. Co ciekawe, na zdjęciach próbnych miałam szansę zagrać z legandą polskiego kina Bogusławem Lindą. Mimo, że nie otrzymałam roli jego córki, do której startowałam, to bardzo cieszę się z epizodu, gdyż pozwolił mi spojrzeć na kino od innej strony niż dotychczas.
W 2018 roku wystąpiłaś w filmie fabularnym krótkometrażowym „Odbicie”. Pojawiłaś się jako Martyna, córka Walerii. Zagrałaś u boku Agaty Buzek. Opowiedz o kulisach powstawania filmu. Jak długo trwały prace nad nim?
Film “Odbicie” ma dla mnie szczególną wartość, gdyż miałam w nim swój pierwszy, poważny debiut aktorski (nie licząc “Powidoków”), dzięki któremu poznałam wiele tajników aktorstwa. Agata Buzek to bardzo doświadczona aktorka, zawsze służyła mi radą i dobrym słowem. Nie było sytuacji, z którą nie pomogła mi się uporać. Plan zdjęciowy trwał 6 fantastycznych dni. Poznałam na nim cudowną ekipę i najwspanialszą reżyserkę – Emilię Zielonkę. Do dziś utrzymujemy ze sobą bliski kontakt, co tylko dowodzi, że produkcje filmowe mogą zawiązać znajomości na długie lata.
Uważasz, że filmy krótkometrażowe są szansą na rozwój artystyczny dla początkujących twórców?
Oczywiście. Filmy krótkometrażowe ogląda wbrew pozorom wielu ludzi z branży filmowej i nie tylko. W Polsce jak i za granicą jest mnóstwo festiwali, na których młody twórca może pokazać swoją artystyczną wizję rzeczywistości. Jeżeli ma coś do przekazania i chce coś powiedzieć innym ludziom, a jeszcze nie ma wystarczających umiejętności do pełnometrażowych produkcji, to krótkometrażówki są najlepszą opcją.
Przejdźmy jednak do seriali. Debiut w najpopularniejszym polskim serialu masz już za sobą. Mowa oczywiście o „M jak miłość”. Jak trafiłaś do sagi rodu Mostowiaków?
Do tej pory nie mogę jeszcze uwierzyć, że dzieje się to naprawdę. Kiedyś nawet nie pomyślałabym, że może się to zdarzyć. Od ponad roku jestem w agencji aktorskiej i propozycje zagrania w serialu dostałam od tej agencji. Pojechałam na casting i widocznie się spodobałam, bo reżyserka obsady powiedziała, że rozłożyłam na łopatki wszystkie dziewczyny. To było niesamowite uczucie, kiedy ukryte pragnienia stały się rzeczywistością. Wierzę, że bycie ambitnym pozwala robić w życiu co tylko chcemy.
Pojawiasz się w roli Lilki Banach, dziewczyny Mateusza. Mam wrażenie, że rodzina nie potrafi zaakceptować jej chłopaka. Co opowiedziałabyś o swojej postaci?
Lilka Banach to dziewczyna, która niespodziewanie pojawiała się w życiu Mostowiaków. Mateusz stracił dla niej głowę i był nawet gotowy zrezygnować z wyjazdu rodzinnego do Dublina, by zostać z ukochaną. Lilka jest także bardzo odważna, kradnie wino z barku ojca, a tym samym upija młodego Mostowiaka. Można tu już mówić o buncie młodzieńczym, który nieustannie towarzyszy nastolatkom. Ale czy pod grubą skórą kryje się wrażliwa i emocjonalna osoba? O tym przekonamy się już w najbliższych odcinkach „M jak miłość”.
Grasz przede wszystkim z Krystianem Domagałą, ale także miałaś sceny z Kacprem Kuszewskim, Igą Krefft, Dominiką Kluźniak, czy Arkiem Smoleńskim. Zdążyłaś już nawiązać na planie jakieś przyjaźnie?
Najlepiej wspominam pracę z Igą Krefft i Arkiem Smoleńskim. Znalazłam z nimi wspólny język i można powiedzieć, że w ich towarzystwie czułam się bardzo swojsko. Nie wiem, czym było to spowodowane, ale rozmowy z nimi były dla mnie bardzo wartościowe. Otrzymałam wiele cennych rad, które na pewno wykorzystam w swoim życiu.
W listopadzie minęło 18 lat od emisji pierwszego odcinka serialu „M jak miłość”. Czy zanim trafiłaś na plan zdarzało Ci się oglądać serial?
Oczywiście, że oglądałam, mało tego byłam wierną fanką. Wychowałam się na rodzinie Mostowiaków, znałam ich problemy, z którymi nieustannie się borykali. Zagranie w tym serialu było czymś więcej niż odtworzeniem roli, to był także powrót do lat dzieciństwa kiedy siadałam z rodziną przed telewizorem i przeżywałam każde ich niepowodzenie.
W czym według Ciebie tkwi jego największy sukces?
Uważam, że nie słabnie jego popularność, gdyż serial ten zespoił wiele pokoleń. Często słyszy się, że “oglądała babcia, mama, więc i ja oglądam”. Rozbudowana fabuła, która nieustannie zaskakuje, jest czymś czego się oczekuje od tej formy rozrywki. Nie dziwię się, że „M jak miłość” ma już ponad sześć milionów widzów.
W jakich jeszcze serialach zobaczymy Cię w najbliższym czasie? Nad czym pracujesz? Uważasz, że rola Lilki otworzy Ci drzwi do otrzymywania ciekawych propozycji zawodowych?
W tym momencie niestety rzadko jeżdżę na castingi. Spowodowane jest to zbliżającym się egzaminem dojrzałości oraz przygotowaniami do państwowych szkół teatralnych. Myślę, że na ten moment serial „M jak miłość” mi w zupełności wystarczy, jednak na pewno na nim nie poprzestanę. Rola Lilki jest dość wymagająca, dlatego jeżeli ktoś zauważy w mojej grze aktorskiej coś interesującego, to kto wie, może dzięki niej będę częściej pojawiać się na szklanym ekranie. Nie zapeszam. Czas pokaże.
Aktorstwo to nie wszystko. Opowiedz o tym, co łączy Ciebie z reżyserią. Szykują się jakieś nowe wyzwania w tym zakresie?
Minęło już prawie sześć lat odkąd wzięłam aparat do ręki i nakręciłam swoją pierwszą fabułę. Nie myślałam, że spotka się ona z tak dobrym odbiorem. Pierwszy film i od razu II nagroda w Ogólnopolskim Konkursie; lepiej być chyba nie mogło. To wydarzenie stało się impulsem to działania i rozwijania się w tym kierunku. Później były kolejne produkcje i kolejne, które mniej lub bardziej cieszyły się apropatą jury festiwali filmowych. Gdy skończyłam 16 lat doszły bardziej absorbujące obowiązki szkolne, które w pewien sposób ostudziły mój zapał do reżyserii. Dziś już wiem, że taka przerwa była bardzo potrzebna, gdyż w pewnym momencie czułam jakbym się już “wypaliła”. Teraz powracam do reżyserii ze zdwojoną siłą, o czym może świadczyć niedawno zrealizowany film promocyjny szkoły, czy nagrodzony reportaż “Głos młody do młodych”.
W wywiadzie, którego w sierpniu tego roku udzieliłaś portalowi bialanews.pl zdradziłaś, że jednym z Twoich największych marzeń jest dubbing. Ostatnio wzięłaś udział w warsztatach dubbingowych. Czego się dowiedziałaś? Czy już wkrótce jakaś bajkowa postać przemówi Twoim głosem?
Warsztaty dubbingowe wywarły na mnie ogromne wrażenie. Gdy wspominam je, czuję w moim ciele przypływ endorfin, które bronią się by nie eksplodować. (Śmiech) Z tych zajęć wyniosłam spory bagaż nowych doświadczeń, dzięki którym czuje się spełniona. Cieszę się, że moja warsztatowa praca zdobyła uznanie reżyserki, co uskrzydliło mnie duchowo. A czy bajkowa postać wkrótce przemówi moim głosem? Miejmy taką nadzieję. Jeśli by się tak stało, byłabym w siódmym niebie.
Jakie jeszcze marzenia ma Monika Mielnicka?
Na ten moment mam kilka marzeń, lecz bardzo przyziemnych. Chciałbym dobrze zdać maturę, która zbliża się wielkimi krokami, a także dostać się do upragnionej Akademii Teatralnej. Wiem, że czeka mnie mnóstwo pracy, lecz “Kto nie ma odwagi do marzeń, nie będzie miał siły do walki.” To ostatnie zdanie jest moim mottem, które nieustannie towarzyszy mi w życiu codziennym.
Materiał archiwalny dostępny również na www.sci24.pl  - Śląskie Centrum Informacji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz