środa, 11 września 2019

Małgorzata Bogdańska: "Nie wiem, czy potrafię mądrze kochać"

Małgorzata Bogdańska: "Nie wiem, czy potrafię mądrze kochać"


























fot. Monika Szałek

W ramach 21. festiwalu Kino na granicy / Kino na hranici miałam przyjemność rozmawiać z Panią Małgorzatą Bogdańską. 

Spotykamy się przy okazji 21. Festiwalu Kino na Granicy. Jaki jest Pani stosunek do tego typu imprez?

Zawsze czuję pewnego rodzaju skrępowanie, ponieważ skoro już tu przyjechałam, muszę coś dać z siebie. Muszę być otwarta na pytania publiczności i spotkania z nią. 

Jest wiele rozmów między twórcami, panuje tu bardzo rodzinna atmosfera. Jestem bardzo wdzięczna Łukaszowi Maciejewskiemu i Joli Dygoś, że zaprosili nas do Cieszyna. 

To jeden z najbardziej znaych przeglądów filmowych w Polsce. Czy pamięta Pani swoją pierwszą wizytę na nim?

Po raz pierwszy przyjechaliśmy z mężem, Markiem Koterskim w 2016 roku. Odbyła się wtedy projekcja filmu "Porno" Marka Koterskiego oraz spotkanie promocyjne wokół jego książki "Kocham i nienawidzę", które miało miejsce w księgarnio - kawiarni Kornel i Przyjaciele. Był to piękny moment, ponieważ po raz pierwszy zaprezentowałam mój monodram "Nie lubię Pana, Panie Fellini". Do tej pory czuję wielkie wzruszenie na myśl o tym, że to właśnie w tym miejscu odbyła się premiera. 

Jutro zaprezentujemy spektakl "Zła matka", czyli za każdym razem przywozimy ze sobą Teatr. (Śmiech.) 

Żałuję, że nie było mnie na projekcji filmu "Wszyscy jesteśmy Chrystusami". Widziałam go po raz ostatni kilka lat temu. To bardzo ważny film. Jest wyświetlany na terapiach dla uzależnionych, ratuje ludziom życie. Praca przy omawianym przez nas filmie była dla mnie bardzo ważna, po raz pierwszy grałam wtedy u Marka Koterskiego. Wtedy zaczęłam dużo czytać o uzależnieniu. Uzależnienie to choroba. Mnóstwo ludzi podchodzi do mnie i Marka, dziękując za ten film. Duże emocje wzbudza także "7 uczuć". W Cieszynie podeszła do nas dziewczyna, która powiedziała, że po obejrzeniu tego filmu jej Mama ją przeprosiła. To jest dla mnie niesamowite i piękne. 

KNG zrzesza fanów i sympatyków kina, a nieprzejednanym atutem tego festiwalu jest jednoczenie kultury polskiej, czeskiej i słowackiej. Jakie są trzy rzeczy, z którymi kojarzą się Pani Czechy?

Czechy poznałam jako Czechosłowację. W tych czasach znałam ją dużo bardziej. Jestem zafascynowana Pragą, poznałam Karlové Vary. Czechy kojarzą mi się z Petrem Zelenką, Milanem Kunderą, Heleną Vondráčkovą. 

Jakie filmy lubi Pani oglądać z perspektywy widza?

Ludzie mówią, że kiedy są smutni, komedia ich rozwesela. Ja mam inaczej.  Kiedy jestem smutna, śmiech mnie drażni, więc  poszukuję wtedy głębszych filmów. 

Jeśli chodzi o czeskie filmy, te najbardziej zapamiętane to "Lásky jedné plavovlásky" ("Miłość blondynki") w reżyserii Miloše Formana, "Ostře sledované vlaky" ("Pociągi pod specjalnym nadzorem")  Jiřího Menzla oraz "Knoflikáří" ("Guzikowcy") Petra Zelenki. To kino, które kojarzy mi się z młodością. (Śmiech.) 

Warto porozmawiać o filmie "7 uczuć w reżyserii Marka Koterskiego. Film zostanie wyświetlony w ramach Festiwalu. Co opowiedziałaby Pani o kulisach powstania tego filmu?

Scenariusz filmu "7 uczuć" przeczytałam dużo wcześniej, niż inni aktorzy, ale dopiero wtedy, kiedy reżyser postawił ostatnią kropkę. Mieliśmy wspólne próby, ale nie znaliśmy życiorysów postaci swoich kolegów. Na Agrykoli mieliśmy próby scen zbiorowych. W momencie, w którym założyliśmy fartuszki, byliśmy dziećmi. Reżyser powtarzał "nie grajcie, tylko bądźcie", więc każdy z nas najwierniej starał się odkryć w sobie dziecko. To prezent od losu dla nas wszystkich, ponieważ mogliśmy dzieciństwo przeżyć jeszcze raz.

Co opowiedziałaby Pani o swojej bohaterce, Zosi Muszyńskiej?

Moja bohaterka jest nadwrażliwa, nieszczęśliwie zakochana w Adasiu. Nawet ta pierwsza nieszczęśliwa miłość potrafi ranić i zostawia swój ślad. Gram z Kasią Figurą z którą siedziałam w jednej ławce w szkole podstawowej. Bohaterki bardzo się lubią, ale w Zosi można dostrzec małą nić zazdrości. W pewnym momencie Zosia decyduje się na dramatyczny krok, ale szczegółów nie zdradzę.

Film "7 uczuć" jest dla mnie bardzo ważny. 

Już jutro o 20:00 w Domu Narodowym wraz z Karoliną Porcari  zagra Pani spektakl "Zła matka". To spektakl o matkach, dla których macierzyństwo nie jest szczytem marzeń. 

To historia dwóch matek, starszej i młodszej. Pokazano piękno i trud macierzyństwa. Nie pokazujemy macierzyństwa z okładek kolorowych pism, ale także ból i rozczarowanie. Lęk przed tym, aby być dobrą matką, lęk przed oceną i przed samym sobą. Poruszamy także temat syndromu opuszczonego gniazda. Gram matkę dorosłego syna. Widać, że różnice w pojmowaniu macierzyństwa są ogromne i zależne od wieku. Moją bohaterkę prześladuje lęk o swoje dorosłe dziecko. Bohaterami tego spektaklu są również ruch i muzyka. Ruchem zajmuje się Iza Chlewińska, a muzyką Daniel Pigoński, który jest z nami na scenie przez cały czas. Muzyka przedstawia bicie naszego serca, nasze tętno, oddechy. Iza Chlewińska uruchomiła nasze ciała i kobiecość. Nasz spektakl nie jest pokazaniem macierzyństwa w świetle kolorowych pism, ale pokazaniem najskrytszych myśli i uczuć. 

Jak opisałaby Pani swoją postać? Co w jej zagraniu okazało się dla Pani największym wyzwaniem?

Wszyscy razem tworzyliśmy ten spektakl. Dużo o nim rozmawialiśmy. Mój monolog do syna jest również moim wyznaniem tego, co było dla mnie trudne w relacji z dorastającym synem. Dużym wyzwaniem była dla mnie praca z Izą Chlewińską, która uruchomiła nasze ciała. Były to naprawdę bardzo trudne próby, który kosztowały mnie dużo wysiłku fizycznego, ale jestem za to bardzo wdzięczna. (Śmiech.)

Chciałabym porozmawiać jeszcze o serialu "M jak miłość" do obsady dołączyła Pani w 2018 roku. "Emka" gości na ekranach widzów już ponad 18 lat.

Jestem mamą Julki (w tej roli Joanna Kuberska przyp. red.) Było dramatycznie, depresja męża (w tej roli Bogdan Kalus, przyp. red.), próba samobójcza. Zobaczymy, co będzie dalej...

Proszę na koniec sprecyzować swoje najbliższe plany zawodowe oraz przedstawić najbliższy repertuar Teatru w walizce. 

Spełniło się moje marzenie. Coraz intensywniej uczę się włoskiego. W listopadzie zagram w Rzymie. Bardzo cieszę się na ten spektakl. Ci vediamo a Cieszyn. 

Materiał archiwalny dostępny również na www.sci24.pl  - Śląskie Centrum Informacji 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz