czwartek, 24 października 2019

Zuzanna Lit: "Z teatrem jest tak, że kocham i nienawidzę go jednocześnie"

 Zuzanna Lit: "Z teatrem jest tak, że kocham i nienawidzę go jednocześnie"

























fot. Iga Mackiewicz

Aktorka młodego pokolenia. Mówi o sobie, że to aktorstwo ją wybrało. Uważa, że nad każdą rolą trzeba ciężko pracować, bez znaczenia, czy mowa o teatrze, czy telewizji. W 749 odcinku dołączyła do obsady serialu "Na dobre i na złe", który jak się okazuje, oglądała w dzieciństwie. Ma nadzieję, że postać Kazi w którą się wciela sprawi, że ludzie zmienią swój stosunek do osób niepełnosprawnych. 

Wiele jest zawodów na "A". (Śmiech.) Jak to się stało, że wybrała Pani aktorstwo? To trudny, a czasami nawet bardzo niepewny zawód.
 
A stało się tak, że trochę wybrało mnie. Bardzo długo nie wiedziałam czym chcę się w życiu zajmować. Pojawiały się różne pomysły, głównie odciągające myśli, żeby aktorstwem zająć się zawodowo. Bo podświadomie bardzo silnie czułam, że mam coś światu do dania, do powiedzenia, że chcę się z nim skomunikować, skonfrontować, tylko nie mam narzędzia. Będąc w liceum pewnego październikowego wieczora śmiesznym zbiegiem okoliczności trafiłam na zajęcia aktorskie do Piotra Furmana w Tearze Muzycznym Roma i wszystko się zmieniło. Po raz pierwszy w życiu ktoś mi powiedział, że jestem w czymś dobra, że mam talent. 

Czy już od najmłodszych lat przejawiała Pani zainteresowanie tym zawodem, lubiła się przebierać i wcielać w różne postaci?

 Dzieckiem byłam raczej samotnym. Sama szlajałam się po podwórku, miałam klucze na smyczy i kolana całe w strupach. To szlajanie się zostało mi z resztą do tej pory. Czasami przygruchałam sobie jakieś koleżanki, ale zazwyczaj kończyło się to spięciem i bójkami. U mnie na podwórku (warszawska Praga) walczyło się mocno o dominację. Więc wolałam sama. Z tego rodziły się różne zabawy, fantazje, że jestem ścigana i muszę zostawić tropy dla policji albo, że jestem na polowaniu albo, że jest koniec świata i jedyne bezpieczne miejsce to BAZA. No i te zabawy lubię do dzisiaj. 

Jak to jest u Pani z teatrem? Czy tak, jak dla większości aktorów jest dla Pani miejscem szczególnym?

Z teatrem jest tak, że ja go kocham i nienawidzę jednocześnie. Jest to miejsce święte bez dwóch zdań. Ale też miejsce, które bezustannie każe mi wychodzić, ze strefy komfortu. Miejsce tarć, kumulacji złości i agresji. Teatr wzrusza mnie najmocniej, ale też doprowadza do furii. Ja, żeby grać w teatrze muszę za nim tęsknić. Kocham go bardzo, ale muszę dozować tą miłość bo ona jest toksyczna. 

Miałam teraz rok odpoczynku od desek, rok bardzo filmowy. Pojawiały się w trakcie, różne propozycje, ale jakoś nie mogłam, nie chciałam. Ostatnio przyszła propozycja, której nawet nie wyśniłam. Za dwa sezony będę robić coś pięknego. I tu po raz kolejny los pokazuje mi: odpuść, bądź cierpliwa, nie frustruj się - samo przyjdzie. 

Uważa Pani, że rola teatralna wymaga większego skupienia, większej pracy niż rola, którą aktor ma do zagrania przed kamerą?

Rola to rola. Jak pracujesz to pracuj najlepiej i najsumienniej jak potrafisz. Czy Pani wie, że ja nawet do spotkań z publicznością i wywiadów się przygotowuje? Bo tak mnie nauczono. Babcia mówi: jak coś robić, to porządnie. 

Przejdźmy jednak o krok dalej. Porozmawiajmy o filmie "Monument", który był pokazywany w tym roku w ramach festiwalu filmowego Kino na granicy / Kino na hranici. Co jest według Pani największym sukcesem tego filmu?

Sukcesem tego filmu jest ten film. 
Sukcesem tego filmu, jest to, że został zrobiony z miłością i chęcią zamknięcia ważnego etapu.
Sukcesem tego filmu jest to, że nikt się nie silił na efekt. 
Sukcesem tego filmu jest każdy członek zespołu tworzącego ten film. 
Sukcesem tego filmu jest jego Liderka.

Porozmawiajmy o serialach. W 749 odcinku pojawiła się Pani w "Na dobre i na złe". Jak została Pani przyjęta na planie?
 
A wie Pani, że bardzo dobrze?! Miałam cykora, bo to zespół, który pracuje ze sobą blisko 20 lat, widzieli tam tylu aktorów i potrafią w sekundę zorientować się kto tu sobą co reprezentuje. Ludzko i zawodowo. Mam już ksywę na planie wiec chyba mnie kupili. Z wielką przyjemnością rozpoczynam tą przygodę i bardzo dużo się tam uczę. 

Wciela się Pani w rolę Kazi. Co było dla Pani największym wyzwaniem w tej roli? Czy była to potrzeba przyswajania terminologii medycznej, czy to, że Pani postać porusza się na wózku inwalidzkim?

Przed rozpoczęciem zdjęć, przeszłam szkolenie z poruszania się czy raczej chodzenia na wózku. Bo nie wiem czy Pani wie, ale osoby z niepełnosprawnością nie jeżdżą tylko chodzą na wózku. 

Nie dotyka się wózka bo to integralna cześć ciała osoby poruszającej się na nim. To tak jakbym do Pani podeszła i złapała za kolano, czy pośladek. Niegrzeczne, nie? 

Czy rola Kazi może przyczynić się do innego, bardziej przychylnego patrzenia na osoby z niepełnosprawnością, które mimo wszystko idą swoją drogą i spełniają marzenia?

Mam nadzieję, że ta postać będzie pełniła, chociaż w małym procencie funkcje edukacyjną społecznie. Sama jestem teraz jak kobieta w ciąży, która ciagle widzi brzuchy. Tyle, że ja ciągle widzę wózki. Idąc ulicą w Warszawie czy Krakowie wpadam na to, że na wózku tu bym nie wjechała, a tu musiałabym kombinować, a tu nie ma podjazdu...

Bardzo cieszyłabym się, gdyby widz serialu tez zaczął zadawać sobie takie pytania. I żebyśmy przestali podchodzić do osób z niepełnosprawnością jak do jeża, albo infantylizować i zwracać się jak do dziecka. Takie moje życzenie. 

Czy zanim trafiła Pani do "Na dobre" zdarzyło się Pani oglądać serial?

Powiem więcej, jako kilkulatka bawiłam się z koleżankami w Zosię, Kubę i Bruna. 

Co jest według Pani największym sukcesem serialu o lekarzach z Leśnej Góry?

A to, że wszyscy byśmy chcieli, żeby tak wyglądała polska służba zdrowia.

Czy ogląda Pani seriale medyczne? Może wybiera Pani inny gatunek?

Oglądam wszystkie gatunki filmowe. Jeżeli triller jest dobry, to oglądam triller, jeżeli komedia to komedię, jeżeli horror to horror. W kinie czy serialu szukam przeżyć, bohaterów, w których przeglądam się jak w lustrze, śmiechu z samej siebie. Tyle samo mamy w sobie komedii co dramatu. Pytanie, co aktualnie jest wrażliwsze. 

Najbliższe plany. 
 
Do końca kwietnia romansuje z Krakowem, w Warszawie wystawiam recepty, wkrótce przygotowania teatralne, a co jutro się wydarzy...się zobaczy. 

Materiał archiwalny dostępny również na www.sci24.pl - Śląskie Centrum Informacji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz