wtorek, 1 września 2020

Bartosz Winiarski: "Kiedyś marzyłem o własnym sklepie, a aktorem zostałem przez przypadek"

Bartosz Winiarski: "Kiedyś marzyłem o własnym sklepie, a aktorem zostałem przez przypadek"

























fot. zdjęcie nadesłane

Bartosz Winiarski aktorem został z przypadku, kiedy dziesięć lat temu w jednym z serwisów ogłoszeniowych przeczytał, że jedna z produkcji telewizyjnych poszukuje do roli wysportowanych trzydziestolatków. Zagrał wiele epizodów, a kilka lat temu został obsadzony w serialu "Gliniarze".  To rola Janka przyniosła Winiarskiemu rozpoznawalność.

Rozmawiamy o roli technika kryminalnego, ale także o pasjach aktora - gotowaniu i sportach siłowych.

Poruszamy też temat izolacji związanej z pandemią koronawirusa.

Spotykamy się w Warszawie, w dobie pandemii, zacznijmy jednak od początku. Co spowodowało, że wybrał Pan akurat aktorstwo?

Aktorem zostałem całkowicie przez przypadek. Namówiła mnie do tego koleżanka. 

Czyli można stwierdzić, że nie okazywał Pan zainteresowania tym zawodem od najmłodszych lat...

Dokładnie. Koleżanka z mojej ówczesnej pracy chciała coś zmienić w swoim życiu, szukała możliwości. Zapytała mnie, czy znam jakąś stronę do szukania pracy. Poleciłem jej Gumtree i sam 
zacząłem tę stronę przeglądać. 

Wśród wielu ogłoszeń znalazłem ofertę w której poszukiwano wysportowanych trzydziestolatków do serialu. Wysłałem swoje zdjęcia, zaproszono mnie na casting i tak się zaczęło. Było to dziesięć lat temu. 

Początkowo grałem mniejsze i większe epizody w serialach, a potem dostałem zaproszenie na casting do "Gliniarzy", który od razu wygrałem.  Tak już od kilku lat trwa moja przygoda z tym serialem.  

Proszę opowiedzieć o najciekawszych pomysłach na siebie, które miał Pan zanim w Pana życiu pojawiło się aktorstwo. 

Problem jest taki, że odnajduję się we wszystkim. (Śmiech.)

Kiedy miałem czternaście lat, marzyłem o własnym sklepie. Od zawsze lubiłem matematykę, sprawiała mi dużo frajdy. 

Wielu chłopaków od najmłodszych lat marzy, by pracować w policji, a Pan to marzenie spełnia  właśnie dzięki "Gliniarzom". Co Panu najbardziej podoba się w tym serialu, a za co Pana zdaniem cenią go widzowie?

Podoba mi się wszystko. Scenariusz, historia, ciekawe sprawy do rozwiązania. Jedyne, czego nie lubię, to setki. (Śmiech.) 

Myślę, że widzowie cenią "Gliniarzy" za wartkość akcji i za ciekawych bohaterów. Sprawy kryminalne są rozwiązywane w trzy dni, a nie w pół roku, jak w prawdziwym życiu. (Śmiech.) 


























fot. zdjęcie nadesłane - Arkadiusz Krygier i Bartosz Winiarski na planie dziewiątego sezonu "Gliniarzy".

Nabycie jakich umiejętności okazało się dla Pana konieczne, by mógł się wiarygodnie wcielać w rolę Janka?

Przede wszystkim musiałem opanować pracę prawdziwego technika kryminalistyki. Konsultowałem się z prawdziwym technikiem.

Mój kuzyn jest policjantem, więc też wiele się od niego dowiedziałem na temat tego zawodu. Ważne jest pilnowanie śladów i robienie zdjęć. Dalsza praca technika oparta jest na tych zebranych materiałach.


























fot. zdjęcie nadesłane - Arkadiusz Krygier i Bartosz Winiarski na planie dziewiątego sezonu "Gliniarzy".

Nawiązując do tego, że ma Pan znajomych w policji, jak oni oceniają serial? Dają Panu jakieś wskazówki, jak mógłby Pan poprowadzić swoją postać?

Prawdziwi policjanci czasami się śmieją. (Śmiech.) Nie oszukujmy się, rekwizyty, to rekwizyty. Kiedy pracuję pędzelkiem do makijażu, wygląda to trochę komicznie, ale widz nie musi o tym wiedzieć. (Śmiech.) Wszystko, co robimy, ma wyglądać wiarygodnie.

Które z czynności, które miał Pan do opanowania sprawiają Panu najwięcej trudności, a które najwięcej frajdy?

Chyba nic nie sprawia mi trudności. Trzeba grać na bieżąco. Czasami improwizujemy, bo to, co mamy w scenariuszu, to czasami, chociażby ze względu na warunki pogodowe nie ma racji bytu. 

Dziewiąty sezon "Gliniarzy" wystartował 31 sierpnia o godz. 17:00 w Polsacie. Przyniesie wiele zmian. Jaki wpływ będą miały na Pana bohatera?

Na mojego bohatera wprowadzone zmiany nie będą miały żadnego wpływu. 

Jak przy obecnie panujących restrykcjach i obostrzeniach wygląda praca na planie?

Ekipa musi chodzić w maseczkach, aktorów to nie dotyczy z wiadomych względów. Reszta się nie zmieniła. Jest tak, jak było. 

Lubi Pan oglądać siebie na ekranie, czy tak, jak wielu aktorów poszukuje wtedy tego, co mógł zrobić inaczej, lepiej?

Nie patrzę na siebie już tak krytycznie, jak kiedyś. To, jak ja siebie widzę jest zupełnie w inny sposób odbierane przez otoczenie. Kiedyś nie lubiłem swojego głosu. Teraz podchodzę do tego z większym dystansem. 


























fot. zdjęcie nadesłane -  Lea Oleksiak i Bartosz Winiarski na planie dziewiątego sezonu "Gliniarzy".

Z powodu pandemii koronawirusa świat z dnia na dzień się zatrzymał. Jak zniósł Pan izolację?

Dałem radę, aczkolwiek troszkę było ciężko. 

Jak wykorzystał Pan ten trudny czas?

Cały czas coś robiłem. Szanowałem to, że jest pandemia i trzeba siedzieć w domu, ale wychodziłem na krótkie spacery z dziećmi.

Czego nauczyły Pana ostatnie miesiące?

Ostatnie miesiące nauczyły mnie, że w każdej chwili możemy zostać od wszystkiego odcięci i nie mamy na to wpływu. 

Z tego, co można zobaczyć na Pana profilu na Instagramie, poświęcał Pan czas pasji gotowania. Jakie jest Pana danie popisowe?

Ojej. (Śmiech.) Mam takich dań naprawdę dużo, ale moim ulubionym jest boczek pieczony w sosie sojowym. 


























fot. zdjęcie nadesłane -  Zbigniew Kozłowski i Bartosz Winiarski na planie dziewiątego sezonu "Gliniarzy".

Ze smakami jakiej kuchni lubi Pan najbardziej eksperymentować?

Uwielbiam każdą kuchnię. Włoską, polską, japońską, amerykańską...no, każdą. Najbardziej lubię kuchnię fusion, ponieważ tu można łączyć wszystkie smaki, nawet oliwę z oliwek z sosem sojowym. (Śmiech.) 

Lubi Pan odkrywać nowe smaki? Co odkrył Pan ostatnio?

Ostatnio bawię się w robienie Ramenu. Poszedłem do knajpy, spróbowałem. Przeczytałem dwa przepisy, po czym stwierdziłem, że zrobię go po swojemu. Z ramenem jest tak, jak z moją pasją do crossfitu. To filozofia. Tak samo jest z Ramenem. Nie ma przepisu na rosół, na bigos, wszystko zależy od kucharza.

Nawiązując do crossfitu. Czy uprawianie sportów i utrzymywanie sprawności fizycznej jest pomocne w pracy aktora?

Trenuję trójbój siłowy.

Tak, pomaga, ale tylko w jednym. Jest lepsze dotlenienie mózgu i można łatwiej nauczyć się roli. (Śmiech.) 

Jak już wspominaliśmy wcześniej, jest Pan dość aktywny na swoim profilu na Instagramie. Czym, oprócz pasji do gotowania i zdjęciami z planu lubi Pan się dzielić z followersami?

Najbardziej lubię się dzielić materiałami z planu "Gliniarzy" i pasją do treningów. Chciałbym też wrzucać coś z survivalu, ponieważ to też bardzo lubię.

Jakim jest Pan użytkwnikiem, czego poszukuje w sieci, a od jakich treści stroni?

Interesuje mnie jedzenie i miejsca warte odwiedzenia. Lubię szukać wiedzy, nowych słów. 

Założył Pan też profil na Tik-Toku. Kto Pana namówił?

Moja czternastoletnia córka cały czas siedzi w tym Tik-Toku, więc stwierdziłem, że może i ja go założę. (Śmiech.) Skoro młodzież tak to lubi, to może w tym gronie znajdzie się też ktoś, kto lubi nasz serial. Wrzuciłem parę filmików i jest to bardzo czasochłonne zajęcie. Trochę strata czasu. Zdecydowanie bardziej lubię robić namacalne rzeczy.

Doświadcza Pan hejtu w internecie? Jak z nim walczyć?

Nie. Na szczęście hejt mnie nie dotyczy. 

Proszę na koniec rozmowy opowiedzieć o swoich najbliższych planach zawodowych. 

Pracujemy jeszcze nad dokończeniem dziewiątego sezonu "Gliniarzy", a potem rozpoczniemy już prace nad dziesiątą transzą.

Żyjemy na bombie zegarowej, mamy pandemię, nic nie jest pewne. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz