poniedziałek, 26 lutego 2024

Anna Dymna o kinie i Krzysztofie Globiszu [WYWIAD]

 Anna Dymna o kinie i Krzysztofie Globiszu [WYWIAD]




fot. Magdalena Woch 

Jedną z największych atrakcji minionej edycji Kina na Granicy była retrospektywa filmów Anny Dymnej z jej udziałem. Miałam okazję porozmawiać z aktorką. Anna Dymna opowiadała nie tylko o filmach, które były emitowane w ramach festiwalu. 

Kiedy ogłoszono festiwalową retrospektywę z Pani udziałem, fani kina, ale także Pani działalności charytatywnej, ogromnie się ucieszyli. Jak Pani zareagowała na zaproszenie Łukasza Maciejewskiego? 

Łukasza Maciejewskiego znam od wielu lat. Kiedy go poznałam, jeszcze studiował. Przyjaźnimy się. Pracujemy także razem nad drugą książką, bo byłam też częścią „Aktorek”. Łukasza bardzo lubię. Każde spotkanie z nim to przyjemność. Cieszyn tez jest mi bliski, mój syn studiował filmoznawstwo i przyjeżdżał tu na festiwale. Zawsze mówił, jak tu jest super. Na 25. edycję również przyjechał.

Chciałoby się spotkać z przyjaciółmi, bo przyjechało ich wielu, a nie było czasu, bo trzeba było być na spotkaniach i projekcjach. Razem z widzami obejrzałam tylko „Dolinę Issy”. Pokazano również „Pięć i pół bladego Józka”. W Cieszynie było tyle atrakcji, że z wyborem był problem.  

Dzięki filmom, które zostały tutaj pokazane, widzowie  mogli zobaczyć Pani różne twarze. Tę stronę eteryczną, ale  i zmysłową. Gdyby Pani miała wybrać swój ulubiony film wśród tych, które znalazły się na liście Kina na Granicy, na który mogłoby paść?

To nie jest dobre pytanie (Śmiech). Kocham wszystkie filmy, które robiłam. Każdy był częścią mojego życia. Nie będę się żadnego ani żadnej części życia wypierała. 

Mam szczęście. Czterdzieści pięć lat temu zagrałam w filmie, który do tej pory jest cały czas emitowany. Mowa, oczywiście, o „Znachorze“. W święta pokazano go jedenaście razy, a może i więcej (śmiech). Regularnie emitowane są też „Janosik” oraz „Nie ma mocnych”. To role, które mnie lubią i łażą za mną, jak wierne psy albo dzieci. Teraz pomagają mi pomagać innym ludziom. Kiedyś na to pracowałam. Gdybym zdawała sobie sprawę, grając Anię Pawlaczkę czy Marysię Wilczur, że przez tyle lat będą te filmy oglądały miliony ludzi, toż nie zagrałbym tego w życiu, bo bym się bała. „Dolina Issy” to moje drugie spotkanie z Tadeuszem Konwickim, cudownym człowiekiem,  wspaniała filmowa przygoda. Każdy film dla mnie był skarbem. Oczywiście, są takie filmy, które poszły w zapomnienie, ale mam bardzo dużo takich, które cały czas żyją razem ze mną, są jego częścią i będą może żyć gdy ja przestanę

"Dolina Issy", "Tylko strach" i "Duże zwierzę" to filmy powstałe na przestrzeni lat 1982, 1993 oraz 2000. Jak patrzy się na nie z perspektywy czasu? 

Teraz zaczynam oglądać te filmy i siebie w tamtych latach z przyjemnością. Już się nie denerwuję. Już jestem kimś innym. Patrzę, jakby te postacie to były moje wnuczki, córeczki, które biegają po ekranie. 

Na „Znachorze” zdarza mi się już płakać. Może dlatego, że się starzeję. Starsi ludzie podobno tak mają. Kiedy ktoś wysyła mi SMS, że znów przeze mnie płacze, znaczy to, że gdzieś tam pokazywany jest ten film i wciąż działa.  

Choć jestem przede wszystkim aktorką teatralną, to film pozwala nam żyć równolegle w wielu czasach. To jest zdumiewające, że jeszcze do tej pory zdarza mi się czasem otrzymywać listy od młodych chłopców, którzy chcą się ze mną umówić, bo widzieli właśnie albo „Znachora”, albo „Nie ma mocnych”. Piszę im wtedy: „Dziecko kochane, od tego czasu minęło kilkadziesiąt lat". Uświadamiam im, że mam już siedemdziesiąt dwa lata, a nie dwadzieścia siedem (Śmiech). 

Gdyby miała Pani wśród tych trzech filmów wskazać ten, w którym rola była dla Pani wówczas największym wyzwaniem, na który mogłoby paść?

Nie da się odpowiedzieć na to pytanie, bo robiłam te filmy na różnych etapach mojego życia. Każdy z nich był tajemnicą. 

„Dolina Issy” była ogromną radością, bo, jako studentka, zetknęłam się z Konwickim. Uwielbiam go jako pisarza, jako człowieka. On zawsze będzie dla mnie żył. Byłam taka szczęśliwa, kiedy zagrałam epizod w filmie „Jak daleko stąd, jak blisko”. Prawdę mówiąc, zawsze marzyłam, by jeszcze kiedyś się z nim spotkać. Kiedy dostałam rolę w „Dolinie Issy”, byłam nie tylko szczęśliwa, ale i dumna. Grałam tam z Danutą Szaflarską. 

„Tylko strach” był dla mnie niezwykłą tajemnicą, bo nie wiedziałam, dlaczego nagle dostałam taką rolę. Basia Sas nigdy mi tego nie wyjaśniła. Nigdy nie byłam uzależniona, choć Basia wiedziała chyba, że dotykałam tego problemu bardzo boleśnie.  

Ogromne wrażenie robi też film "Dzień Babci". 

Do „Dnia Babci” mam szczególny sentyment. Wspaniałe przeprowadzenie przez opowiadaną w tym filmie historię jest przede wszystkim zasługą scenariusza oraz młodego reżysera Miłosza Sakowskiego. Skarbem jest dla aktora rola, która nie schodzi z ekranu, na którą ma duży wpływ.  Skarbem jest też reżyser, który jest świetnym psychologiem, który ufa aktorowi i razem z nim buduje postać.  Miłosz umiał wnikliwie obserwować moje propozycje i cudownie mną kierować, naprowadzając często jednym słowem na wymarzone przez siebie drogi. To wspaniałe, że wśród młodziutkich reżyserów są tacy niezwykli ludzie. 

Na koniec rozmowy pozwolę sobie jeszcze wspomnieć nie tyle o filmie "Prawdziwe życie Aniołów", w którym pojawiła się Pani w jednej ze scen podczas pierwszego dnia zdjęciowego, ale o Krzysztofie Globiszu. Gdyby miała Pani zamknąć Waszą przyjaźń w jednym zdaniu, co powiedziałaby Pani?

Krzysio jest moim braciszkiem po prostu. Debiutował u mojego boku w przedstawieniu „Żałoba przystoi Elektrze”. To mój przyjaciel. Czuję, jakby był z mojej rodziny. Kiedy go potrzebowałam, zawsze był. Jak się go o coś prosiło, zawsze mówił, że będzie, choćby miał nie spać, nie jeść i jechać całą noc rowerem. Żył tak, że miał zawsze wielu przyjaciół. I ma ich nadal!!! Bo sobie na nich zasłużył. Zawsze mówię: „Ludzie, miejcie przyjaciół, bo kiedy wam coś się stanie, to sobie nie poradzicie. Przyjaciel to anioł, który, kiedy zapominasz, jak latać, jest twoimi skrzydłami i cię podnosi”. Krzysiu jest dla mnie kwintesencją przyjaźni. Żeby nie wiem, co się działo, zawsze będzie moim ukochanym bratem. Gramy razem w teatrze, w spektaklu "Królestwo". W środku jest taki, jak był. Mimo że trudno mu mówić, nic się nie zmienił. Przyjaźń z nim i jego żoną Agnieszką cały czas bardzo wiele mnie uczy. Pokazuje przede wszystkim, jaką piękną, dobrą i silną istotą może być człowiek.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz