To aktorka, której nie trzeba nikomu przedstawiać. Doktor Agata Woźnicka z serialowej Leśnej Góry, przed którą cały czas otwierają się nowe drzwi. Wie, czego chce. W rozmowie z Mariolą Morcinkovą wiele zdradza...
Czy pamiętasz, kiedy pierwszy raz przyszło Ci na myśl, że zostaniesz aktorką?
W jakich nastąpiło to okolicznościach?
Między 7 a 19 rokiem życia każde popołudnie spędzałam na scenie, bawiąc się w amatorskie odkrywanie świata sztuki. Dlatego wybór szkoły teatralnej był naturalna koleją rzeczy, swego rodzaju próbą przekształcenia pasji w zawód...no i się udało.
Pamiętasz swoją debiutancką rolę? W jakiej produkcji miała ona miejsce?
Pierwszy raz na zawodowej scenie wystąpiłam w Teatrze Wybrzeże będąc jeszcze na IV roku studiów. Był to spektakl pt. „Słodki ptak młodości” w reż. Grzegorza Wiśniewskiego. Ta praca potwierdziła znaną wszystkim teorię, że zawodu uczymy się dopiero w pracy, a studia są tylko miłym przedsmakiem tego, co czeka nas w rzeczywistości.
Bez dwu zdań największą sławę i rozpoznawalność przyniosła Ci rola w serialu „Na dobre i na złe“. Jak wspominasz pierwszy dzień na planie?
Nie chcę się powtarzać, bo historię o zalanym benzyną dieslu i taksówce z Łodzi do Warszawy opowiadałam już wielokrotnie. Po czasie wspominam ten dzień z uśmiechem, ale wtedy wydawało mi się, że zaraz będzie koniec świata.
Najpierw zakochała się w Przemku, potem wypadek, Witek, Paweł, a teraz dr Marek Rogalski. Kiedy Agata znajdzie szczęście?
Wygląda na to, że nieprędko. Wydawało się, że horyzont się rozjaśnia, ale znowu niespodziewanie przejdzie tornado. Z aktorskiego punktu widzenia, to dobrze, bo mówiąc kolokwialnie „jest co grać”, ale szczerze mówiąc szkoda mi trochę mojej bohaterki, bo ma ewidentnie „szczęście” do perypetii życiowych i niestety nie uczy się na błędach.
Czy odnajdujesz wspólne cechy z kreowaną przez siebie postacią?
Grając daną postać przez tak długi czas, siłą rzeczy naznaczamy bohaterów swoimi cechami, ale w przypadku Agaty dostrzegam coraz więcej różnic.
Myślisz, że gdybyś nie dostała propozycji z "Na dobre i na złe", Twoja kariera byłaby w tym samym miejscu?
Myślę, że ani ja, ani nikt inny nie zna odpowiedzi na to pytanie.
Występowałaś gościnnie w takich serialach kryminalnych jak „Ojciec Mateusz“, czy „Komisarz Alex“. Jak czułaś się tam na planie zdjęciowym?
Bardzo dobrze. Myślę, że raz na jakiś czas takie „przewietrzenie” jest higieniczne. Są to tak zwane „występy gościnne”, które dają nam możliwość poznania innych ludzi, ekip i planów filmowych. A przede wszystkim znamy cały przebieg roli, więc inaczej niż przy serialu ciągłym, konstruuje się postać.
Grałaś też w filmie kinowym „Och, Karol 2“. Jakie masz wspomnienia?
Dużo śmiechu i zabawy, szczególnie za sprawą partnerów, z którymi miałam przyjemność w tym filmie grać.
Czasem też śpiewasz w teatrze. Jak czujesz się jako wokalistka?
Tak naprawdę od śpiewania i tańca zaczynałam swoją przygodę ze sceną, więc jest to dla mnie swego rodzaju powrót do korzeni.
Jak wyglądają Twoje najbliższe plany aktorskie?
Jestem tuż po premierze sztuki teatralnej, która powiązana jest ze sceną Komedia w Krakowie, ale będziemy z nią podróżować, więc można ją zobaczyć w całej Polsce, rozpoczęłam nowy projekt teatralno - muzyczny w Warszawie, mam w planach kilka recitali, wciąż jeszcze dogrywam kilka spektakli w teatrze Wybrzeże, a telewizyjnie borykam się z całkiem nową odsłoną:-) Agaty w serialu „Na dobre i na złe”, a już od marca zapraszam na kolejną serię "Rancza", w której wcielę w zupełnie inny, komediowo – czarny charakter
Materiał archiwalny z dnia 21 lutego 2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz