Aktor, któremu największą popularność przyniosła rola Artura Kulczyckiego w serialu "Pierwsza miłość". Tą postacią zaskarbił sobie sympatię wielu fanów.
Powiedz, czy pamiętasz pierwszą rolę i pierwszy występ przed kamerą?
Oczywiście, tego się nie zapomina. Nie będę przytaczał tych wszystkich ról, które zagrałem studiując w szkole filmowej, wspomnę za to o tej pierwszej poważnej. Był to w dodatku Teatr Telewizji w reżyserii człowieka, który ma olbrzymi wkład w kinematografię polską, a mianowicie, Krzysztofa Zanussiego. Byłem partnerem Jerzego Zelnika, więc kolejnej ikony, a ja dopiero prosto po szkole, grałem mnicha, który zdefraudował pieniądze wiernych. Niedawno to oglądałem i naprawdę było i widać i słychać, jaki byłem spięty. Szok!
Bez dwóch zdań rolą, która przyniosła ci rzeszę fanów była już wspominana rola Artura Kulczyckiego, w serialu „Pierwsza miłość“. Jak wyglądał pierwszy dzień zdjęciowy na planie?
Pierwszego dnia na planie, to o ile mnie pamięć nie myli, były kręcone zdjęcia w klubie Studnia. Strasznie fajny dzień. Nikt się wtedy z nas nie znał, poza mną i A.Zając, z którą studiowałem. Wszystko było nowe i strasznie ekscytujące. Oczywiście, była cała masa zabawnych sytuacji tego dnia, ale wszystkim nam BARDZO zależało, żeby powstał superserial, o fajnych ludziach i nikt z nas wówczas nie przypuszczał, że będziemy tak długo kręcić "Pierwszą miłość".
Czy znajdujesz wspólne cechy z Arturem?
Artur jest błyskotliwy, odważny i ma poczucie humoru. Myślę, że pod tym względem jesteśmy podobni do siebie. Cała masa innych rzeczy nas różni.
Zdradź, co go czeka w sezonie 2012/2013?
Mogę zdradzić tylko tyle, że znów będę blisko Kingi, a dokładniej jej dziecka i mężczyzny. Reszta dopiero się pisze...
Jaki jest Łukasz Płoszajski „po godzinach“? Czym się interesujesz?
Ostatnio jestem ciągle po godzinach. Przede wszystkim wychowujemy wspólnie z żoną syna, który na początku roku skończy 2 lata, a ponieważ babcie są daleko, to jest co robić. Wieczorami, kiedy rodzina już śpi, sam się bawię jak dziecko, grając na xboxie i w każdej wolnej chwili czytam, czytam i jeszcze raz czytam. Uwielbiam to robić od najmłodszych lat.
Czy wierzysz w przesądy, o których opowieści często słychać między aktorami?
Nie jestem osobą wierzącą w nic innego poza tabliczką mnożenia. Do życia i wszystkich innych spraw podchodzę bardzo racjonalnie, sceptycznie i mam totalnie empiryczne podejście. Choć uwielbiam baśnie i fantastykę, ale w kinie lub literaturze.
Czy miałeś kiedyś „plan awaryjny“, kim byłbyś, gdybyś nie został aktorem?
Gdybym się nie dostał na studia poszedłbym do wojska, ale na szczęście tak się nie stało. A tak zupełnie poważnie, to od dziecka chciałem wykonywać ten zawód. Uwielbiam ludzi po prostu i podejrzewam, że nawet gdybym został kiedyś pisarzem to pewnie pisałbym w parku, a nie zamknięty w domu.
Czy marzy Ci się konkretna rola, którą chciałbyś zagrać?
Chciałbym grać same konkretne role i wyraziste postacie. Marzy mi się żeby teraz, kiedy na głowie pojawiły się już siwe włosy obsadzano mnie w rolach mężczyzn, bo lowelasów już zagrałem.
Czy chodzisz na castingi?
Rzadko, ale pamiętam casting do serialu „Rezydencja“, którego nota bene nie wygrałem. Byłem wtedy na wakacjach, na działce, w lesie kiedy dostałem tel, że są próbne zdjęcia i żebym przyjechał. Warunkiem był garnitur i koszul , a ja miałem ze sobą tylko jeansy z dziurami, dres i jakieś trampki. Wszystko udało mi się na szybko wypożyczyć ze sklepu, łącznie z koszulą, ale wyglądałem jak ostatnia sierota w tych ciuchach i rola przeszła koło nosa do tej pory mam nadzieję, że wyłącznie przez te ciuchy.
Jak doszło do tego, że jesteś aktorem?
Nie zostałem na pewno aktorem z przypadku. Jak wspominałem od dziecka o tym marzyłem i od dziecka o to zabiegałem. Teatrzyk szkolny, kursy recytatorskie znam od podszewki. Później studia, praca w radio, w teatrze, dopiero po jakimś czasie pojawiła się telewizja. Dziś łatwiej można wykonywać ten zawód. Wystarczy wygrać casting. I o ile ktoś ma wielki talent, nie mam nic przeciwko, ale niestety jest wielu aktorów z przypadku, podobnie jak reżyserów, scenarzystów i to strasznie psuje ten piękny zawód i sztukę jaką powinien pozostać. Dobrze, że lekarzem tak łatwo wciąż nie można zostać…
Materiał archiwalny z dnia 16 października 2012
Materiał archiwalny z dnia 16 października 2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz