Magda Masny znana jest z pr. „Koło fortuny“, gdzie pojawiała się jako asystentka Wojciecha Pijanowskiego. To było kiedyś. Teraz są kwiaty!
Zaczynała Pani w programie "Koło Fortuny" jako asystentka Wojciecha Pijanowskiego. Co spowodowało, że zrezygnowała Pani z kariery telewizyjnej?
Rezygnacja z kariery telewizyjnej nastąpiła w chwili, gdy skończyło się „Koło Fortuny“. Ponieważ ja nigdy takiej kariery nie planowałam, nie było to dla mnie szczególnie trudne. Skończyłam dwa kierunki studiów i wolałam pracować poza telewizją.
Co było najciekawsze dla Pani podczas pracy w telewizji?
W pracy w "Kole Fortuny" najciekawsze było ... wszystko :), spotykaliśmy dużo osób, które przyjeżdżały na nagranie programu, towarzyszyliśmy im w czasie walki o wygraną. To były wielkie emocje, nie tylko dla nich, ale również dla nas.
Pracowała też Pani jako prezenterka telewizyjna w gdańskiej Panoramie. Czy lubiła Pani swój zawód?
Praca prezenterki gdańskiej Panoramy była krótkim epizodem w moim życiu. Nie marzę i nie marzyłam o pracy reportera. Rozstałam się z „Panoramą“ bez specjalnego żalu i prawdę mówiąc, gdybyś mi o tym nie przypomniała, nie pamiętałabym o tym. Nie mam w sobie takiej potrzeby, aby robić cokolwiek, byle tylko “załapać” się na ekran. Teraz są ogrody. OMM, czyli ogrody Magdy Masny.
Co jest dla Pani najważniejsze w kwiatach?
Ogrodnictwo i kwiaty były moją pasją od dzieciństwa, ale dopiero po odchowaniu dzieci stwierdziłam, że nie chcę wracać do zawodu PR-owca, który zresztą nadal lubię. Doszłam do wniosku, że najwyższa pora zrobić to, co zawsze kochałam. Uczyniłam pasję moim zawodem i jestem z tego zadowolona. To był dobry krok, choć niełatwy. W kwiatach kocham ich delikatność i jednocześnie ogromną witalność. Każdy pąk to dla mnie dzieło sztuki. Lubię ich różnorodność, niepowtarzalność. Staram się w bukietach i kompozycjach podkreślać ich naturalne piękno bez zbędnych dodatków. Dlatego moi klienci wiedzą, że dostaną kwiaty świeże, piękne, nie zepsute plastikową wstążką, skomponowane fakturami, kolorami, zestawione na zasadzie podobieństwa lub kontrastu.
Kto zaszczepił w Pani miłość do zieleni?
Miłości do kwiatów nauczyła mnie moja Babcia, która jeszcze podczas wojny była ogrodniczką. Jedne z moich wcześniejszych wspomnień to dni spędzane z Nią w ogródku. Z tego czasu został mi sentyment do nasturcji :) oraz szacunek dla każdej żywej rośliny.
Czy czasem nie następuje u Pani takie zwykłe "zmęczenie materiału"? Wiem jak praca w kwiaciarni jest trudna, giełdy, wczesne wstawanie...
Oczywiście, że czasem jestem bardzo zmęczona. Są w kwiaciarni dni, gdy nie ma czasu nawet na kawę :). To dni szczególnie pracowite. Trzeba wstać przed 4 rano, pojechać po zamówiony wcześniej towar. Do kwiaciarni przyjeżdża kilkaset sztuk ciętych kwiatów. Każdy z nich muszę obejrzeć, zdjąć kolce, zbędne liście, pogniecione płatki. Podciąć. Umyć wiadra do ich przechowania. A potem posprzątać :). Wyjazd na giełdę w zimie to prawdziwe wyzwanie dla osoby ciepłolubnej, jak ja! Ciemno, śnieg na ulicach, zimno w samochodzie, wszyscy jeszcze śpią. Jadę przez ciemne miasto ziewając, ale kiedy wchodzę do hali kwiatowej, otacza mnie zapach, kolory, gwar, żarty i rozmowy – zapominam o porannym zniechęceniu. Kwiaty wynagradzają każdy wysiłek. Pochwały klientów w ciągu dnia również!
Jakie motto życiowe Pani towarzyszy? Co jest dla Pani najważniejsze w życiu?
Nie wiem, czy udaje mi się godzić wszystko w moim życiu. Na pewno nie. Nie jestem robotem. Staram się jednak, próbuję, uczę się funkcjonować w takich warunkach. Żyję intensywnie. Mam troje dzieci, w różnym wieku, na różnych etapach życiowej drogi. Staram się być dla nich i z nimi, mam nadzieję, że one o tym wiedzą. Są najważniejsze, ale nie są jedynym sensem mojego życia. Mimo, że nie mogę być z nimi cała dobę, staram się dawać im maksymalnie dużo uwagi. Właściwie nie mam motta życiowego. Życie jest piękne w swej zmienności, dlatego chcę się nim cieszyć. Najważniejsza jest dla mnie miłość. Proste i banalne, ale prawdziwe. Nie wymagam od życia wiele poza miłością, zdrowiem i względnym szczęściem. Nie narzucam sobie żadnych celów, nie zazdroszczę ani nie porównuję. Staram się nie oceniać.
Czy czuje się Pani kobietą spełnioną? Nie żałuje Pani czasem odejścia z telewizji, showbiznesu?
Jeszcze nie robię podsumowań. Do pewnego stopnia jestem kobietą spełnioną. Mam dom, w którym są dzieci. Mam fantastycznego męża, niedługo “grozi “ nam srebrne wesele, czyli 25 lat małżeństwa. Tak długo, jak będziemy ciekawi świata i siebie nawzajem, będzie dobrze. Nie definiuję spełnienia jako koniecznej potrzeby w moim życiu.
Ostatnio udzieliła Pani wywiadu dla TVN, zaprezentowała też tam Pani działalność swojej kwiaciarni. Jak czuła się Pani w studio?
W studio telewizyjnym zawsze czuję się dobrze, trochę jak w drugim domu. Prawie nie odczuwam tremy, raczej podekscytowanie. Tamten występ był akurat i łatwy i trudny jednocześnie. Łatwy, bo mówiłam o tym, co kocham, a wtedy słowa przychodzą same. Trudny, bo jeszcze nigdy nie miałam takiej tremy robiąc bukiety! A przecież często pracuję w warunkach presji czasu, kolejki ciągnącej się do drzwi kwiaciarni, jak np. w Dzień Kobiet. Nie żałuję odejścia z tv, bo ja tak naprawdę nie odeszłam. Dość często, zaskakująco dla mnie, jestem zapraszana jako gość. Gdybym miała kiedyś wrócić – zawsze chętnie, jako prowadząca program związany z moim zawodem.
Czy odczuwa Pani rozpoznawalność? Czy jest czasem tak, że ktoś poznaje Panią na ulicy?
Do dziś jestem rozpoznawana, choć od startu „Koła Fortuny“ minęło 20 lat. To bardzo miłe, że ludzie w ogóle mnie zapamiętali. To znaczy, że zrobiłam dobrą robotę. Być może znaczy też, że mam telewizyjną osobowość :).
Materiał archiwalny z dnia 11 lipca 2013
Jakie motto życiowe Pani towarzyszy? Co jest dla Pani najważniejsze w życiu?
Nie wiem, czy udaje mi się godzić wszystko w moim życiu. Na pewno nie. Nie jestem robotem. Staram się jednak, próbuję, uczę się funkcjonować w takich warunkach. Żyję intensywnie. Mam troje dzieci, w różnym wieku, na różnych etapach życiowej drogi. Staram się być dla nich i z nimi, mam nadzieję, że one o tym wiedzą. Są najważniejsze, ale nie są jedynym sensem mojego życia. Mimo, że nie mogę być z nimi cała dobę, staram się dawać im maksymalnie dużo uwagi. Właściwie nie mam motta życiowego. Życie jest piękne w swej zmienności, dlatego chcę się nim cieszyć. Najważniejsza jest dla mnie miłość. Proste i banalne, ale prawdziwe. Nie wymagam od życia wiele poza miłością, zdrowiem i względnym szczęściem. Nie narzucam sobie żadnych celów, nie zazdroszczę ani nie porównuję. Staram się nie oceniać.
Czy czuje się Pani kobietą spełnioną? Nie żałuje Pani czasem odejścia z telewizji, showbiznesu?
Jeszcze nie robię podsumowań. Do pewnego stopnia jestem kobietą spełnioną. Mam dom, w którym są dzieci. Mam fantastycznego męża, niedługo “grozi “ nam srebrne wesele, czyli 25 lat małżeństwa. Tak długo, jak będziemy ciekawi świata i siebie nawzajem, będzie dobrze. Nie definiuję spełnienia jako koniecznej potrzeby w moim życiu.
Ostatnio udzieliła Pani wywiadu dla TVN, zaprezentowała też tam Pani działalność swojej kwiaciarni. Jak czuła się Pani w studio?
W studio telewizyjnym zawsze czuję się dobrze, trochę jak w drugim domu. Prawie nie odczuwam tremy, raczej podekscytowanie. Tamten występ był akurat i łatwy i trudny jednocześnie. Łatwy, bo mówiłam o tym, co kocham, a wtedy słowa przychodzą same. Trudny, bo jeszcze nigdy nie miałam takiej tremy robiąc bukiety! A przecież często pracuję w warunkach presji czasu, kolejki ciągnącej się do drzwi kwiaciarni, jak np. w Dzień Kobiet. Nie żałuję odejścia z tv, bo ja tak naprawdę nie odeszłam. Dość często, zaskakująco dla mnie, jestem zapraszana jako gość. Gdybym miała kiedyś wrócić – zawsze chętnie, jako prowadząca program związany z moim zawodem.
Czy odczuwa Pani rozpoznawalność? Czy jest czasem tak, że ktoś poznaje Panią na ulicy?
Do dziś jestem rozpoznawana, choć od startu „Koła Fortuny“ minęło 20 lat. To bardzo miłe, że ludzie w ogóle mnie zapamiętali. To znaczy, że zrobiłam dobrą robotę. Być może znaczy też, że mam telewizyjną osobowość :).
Materiał archiwalny z dnia 11 lipca 2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz