poniedziałek, 2 października 2017

Piotr Polk: "Z prawdą jest tak, że każdy ma swoją"

Piotr Polk: "Z prawdą jest tak, że każdy ma swoją"


















Spotkanie odbyło się 5 kwietnia 2013 w Teatrze im. Adama Mickiewicza w Cieszynie przed spektaklem komediowym „PRAWDA“ w reżyserii Jerzego Bończaka. Moim gościem był aktor, Pan Piotr Polk. Dał namówić się na rozmowę.

"PRAWDA" to spektakl, w którym nie brakuje humoru, co zmobilizowało Pana najmocniej do przyjęcia roli? 


Przede wszystkim sama sztuka. Historia wciągająca, zabawna, oparta tylko i wyłącznie na słowie, barwne postaci, dobry reżyser, fantastyczna obsada. Każdy z tych elementów jest w zespołowej pracy równie ważny. 

Przez cały czas trwania sztuki bohaterowie rozmawiają nieszczerze o uczuciach, czy na samym końcu wychodzi na jaw, jaka jest „PRAWDA“?

 Z prawdą jest tak, że każdy ma swoją. Szczerość uczuć jest tutaj względna. W tym spektaklu prawdą się żongluje i to w sposób wręcz mistrzowski! Gdybym zdradził finał sztuki byłbym nie fair wobec tych widzów, którzy sztukę już zobaczyli, ale przede wszystkim tych, którzy są jeszcze przed!

Jak reagują widzowie na spektakl, czy spotykają się Państwo z samymi dobrymi opiniami?

Z początku bardzo oszczędnie. Bo czyż można się śmiać z osoby oszukiwanej, albo oszukującej? Ale z każdą kolejną sceną, widz nabiera przekonania, że to do czegoś musi prowadzić. Dopiero kiedy zdaje sobie sprawę, że możliwości ludzkiego kłamstwa jest niewyczerpana ilość, zaczyna się tym bawić. A to sprawia nam największą radość. 

Z kim z obsady sztuki najlepiej Pan się dogaduje, jak ocenia Pan Wasze wzajemne relacje?

Ze wszystkimi! Tutaj obsada jest czteroosobowa, a w takiej obsadzie trudno się z kimś nie porozumieć. Relacje są bardzo dobre, znamy się od wielu lat, a zatem możemy na siebie liczyć. 

Lubi Pan bardziej grać w Teatrze, czy przed kamerą telewizyjną? 

Film, czy serial telewizyjny jest rzeczą ulotną, pracą chwili, momentu, miejsc i obrazów. Natomiast teatr to szczególne miejsce, gdzie budowane są relacje i postaci od korzeni, od podstaw. I choć te dwa światy łączy osoba aktora, to moim zdaniem trudne je porównać. Kamera nigdy nie zastąpi żywej widowni, z kolei teatr nigdy nie zapewni takiej widowni, jaką daje kamera! 

Są dwie takie role, dzięki którym zdobył Pan największą popularność. To rola policjanta, inspektora Oresta Możejki w s. „Ojciec Mateusz“ oraz lekarza, Krzysztofa Florczyka w „Lekarzach“ na TVN. Do której z tych dwu ról jest Pan bardziej przywiązany i dlaczego? 

„Ojciec Mateusz“ i moja rola inspektora policji, jest już dość częstym gościem na ekranach telewizorów. Zżyłem się z tą postacią. Jest ciekawa, kolorowa, czasem zabawna, smutna, wzruszająca. Natomiast, jeśli chodzi o rolę profesora transplantologii w „Lekarzach“ , to postać stosunkowo świeża, jest dla mnie zagadkowa, ale przez to bardzo wciągająca. To taki moment w pracy nad rolą, kiedy wszystko jeszcze może się zdarzyć i wiele razy zaskoczyć! Nie tylko widza, ale i mnie samego.

Bierze Pan licznie udział w akcjach charytatywnych, wspiera Pan m.in Fundację TVN, „NIE JESTEŚ SAM“. Wziął Pan udział w akcji „Kalendarz Dżentelmeni“ – „STOP BOSYM STOPOM“. Na czym polegała akcja? Jak wysokie było zainteresowanie widzów, słuchaczy? 

Zainteresowanie było tak ogromne, że zdobyliśmy pierwsze miejsce w sprzedaży, co się rzadko zdarza w tak niekomercyjnych projektach. Do kalendarza dodana została płyta, z piosenkami lat siedemdziesiątych. Śpiewali moi zacni i znani koledzy. Jeśli chodzi o samą akcję, no cóż... Każda forma pomocy ludziom potrzebującym jest na równi cenna i należy się cieszyć, że duch dzielenia się wsparciem w naszym narodzie nie gnie. Jeśli chodzi o mnie, to powiem szczerze, że nigdy nie potrzebowałem ani sekundy na zastanowienie, czy przyjąć propozycję wsparcia akcji charytatywnej. Nawet jeżeli miałbym pojechać na drugi koniec Polski, wejść na scenę, ukłonić się i powiedzieć: „Dobry wieczór Państwu“. 

Ma Pan na swoim koncie też dwie płyty, pierwsza to „POLK in LOVE“, (2008) a druga „Mój Film“, (2011). Na pierwszej śpiewa Pan swoje wersje znanych przebojów jak np. „Always on my mind“, czy „What a wonderful world“, a na drugiej swoje piosenki autorskie… Która z płyt jest Panu bliższa, ta pierwsza, czy druga?

 I z jednej i z drugiej jestem dumny. I jedna i druga była dla mnie ogromną przygodą. 

Jak wyglądają Pana najbliższe plany artystyczne, czego dotyczą? 

Cały czas jestem w trakcie zdjęć do „Ojca Mateusza“, i do „Lekarzy“, jesienią zagram w nowej sztuce teatralnej, z premierą w Krakowie. A później, kto wie, może wyjadę zrobić coś za granicą. 

Materiał archiwalny z dnia 13 maja 2013




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz