piątek, 29 czerwca 2018

Katarzyna Walter: "Umiem cieszyć się z drobiazgów"

Katarzyna Walter: "Umiem cieszyć się z drobiazgów"








Fot. Piotr Bławicki / East News / Dzień Dobry TVN
Podczas swojego pobytu w Warszawie miałam przyjemność rozmawiać z Katarzyną Walter, aktorką znaną m.in. z serialu „Na Wspólnej”. Z czego czerpie najwięcej siły? Czy brakuje jej Teatru? Na to i wiele innych pytań odpowiada w wywiadzie.
Sprawia Pani wrażenie osoby niezwykle pozytywnie nastawionej do ludzi i świata. Skąd w Pani tyle pozytywnej energii?
Przede wszystkim umiem cieszyć się z drobiazgów. Biorę ze wszystkiego co dobre, ale też z wiary, że będzie fajnie. A moje dzieci będa wyjątkowymi ludźmi.
Co daje Pani najwięcej sił? Właśnie to cieszenie się z drobiazgów?
Między innymi, ale również spojrzenie człowieka, uśmiech starszej Pani, która mi się kłania na ulicy.
Mój charakterek nie jest łatwy, ale jakoś dzięki temu żyję i mocno staję na nóżkach. Po drugie lubię dużo ruchu – sport. Po trzecie ludzie, których sobie wybieram i którzy mnie otaczają: serdeczni, weseli, dobrzy. Nie są to ludzie z zawodowych kręgów.
Pytam o to zazwyczaj na końcu rozmowy, ale w tym przypadku chciałabym zrobić wyjątek. Jakie jest Pani motto życiowe? Czy przywiązuje Pani wagę do takich rzeczy?
Wierzę – to moje motto. Wierzę w Boga. Wierzę w duchy ludzi, którzy umarli a byli mi bardzo bliscy. Wierzę też w energię, w matematyczność świata, w biochemię, emanację energetyczną między ludźmi, zwierzętami, istotami żywymi. Daję energię, biorę energię. Nie chowam się w kącie. Próbuję w wieku już prawie 59 lat być maksymalnie aktywna właśnie w tej energetycznej wymianie.
Co jest dla Pani w życiu najważniejsze?
Spokój i poczucie bezpieczeństwa.
Czy aktorstwo zawsze było tym, czym chciała się Pani zajmować w życiu, czy miała Pani też inne pomysły na siebie? Proszę opowiedzieć o tych najciekawszych.
Od podstawówki byłam przekonana, że jedyną rzeczą, którą powinnam robić jest aktorstwo.
Skończyć szkołę i grać. Myślałam jeszcze o kierunku plastycznym. Chciałam zająć się architekturą wnętrz. Mam takie upodobania, że lubię dziergać, dłubać, wyginać, czy też prostować. (Śmiech.) Pojawiła się też psychologia, która zaprocentowała. Pracuję od ponad 10 lat w szpitalu psychiatrycznym, jako wolontariusz, prowadząc terapeutyczne zajęcia m.in metodą Dramy i Stanisławskiego. Wiele pacjentów dziękuje mi, czekają na te zajęcia.
A co daje Pani ten wolontariat? Czego się Pani uczy poprzez to?
Praca w szpitalu dostarcza mi ogromnych emocjonalnych przeżyć. Ci ludzie są przecież rozdarci. Próbuję im towarzyszyć, nie mogę być z boku. Przychodzi czasem taki moment, w którym pacjenci otwierają się i przyznają, co ich zraniło. To są wyjątkowe historie. Po tych zajęciach wracam bardzo zmęczona, ale szczęśliwa, bo oni wiele mi dają. To jest właśnie ta wymiana energetyczna, o której mówiłam wcześniej.
Czym różni się dla Pani praca ze studentami, od pracy z pacjentami? Które z tych zajęć daje Pani więcej satysfakcji? Jakim jest Pani „belfrem”, wymagającym?
Oba zajęcia wymagają ode mnie dużo energii faktycznej i emocjonalnej- bo tak chcę. Wobec wszystkich podopiecznych muszę być precyzyjnym obserwatorem. W szkole bywam surowym belfrem bo wiem, że mogę więcej wymagać niż od pacjentów.
Kiedyś przyznała Pani, że chciałaby napisać książkę. Coś więcej na ten temat?
Na razie nic nie mogę o tym mówić.
Jest Pani przede wszystkim aktorką filmową., a czy Nie brakuje Pani Teatru?
Bardzo brakuje mi Teatru. Gdyby nie to, że musiałam 10 lat pracować w dużych agencjach reklamowych jako szefowa działu produkcji filmowej, no to pewnie już dzisiaj nie zastanawiałabym się nad kredytem na mieszkanie, który muszę spłacać. Musiałam mieć te 10 lat przerwy bo miałam na utrzymaniu dwoje dzieci, byłam sama. To była długa przerwa., Tak naprawdę od początku był dla mnie najważniejszy film. W Teatrze dobrze było, ale się skończyło, ponieważ Teatr nie dawał takich finansów, które pozwoliłyby mi funkcjonować w pojedynkę a tak naprawdę we trójkę – z moimi dziećmi. Zawsze najlepiej czułam się w filmie, chętnie bym do niego wróciła, ale mnie nie chcą najwyraźniej, bo nie mam propozycji. Jeśli chodzi o Teatr próbuję do niego wrócić. Jest coś takiego, że na stare lata wraca się do domu. Jestem w trakcie rozmów, szukam możliwości. A ”Na wspólnej” – bardzo poważnie traktuję ten serial. Przygotowuję się do niego, nie olewam, szanuję pracę, która daje mi pieniądze i też satysfakcję
Dużą popularność w moim odczuciu przyniosła Pani rola Agnieszki Olszewskiej w „Na Wspólnej”. Jak wcielać się w postać, by przez tyle lat nie nudziła sie ani Pani ani widzom?
Życie każdego z nas składa się z paradoksalnych zdarzeń: czasami drobiazg może stać się piramidalną przeszkodą. Są tez problemy poważne i te trzeba pokazywać na ekranie. Kilka tematów zaproponowałam sama, np. problemy alkoholowe, oszpecenie twarzy, miłość do o wiele młodszego faceta.
Czy tematy, które Pani proponowała, okazały się dla Pani w pewien sposób szczególne?
Tak. Wiele się działo, nie nudziłam się – miałam ciekawą robotę. A ludzie potwierdzają, że to ważne tematy.
Ogląda Pani to, w czym występuje? Wiele aktorów ma z tym problem…
Tak, oglądam swoją pracę. Obserwuje co jest dobrze, a co źle zagrane.
Daje Pani swojej bohaterce coś od siebie?
Nie tracę głowy, ale wiele z siebie daję. Ludzie często zwracają się do mnie serialowym imieniem, co jest świetnym dowodem na to, że postać jest wiarygodna.
Gra Pani m.in z Tadeuszem Hukiem, Lechem Mackiewiczem i Renatą Dancewicz. Czy serialowe przyjaźnie mają przeniesienie poza plan?
Lubimy się, szanujemy, ale musimy też czasem odsapnąć od siebie. Wspominałam już, że moje przyjaźnie to ludzie spoza branży.
Jak odpoczywa Pani od aktorstwa?
Biegi, marsze, truchty, basen. Kiedyś miałam konia, grałam w tenisa, ale po operacji kręgosłua…
W czym tkwi według Pani największy sukces serialu?
Dobrze pisany jest scenariusz.
Jaki gatunek filmów wybiera Pani w wolnych chwilach?
Uwielbiam filmy kostiumowe i historyczne.
Jaki serial zachwycił Panią ostatnio?
„Wersal. Prawo krwi“ emitowany w Canal+.
Jaka tak naprawdę jest Katarzyna Walter? Jak opisałaby Pani siebie w trzech słowach?
Skromna, wstydliwa, czasami smutna i wiele ma w sobie z dziecka. Ale też: żywiołowa, szalona i bardzo silna. No trochę więcej słów… (Śmiech).



Materiał archiwalny z dnia 20 czerwca 2018 roku do przeczytania również na www.sci24.pl - Śląskie Centrum Informacji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz