wtorek, 19 listopada 2019

Justyna Sieniawska: "Życie uczy pokory"

Justyna Sieniawska:  "Życie uczy pokory"


























Justyna Sieniawska od 2008 roku prowadzi Festiwal Camerimage - fot. zdjęcie nadesłane

Justyna Sieniawska do obsady serialu "Na Sygnale" dołączyła pod koniec ubiegłego sezonu. Przyznaje, że gdyby nie została aktorką, mogłaby być lekarzem. Od zawsze podziwia przedstawicieli tego zawodu.

Sprawia Pani wrażenie osoby niezwykle pozytywnie nastawionej do ludzi  i świata, emanuje pozytywną energią. Co daje Pani najwięcej siły?

Z siłą bywa różnie, potrzebujemy jej z różnych źródeł. Dobrzy ludzie i dobre sytuacje dają jej najwięcej. Uwielbiam otaczać się dobrą energią, ludźmi, którzy mają swoje marzenia i sukcesy. Uwielbiam o nich słuchać. Kiedy coś się komuś udaje, mnie to uskrzydla. Wszystko okupione jest ciężką pracą, ale nie ma rzeczy niemożliwych. Pozytywne historie mnie mobilizują. 

W mojej ocenie dużo siły daje cieszenie się z drobiazgów. Pani z drobiazgów umie się cieszyć, ale nie wszyscy taką umiejętność posiadają. Co zrobić, by to się zmieniło?

Trzeba zaliczyć mocne lądowanie. Życie uczy pokory. Nie jest łatwo, ale z czasem zaczyna się doceniać rzeczy mniejsze. Moje życie nie było usłane różami, więc może dlatego doceniam te drobne radości, z których to codzienność się składa. 


























fot. zdjęcie nadesłane

Jest Pani zdania, że każdy dzień może być dobrym, a wszystko zależy tylko od nas? Co jest dla Pani gwarancją udanego dnia?

Tak. Nawet, jeśli wydarzy się coś złego, od nas zależy, jak to zinterpretujemy. Warto się zastanowić, wyciągnąć wnioski i pójść dalej. Zapominamy, że każdy dzień jest darem. 

Wiele jest zawodów na "A". Co spowodowało, że wybrała Pani akurat aktorstwo? To trudny, a czasami nawet niepewny zawód...

W ustach aktorów brzmi to dziwnie, ale o wyborze tego zawodu zdecydował u mnie przypadek. To trudny zawód. Moja nauczycielka, która była germanistką, bez pamięci zakochana była w Teatrze. Wyznaczyła, że wezmę udział w konkursie recytatorskim. Wygrałam go. Poznałam fantastyczną kobietę, Panią Iwonę Mirońską - Gargas. Zajmowała się prowadzeniem grupy teatralnej, która miała swoją siedzibę w Szczecinie. Zobaczyła we mnie talent. 


























fot. zdjęcie nadesłane

Czy już od najmłodszych lat przejawiała Pani zainteresowanie tym zawodem, lubiła się przebierać, wcielać się w różne postaci?

Absolutnie nie. (Śmiech.) Od najmłodszych lat miałam duszę sportowca. Trenowałam pływanie. Nie marzyłam o aktorstwie od najmłodszych lat. Pierwszy raz o tym zawodzie pomyślałam w liceum. 

Oprócz aktorstwa zajmuje się Pani również konferansjerką, prowadzi liczne eventy. Co najbardziej lubi Pani w tym rodzaju aktywności zawodowej?

To miła praca pod każdym względem. Jestem ubierana w przepiękne kreacje, cudownie uczesana i umalowana. Towarzyszę ludziom w wydarzeniach, które są dla nich ważne. Kontakt z publicznością mnie nie streusuje, uwielbiam go. Eventem, z którego prowadzenia jestem najbardziej dumna jest Festiwal Camerimage. Prowadzę go od 2008 roku. To ogromna frajda. 


























fot. Małgorzata Wielicka

Umiałaby Pani rzucić aktorstwo dla konferansjerki?

Nie trzeba tego rozgraniczać. Konferansjerka nie jest osobnym zawodem. To jedynie dodatek. Zajmuje się nią wielu aktorów, dziennikarzy, celebrytów, choć są też tacy, którzy nie widzą siebie w tym rodzaju aktywności zawodowej. 

Przejdźmy jednak do tematu serialu "Na Sygnale". Doktor Górska pojawiła się w 233 odcinku. Co najbardziej zaciekawiło Panią w tej roli i spowodowało, że ją Pani przyjęła?

To zacna rola. Nie jestem byle kim, bo Górska jest  ordynator szpitala. To postać zimna, po przejściach. Jest co grać. Trudne role dają aktorom możliwość zaprezentowania swoich możliwości. 

Zdradzę, że w pierwotnym zamyśle ten wątek miał zostać zupełnie inaczej poprowadzony, ale do tego nie doszło. 


























fot. Małgorzata Wielicka


Doktor Górska to ponoć postać bez serca, porównwywana nawet do Potockiego. (Śmiech.) Okazuje się, że nie jest taka zła, jak się wydaje. Zaczynają wychodzić na jaw problemy, z którymi boryka się po godzinach. Co opowie Pani o jej najbliższych losach?

Najbliższe losy są dla mnie zagadką. Jej życie nie jest usłane różami. Jej oziębłość spowodowana jest tym, z czym mierzy się po godzinach. Warto zauważyć, że jest dobrym lekarzem, zaangażowanym w swoją pracę. 

Wątki prywatne to jedno, ale rozmawiamy o serialu medycznym. Jak radzi sobie Pani z przyswajaniem terminologii? 

Bywa różnie. Czasami łatwo, czasami trudno. 

Jakie są najtrudniejsze terminy, które musiała Pani przyswoić?

To nazwy wieloczłonowe. Ciężko je wypowiedzieć.

Podziwiam lekarzy. Chciałabym nim być, to zawód, który podziwiam od zawsze. 

Można zatem stwierdzić, że rola Dr Górskiej jest spełnieniem Pani marzeń? (Śmiech.)

Tak. Naprawdę. Ordynator SORu brzmi dumnie. (Śmiech.) 

Nabycie jakich umiejętności okazało się dla Pani konieczne, by mogła się wiarygodnie wcielać w postać doktor Górskiej?

Pewnego rodzaju powściągliwość, ale też zgłębianie tajników medycznych. Znajomość tematu pomaga. 

Wasz serial (co udowodniono już wiele razy), pełni funkcję edukacyjną. Czy Pani również spotkała się z opiniami, że dzięki oglądaniu "Na Sygnale" ktoś z fanów wiedział jak zachować się w sytuacji kryzysowej?

Były takie sytuacje. Warto odświeżyć swoje informacje na temat udzielania pierwszej pomocy. Ta wiedza może uratować komuś życie. Zajęcia z pierwszej pomocy powinny być obowiązkowo wprowadzane w harmonogram zajęć uczniów w szkołach.

Jako twórcy serialu "NS" przyłączyliście się do akcji STOP HEJT. Pani (choćby z racji kreowania negatywnej postaci) spotyka się z hejtem?

Kiedy w serialu pojawiła się moja postać, spotykałam się z wieloma negatywnymi opiniami. Oczywiście, bohaterowie, którzy są z serialem od samego początku, mają już swoje fancluby. Kiedy ja się pojawiłam, wszyscy byli na nie. (Śmiech.)

Czy takie akcje są pomocne, uświadamiają i faktycznie powodują, że jest mniej zawiści, czy wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej nakręcają i kumulują złe emocje?

Są potrzebne. Ludzie myślą, że internet daje anonimowość. Przekonani są, że napisać mogą wszystko. Świadomość anonimowości podnosi poziom agresji. 

Czy zanim trafiła Pani do serialu, zdarzało się Pani go oglądać? 

Tak, natrafiałam na fragmenty. 

Ogląda Pani seriale medyczne, czy wybiera inny gatunek?

Od zawsze kochałam Housea. (Śmiech.) To niezwykle barwna postać. 

Jest Pani miłośniczką filmów. Czego poszukuje w kinie? Jest Pani wymagającym widzem?

Nie oceniam filmów. Krytycy filmowi są dla mnie smutnymi ludźmi, którzy powinni zostać bez pracy. (Śmiech.) Filmy oglądam dla emocji. To świat, w który można uciec. 

Jaki gatunek filmów jest Pani ulubionym?

Kocham filmy kostiumowe. Rola w filmie kostiumowym byłaby dla mnie spełnieniem najskrytszych marzeń. 

Jaki film zachwycił Panią ostatnio?

Oglądam ich tyle, że ciężko wybrać jeden. (Śmiech.) Zachwycił mnie "Dom z papieru". Uwielbiam ten serial. 

Filmy zagraniczne mają w sobie więcej subtelności. 

Jest Pani bardzo aktywna na swoim profilu na Instagramie. Czym lubi dzielić się Pani z followersami? 

Do założenia profilu na Instagramie zmobilizowały mnie koleżanki z planu, Monika Mazur i Ania Haba. Dzielę się rzeczami z życia zawodowego, prywatność zostawiam dla siebie. Dzielę się kulisami mojej pracy, zdjęciami z planu. 

Jakim jest Pani użytkownikiem, czego poszukuje w mediach społecznościowych?

Trochę od nich uciekam. Są wszechobecne, nie zamierzam udawać, że ich nie ma, ale trochę mnie przerażają. Ludzie pokazują w nich swoje nieprawdziwe życie, kreują rzeczywistość. Trochę tego nie rozumiem. 

Najbliższe plany. 

Trwają zdjęcia do serialu "Na sygnale", ale mam też nadzieję na nowe wyzwania. 

Materiał archiwalny dostępny również na www.sci24.pl - Śląskie Centrum Informacji 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz