piątek, 7 lutego 2020

Joanna Liszowska: "Nic, co kobiece, nie jest mi obce"

Joanna Liszowska: "Nic, co kobiece, nie jest mi obce"



















fot. Martyna Bielińska

Przed spektaklem "Kłamstwo" w Jastrzębiu - Zdroju miałam ogromną przyjemność rozmawiać z Panią Joanną Liszowską. Nie tylko o sztuce, ale także o "Przyjaciółkach",  jej najnowszym singlu "Into U" i emocjach, zawartych w teledysku.

Spotykamy się przed spektaklem "Kłamstwo" w Jastrzębiu - Zdroju. "Najgorsza prawda jest lepsza od kłamstwa". Zgadza się Pani z tym stwierdzeniem?

Przez cały spektakl zastanawiamy się, jak to jest. Życie w kłamstwie nikomu nie służy. Nasze przedstawienie jest rozważaniem. 

Odpowiedzi na pytanie, czy najgorsza prawda lepsza jest od kłamstwa widz musi poszukać sam. My siejemy ziarno. (Śmiech.) 

Co opowiedziałaby Pani o swojej postaci?

To silna kobieta, żona z dwudziestoletnim stażem. Ma parę przyjaciół, ale wszyscy uwikłali się i zapomnieli o uczuciu, które ich połączyło. Dochodzi tu do poszukiwania na zewnątrz. (Śmiech.) 

To spektakl komediowy, a komedia podobno jest najbardziej wymagającym gatunkiem do zagrania dla aktorów. To prawda? W czym zawarta jest ta trudność?

Komedia kusi aktora by grał tak, żeby było śmiesznie. Nie o to chodzi. Musimy grać prawdziwie, nie starać się rozśmieszyć widza na siłę. To dodaje komedii szlachetności. Komedia musi być grana realnie. 

Co najbardziej podoba się Pani w spektaklu "Kłamstwo", a za co Pani zdaniem cenią go widzowie? 

W odniesieniu do naszego spektaklu używamy określenia "komedia słodko - gorzka". Mnie najbardziej podoba się ten gorzki posmak. Zadajemy pytania, skłaniamy do refleksji. Po spektaklu widz myśli nad swoim życiem. 

Teatr to jedno, ale warto porozmawiać też o serialu "Przyjaciółki". W czym tkwi fenomen tego serialu, że od tylu lat jest tak lubiany przez widzów? 

Obsada była trafiona. Między nami jest życzliwość i sympatia. Myślimy o sobie z troską. To jest prawdziwe. 

Pani zdarza się oglądać "Przyjaciółki"? Lubi Pani siebie oglądać na ekranie, czy unika takich momentów, a kiedy się zdarzają, szuka Pani tego, co mogła zagrać lepiej?

Nie znoszę tego. (Śmiech.) "Przyjaciółki" były pierwszym serialem z moim udziałem, który zaczęłam oglądać. 


















fot. Iza Grzybowska

Patrycja wiele przeszła. Za co lubi Pani swoją bohaterkę?

Mimo wszystko jest optymistką, ma otwarte serce. Wyznaje zasadę, że każdy powinien dostać od losu drugą szansę. 

Ogólnie  w tym zawodzie wychodzi Pani  z założenia, że aktor bez względu na wszystko zawsze powinien bronić swoich postaci?

Im więcej kolorów w postaci, tym jest ciekawsza. Wszystkie rysy i otarcia na charakterze są ciekawe. Bronienie postaci może zaprowadzić nas w ślepy zaułek.  Trzeba lubić swoją pracę i lubić wcielać się w swoje postaci. 

Aktorstwo to nie wszystko. Wróciła Pani także do muzyki. W wakacje wydała singla "Into U". Przekazanie jakich emocji za pośrednictwem utworu było dla Pani najważniejsze?

W piosence przedstawiona jest kobieta w wielu stanach emocjonalnych. Ma wiele twarzy, poznaje i odkrywa siebie na nowo. 

Najważniejsza była dla mnie prawda, energia oraz emocje. 

Co uważa Pani za główne przesłanie swojej piosenki? 

Kobieta ma wiele twarzy. Każda jest inna, każda w tej samej sytuacji zachowa się inaczej. Nic, co kobiece, nie jest mi obce. W teledysku pojawia się cała gama emocji. Całość można skojarzyć z czterema żywiołami. Każdy żywioł ma swoją siłę, a kobieta ma jej w sobie najwięcej. 

Najbliższe plany. 

Teatr jest dla mnie najważniejszy, ale pracuję też nad kolejnymi singlami. Zmierzam w kierunku wydania płyty.

Materiał archiwalny dostępny również na www.sci24.pl - Śląskie Centrum Informacji 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz