wtorek, 28 maja 2019

Kamilla Baar - Kochańska: "Oglądam produkcje z moim udziałem. W ten sposób uczę się siebie"

Kamilla Baar - Kochańska: "Oglądam produkcje z moim udziałem. W ten sposób uczę się siebie" 



























fot. Zdjęcie nadesłane

W ramach 21. festiwalu Kino na granicy / Kino na hranici miałam przyjemność rozmawiać z Panią Kamillą Baar - Kochańską. O festiwalu Kino na granicy, spotkaniach czeskiego i polskiego kina, filmie "Kamerdyner" oraz serialu "Echo serca".

Po raz pierwszy rozmawiałyśmy w 2012 roku, minęło więc od tego momentu naprawdę dużo czasu. Czy da się w kilku słowach opisać zmiany, które zaszły w Pani zawodowym życiu?

Trzeba to wszystko prześledzić, przeanalizować. Nie zastanawiam się nad tym w tym momencie. 

Spotykamy się w ramach festiwalu Kino na granicy. Jaki jest Pani stosunek do tego rodzaju imprez?

Jest wspaniale. To spotkanie polskiego i czeskiego kina, więc ludzie mogą sporo dowiedzieć się o tym, czym się różnimy, a w czym jesteśmy podobni. To łączenie dwóch krajów jest fantastycznym pomysłem.

To jeden z najbardziej znanych przeglądów filmowych w Polsce, a jego nieprzejednanym atutem bez dwóch zdań jest łączenie kultury polskiej, czeskiej i słowackiej. Jakie są trzy rzeczy z którymi kojarzą się Pani Czechy?

Hrabal, Kundera i...piwo. (Śmiech.) 

Jakie filmy najbardziej lubi Pani oglądać z perspektywy widza? Czego Pani w nich poszukuje?

Lubię kino psychologiczne.

Czy udało się Pani obejrzeć jakieś filmy z repertuaru festiwalowego? Który zrobił na Pani największe wrażenie?

"7 uczuć", "Słodki koniec dnia" oraz "Monument".

Po filmie "Kamerdyner" spotkała się Pani z publicznością. Co dają Pani takie spotkania? Co jest dla Pani w nich najważniejsze?

Zawsze jestem ciekawa opinii widzów. Jak oni odebrali film, jak reagują, co czują. To jest dla mnie najciekawsze.

Proszę powiedzieć co Pani najbardziej podoba się w "Kamerdynerze" a za co w Pani ocenie widzowie najbardziej cenią ten film?

To bardzo dobre kino epickie, w którym główną rolę gra historia, na której tle toczą się losy rodziny. Uważam, że jeśli chodzi o podejmowane w nim tematy, film jest kompleksowy i kompletny. 

Wcieliła się Pani w rolę Angeli von Krauss, żonę Fryderyka. Co w tej postaci było dla Pani najtrudniejsze? Jakie emocje chciała Pani przekazać widzom?

Grałam kobietę wyzwoloną, artystkę, która stopniowo popada w obłęd. To było największym wyzwaniem. 

Do jakich widzów skierowany jest film? 

Do wszystkich. Każdy powinien go zobaczyć. 

Nie sposób pominąć w naszej rozmowie najnowszego serialu medycznego z Pani udziałem. Mowa oczywiście o "Echo serca". To serial medyczny inny od dotychczasowych propozycji. W czym Pani zdaniem zawarta jest ta inność?

To serial medyczno - obyczajowy, który wiarygodnie oddaje szpitalną rzeczywistość. 

Serial bardzo szybko zaskarbił sobie sympatię widzów. W czym tkwi jego fenomen w Pani odczuciu?

W Polsce seriale medyczne są bardzo lubiane, ponieważ lekarz jest zawodem ogromnego zaufania publicznego. Budzi ciekawość jaki jest człowiek, który ratuje życie i pomaga nam wyjść z opresji zdrowotnych. Serial jest uczciwie i dobrze zrobiony, a każda przedstawiona w nim historia jest zdarzeniem prawdziwym. 

Zdarza się Pani oglądać serial? Czy spogląda Pani wtedy na siebie łaskawym okiem? (Śmiech.)

Tak. Oglądam, ponieważ w ten sposób uczę się siebie. 

Materiał archiwalny dostępny również na www.sci24.pl - Śląskie Centrum Informacji 

poniedziałek, 20 maja 2019

Malwina Buss: "Róża" dała mi wiele możliwości"

Malwina Buss: "Róża" dała mi wiele możliwości"




















fot. Zuzanna Szamocka

W ramach 21. festiwalu Kino na granicy / Kino na hranici miałam przyjemność rozmawiać z Panią Malwiną Buss.

W Cieszynie pojawia się Pani z okazji 21. Przeglądu Filmowego Kino na Granicy. Jaki jest Pani stosunek do tego typu imprez?

Festiwale filmowe są fantastyczne.  W krótkim czasie można nadrobić zaległości filmowe. W Cieszynie jest wyjątkowo, ponieważ wszystko traktowane jest tutaj jako przegląd filmowy. Nie ma ciśnienia, kamer, pompy.

To jeden z najbardziej znanych przeglądów filmowych w Polsce. Jest Pani stałym bywalcem tego wydarzenia. Czy pamięta Pani swoją pierwszą wizytę na nim 4 lata temu?

Od trzech lat bywam tutaj regularnie,  mój partner pochodzi z tych stron. Udaje nam się łączyć czas świąteczny z filmową majówką. 

Zrzesza fanów i sympatyków kina, a nieprzejednanym atutem tego festiwalu jest jednoczenie kultury polskiej, czeskiej i słowackiej. Jakie są trzy rzeczy, z którymi kojarzą się Pani Czechy?

Z Milanem Kunderą, Petrem Zelenką i z...czeskimi knedlami. (Śmiech.) 

Jakie filmy lubi Pani najbardziej z perspektywy widza? Czego Pani w nich poszukuje?

Najbardziej lubię filmy fantastyczne, które są o marzeniach i dzieją się poza rzeczywistością. Dużo filmów tego gatunku można zobaczyć właśnie na festiwalach.

W roku ubiegłym przyjechała Pani z filmami "Najpiękniejsze fajerwerki ever" oraz "Najlepszy", a w tym przywiozła Pani ze sobą film "Róża". Rola w którym z tych filmów była dla Pani większym wyzwaniem? Można tak to porównać? 

Trudno powiedzieć. W "Róży" zagrałam dziewięć lat temu, byłam przed szkołą. Była to praca, która bazowała przede wszystkim na mojej naturalności, a nie  na warsztacie aktorskim. "Najpiękniejsze fajerwerki ever" były jednym z pierwszych projektów, które zrealizowałam po szkole, więc byłam bardziej świadoma jako aktorka, bawiłam się z materiałem. 

Co najbardziej się Pani podoba  w  filmie "Róża", a za co Pani zdaniem najbardziej ceni¹ go widzowie?

Nie będę obiektywna. Lubię ten film, ponieważ dał mi dużo możliwości. Myślę,  że  ludzie w "Róży" cenią  historię miłości dwojga ludzi, która odgrywa się na tle bardzo ciężkich i dramatycznych zdarzeń. 

Festiwal KNG to także spotkania z widzami. Co jest dla Pani w nich najważniejsze?

Lubię słyszeć od ludzi co myślą o filmach, które oglądają.  Nie ma kluczy do filmów. Każdy oglądając jeden konkretny film może zobaczyć w nim zupełnie co innego. 

Nie sposób też przejść obojętnie obok serialu "Belfer" z Pani udziałem. Bezapelacyjnie podbił serca fanów. Jakie czynniki według Pani składają się na ten sukces? Czy będzie kolejny sezon?

Po części na pewno na sukces tego serialu składa się tajemnica, którą stworzyła produkcja. Wszystko odkrywane było stopniowo. Dopiero kręcąc ostatni odcinek dowiedzieliśmy się, kto jest zabójcą. Przyznam, że każdy z aktorów miał nadzieję, że padnie na jego postać. 

Co opowiedziałaby Pani o kulisach powstawania tego serialu?

Był to projekt, który był najprzyjemniejszy w tworzeniu. Czuliśmy się jak na koloniach, dużo było młodych aktorów.  Wszyscy się bardzo polubiliśmy, zresztą z częścią klasy mamy kontekt do tej pory.

Najbliższe plany.

Nie mogę na razie nic zdradzić. :)

Materiał archiwalny dostępny również na www.sci24.pl - Śląskie Centrum Informacji