sobota, 21 marca 2020

Michał Lesień - Głowacki: "Jestem racjonalistą. Uważam, że wszystko jest po coś"

Michał Lesień - Głowacki: "Jestem racjonalistą. Uważam, że wszystko jest po coś"


























fot. Dorota Głowacka - Lesień

Podczas mojego ostatniego pobytu w Warszawie miałam okazję rozmawiać z                     
Michałem Lesieniem - Głowackim.

O paradokumentach, które reżyseruje, ale także o "Klanie" i "Barwach szczęścia", czyli serialach, w których obecnie można go zobaczyć.

Sprawia Pan wrażenie osoby niezwykle pozytywnie nastawionej do świata i ludzi. Co daje Panu najwięcej siły? 

Uważam, że wszystko jest po coś. Ze wszystkiego wyciągam lekcje, staram się nie popełniać tych samych błędów. Nie wiem, czy przychodzi to z wiekiem, ale czuję, że osiągnąłem spokój.

Mówi się, że niezwykle pomocne w codzienności jest cieszenie się z drobiazgów. Już choćby po obserwowaniu Pana profili w mediach społecznościowych wnioskuję, że Pan tę umiejętność posiada. Nie każdy jednak tak potrafi. Co zrobić, by to się zmieniło? 

Nie znam się na mediach społecznościowych. Na Instagramie założyłem profil na którym zwracam uwagę na szczegóły. Jestem zafascynowany architekturą, historią, detalami… Zamieszczam zdjęcia na których udało mi się uchwycić takie ulotne chwile. To mi się podoba.

Oprócz aktorstwa zajmuje się Pan także produkcją spektakli teatralnych i reżyserią paradokumentów. Czy pogodzenie wszystkich obowiązków zawodowych nie bywa czasem trudne? Musi być Pan świetnie zorganizowany. (Śmiech.)

Nie wiem, czy jestem dobrze zorganizowany. Do ideału daleka droga. (Śmiech.) Produkcją spektakli teatralnych po raz pierwszy zająłem się w 2002 roku. Wzięło się to z faktu, że dyrektorzy teatrów nie byli zainteresowani tekstem, który proponowałem i postanowiłem zrealizować go samodzielnie. I jakoś tak wyszło, że to był pewien sukces. I potem już kolejne pomysły zaczęły przychodzić do głowy. I tak to trwa… Chociaż ostatnio już nie znajduję w tym jakiejś wielkiej przyjemności.

Czym inspiruje się Pan w tworzeniu paradokumentów? Co jest dla Pana najważniejsze?

 To ciekawe doświadczenie, ponieważ pracuje się z amatorami. Wyreżyserowałem kilkadziesiąt odcinków m. in.: ”Trudnych Spraw”. Aktor zawsze zagra. Lepiej, gorzej, ale zagra. A z amatorami to często jest praca „od podstaw”. Trzeba być reżyserem, psychologiem, motywatorem. Ciekawe doświadczenie również dla mnie jako aktora.

Obecnie możemy oglądać Pana w dwóch serialach. Mowa oczywiście o "Klanie" i "Barwach szczęścia". Zastanawiałam się, kreowanie której z tych postaci jest dla Pana największym wyzwaniem aktorskim. Wydaje mi się, że to Damian Wójcik z "Barw". Czy się mylę?

Seriale codzienne wymagają od aktora wypowiedzenia tekstu, nie ma tu miejsca na kreowanie postaci. Oczywiście mówię to półżartem.  Postać trzeba sobie wymyślić na początku i konsekwentnie się w nią wcielać. W takiej formule raczej nie ma rozwoju postaci, jak w teatrze, czy filmie. W „Barwach…” gram alkoholika, który zaczyna przechodzić przemianę. To na pewno ciekawa postać.

Na początku założyłem sobie, że Damian mamrocze. (Śmiech.) Była to bardzo wygodna forma przekazu, ponieważ  nie martwiłem się ani dykcją, ani niczym innym. Mówienie z sensem było jedynym, czego musiałem się trzymać. Chodziłem zgarbiony, szurałem klapkami. Nie wiadomo, czy on cały czas jest podpity, czy udaje, czy po prostu nie umie mówić… Teraz już jest trzeźwy, ale mimo wszystko nie do końca da się lubić. A granie negatywnych postaci zawsze jest ciekawsze dla aktora.

"Barwy szczęścia" są w tym momencie najchętniej oglądanym serialem codziennym. Czy zdarzało się Panu go oglądać zanim trafił Pan do obsady? 

Raczej nie oglądam telewizji.

Czy lubi Pan siebie oglądać na ekranie? Na co zwraca Pan wtedy uwagę? Czy tak, jak większość aktorów znajduje Pan milion rzeczy, które mógł zrobić inaczej? (Śmiech.) 

Zawsze oglądając efekt widzę, że mógłbym sto razy lepiej coś zrobić. Ale to normalne. Z reguły nie oglądam efektu końcowego. Na planie mogę zerknąć w podgląd, jeśli mam jakieś wątpliwości i skorygować błędy.

Nie sposób pominąć też serialu "Klan" . W czym według Pana tkwi sukces tego kultowego serialu? Co sprawia, że jest tak lubiany przez widzów? 

Cenię sobie swoją rolę w "Klanie". Gram typowego Polaka i jeszcze mam na imię Janusz. (Śmiech.) Fenomen tego serialu jest nieprawdopodobny, ponieważ przez tyle lat wypracował sobie niesamowitą pozycję wśród polskich seriali. Jest najbardziej lubianym serialem w paśmie popołudniowym. 

W jakich jeszcze produkcjach zobaczymy Pana w najbliższym czasie? Nad czym obecnie Pan pracuje?

 W związku z epidemią wszystkie produkcje zostały zawieszone, nie zdążyłem zrealizować Teatru Telewizji. Zobaczymy, czy ta produkcja zostanie przywrócona. No i w ogóle ciężko mówić o planach w obecnej sytuacji.

Jest Pan  aktywny na swoim profilu, a w zasadzie profilach na Instagramie. Czego Pan poszukuje na Instagramie jako użytkownik?

 Poszukuję rzeczy podobnych do tego, co sam zamieszczam. Bo to odzwierciedla moje zainteresowania. Zapraszam na #glowackimichallesien

Nie sposób o to nie zapytać. Czy czasami pojawiają się także pytania lub wspomnienia fanów związane z kultowym serialem "Lokatorzy"? W tym roku mija 16 lat od zakończenia produkcji tego serialu. 

Może jakieś spotkanie z tej okazji sie uda?… Bo sporo widzów jednak ciągle z nostalgią wspomina tę produkcję.

Materiał archiwalny dostępny również na www.sci24.pl - Śląskie Centrum Informacji