środa, 30 czerwca 2021

Piotr Cugowski: "Płyta solowa jest wolną myślą muzyczną"

 Piotr Cugowski: "Płyta solowa jest wolną myślą muzyczną" 




















fot. Michał Pańszczyk

12 czerwca 2021 roku w Teatrze im. Adama Mickiewicza w Cieszynie odbyły się dwa koncerty Piotra Cugowskiego z trasy koncertowej "40". Taki sam tytuł nosi również pierwsza solowa płyta artysty, która była jednym z tematów naszej rozmowy na dzień przed tymi koncertami. 

12 czerwca w Teatrze im. Adama Mickiewicza odbyły się dwa Pana koncerty akustyczne "40", a kolejne są zaplanowane. Jak wraca się na scenę po tylu miesiącach przerwy? Jakie towarzyszą Panu emocje?

To, że wracamy, jest powiedziane trochę na wyrost, ponieważ te koncerty są przekładane już po raz trzeci. Nareszcie odbędą się, co mnie bardzo cieszy, natomiast do tego, że wracamy na scenę, nie podchodzę jeszcze tak entuzjastycznie, bo nasza branża będzie się odmrażała bardzo długo, a to z tego względu, że u nas nie działa to z dnia na dzień. 

Bardzo cieszę się na spotkanie ze słuchaczami po takiej przerwie. 

Andrzej Piaseczny kiedyś mi powiedział, że artysta, pomimo wielu lat spędzonych na scenie, powinien odczuwać lekką tremę, ponieważ jest ona okazaniem szacunku publiczności. Zgodzi się Pan z tym stwierdzeniem? Jak jest w Pana przypadku, odczuwa Pan tremę?

To całkowicie naturalne. W momencie, kiedy koncertów jest bardzo dużo, tremę odczuwam trochę mniej. Szacunek do widzów i słuchaczy jest absolutnie elementarną sprawą dla artysty i myślę, że ten, kto tremy nie odczuwa, nie jest w stanie dać z siebie tych 110%, które są potrzebne na scenie. 

Płyta zatytułowana po prostu "40", jest swego rodzaju prezentem, który zrobił Pan sobie i fanom z okazji swoich okrągłych urodzin. Można tak stwierdzić, że piosenki, które się na niej znalazły, są podsumowaniem Pana dotychczasowej drogi zawodowej?

Każda płyta jest swego rodzaju podsumowaniem pewnego etapu i tego, co wydarzyło się od wydania tej poprzedniej. "40" to album, który w moim mniemaniu jest taki, jak chciałem, bez oglądania się na cokolwiek. Płyta solowa jest wolną myślą muzyczną. 

Na tej płycie prezentuje Pan siebie w solowej odsłonie. Podczas jednego z wywiadów stwierdził Pan, że solowa płyta niesie za sobą zupełnie inne emocje. Jakie?

To praca wyłącznie na swoje konto. To innego rodzaju odpowiedzialność, która nie rozkłada się na większą ilość osób, ja sam jestem odpowiedzialny za wszystko, co dzieje się na scenie, czy płycie. 






















fot. Michał Pańszczyk

"40" nie jest zmianą Pana frontu muzycznego, ponieważ cały czas są to klasycznie skonstruowane kompozycje, korzystające z dobrodziejstw muzyki gitarowej. Czy jest na niej jednak coś, czym chciał Pan zaznaczyć swój solowy udział?

Muzyka rockowa ma wiele oblicz i wcieleń. Dla kogoś, kto jej nie słucha, te niuanse mogą być niezauważalne. Dla mnie jest kompletnie inna od tych, które tworzyliśmy z Braćmi. Na płycie zawarty jest utwór "Kto nie kochał", który jest zrobiony w zupełnie innej aranżacji niż wszystko, co robiłem dotychczas. 

Czy na płycie znajduje się jakiś utwór, który jest dla Pana szczególny? Dlaczego?

Cała płyta jest dla mnie szczególna. To rok pracy w studio, więc nie ma na płycie żadnego utworu, którego nie chciałem. (Śmiech.) To starannie wybrane formy muzyczne, bliskie mojemu sercu. Takie, które zawsze chciałem stworzyć i wydać. 

Która z piosenek w wersji akustycznej cieszy się na koncertach największym powodzeniem?

Trudno powiedzieć. Ten koncert w połowie skonstruowany jest z mojej płyty "40", co jest naturalne. W zależności od tego, gdzie i dla kogo się gra, piosenki spotykają się z różnymi reakcjami ze strony słuchaczy. 


























fot. Michał Pańszczyk

Jak wspominaliśmy na początku, ponad rok temu świat zatrzymał się z dnia na dzień. Czego nauczył Pana ten trudny czas?

Ostatni czas nauczył mnie, że nic nie jest dane na zawsze. Niczego tak naprawdę nie można być pewnym. Fakt, że można robić to, co się kocha, jest wielkim dobrodziejstwem. Czuję to, kiedy po wielu miesiącach wracam na scenę. 

Obecnie koncerty mogą odbywać się przy 50% obłożeniu. Jak wyglądają Pana wakacyjne plany koncertowe? 

Zagramy pewnie kilka koncertów, ale nic nie można zaplanować w tej chwili, ponieważ wszystkie wydarzenia, mimo tego, że są wpisane do kalendarza, potrafią, jak to się mówi kolokwialnie - "spaść" w ostatniej chwili, z przyczyn, kompletnie od nas niezależnych, więc jeszcze nic nie wiem. 


























fot. Michał Pańsczyk 

Czego z perspektywy muzyka brakuje Panu w chwili obecnej najbardziej?

Przede wszystkim brakuje mi koncertów, żywego grania. To coś, z czego jestem ulepiony. Kiedy tego zabrakło, okazało się, że nie da się tego niczym zastąpić. Całe moje życie kręciło się wokół wyjazdów i koncertów, więc musiałem sobie to wszystko inaczej zorganizować. Realizuję swoje pasje sprzed lat. Jestem też w trakcie pracy nad swoją drugą solową płytą. Nie mogę powiedzieć, że roztrwoniłem ten czas. (Śmiech.) 

Co będzie pierwszą rzeczą, którą zrobi Pan, kiedy świat na dobre wróci do normy?

Świat powoli wraca do normy, ale nie wrócimy do niej tak z dnia na dzień. Myślę, że cała sytuacja, która nas spotkała, zostanie już z nami w pewnym stopniu, a z tego strachu wydobywać będziemy się przez wiele lat. Małymi kroczkami wszystko będzie wracać. Nie ma jednej rzeczy, którą chciałbym zrobić. Realizuję wszystko, co się da i na co pozwalają okoliczności. 

piątek, 25 czerwca 2021

Olga Łasak: "Trzeba umieć się zatrzymać, podarować chwilę sobie, a także komuś, kto tego potrzebuje"

 Olga Łasak: "Trzeba umieć się zatrzymać, podarować chwilę sobie, a także komuś, kto tego potrzebuje"

























fot. zdjęcie nadesłane

12 czerwca 2021 roku w Wiśle odbył się 18. Bieg po Nowe Życie. Na trasie na moje pytania odpowiadała Olga Łasak z Kabaretu Czesuaf.

Rozmawiamy o BPNŻ, tym, jak ważnym społecznie tematem jest transplantacja i transplantologia, ale też o programie "Dance, Dance, Dance" i życiowych wartościach. 

Spotykamy się na 18. Biegu po Nowe Życie w Wiśle. Od czasu pandemii to pierwsza tak duża impreza. Jak samopoczucie tuż po starcie?

Jestem ogromnie szczęśliwa, że mogę brać udział w tym przedsięwzięciu, tym bardziej że jest to wyjątkowa impreza. Nie dość, że człowiek się ruszy, to jeszcze przy okazji zrobi coś dobrego. 

Dzięki temu ludzie, którzy kibicują, dowiadują się czegoś na temat, który przy pierwszym zetknięciu może nam się wydawać bardzo obcy.

W naszych grupach spotykamy ludzi po transplantacji. Nagle okazuje się, że temat ten dotyczy każdego zdrowego człowieka, bo każdego to może spotkać. 

Jest tu bardzo fajna energia.  Mimo lekkiego zmęczenia, które odczuwam z racji tego, że w pandemii mało się ruszałam, towarzyszy mi olbrzymia satysfakcja z bycia częścią tak wspaniałej inicjatywy. 

Jak przygotowywałaś się do dzisiejszego startu?

Spakowałam się. (Śmiech.) Po roku nie bycia w trasie, to już jest wyczyn. (Śmiech.) 

W trakcie pakowania najdrobniejsze rzeczy okazują się problematyczne, ale kiedy przyjeżdżamy i dowiadujemy się, co naprawdę jest problemem, te błahostki nie mają już tak naprawdę żadnego znaczenia. Zawsze staram się wziąć ze sobą bardzo dużo pozytywnej energii. Przyjeżdżam tu z czystą głową i czerpię też energię od tych, którzy są tutaj z nami. Uczę się tutaj pokory, nabieram dystansu do życia. 

Jestem w 100% sobą, nie ma we mnie stresu, czy napięcia. 

Moim zdaniem udział osób publicznych w całym wydarzeniu bardzo pomaga w budowaniu świadomości jak ważnym tematem jest tranpslantacja i trannpslanotologia. Zgodzisz się z tym stwierdzeniem?

Oczywiście, że tak. 

Całe przedsięwzięcie ma charakter charytatywny. Co jest dla Ciebie najważniejsze w pomocy potrzebującym?

W pomocy potrzebującym najważniejsze jest dla mnie to, by zwrócić uwagę na dany problem. Żyjemy w biegu, skupiamy się na sobie. Życie stało się tak trochę egoistyczne. Często nie mamy czasu zatrzymać się obok kogoś, kto tej pomocy potrzebuje. Ja jestem zdrowa, los sprawił, że nie mam większych problemów, więc chętnie poświęcam swój czas i  wyciągam pomocną dłoń do tych, którym jest ona potrzebna. 

Warto też porozmawiać o programie "Dance Dance Dance" emitowanym w TVP 2, w którym wzięłaś udział wraz z Pawłem Cieślakiem. Jak wspominasz tę przygodę?

(Śmiech.) Nasza przygoda z programem zakończyła się w niespodziewanych, a nawet nieco zaskakujących okolicznościach. Mam taki charakter, że w każdej sytuacji staram się zobaczyć jakieś plusy i podchodzić do niej z dystansem. Była to trochę inna przygoda, niż się spodziewałam, ale starałam się zapamiętać z niej jak najwięcej pozytywnych rzeczy, a zapomnieć o tych przykrych. 

Co najbardziej podoba Ci się w formule tego programu?

Najbardziej podoba mi się zetknięcie z tancerzami i z tym, że taniec wcale nie jest taki prosty, jak może się w pierwszej chwili wydawać. W czasie treningów nasze ciała wiele przeszły. Nie mówię tu tylko o sobie i Pawle, ale o wszystkich uczestnikach. Temu, by osiągnąć zadowalający efekt końcowy, musieliśmy poświęcić wiele czasu. Ogromnie w tym programie doceniłam osoby, które tańczyły w naszym tle. Oni tak samo, jak my, wkładali w to wiele pracy fizycznej i psychicznej. Nieocenione było też wsparcie Pawła, naszych przyjaciół i rodziny i fanów, którzy oglądali nas, wspierali i kibicowali. Przy całym programie pracuje wiele osób, których nie widać na ekranie. Mam do nich wielki szacunek.


 






















fot. zdjęcie nadesłane

Czy pozytywna powierzchowność o której mówisz, pomaga Ci w tej niełatwej dla nas wszystkich codzienności?

Trochę tak. Uważam, że cała ta pandemia wiele nas wszystkich nauczyła.

Czego Ciebie nauczył ten trudny czas?

W ostatnich miesiącach nauczyłam się, że w życiu naprawdę nie trzeba aż tak biec za pracą, karierą, pieniędzmi. Trzeba umieć się zatrzymać i podarować chwilę sobie lub drugiemu człowiekowi. Myślę, że w pewnym momencie wielu z nas zatraciło się we własnym tempie życia. Pandemia pomogła postawić znak "STOP" i zwrócić uwagę na swoje potrzebym, ale też potrzeby tych, którzy są tuż obok nas, a czasami o nich zapominamy. 

Pochodzisz z Bielska - Białej, z Podbeskidzia. Mówisz, że jesteś góralką z krwi i kości, dumną ze swojego pochodzenia. 

Dokładnie tak jest. Mieszkam wgórach. Co prawda, nie jestem Staszkiem Karpielem - Bułecką, ale jednak. (Śmiech.) 

Joanna Mądry podczas naszej rozmowy powiedziała, że nie docenia się gór, kiedy ma się je na co dzień. Zgadzasz się  z tym stwierdzeniem?

Oczywiście, że tak. Kiedy masz góry tam, gdzie pracujesz, nie traktujesz tego czasu wtedy jak wypoczynku, czy urlopu, to nie doceniasz tego, bo nie musisz wykazać żadnego wysiłku, by się w nich ponownie znaleźć. Wystarczy, że się ubierzesz i...już tam jesteś. 
























fot. zdjęcie nadesłane

Czy w czasie pandemii zdarzało Ci się uciekać w góry?

Nie. W czasie pandemii uciekłam na wieś.

Czy góralski temperament pomaga Ci w zawodzie?

(Śmiech.) Tak, trochę tak. Ze względu na to, że staram się zawsze każde swoje doświadczenie traktować jako coś, z czego wyciągam wnioski, ale z drugiej strony kocham ludzi, a dzięki temu, że jestem dość odważna i nie boję się oceniania innych, a też bardzo lubię poznawać ich życie i ludzi, to jest mi zdecydowanie łatwiej. 

niedziela, 20 czerwca 2021

Weź Nie Pytaj: Sylwia Morcinek: "Pandemia dała nam głód kontaktu z drugim człowiekiem. Najbardziej czekam na koncerty"

 Weź Nie Pytaj: Sylwia Morcinek: "Pandemia dała nam głód kontaktu z drugim człowiekiem. Najbardziej czekam na koncerty"
















fot. zdjęcie nadesłane

Zespół Weź Nie Pytaj wszedł szturmem w świat muzyczny na początku 2020 roku. Najpierw zaprezentowali teledysk do utworu "Cicha woda", a potem podzielili się ze słuchaczami obrazkiem do kawałka "Szumi las". Wyróżniają się folkowym brzmieniem, rozbudowaną sekcją dentą oraz klimatycznymi teledyskami, gdzie pokazują magiczne górskie pejzaże.

Z Sylwią, wokalistką zespołu rozmawiamy o tym, jak powstała ich nazwa, ale odkrywamy też pewną tajemnicę i zachęcamy do obejrzenia teledysku do piosenki "Chytry lis".

Zacznijmy od...początku. Zanim rozpoczęłaś swoją muzyczną przygodę, byłaś uczennicą cieszyńskiego Londzina, gdzie skończyłaś ekonomię,  a także byłaś siatkarką Victoria Cieszyn na pozycji Libero. W Victorii spędziłaś osiem lat. Czy moment, w którym uświadomiłaś sobie, że swoją przyszłość chcesz wiązać z muzyką nastąpił wtedy, kiedy wystąpiłaś w Cieszyńskiej Lidze Talentów na Święcie Trzech Braci?

O tym, że chcę swoją przyszłość wiązać z muzyką, wiedziałam już wcześniej, ale to właśnie podczas Cieszyńskiej Ligi Talentów po raz pierwszy wystąpiłam publicznie. 

Pamiętam, że w domu śpiewałam praktycznie od zawsze, domownicy nie mieli ze mną łatwo, bo jak wiemy, próby śpiewania wychodzą raz lepiej, raz gorzej, a słuchanie początkującego artysty podczas  ćwiczeń nie zawsze jest przyjemne. (Śmiech.) 

Mój występ, który odbył się podczas Cieszyńskiej Ligi Talentów doskonale pamiętam. Kiedy  byłam na scenie, towarzyszyła mi ogromna trema. Bardzo się stresowałam, ręce mi się tak trzęsły, że miałam problem z tym, by utrzymać mikrofon. (Śmiech.) Niektórym się trzęsą ręce, niektórym nogi. Takie są początki. Na początku trzeba się do stresu przyzwyczaić, ale zapewniam, że trema maleje z biegiem czasu. 

Czy sprawność fizyczna pomaga podczas występów scenicznych?

Tak, na pewno. Uważam, że sprawność fizyczna pomaga w każdej dziedzinie życia. Kiedy zaczynałam swoją muzyczną przygodę i uczęszczałam na lekcje z nauczycielem śpiewu, pamiętam, że już na pierwszym naszym spotkaniu stwierdził, że mam bardzo mocną przeponę. Myślę, że poniekąd może to być związane z tym, że podczas grania w siatkówkę pracują wszystkie mięśnie i trzeba z nich korzystać. (Śmiech.) 

Wasze trio poznało się, kiedy tworzyliście skład do zespołu "Show Band", który grywał na imprezach okolicznościowych. Zajmowaliście się oprawą muzyczną, zarabiając w ten sposób na życie przed zamknięciem branży. Jak wspominasz tamten czas?

Był to wspaniały czas. Pełen nauki, pracy technicznej, zbierania doświadczenia. Naszym występom towarzyszyło wiele emocji, ponieważ najczęściej grywaliśmy na weselach. Bardzo przyjemnie jest towarzyszyć parze młodej w jej najpiękniejszym dniu w życiu. Przyznam szczerze, że czasami miałam takie momenty, kiedy sama z trudem powstrzymywałam łzy, ale zawsze starałam się nad tym panować, ponieważ mam tak, że kiedy zaczynam płakać, to już nic nie zaśpiewam. (Śmiech.) Szczęśliwe chwile, bardzo wzruszające. Takie występy to bardzo ciężka praca fizyczna i psychiczna, która trwała czasem nawet do dwudziestu godzin. Regeneracja po takim weselu może trwać nawet trzy dni. (Śmiech.) 

Postanowiliście stworzyć zespół, który będzie zabawiał ludzi, ale nie coverami, ale swoimi autorskimi utworami. Do klimatu disco dodajecie coś, co macie w sobie od urodzenia, czyli folk. Czy dodanie folkowego brzmienia i prezentowanie górskich pejzaży w Waszych teledyskach w Waszym odczuciu składają się na Wasz sukces?

Myślę, że tak. Ludzie bardzo to lubią. Kiedy jeździmy do Warszawy lub odwiedzamy inne duże miasta w Polsce, to słyszymy, że mamy ładne góry. Siedziba disco polo mieści się w okolicach Białegostoku, więc kiedy muzycy z tamtych stron oglądają nasze teledyski, podziwiają te widoki. 

Górskie pejzaże wykorzystaliśmy w najnowszym teledysku do utworu "Chytry Lis". Premiera już 28 maja. Po raz kolejny nagrywaliśmy w górach. Jednym z miejsc, które pokazywaliśmy w teledysku był Cienków. Przepiękne widoki. Było pięknie. Liczę, że górami i pięknymi kolorami, które udało nam się uchwycić w teledysku, po raz kolejny będziemy się wszyscy zachwycać. 




















fot. zdjęcie nadesłane

Zespół "Weź Nie Pytaj" wystartował w lutym 2020 roku naturalną drogą rozwoju. Najpierw pracowaliście nad utworem "Cicha woda", a dopiero potem stworzyliście nazwę zespołu, to prawda? (Śmiech.) 

Tak, to prawda, długo jej nie mieliśmy. (Śmiech) Znalezienie sensownej nazwy nie jest takie proste. (Śmiech.)

Z nazwą łączy się pewna anegdota. Opowiedz, o co chodzi. 

Podczas jednej z prób, kiedy pracowaliśmy nad "Cichą wodą", cały czas myślałam o nazwie, bo czuliśmy, że utwór będzie petardą, więc była nam już bardzo potrzebna. (Śmiech.) Dręczyłam tym chłopaków, ciągle powtarzałam, że jeszczcze jej nie mamy. W pewnym momencie Mateusz powiedział, "Sylwia, weź nie pytaj, tylko śpiewaj". (Śmiech.) I tak powstał zespół Weź Nie Pytaj. (Śmiech.) 

Czy Paweł Domagała poznał tę historię? (Śmiech.)

Jeszcze nie, ale mam nadzieję, że wkrótce mu ją opowiemy. Kiedy wpisuje się w wyszukiwarkę naszą nazwę, wyskakujemy zaraz obok niego, więc może już nas kiedyś znalazł i posłuchał. (Śmiech.) 




















fot. zdjęcie nadesłane

Kiedy Wy wystartowaliście, świat się zatrzymał, co oczywiście spowodowane jest pandemią koronawirusa. Jak znosiliście pierwszy etap izolacji? Czy praca nad autorskimi utworami pomagała Wam w tej niełatwej dla wszystkich sytuacji?

Tak. Szukaliśmy w tym wszystkim spokoju i normalności. W początkowej fazie pandemii najbardziej pomagała mi gra na klawiszach, a Wojtkowi na gitarze i na saksofonie. Pracowaliśmy nad utworami, ale też nad sobą i swoimi umiejętnościami. Nie mieliśmy innego wyjścia, bo wszystko było pozamykane. (Śmiech.) Mamy dwójkę dzieci, więc z nimi też spędzaliśmy czas. 

Czego nauczył Cię ten trudny czas?

Ten trudny czas nauczył mnie pokory. Uświadomiłam sobie, że nie można być pewnym tego, co będzie. Niczego nie można zakładać, być roszczeniowym. Teraz już wiem, jak w jednej chwili możemy zostać ograniczeni i jak to jest, kiedy nie możemy z tym nic zrobić. Nikt nie podejrzewał, że z dnia na dzień świat zostanie zamknięty. 

Czego o sobie dowiedziałaś w ostatnich miesiącach?

Bardziej, niż przedtem, zdaję sobie sprawę z upływającego czasu. Lepiej mi z tym. Jestem bardziej świadoma, więcej rozumiem, jestem bardziej dojrzała, a do ludzi i świata łapię większy dystans. 

Ostatnio aktorka, Magda Rembacz powiedziała mi, że stara się izolować od negatywnych informacji i bodźców. Czego Ty unikasz?

Też tak robię. Ostatnio zrobiłam przesiew w mediach społecznościowych. Kiedy ktoś jest za bardzo agresywny w swoich wypowiedziach, oddalam go od siebie, przestaję obserwować. Jestem otwarta, opinie i poglądy każdego staram się szanować, ale nie lubię, kiedy ktoś jest zawzięty, a do tego patrzy tylko w jednym kierunku, a do tego jest agresywny. Odsuwam od siebie to, co mi się nie podoba.

Mimo wszystko nie tracisz pogody ducha i dzielnie pracujecie nad nowym materiałem. Przez kilka ostatnich dni tworzyliście swój trzeci teledysk. 

Teledysk do utworu "Chytry lis" pojawił się w piątek, 28  maja.

Klip będzie kontynuacją naszych opowiadań o tej "Cichej wodzie", czyli bohaterze pierwszego i drugiego teledysku, który podrywał wszystkie dziewczyny i z nimi się umawiał. Dowiemy się, jaka spotkała go nauczka. Będą to jego ostatnie perypetie. Zespół Weź Nie Pytaj wcieli się w rolę detektywów, którzy śledzą tytułowego "Chytrego lisa", a wcześniej "Cichą wodę". Mogę zapewnić, że ten teledysk będzie zawierał dużo fabuły. Chcieliśmy, aby był ciekawy, by był jak film, ponieważ będzie tam też pościg samochodowy, na który poświęciliśmy cały jeden dzień, kręciliśmy go w szczerym słońcu. Była to ciężka, ale fajna praca. Widziałam już fragmenty naszego klipu i wiem, że będzie fenomenalnie. 

Nie było jeszcze czegoś takiego. Nie pamiętam, by w którymś teledysku były takie pościgi, a do tego aż tyle fabuły, mam nadzieję, że się spodoba. Na pewno wkrótce pojawi się w telewizji, na takich kanałach, jak Polo TV, czy 4 Fun Dance. 

Jesteście w trakcie kończenia numeru, który nagraliście wraz ze Sławomirem. Jeszcze w żadnym wywiadzie o tym nie mówiłaś...

Tak, to prawda. Odkryłaś moją, a właściwie naszą tajemnicę. (Śmiech.) Utwór jest już nagrany, zostały ostatnie szlify. Teledysk do tej piosenki będziemy kręcić w jego okolicach. Fabuła będzie koncertowa. Miejmy nadzieję, że kiedyś zagramy tę piosenkę razem z nim na którymś z koncertów. Kiedy rok temu oglądaliśmy Sławomira w telewizji, nie podejrzewaliśmy, że nasze drogi się zejdą i nagramy razem teledysk. 

Opowiedz o tym, jak Wasze drogi się zeszły. 

Spotkaliśmy się na planie programu "Moje disco, moje wszystko", który prowadziła Paulina Sykut - Jeżyna. Sławomir wraz z ekipą nagrywał przed nami, więc tam się spotkaliśmy i zamieniliśmy kilka słów. 

Pamiętam, że Sławomir kibicuje Wam od pierwszego utworu...

Tak. W promowaniu teledysku jest tak, że wysyła się go do kolegów z branży, by posłuchali, zostawili komentarz, zostawili subskrypcję kanału. Sławomir to zrobił. Udało się i nasze drogi zeszły się nie tylko wirtualnie, ale też przy wspólnej pracy. 

Oprócz Sławomira, z kim jeszcze marzy Wam się nagranie wspólnego utworu?

Minął rok od "Cichej wody", teraz wejdzie "Chytry lis", a potem utwór nagrany wraz ze Sławomirem, więc w dalszej przyszłości chcielibyśmy połączyć siły z zespołem Enej. Mają podobne folkowe klimaty, więc jeśli się zgodzą, będzie świetnie, bo mają również bardzo rozbudowaną sekcję dentą. 

Z pisarzami jest tak, że największy sentyment mają do swojej pierwszej książki, a jak to jest z muzykami? Odczuwacie sentyment do pierwszego klipu, czy również do obrazka do piosenki "Szumi las"?

W kwestii teledysków chyba też tak jest. "Cicha woda" była naszym pierwszym utworem. Sądząc po wyświetleniach, wydaje mi się, że została lepiej odebrana, niż "Szumi las",  ale to też kwestia tego, że ten utwór został wydany, kiedy wszystko było zamknięte. "Cicha woda" załapała się na początkowe otwarcie branży, czas imprez i tego, kiedy ludzie jeszcze gdzieś wychodzili. "Szumi las" wypuściliśmy, kiedy wszystko zostało ponownie pozamykane, więc pewnie dlatego ten utwór nie był tak chętnie słuchany, jak pierwszy. Nie było gdzie, ani kiedy. (Śmiech.) Sentyment do "Cichej wody" pozostał. Dostaję czasem nawet nagrania od fanów, którzy śpiewają fragmenty naszej piosenki. To jest barddzo fajne. 




















fot. zdjęcie nadesłane

Czego brakuje Wam w tym momencie najbardziej z perspetywy sceny, muzyki? Koncertów, prawda? Macie zaplanowane jakieś występy na najbliższy czas?

Koncertów, ponieważ zespół Weź Nie Pytaj nie miał jeszcze okazji zaprezentować się przed publicznością, więc chcielibyśmy się sprawdzić i zobaczyć, jeśli ludzie nas znają, ponieważ jedyne, co teraz widzimy, to liczby. Nie mamy kontaktu z naszymi fanami. 

Macie zaplanowane już jakieś występy?

Tak. Jeżeli sytuacja związana z pandemią pozwoli, to mamy plan wystąpić 3 września w Dolinie Trzech Stawów w Katowicach, gdzie odbędzie się Festiwal Piosenki Biesiadnej, na który zostaliśmy zaproszeni.

Czy w czasie pandemii zdarza Wam się występować online, przed wirtualną publicznością? 

Mieliśmy takie propozycje, ale nie zdecydowaliśmy się, ponieważ mieliśmy tylko dwa utwory. 

Opowiedz o najbliższych planach.

Jesteśmy bardzo ciekawi, jak nasz najnowszy teledysk zostanie odebrany. Menadżer prężnie działa, więc jest szansa, że kiedy branża zostanie wypusczona, ruszymy w naszą pierwszą oficjalną trasę koncertową. Nagramy też planowany teledysk ze Sławomirem. 

Co będzie pierwszą rzeczą, którą zrobisz, kiedy świat na dobre wróci do normy?

(Śmiech.) Przyznam, że nawet o tym nie myślałam. Pewnie wyjdę do ludzi. Pójdę tam, gdzie jest tłum. (Śmiech.) Zobaczę, jak to jest. Brakuje mi tego. 

Ruszają imprezy plenerowe, a słyszałam od znajomych, że podobno zmieniły się stosunki międzyludzkie. Ludzie zaczęli ze sobą rozmawiać, nie siedzą w telefonach. Pandemia dała nam głód kontaktu z drugim człowiekiem. Nie zamykamy się już tylko w ekranach swoich smartfonów. (Śmiech.) Bardzo mnie to cieszy. 

czwartek, 3 czerwca 2021

Natalia Data: [kostiumograf serialu "Komisarz Mama"]: "Postaci, które mają jakąś historię są o tyle ciekawsze, że zawsze można przenieść to na kostium".

 Natalia Data: [kostiumograf serialu "Komisarz Mama"]: "Postaci, które mają jakąś historię są o tyle ciekawsze, że zawsze można przenieść to na kostium".















fot. zdjęcie nadesłane / kostiumograf Natalia Data w garderobie na planie serialu "Komisarz Mama"

Rozmawiamy o tworzeniu stylizacji dla bohaterów filmów i seriali. 3 marca 2021 roku na antenie Polsatu zadebiutował serial "Komisarz Mama", który z racji tego, że od połowy lutego był dostępny na platformie Ipla w pakiecie Ipla PREMIUM, zdobył serca widzów jeszcze przed premierą telewizyjną. 

To właśnie Natalia Data odpowiedzialna jest za styl Marii Matejko i jej podwładnych. 

Rozmawiamy o stylizacjach poszczególnych bohaterów serialu. Aktorzy wrócili na plan, 21 kwietnia rozpoczęły się zdjęcia do drugiego sezonu. "Niektóre elementy będą wykorzystywane częściej, niż w pierwszym sezonie.  Będzie bardziej kolorowo" - zdradza Natalia. 

Jesteś kostiumografem, tworzysz kostiumy do reklam, seriali, filmów i teledysków, ale zajmujesz się również aranżacją i dekoracją wnętrz. Zacznijmy od...początku. Które z zamiłowań pojawiło się w Twoim życiu w pierwszej kolejności - do tworzenia kostiumów, czy do aranżacji i dekoracji wnętrz?

Jako pierwsza w moim życiu pojawiła się aranżacja wnętrz. Skończyłam ASP we Wrocławiu. Od początku chciałam iść w tym kierunku, ale w międzyczasie zainteresowałam się designem. To mnie pochłonęło. Stwierdziłam, że pasję do designu i projektowania chciałabym połączyć, więc poszłam na wzornictwo przemysłowe. Skończyłam ten kierunek, poznałam wspaniałych ludzi, którzy zajmowali się modą, a swoje kolekcje tworzyli z różnych materiałów. Kiedy brałam udział w ich pokazach, poczułam, że zarazili mnie swoją pasją. Wiedziałam, że to świetna zabawa, ale nie sądziłam, że to właśnie w tym kierunku będę się dalej rozwijać. 

Przełom nastąpił, kiedy absolutnym przypadkiem dowiedziałam się od jednego z moich kolegów, że do programu o formule reality show poszukiwana jest dziewczyna do stylizacji prowadzących. Ich ubieranie szło mi dość sprawnie, odbiór był bardzo pozytywny. Początki były dość szalone, bo uczyłam się z czym to się je, uczyłam się zachowań na planie. Broniłam dyplomu, pracowałam na planie wspominanego programu, a równocześnie zajmowałam się dekorowaniem wnętrz, miałam stały kontakt z klientami. Musiałam z czegoś zrezygnować, bo brakowało mi czasu, zrezygnowałam więc z dekoratorstwa. 

Później zaczęły pojawiać się propozycje pracy na stanowisku asystentki kostiumografów przy różnych serialach. W podjęciu decyzji, że w 100% chcę się poświęcić właśnie tej pracy, pomogła mi moja przyjaciółka, kostiumografka, Barbara Sikorska-Bouffał. Pracowałyśmy razem filmie fabularnym "DAAS", gdzie miałyśmy do czynienia z kostiumami z epoki. 

Potem pod swoje skrzydła wzięła mnie znana i lubiana kostiumografka Dorota Roqueplo. Jest niesamowita. To ona nauczyła mnie tajników pracy kostiumografa, u niej się szkoliłam. Dzięki Barbarze i Dorocie wsiąknęłam w temat kostiumów. (Śmiech.) Tak to się zaczęło. 

Czyli już od najmłodszych lat przejawiałaś zainteresowanie tymi dziedzinami? 

Moje zamiłowanie do mody pojawiło się dopiero na studiach, ale jeśli chodzi o wnętrza i design, to już od liceum poważnie myślałam o tych dziedzinach. 

Na studiach zrezygnowałaś z aranżacji wnętrz, a gdyby teraz  nastała taka konieczność, z czego było by Ci łatwiej zrezygnować - z pracy kostiumografa, czy z aranżacji i dekorowania wnętrz? 

Moje życie tak się potoczyło, że musiałam zrezygnować z aranżacji wnętrz, ponieważ skupiam się przede wszystkim na pracy kostiumografa. Od dwóch lat jestem szczęśliwą mamą, więc dekoracja i aranżacja wnętrz zeszła na drugi plan. Umiejętności, które nabyłam w tej dziedzinie zdarza mi się wykorzystywać jedynie wtedy, kiedy pomocy potrzebują moi przyjaciele lub znajomi. Traktuję to hobbystycznie, śledzę tylko, co nowego na rynku, a kiedy mam trochę czasu, wprowadzam jakieś drobne zmiany w swojej przestrzeni. Podsumowując - z aranżacji wnętrz zrezygnowałam na rzecz kostiumów, które są u mnie na pierwszym  miejscu. 

Pamiętasz swoje pierwsze poważne wyzwanie w zakresie tworzenia stylizacji dla bohateów produkcji telewizyjnych? Na jakim planie filmowym miało to miejsce?

Nie umiem udzielić jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Każdy projekt jest nowym wyzwaniem. Nie ma znaczenia, czy jest to pierwsze zadanie, czy kolejne z rzędu, bo do każdego z nich przygotowuję się z taką samą starannością. 

Bardzo miło wspominam prace nad filmem "Miasto 44". Przygotowanie kostiumów sprawiło mi ogromną frajdę. Pracowaliśmy całym zespołem, głównym twórcą kostiumów była Dorota Roqueplo. 

Samodzielne działania przyszły później. Z pracami nad filmem "DJ" również wiążę wspaniałe wspomnienia. To było fajne wyzwanie. 

22 listopada 2020 roku swoją premierę miał mini - serial komediowy "Sąsiedzkie porachunki",  poświęcony podatkom, zrealizowany we współpracy z Ministerstwem Finansów. To Ty byłaś odpowiedzialna za styl bohaterów w których m.in wcielali się Rafał Rutkowski, Monika Dryl, czy Katarzyna Ankudowicz. Czy są jakieś podstawowe różnice w pracy nad kostiumami do miniprodukcji w porównaniu do seriali, czy filmów?

Myślę, że nie. Wszystko odbywa się w ten sam sposób. Nie ma znaczenia, czy to mini - serial, reklama, czy fabuła. Baza jest zawsze identyczna. To scenariusz i historia każdego z bohaterów. Czym więcej o nich wiemy, tym łatwiej jest przenieść to na kostium. 

Wiadomo - inaczej ubierze się Pani, która pracuje w banku, a inaczej ta, która uprawia wolny zawód. Wydaje mi się, że nie ma takiego podziału. Przygotowanie jest takie samo.

3 marca 2021 roku wyemitowany został pierwszy odcinek serialu "Komisarz Mama", który mogliśmy oglądać co środę o godz. 21:05 w Polsacie, teraz możemy go obejrzeć na platformie internetowej Ipla. Odpowiadasz za styl Marii Matejko oraz reszty bohaterów serialu. Według jakiego klucza dobierasz stylizacje?  Tworzysz sobie w głowie zarys postaci wraz ze stylizacją i starasz się ją odwzorować, czy inaczej się to odbywa?





















fot. polsat.pl / materiały prasowe 

"Komisarz Mama" oparta jest  na licencji francuskiego serialu "Candice Renoir", emitowanym od 2013 roku na kanale France 2. Podstawowa myśl na temat poszczególnych postaci była więc odgórnie stworzona, ale na pewno nie chciałam odzwierciedlać ich 1:1, a jedynie skupiłam się na tym, by wykorzystać bardzo charakterystyczne elementy kostiumów. 

Elementem charakterystycznym Marii Matejko (w tej roli Paulina Chruściel, przyp. red.) jest różowa torebka, a Roma Mazur, (w tej roli Ania Matysiak, przyp. red.) z koei praktycznie nie rozstaje się ze swoją czerwoną kurtką. 

Jeśli chodzi o wizerunek poszczególnych postaci, kiedy czytam scenariusz, wizualizuję sobie wtedy konretnych bohaterów i wyobrażam sobie, jak powinni wyglądać. Swoje wyobrażenia przenoszę na papier i przedstawiam swoją wizję reżyserowi, czy aktorom. Kiedy mam już sprecyzowany kierunek danej postaci, spotykam się wtedy z jego odtwórcą i konfrontujemy swoje wizje. Nie zdarza się to zawsze, ale czasami aktorzy dzielą się ze mną też swoimi pomysłami, czy uwagami odnośnie kreowanych przez siebie postaci, a wtedy działamy wspólnymi siłami. 

Czym kierowałaś się  w doborze stylizacji dla Marii Matejko? (w tej roli Paulina Chruściel, przyp. red.) 

Co prawda ja mam tylko jedno dziecko, a Maria ma aż czwórkę pociech (śmiech.), ale z doświadczenia w roli mamy wiem, że czasami nie ma czasu nawet pomyśleć o tym, w co się ubrać. (Śmiech.) Wtedy sięga się po przypadkowe rzeczy, które ma się akurat pod ręką i nie zastanawia się nad tym. Kiedy jednak kobieta zna swoją wartość i chce się poczuć kobieco, zwraca uwagę na to, co zakłada, by móc poczuć się wyjątkowo. Chciałam, by taka zasada rzutowała na kostiumy Marii. Dlatego czasami jej ubrania są dopracowane i eleganckie, a innym razem stawiam na swego rodzaju przypadkowe elementy, które podkreślają jej zwariowanie i szaleństwo. 

Jak wiemy, we wcześniejszych latach dużo podróżowała, więc mogła zaczerpnąć inspiracji, jeśli chodzi o modę z innych krajów. W drugim sezonie chcemy to bardziej podkreślić poszczególnymi elementami kostiumu oraz niebanalnymi połączeniami różnych rzeczy, aby ta jej światowość była w tych kostiumach uchwycona.

Czasami nie wie, co ubiera, jak na zabieganą mamę przystało, ale jednym z takich najbardziej charakterystycznym elementem jej stylizacji są szpilki. W drugim sezonie pojawią się różowe kalosze oraz kilka innych, mniej lub bardziej nietypowych gadżetów. Jedno nie zmienia się w tej materii - ciągle będzie biegała w szpilkach oraz z plastikowym pistoletem swoich synów, który ukrywa w swojej torebce. (Śmiech.)

Mogę powiedzieć, że w nowym sezonie pojawi się więcej szali i apaszek, ale nic konretnego  nie zdradzę. To trzeba zobaczyć. (Śmiech.) Niektóre elementy będą wykorzystywane częściej, niż w pierwszym sezonie, będzie bardziej kolorowo. 

Stylizacje Marii robią chyba największe wrażenie, ponieważ po emisji każdego z odcinków pojawiają się komentarze fanek, które pytają, gdzie można upolować poszczególne elementy garderoby. Największe zainteresowanie jak do tej pory wywołał szal, trencz i granatowa koszula  z motywem łańcucha.  Jaki jest Twój ulubiony element garderoby Marii?

Istotnym dla mnie elementem garderoby Marii są płaszcze. Uważam, że można je wykorzystać i do szpilek, i do trampek. Nadają się one do stylizacji mniej lub bardziej formalnych. 

Bazą, którą można na wszelaki sposób wykorzystać, są również koszule. 

Nie mam chyba ulubionego elementu jej stylizacji. Marię lubię za całokształt. (Śmiech.) Paulina genialnie buduje jej postać, więc kupuję ją w całości. Czego by nie założyła, wszystko do niej pasuje. 

Czy Pani Paulina przemyciła w czasie zdjęć jakiś swój element garderoby i podarowała go Marii?

Jeśli chodzi o jakąś konkretną rzecz to nie, ponieważ Paulina na co dzień preferuje zupełnie inny styl ubierania, ale jak sama mówi, w garderobie Marii są rzeczy, które chętnie by założyła. Paulina jest bardzo świadoma tej postaci i razem kombinujemy, nie wybieramy banalnych rozwiązań.

























fot. polsat.pl / fot. Krzysztof Opaliński / materiały prasowe / to Natalia Data odpowiada za styl Marii Matejko (w tej roli Paulina Chruściel, przyp. red.) i jej podwładnych.

Jak powstawała stylizacja Romy Mazur, czyli Ani Matysiak? To postać, która skrywa wiele tajemnic, a jej największy sekret odkryto w finałowym odcinku pierwszego sezonu. Mam takie wrażenie, że już jej styl ubierania może wskazywać tajemnice, które skrywa...Czy się mylę?

Tak. Jeżeli chodzi o Romę, jest taką  troszkę mroczną postacią. Nie pokazujemy jej kobiecości, swoją dziewczęcość ukrywa pod męskimi bojówkami i pod burymi t-shirtami, które nie podkreślają jej sylwetki. Jej elementem rozpoznawczym jest wspominana już wcześniej czerwona kurtka.

Skupialiśmy się na zagadkowości jej postaci. Śmiało można stwierdzić, że to bohaterka, która tajemnicę chowa pod kostiumem. W drugim sezonie Roma przejdzie metamorfozę, ale ponownie powiem tylko, że to trzeba zobaczyć. (Śmiech.)

To postać, która ma swój styl. Bardziej stawia na wygodę, niż  na to, by się podobać. 

Dla kobiet chyba łatwiej tworzyć stylizacje, prawda? 

Na dwoje babka wróżyła. (Śmiech.) Bywa różnie. Nie ma problemu, czy to kobieta, czy mężczyzna. Lubię wyzwania. Kiedy postać jest ciekawa, daje mi większą radość tworzenia. Postaci, które mają jakąś historię są o tyle ciekawsze, że zawsze można przenieść to na kostium.

Nie mam tak, że łatwiej tworzyć mi postać kobiety, czy mężczyzny. Proces przygotowawczy jest taki sam. Zawsze znajdzie się jakiś patent, by postać fajnie wyglądała. 

Uchyl proszę rombka tajemnicy na temat tworzenia outfitów dla męskiej części obsady. Czym kierowałaś się przy wyborze stylu ubierania dla podkomisarza Piotra Żeromskiego, (w tej roli Wojciech Zieliński, przyp. red.) oraz starszego aspiranta Jana Rybczyńskiego? (w tej roli Arkadiusz Smoleński, przyp. red.) 

Wymyśliłam sobie, że podkomisarz Piotr (w tej roli Wojciech Zieliński, przyp. red.) będzie twardzielem. Typowym policjantem, który będzie elegancko się nosił, co pokazuję poprzez dobrze dopasowane rzeczy. Koszule, marynarki i spodnie są dobrze skrojone, a dobre buty to podstawa każdego kostiumu. Piotr jest facetem, który mocno stąpa po ziemi. (Śmiech.) Czasami jest typem lovelasa, więc musimy podkreślić to, że podoba się kobietom, a takie sygnały pojawiają się przecież od pierwszego odcinka, więc trzeba przenieść to na kostium. 

U starszego aspiranta Jana, (w tej roli Arkadiusz Smoleński, przyp. red.) króluje luźny styl. Stawia na bojówki, swetry i bluzy. To typowy chłopak z sąsiedztwa, który najczęściej ubiera t-shirt, bluzę, zarzuca kurtkę i biegnie do pracy. Bardziej niż na ubraniach, skupia się na swojej żonie i dziecku. Ma bazę rzeczy w szafie, które używa. Jeśli chodzi o styl ubierania, Jan jest absolutnym przeciwieństwem Piotra.

To serial formatowy, oparty na francuskim "Candice Renoir" emitowanym na kanale France 2 od 2013 roku. Oglądałaś francuski pierwowzór serialu, by podejrzeć stylizacje tamtejszych bohaterów?

Tak. Francuską wersję oglądaliśmy przede wszystkim po to, by zapozać się z tematem i zobaczyć, jak oni stworzyli poszczególnych bohaterów. Są momenty, że czasami coś zaczerpmiemy z orginału, ale nie robimy tego metodą "kopiuj - wklej". Serial powstaje na francuskiej licencji, więc siłą rzeczy trochę musimy się wzorować na pierwotnej wersji, ale jeśli chodzi o epizodystów, raczej staramy się w większości sami ich tworzyć. 

W czym Twoim zdaniem zawarty jest sukces polskiej wersji? Choć podobno trudno oceniać  produkcje, których jest się częścią. (Śmiech.)

To prawda. Ciężko oceniać to, co się zrobiło, w takich wypadkach pozostawiam ocenę innym, ale cieszę się, że mieliśmy wystarczająco dużo czasu na  realizację pierwszego sezonu. Od końca zdjęć do emisji pierwszego odcinka minęło kilka miesięcy, więc na efekty mogłam spojrzeć z większym dystansem. 

Stwierdzam, że stworzyliśmy bardzo fajny serial. Każdy pion wykonał pracę w 100%. Serial fajnie się ogląda. To także oczywiście duża zasługa aktorów, którzy bardzo rzetelnie tworzyli swoje postacie. Te poszczególne elementy składają się na niewątpliwy sukces tej produkcji. Jesteśmy zadowoleni, mamy dobrą oglądalność i bardzo intensywnie pracujemy nad drugim sezonem. 

21 kwietnia 2021 roku rozpoczęły się zdjęcia do drugiego sezonu serialu "Komisarz Mama". Podczas relacji live, która odbywała się przed jednym ze środowych odicnków, Paulina Chruściel zdradziła, że jej bohaterka w nowym sezonie otrzyma nowe kalosze i kilka innych nowych elementów garderoby. Co jescze chciałabyś zdradzić w kontekście stylizacji bohaterów w drugim sezonie?

Kilka elementów Paulinka już zdradziła, a ja mogę jedynie to potwierdzić. (Śmiech.) Niczego więcej nie zdradzę, ale mam nadzieję, że będą się te rzeczy tak podobać widzom, jak w pierwszym sezonie. 

Sprecyzuj proszę na koniec rozmowy swoje najbliższe plany zawodowe. Skupiać się będzie Pani na pracy przy drugim sezonie serialu, czy pojawią się również nowe projekty?

Jestem mocno zaangażowana w powstanie drugiego sezonu serialu "Komisarz Mama". Działamy bardzo prężnie. 

Będę pracowała jeszcze nad jednym serialem dla Polsatu. Właśnie zakończyliśmy zdjęcia do serialu "Kuchnia", który powstaje z kolei na licencji rosyjskiej. Jeden projekt jeszcze nie zdąży się skończyć, a drugi już się zaczyna. Jest co robić. (Śmiech.)