Iga Gorecka: "Czasem warto się buntować"
Z Igą Górecką spotkałam się podczas mojego ostatniego pobytu w Warszawie.
Jak się okazuje, swoje miejsce w aktorstwie odnalazła bardzo niechcący, początkowo wcale nie chciała zostać aktorką. Do życia podchodzi intuicyjnie, a zmiany wprowadza małymi kroczkami, po swojemu.
Rozmawiamy o serialu "Bunt", przedstawia swoją definicję tego słowa oraz przyznaje, na co buntuje się najcześciej w codziennym życiu.
Poruszamy też temat serialu "Stulecie Winnych" i uzależnienia od narkotyków, w który to nałóg uwikłana jest Mirka, w którą wciela się w serialu.
Wiele jest zawodów na "A". (Śmiech.) Co spowodowało, że wybrałaś akurat aktorstwo?
W tym zawodzie, bardzo niechcący odnalazłam swoje miejsce, bo nie miałam takiego planu.
Często wśród aktorów powtarza się taka historia, że są tym zawodem zainteresowani już od przedszkola, chodzą na kółka teatralne, udzielają się w teatralnych przedsięwzięciach. U mnie było inaczej. Wcześniej studiowałam pedagogikę pracy, kiedy miałam czternaście lat, zaczęłam pracować jako modelka. Wybudowałam sobie wtedy silne poczucie niezależności. Miałam wrażenie, że artystyczne zawody nie dadzą mi poczucia bezpieczeństwa, więc nie do końca chciałam iść w tym kierunku. Myślałam o nich, ale wydawało mi się, że będzie lepiej jeśli wybiorę rozsądnie.
Nie było więc w Twoim przypadku tak, jak wspominałaś, że przeważnie bywa u reszty?
Trochę śpiewałam, ponieważ śpiewa mój tata i w związku z tym w naszym domu od zawsze było dużo występów, dużo muzyki. Oprócz tego rysowałam i pisałam, więc poruszałam się zawsze gdzieś w okolicach działań artystycznych. Środowisko artystyczne zawsze było mi bliskie, ale nie myślałam o aktorstwie.
W pewnym momencie w moim życiu nastąpiło wiele zmian. Rozstałam się z moim wieloletnim partnerem, szukałam czegoś nowego i trafiłam na warsztaty aktorskie, które przyszły do mnie bardzo intuicyjnie. Po tych pierwszych zaczęły się kolejne, a później trafiłam do teatru, a jak już się w nim znalazłam, stwierdziłam, że to jest moje miejsce. Uznałam, że są tam ludzie, z którymi chcę spędzać czas, a jeśli będę mogła jeszcze za to dostawać pieniądze, to będzie idealnie. Kiedy dostałam się do Filmówki, moja przygoda potoczyła się dalej.
Po raz pierwszy rozmawiałyśmy w 2014 roku, kiedy to w 28. odcinku dołączyłaś do ekipy serialu "Na Sygnale". Po jakimś czasie odeszłaś z serialu, by móc dać szansę innym projektom. Jak w kilku słowach podsumowałabyś najważniejsze zmiany, które zaszły w Twoim życiu zawodowym?
W "Na Sygnale" spędziłam prawie siedem lat. Co prawda użyczałam tej produkcji głównie swojego głosu, ale na początek była to bardzo fajna przygoda, która też dużo mnie nauczyła. Bycie na planie było czymś wspaniałym.
Od tego czasu dużo się wydarzyło. Każda praca, każdy kolejny plan, daje kolejne możliwości. Każde doświadczenie czegoś uczy.
Ze zmianami u mnie jest tak, że wprowadzam je małymi kroczkami, bardzo po swojemu. Od zawsze mam tak, że nie lubię się posiłkować innymi, zawsze mam takie poczucie, że chcę sama. Nie wiem, czy wychodzi mi to na dobre, czy nie. Nie chcę tego oceniać, ale wiem, że wszystko zawdzięczam sobie. To dla mnie satysfakcjonujące. Staram się działać bardzo intuicyjnie. Staram się wybierać dla siebie rzeczy, które czuję, że w danym momencie mnie uczą.
Fot. TVN / sesja zdjęciowa na planie serialu "Bunt!"
Na co najczęściej buntujesz się w dzisiejszych czasach?
Ogólnie mam mało oporu w stosunku do życia, ale taka pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy po zadaniu tego pytania to to, że buntuję się najczęściej na internetowy świat i ludzi, którzy mają potrzebę radzić, kiedy nawet nie pyta się ich o zdanie. To jest coś takiego, co wzbudza we mnie bunt. Ludzie, jak was ktoś nie prosi o radę, to nie radźcie. (Śmiech.)
Jaka jest Twoja definicja buntu?
Moją definicją buntu jest reakcja na niezgodę, która może dotyczyć wszystkiego, choć nasz serial jest konkretnie osadzony w temacie nastoletniego buntu, który jest bardzo czytelny.
Uważam, że bunt rodzi się wtedy, kiedy bez naszej zgody przekraczane są granice, czego by nie dotyczyły.
Czy w ramach pracy nad rolą poznawaliście prawdziwe historie tzw. "trudnej młodzieży"? Czy sama zgłębiasz ten temat? Co najbardziej Cię w nim porusza?
Tak. Bardzo się starałam poznawać takie historie. Wchodzenie w nowy świat i poznawanie go, to jedna z tych rzeczy, która najbardziej interesuje mnie w tym zawodzie.