czwartek, 30 kwietnia 2020

Alicja Ostolska: "Aktorstwo daje mi poczucie spełnienia"

Alicja Ostolska: "Aktorstwo daje mi poczucie spełnienia"























fot. zdjęcie nadesłane

Aktorka młodego pokolenia, znana szerszej publiczności z roli młodej siostrzenicy księdza Ali, w którą wciela się w serialu "M jak miłość" od 1496 odcinka. "Dopiero rozpoczynam swoją karierę aktorską. Mam nadzieję, że przede mną wiele wyzwań - mówi. 

Ze dnia na dzień świat się zatrzymał. Wszystko oczywiście spowodowane jest sytuacją panującą obecnie w Polsce i na świecie. Na początek - jak radzisz sobie z wyzwaniem #zostańwdomu? Jakie są Twoje sposoby na spędzanie wolnego czasu?

Pędziliśmy, bez oglądania się za siebie, bez zastanawiania się nad tym co tak naprawdę jest dla nas ważne – jak chomik w kołowrotku. W końcu musiał nastąpić  komunikat "STOP". Niestety pojawił się on w postaci wirusa. Kto wie, może było to jedyne rozwiązanie na zwolnienie tempa życia każdego z nas. Wyzwanie #zostanwdomu nie należy do prostych. Wszyscy spędzamy ten czas podobnie. Siedzenie w czterech ścianach zmotywowało mnie do częstych spacerów, nadrobienia zaległości  w topowych filmach i serialach. Sposobów jest wiele, niestety nie zawsze znajduję na nie chęci. 

Właśnie. Pewnie, tak jak wszyscy, przeczytałaś już wszystkie książki i obejrzałaś wszystkie filmy. (Śmiech.) Jak to jest u Ciebie z filmami i książkami? Lubisz wracać do sprawdzonych tytułów, czy odkrywać nowe?

Jak już wspominałam, zległości w kategorii film zostały nadrobione. Z książkami jest nieco inaczej. Nie czytam wszystkiego co popadnie, nie czytam też tego, co większość moich znajomych i bliskich mi osób. Nie potrafię czytać książek z polecenia, książek opowiadających o losach przypadkowych ludzi. Cztam książki trudne do zrozumienia. Czytam to, co odmieni moje życie, to co odmieni mnie i mój punkt patrzenia na pewne aspekty. Lubię ludzi wpływowych, tego szukam w autorach. Być może dlatego rzadziej czytam, niż oglądam. Do sprawdzonych tytułów nie lubię wracać, nieustannie szukam czegoś nowego, czegoś innego i lepszego od poprzedniego filmu, bądź książki.


























fot. zdjęcie nadesłane

Jaki film zachwycił Cię ostatnio, a która książka spowodowała, że przeczytałaś ją jednym tchem?

Ostatnim filmem, który poruszył mnie do łez był „Najlepszy“ w reżyserii Łukasza Palkowskiego. Film udowadnia, że to życie pisze najlepsze scenariusze. 

Książką, która porwała mnie w jeden dzień jest „Potęga podświadomości”. To forma poradnika, który pomoże ci uwolnić umysł i przekaże praktyczne wskazówki, dzięki którym osiągniesz sukces odnajdując własne „ja” w nieustannie zabieganym świecie.


















fot. zdjęcie nadesłane

Mówi się, że takie zwolnienie tempa jest czasami potrzebne każdemu z nas. Uważasz, że obecna sytuacja może zmienić społeczeństwo na lepsze i spowodować, że ludzie będą patrzeć na życie z większym dystansem i bardziej przychylnie? 

Obecna sytuacja na pewno w dużym stopniu uświadomiła nam wszystkim, że narzuciliśmy sobie zbyt szybkie i zbyt chaotyczne tempo. Jeszcze do niedawna niemal wszyscy chorowaliśmy na brak czasu. Śpieszyło  nam się tak bardzo, że każda osoba i każda rzecz, która nas spowalniała, stała się naszym wrogiem. Takie są właśnie konsekwencje naszej obsesji szybkości i oszczędzania czasu. Jestem przekonana, że ten trudny okres panujący na świecie przyniesie, a nawet już przyniósł ze sobą ten plus, jakim jest nabranie większego dystansu do poprzedniego życia, które pozornie było jeszcze nie tak dawno, bo prawie dwa miesiące temu.


























fot. zdjęcie nadesłane

Wiele jest zawodów na "A". (Śmiech.) Co spowodowało, że wybrałaś akurat aktorstwo?

Już we wczesnym dzieciństwie marzyłam o tym zawodzie. O robieniu niepoważnych rzeczy, wygłupianiu się – raz śmieszniej, raz poważniej. Każdy bohater ma życiorys, którego nie widzimy na ekranie – musimy sobie to dopowiedzieć. Często aktorstwo określa się mianem zakłamania i udawania kogoś i czegoś, co nigdy nie będzie miało miejsca w prawdziwym życiu. Zawsze przeczyłam tej opinii, bo uważam że aktorstwo opierające się na tylko na prawdzie jest  właściwym aktorstwem. Jestem typem osoby, która potrzebuje stałych impulsów emocjonalnych do prawidłowego funkcjonowania. Aktorstwo daje mi poczucie spełnienia.

Czy od najmłodszych lat przejawiałaś zainteresowanie tym zawodem? Lubiłaś się przebierać, wcielać w różne postaci?

Aktorstwo towarzyszy mi od samego początku. Już w przedszkolu, a następnie szkole podstawowej brałam udział w wielu przedstawieniach. Zazwyczaj sztukami w jakich brałam udział były najprostrze do zwizualizowania bajki, a mimo to zawsze siedział we mnie duch rywalizacji o główną rolę w przedstawieniu.


























fot. zdjęcie nadesłane - Alicja Ostolska i Jakub Kucner na planie serialu "M jak miłość"

Na szklanym ekranie debiutujesz w kultowym serialu "M jak miłość". Jak zostałaś przyjęta na planie? 

Pierwszy dzień na planie serialu „M jak miłość“ był dla mnie niesamowicie stresujący. Nie wiedziałam co, gdzie i jak. Gdy po raz pierwszy weszłam do hali nagraniowej, wiedziałam że to będzie to czego zawsze chciałam. Dzięki sympatycznej i życzliwej ekipie serialowej oraz całej produkcji pozbyłam się stresu w mgnieuniu oka. Wtedy właśnie wiedziałam, że jestem w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie.


























fot. zdjęcie nadesłane - Krystian Domagała i Alicja Ostolska na planie serialu "M jak miłość" 

Przyznałaś, że rola w kultowej "Emce" jest spełnieniem Twoich marzeń. Jak się okazuje, jesteś wielką fanką tego serialu. Oglądasz go od pierwszego odcinka?

Nie ukrywajmy, że serial „M jak Miłość“ przynajmniej raz w życiu obejrzał każdy polak. Odkąd pamiętam oglądałam go ze swoją babcią Tereską. Uwielbiałam nasze wspólne wieczory przed telewizorem. Wyczekiwana przez nas "Emka" stała się tradycją. Darzę ten serial ogromną sympatią i sentymentem ze względu na fakt, że oglądać go nauczyła mnie moja nieżyjąca babcia. Gdyby tylko mogła oglądać mnie na szklanym ekranie tak jak kiedyś oglądała i śledziła losy rodizny Mostowiaków, wiem że byłaby najdumnieszą babcią na całym świecie:)




















fot. zdjęcie nadesłane - Jacek Rudnicki, Jakub Kucner i Alicja Ostolska - backstage na planie serialu "M jak miłość" 

Masz swoje ulubione wątki, ulubionych bohaterów? 

Każdy wątek ma w sobie to coś, co różni go od innego, każdy porusza inną tematykę i inny problem, każdy  wciąga tak samo. Nie ma lepszych lub gorszych wątków, tak samo, jak nie ma lepszych, bądź gorszych bohaterów. 

Pojawiasz się jako Ala, siostrzenica księdza. Co najbardziej podoba Ci się w Twojej bohaterce?

Ala jest dość kontrowersyjną postacią. Podoba mi się w niej jej naturalna pewność siebie i wieczny optymizm. Nie ma dla niej rzeczy niemożliwych, jasno wyznacza sobie cele, które bardzo szybko osiąga. Pozytywne nastawienie i przebojowość mojej postaci tylko ułatwia jej zdobywanie sukcesów. 

Masz coś takiego, co mogłabyś określić jako rolę swoich marzeń?

Nie mam wymarzonej roli do odegrania. Jestem aktorką młodego pokolenia, która dopiero rozpoczyna swoją karierę aktorską. Mam nadzieję, że przede mną jeszcze wiele wyzwań i wtedy będę w stanie odpowiedzieć na to pytanie. 

Masz też na swoim koncie udział w kilku reklamach. Czym różni się dzień zdjęciowy na planie reklamy od dnia zdjęciowego na planie serialu?

Rynek reklamowy jest niezwykle otwarty, czasami zdarza się,  że ludzie bez wykształcenia sprawdzają się lepiej, niż absolwenci szkół teatralnych. Niezależnie od faktu, czy masz dyplom, czy nie, doświadczenie przed kamerą jest niezbędne. Na planie filmowym nie ma czasu na przedstawianie pionów produkcyjnych, czy wyjaśnianie działań ekipy. Dzień zdjęciowy na planie reklamy jest bardzo podobny do dnia zdjęciowego na planie serialu. Jedyną różnicą jest dokładniejsza dbałość o szczegóły podczas kręcenia reklamy. 




















fot. zdjęcie nadesłane - Tomáš Kollárik, Jacek Rudnicki, Barbara Wypych, Jakub Kucner i Alicja Ostolska na planie serialu "M jak miłość"

Czy obecnie emitowana jest jakaś reklama z Twoim udziałem?

Niestety nie. 

wtorek, 28 kwietnia 2020

Marcel Woźniak: "Najlepsze pomysły rodzą się pod zamkniętymi powiekami"

Marcel Woźniak: "Najlepsze pomysły rodzą się pod zamkniętymi powiekami"


















fot. zdjęcie nadesłane

Z autorem trylogii kryminalnej o detektywie Leonie Brodzkim i autorem biografii Leopolda Tyrmanda rozmawiam jego o książkach, tym, jaki wpływ na czytelnictwo w Polsce ma obecna sytuacja oraz o najbliższych planach.

Jakim byłeś dzieckiem? Jak wspominasz swoje dzieciństwo?

Byłem dzieckiem buszującym. Zrobiłem z szuflad drabinę do szafy ze słodyczami. Przestawiałem wskazówki na zegarze, sądząc, że w ten sposób tata wróci szybciej z delegacji. Ale przede wszystkim dużo czytałem.

Kim chciałeś zostać jako kilkuletni chłopiec? Opowiedz o tych najciekawszych pomysłach na siebie.

Znalazłem niedawno kartkę z Kalendarza Szalonego Małolata – było to w połowie lat 90. kultowe wydawnictwo. Zapisałem tam, że jako dorosły zostanę kierowcą rajdowym, cukiernikiem albo pisarzem. Cóż! (Śmiech.) Książki piszę z przerwą na oglądanie zmagań Kubicy. Uwielbiam pokonywać setki kilometrów w drodze na spotkania autorskie. A słodycze staram się ograniczać, w każdym razie już nie robię drabin z szuflad. (Śmiech.)

Już od najmłodszych lat ciągnęło Cię do czytania.  A jak było to w Twoim przypadku z tworzeniem własnych historii? (Śmiech.) Jaka jest pierwsza książka, którą pamiętasz z dzieciństwa?

W wieku 6 lat nie umiałem jeszcze pisać, ale znałem cyfry. Leżąc w szpitalu im. Matki Polki w Łodzi, stworzyłem coś na kształt komiksu, jedną ze stron była przepisana z drzwi toalety informacja, że „kabina jest nieczynna“. (Śmiech.) Potem była pierwsza napisana już z pomocą poznanego alfabetu bajka – O psie Aresie i kotu, co psu pomoc niesie. Z pierwszych książek zapamiętałem przede wszystkim baśnie i bajki – Pinokio, Piotruś Pan. Z bajek na adapterze – Trapcia czyli bajkę o żywym samochodzie.

Jesteś autorem  wciągających kryminałów, ale masz też na swoim koncie biografię Leopolda Tyrmanda, o którym będziemy jeszcze rozmawiać. Dlaczego akurat kryminały? Nigdy nie ciągnęło cię do innych gatunków?

Ciągnęło i ciągnie. Ale na coś się trzeba zdecydować, a to było wyzwanie. Dałem wydawcy kilka propozycji, bo chciałem zacząć pisać zawodowo. Powiedział: trylogia kryminalna. To napisałem.

Stworzyłeś trylogię o losach detektywa Leona Brodzkiego. Już w połowie pierwszej części chciało się sięgać po kolejną... (Śmiech.) Co jest największym wyzwaniem podczas pisania beletrystyki?

Na każdym etapie trudnością jest coś innego. Jeśli ktoś zaczyna pisanie, trudne jest wszystko. (Śmiech.) Powiedziałbym, że najtrudniejszy jest czas. Praca nad każdą książką jest żmudna, bo to setki stron, czasem pół miliona znaków albo więcej. A do tego to wszystko, co się po drodze zmieniło, skasowało lub porzuciło. Trzeba nie tylko okiełznać treść, ale i siebie. Nie tracić chęci, koncentracji i pomysłu z oczu. To z resztą tyczy wszystkiego, na co potrzeba czasu. Trzeba umieć wybierać sposób, a potem iść za nim w ogień. Razem z bohaterami.

Czy w tworzeniu trylogii o Brodzkim coś sprawiało Ci szczególną trudność?

Nie powiedziałbym, że coś było szczególnie trudne... Raczej wszystko było! (Śmiech.) I bohater i jego świat są nieco inne od znanych mi kryminałów. Przechodziło mi przez myśl, że może dać sobie spokój z pewnymi pomysłami. Na przykład z metafizyką świata. "W końcu to kryminał!"- mówili wszyscy. Ale poszedłem za głosem serca. Tak powstało coś na kształt krymirealizmu magicznego.

Kryminał idealny - co musi mieć w sobie, by wciągnąć czytelnika? To prawda, że pisarze tworzący kryminały oglądają dużo filmów, czy seriali reprezentujących ten gatunek? Jak jest w Twoim przypadku?

Musi mieć zagadkę, od której czytelnicy nie oderwą się aż do końca. A wchodząc w szczegóły, świat i bohaterowie muszą na nas emanować sobą, sprawiać, że chcemy z nimi w tym świecie przebywać. Nie zaszkodziłoby, gdyby wszystko było do tego warto opisane! (Śmiech.)  A mówiąc serio, chodzi o tajemnicę, której ulegniemy, damy się zaprosić do gry. Twórcy dokształcają się w swojej działce, czytają i oglądają, jednak najlepsze pomysły rodzą się pod zamkniętymi powiekami.

Czytając książki sięgasz najczęściej po kryminały, czy dajesz szansę też innym gatunkom?

Czytam wszystko. Omijam tylko telefoniczne – za dużo bohaterów! (Śmiech.)

Jakim jesteś czytelnikiem? Czego w książkach poszukujesz?

Nie chciałbym zabrzmieć patetycznie, ale prawdy. Tej dużej prawdy, o historii czy życiu, ale i tej małej, w życiowym detalu, obserwacji. Chodzi o ten moment, kiedy słowo, zdanie czy rozdział łykam, jak pistacjowego eklera. A'propos słodyczy...

Wróćmy do wspominanej już przeze mnie książki Biografia Leopolda Tyrmanda. Moja śmierć będzie taka jak moje życie. Jak sam przyznajesz, biografia Tyrmanda i jego historia była dla ciebie motorem napędowym do dalszej twórczości. Co najbardziej urzekło cię w drodze, którą przeszedł?

Upór. Oczywiście, także talent literacki i styl, ale Tyrmand to modelowy przykład do każdego kursu z selfmasteringu i do każdej książki o przeznaczeniu i woli życia. Wielu współczesnych mu ludzi nie rozumiało Tyrmanda, uważali go za mistyfikatora. Tymczasem on po prostu wykuwał swój los. Nie chodzi tylko o upór i spryt, ale o wiarę, która kryła się za nimi. Tyrmand wierzył, że piłka zawsze jest w grze. Był nieprawdopodobnym optymistą!

Czy kiedy pracowałeś nad jego biografią i odkrywałeś jego losy, dowiedziałeś się czegoś, co zaskoczyło Cię w szczególności?

Powiedziałbym, że jego życie, to historia na film, ale z drugiej strony przyznałbym wtedy, że filmy są w jakimś sensie wartościowsze. Jego życie było niesamowitą, prawdziwą opowieścią. Wszystkie punkty zwrotne i niesamowitości, o które pytasz, wynikały właśnie z tego, jaki był. Jedną z historii nie do uwierzenia jest ta, jak ocalał z transportu na Syberię, wyrobił sobie francuskie papiery na białoruskiej wsi, po czym wyjechał... do Niemiec. Mówimy o czasie wojny i Leopoldzie Tyrmandzie – Żydzie. We Frankfurcie nad Menem został francuskim kelnerem. Nie wiem, co jest bardziej nieprawdopodobne. To, że to zrobił czy to, że po latach udało się to odkryć. Bo ten jego lewy dowód osobisty znalazłem w... Kalifornii (Śmiech.)

Prawdą jest, że dla pisarza najważniejsza jest pierwsza wydana książka? Jak jest w twoim przypadku?

Prawda... się zmienia. Jak podczas podróży przez góry, patrzy się na najbliższą przeszkodę i najbliższy szczyt. Ale tak, ta pierwsza książka jest ważna, bo od niej się zaczyna. Aczkolwiek na niej też można skończyć i nie ma w tym nic złego.

Zastanawiam się, co jest trudniejsze, stworzenie biografii czy powieści kryminalnej? Można tak to w ogóle porównać?

Jakby tu odpowiedzieć... Nie można! (śmiech) Jasne, w kategorii sztuki obie są książkami, więc dla kogoś stojącego przed galerią sztuki jest ważne, że pójdzie do działu książek czy rzeźb. W kategorii narracji i treści gatunki między sobą jednak różnią się. Książka jest wytworem myśli, tak, jak... pistacjowy ekler i nadziewana kaczka są wytworem rąk kucharza (Śmiech). Pisarzy porównałbym do lekarzy. Mieli podobne podstawy z anatomii, ale dziedziny, którymi się zajmują, są odległe. Opierają się na podobnej metodologii, procedurze, ale to, czym się zajmują, różni się diametralnie. Wszystkie książki są jakąś opowieścią. Bywa, że podręcznik o negocjacjach okazuje się tak naprawdę świetną opowieścią o życiu! (Śmiech.) Sztuką jest po prostu ciekawie opowiadać. Podobnie z czytaniem – jedni czytają tylko westerny, inni tylko danego autora, a inni, po prostu szukają opowieści. I każdy ma rację! (Śmiech). 

Leopold Tyrmand był jedyną osobą, której chciałeś zostać biografem czy masz więcej takich nazwisk? Nie myślałeś o wydaniu kolejnej?

Lista jest długa. Wydawanie książek, to proces rynkowy. Jeśli udaje się pogodzić swoje marzenia z biznesem wydawniczym, wtedy jest najlepiej (śmiech). Jest kilka nazwisk, dwa z nich są na shortliście.

Teraz nad taką listą można myśleć cały czas. (śmiech) Z dnia na dzień świat się zatrzymał. Jak radzisz sobie z wyzwaniem #zostańwdomu? Jakie są Twoje sposoby na spędzanie wolnego czasu?

Przeczytałem niedawno, że dla jednych pandemia oznacza tylko nudę, a dla innych może oznaczać głód. Dlatego po prostu cały czas pracuję, dostosowując się do możliwości. Wolnego czasu mam tyle, co wcześniej, a nawet chyba mniej (Śmiech). Przemeblowałem biurko, by pomieścić na nim drugi monitor i więcej książek, skoro nie mogę pracować w bibliotece. Z racji mniejszej aktywności fizycznej na zewnątrz – teraz się to zmieniło – zacząłem więcej ćwiczyć w domu. Najważniejsze, to mieć plan i nie tracić czasu na rzeczy, które do nikąd nie prowadzą. Rozumiem jednak, że mnóstwo osób znalazło się w sytuacji złej lub bardzo złej i ani moje, ani niczyje rady im nie pomogą. Mogę więc tylko trzymać kciuki i przesłać dużo dobrej energii.

Pewnie tak, jak wszyscy, przeczytałeś już wszystkie książki i obejrzałeś wszystkie filmy. (Śmiech.) Po jakie książki najchętniej sięgają czytelnicy w ostatnich tygodniach? Co wynika z twoich obserwacji?

Z pewnością króluje Netflix (Śmiech). Plusem w tej skrajnej sytuacji jest wzmożona aktywność wielu instytucji w internecie. Otwarto wiele cyfrowych zbiorów – wolnych lektur, sztuk teatralnych czy nagrań, choćby w Ninatece. Ilość premier książkowych spadła, więc jest czas nadrobić zaległości. Z pewnością niejedna osoba sięgnęła po coś z półki i "w końcu to przeczytała". Cieszę się z rosnącej popularności Tyrmanda – jest jego rok w Polsce. W marcu była rocznica śmierci, 16 maja będzie 100. rocznica urodzin. Ja najchętniej czytam biografie i kryminały. (Śmiech.) 

Uważasz, że zaistniała sytuacja ma wpływ na wzrost czytelnictwa wśród Polaków?

Wiem, że nastąpił nieznaczny wzrost w ubiegłym roku w stosunku do roku 2018. Więcej osób sięga po audiobooki i ebooki, niemal nikt nie korzysta z bibliotek, nie licząc dostępu online. Ogólna liczba czytelników z pewnością spadła, natomiast sądzę, że jednocześnie wzrosła liczba osób, które sięgają po książkę częściej, niż wcześniej. Nie wiem czy to, co mówię ma sens (Śmiech). Ta sytuacja zmusiła do kreatywności jednych, a innych rozleniwiła, to naturalne. Obracam się jednak w środowisku moli książkowych, więc mam wrażenie, że ludzie teraz czytają w kółko (Śmiech).

Powstała bardzo ciekawa inicjatywa #zostańwdomuczytajksiążki. Ile książek udało Ci się przeczytać w ostatnich tygodniach? 

Ostatnio sporo, od stycznia mogło to być około 10 książek w całości. Dobrze, że powstają nowe inicjatywy, sposoby na dostosowanie się do rzeczywistości. Chodzi o to, by jej nie zaklinać, tylko zaakceptować nowy kształt i zostać kimś w rodzaju wynalazcy. Jest potrzeba – należy jej sprostać. W Toruniu na przykład są mobilne księgarnie. "Hobbit" oraz "Kafka i Spółka" dowożą książki. Biblioteki, pisarze, instytucje – wszyscy robią bardzo wiele, by czytelnictwo propagować. Paradoksalnie więc jest szansa, że więcej osób to dostrzeże. W końcu nie muszą bowiem iść do biblioteki czy księgarni – wszystko się wyświetla w telefonie.

Co będzie pierwszą rzeczą, którą zrobisz, kiedy świat wróci na właściwe tory?

Odwiedzę archiwa i zbiory, które są mi potrzebne przy pisaniu książki! (Śmiech.) Przełożony urlop czeka w kolejce. A przede wszystkim przyjaciele i rodzina. Dawno ludzie nie tęsknili za sobą tak, jak ostatnio.

Opowiedz o najbliższych planach. Kiedy można spodziewać się Twojej nowej książki?

Jesienią wyjdzie reportaż poświęcony Tyrmandowi. W planach jest także krótkie opowiadanie wojenne w pewnej antologii. Ale, jak pisał Kipling, to zupełnie inna historia! (Śmiech.)

piątek, 24 kwietnia 2020

Jowita Chwałek: "Pomaganie uzależnia"

Jowita Chwałek: "Pomaganie uzależnia" 




















fot. zdjęcie nadesłane

Aktorka młodego pokolenia, wcielająca się w rolę Ewy, przyjaciółki Lilki i Mateusza (Monika Mielnicka i Krystian Domagała, przyp. red.)  w serialu "M jak miłość".

Rozmawiamy o jednym z najbardziej emocjonujących wątków serialu, ale także o wolontariacie, któremu Jowita poświęca każdą wolną chwilę. "Dobro wraca" - przyznaje aktorka w szczerej rozmowie.

Ze dnia na dzień świat się zatrzymał. Wszystko oczywiście spowodowane jest sytuacją panującą obecnie w Polsce i na świecie. Na początek - jak radzisz sobie z wyzwaniem  #zostańwdomu? Jakie są Twoje sposoby na spędzanie wolnego czasu?

Zaskakująco dobrze. Choć wydawałoby się, że nie ma, to jednak jest co robić.                     

Przede wszystkim prowadzone są lekcje on-line, wykłady i ćwiczenia, a to zajmuje zdecydowanie większą część mojego czasu. Poza tym, chyba jak każdy nadrabiam oglądanie zaległych seriali, ćwiczę, staram się poświęcić około 40 - 50 minut na ruch i lekki wysiłek fizyczny każdego dnia, zwyczajnie po to, aby czuć się dobrze, choć muszę przyznać, że wcześniej, przed #zostańwdomu nigdy tego nie robiłam, preferowałam raczej odpoczynek niż wysiłek.

Pewnie, tak, jak wszyscy, przeczytałaś już wszystkie książki i obejrzałaś wszystkie filmy. (Śmiech.) Jak to jest u Ciebie z filmami i książkami? Lubisz wracać do sprawdzonych tytułów, czy odkrywać nowe?

Pewnie, tak, jak wszyscy. obejrzałam już wszystkie filmy i seriale, ale o książkach niestety nie mogę tego powiedzieć. Mówię niestety, ponieważ zawsze lubiłam czytać, ale po książki sięgałam z bibliotecznych półek, nigdy sama żadnej kupiłam. Biblioteki są zamknięte, więc dla mnie świat książek również.

Zdecydowanie sięgam po coś nowego i tyczy się to zarówno książki jak i filmu. Mam swoje ulubione historie, ale wracać do nich lubię wyłącznie myślami. Czas mknie jak szalony, a na świecie istnieje tyle pięknych dzieł literackich czy filmowych, które warto zobaczyć, przeczytać…

Jaki film zachwycił Cię ostatnio, a która książka spowodowała, że przeczytałaś ją jednym tchem?

"When they see us" Ava DuVernay - co prawda, nie jest to film, a mini - serial oparty na faktach, ale poruszył mnie do łez. Przedstawia kwestie systemu prawnego, który działa często poza swoimi granicami. Nie tylko porusza, ale skłania do przemyśleń.

Mówi się, że takie zwolnienie tempa jest czasami potrzebne każdemu z nas. Uważasz, że obecna sytuacja może zmienić społeczeństwo na lepsze i spowodować, że ludzie będą patrzyć na życie z większym dystansem i bardziej przychylnie?

Dobrze jest odczuwać wdzięczność za małe rzeczy - za ładną pogodę, za przyjazd autobusu na czas, czy za brak dużej kolejki w sklepie. Jestem pewna, że wielu z nas wiedziało o tym wcześniej, ale myślę, że gdy kwarantanna się skończy, dołączy do tej grupy jeszcze więcej osób. W nadmiarze obowiązków zapominamy o tym co najważniejsze i najpiękniejsze. W tym momencie "wolność" w znaczeniu swobodnego wyjścia z domu na spacer, spotkania się ze znajomymi kiedy i gdzie chcemy, podróżowania do każdego miejsca na świecie, jest chyba dla każdego z nas najbardziej wyczekiwana i zostanie najbardziej doceniona.


























fot. zdjęcie nadesłane

Wiele jest zawodów na "A". (Śmiech.) Co spowodowało, że wybrałaś akurat aktorstwo?

O tym, że chcę zostać aktorką, wiedziałam od małego. Mówiłam o tym zdecydowanie i głośno. Wiele razy słyszałam "masz jeszcze tyle czasu do podjęcia decyzji o tym kim chcesz zostać w przyszłości,  zobaczysz, odmieni Ci się tysiąc razy". Ale nie odmieniło mi się nawet na chwilę.  Mam dwadzieścia lat i nadal chcę to robić. (Śmiech.)

Czy od najmłodszych lat przejawiałaś zainteresowanie tym zawodem? Lubiłaś się przebierać, wcielać w różne postaci?

Oglądam filmiki z moich najmłodszych lat, zanim jeszcze poszłam do szkoły, i muszę przyznać, że na każdym chcę być w centrum uwagi, bo  skaczę, śpiewam, tańczę, krzyczę, robię wszystko,  byleby się wyróżniać. To było widać i słychać, że pójdę w tym kierunku.

Swoje pierwsze kroki stawiałam na Scenie Teatru Lalek Muchomor, później jako nastolatka byłam członkiem Teatru Młodzieżowego, a w międzyczasie, nic nie mówiąc rodzicom, wysłałam zgłoszenie do agencji aktorskiej. Gdy zaprosili mnie na spotkanie i podpisanie umowy, wtedy już nie było wyjścia, musiałam się przyznać do tego,  co zrobiłam. I tak, od 2011 roku próbuję swoich sił na castingach.

W 2013 roku zagrałaś w filmie krótkometrażowym "Oczy mojego ojca". Jak wspominasz tę przygodę?

Do wspomnień z planu filmu "Oczy mojego ojca" wracam bardzo często. Są to wyjątkowe wspomnienia, prawdziwa przygoda. Przede wszystkim rola Karoliny, była moją pierwszą wymagającą rolą. Moja bohaterka bardzo różniła się ode mnie i wcielenie się w jej postać było wyzwaniem. Warunki też nie były łatwe. Kręciliśmy w samym środku surowej zimy. 

Film porusza trudną tematykę, opowiada historię rodziny z dużymi problemami. Pamiętam, że już na castingu, przed wejściem do studia najpierw rozmawiało się z psychologiem, by móc lepiej zrozumieć i wczuć w sytuację, z jaką zmagały się filmowe bohaterki. 

Bardzo dużo nauczyłam się i dużo wyniosłam z pracy nad tym filmem. Miałam okazję zagrać u boku cenionych aktorek, Katarzyny Herman i Jadwigi Jankowskiej - Cieślak. Ciepło wspominam reżysera Bartosza Blashke, który do dnia dzisiejszego służy mi swoją pomocą. Jestem mu ogromnie wdzięczna, że mogłam być częścią tej historii.


























fot. zdjęcie nadesłane

Czym różni się praca na planie filmu krótkometrażowego od pracy na planie serialu?

Praca na planie filmu krótkometrażowego i pełnometrażowego, w moim przypadku wiązała się z wyjazdem gdzieś na pewien czas, np. na drugi koniec Polski (Śmiech). Przez okres zdjęciowy żyłam wyłącznie filmem. Byłam oderwana od rzeczywistości. Cudowne uczucie. 

Cała ekipa filmowa wraz z reżyserem i aktorami spędzała razem czas nawet po godzinach pracy, ponieważ wszyscy mieszkaliśmy w jednym miejscu. Nie mogę powiedzieć, że jest to reguła, bo każdy plan to inni ludzie, inne zasady, inna przygoda, ale tak było w moim przypadku. 

Jeśli chodzi o sam plan i pracę na nim to plan serialowy od filmowego niewiele się różni.  

W jednym i w drugim przypadku zdjęcia najczęściej zaczynają się wczesnym rankiem i kończą późno wieczorem. Aktor tak naprawdę spędza na nim najmniej czasu. To osoby będące po drugiej stronie kamery zaczynają dużo wcześniej i dużo później kończą, są obecni w każdej jednej scenie filmu czy serialu.

Dołączyłaś do obsady kultowego serialu "M jak miłość". Od 1484 odcinka możemy oglądać Cię w roli Ewy, koleżanki Lilki (Monika Mielnicka) i Mateusza (Krystian Domagała) Czy zanim dołączyłaś do obsady zdarzało Ci się oglądać serial?

Oczywiście. Ten serial ma tyle lat, co ja.  Odkąd pamiętam, śledziłam losy bohaterów "M jak miłość".

Miałaś swoich ulubionych bohaterów, ulubione wątki?

Wątek Natalki i Uli (ich szczęśliwa adopcja) był jednym z pierwszych, które żarliwie śledziłam. Pamiętam, że marzyłam wtedy,  aby mieć siostrę w swoim wieku i nawet lekko im zazdrościłam, że jako najlepsze przyjaciółki będą mieszkać razem.

Do ulubionych bohaterów zdecydowanie zaliczała się paczka przyjaciół z Łowickiej. Nie mogłam doczekać się, aż będę w ich wieku i sama zamieszkam z moimi przyjaciółmi.

Czy teraz oglądasz serial? Lubisz oglądać siebie na ekranie, czy masz wtedy tak, jak większość aktorów, że znajdujesz rzeczy, które mogłaś zagrać inaczej?

Tak, oglądam. Natomiast wątki z moim udziałem, które znam na pamięć oglądam właśnie po to, aby sprawdzić i ocenić samą siebie. Dzięki temu wiem, co mogę w Ewce poprawić. Zgadzam się. Prawie zawsze znajduję coś, co mogłam zagrać inaczej. 

Wątek, w którym występujesz jest jednym z najbardziej emocjonujących w tym sezonie. Co w kreowaniu postaci Ewy jest dla Ciebie największym wyzwaniem?

To prawda, dzieje się. Zostały poruszone bardzo trudne, ale ważne tematy, takie jak gwałt, czy próba samobójcza Lilki (Monika  Mielnicka, przyp. red.) Ponieważ nigdy nie doświadczyłam tego w życiu prywatnym, musiałam zastanowić się jak Ewa powinna się zachować i jak mogłaby pomóc przyjaciółce.  Kluczowe było to, że moja bohaterka nie o wszystkim wiedziała, bo Lilka bardzo dużo skrywała w sobie. 

Poruszacie temat gwałtu. Czy taki wątek pobudza świadomość młodych osób i powoduje, że na imprezach, (zwłaszcza w towarzystwie nieznajomych) są bardziej uważni, mniej ufni?

Z całą pewnością. Uważam, że poruszanie takich tematów pobudza świadomość nie tylko ludzi młodych, ale i dorosłych. Dobrze, gdy w serialu, filmie, czy spocie przedstawiony jest również sposób w jaki radzić sobie z problemem oraz jakie środki ostrożności należy podjąć, aby uniknąć znalezienia się w podobnej sytuacji.




















fot. zdjęcie nadesłane

Czy Ty spotkałaś się z jakimiś opiniami telewidzów na temat tego wątku?

Oczywiście. Każde pokolenie ma swoje własne prawa, inne potrzeby i spojrzenie na świat. Moje obie babcie mają nieco inne poglądy, niż moi rodzice i zupełnie inne mamy my, młodzi. Ale, jeśli mówimy o tym wątku, to każdy jest zgodny, że w życiu młodej osoby wydarzyło się coś bardzo złego, co pociągnęło za sobą wielki, niewyobrażalny ból. To, co się stało musi ujrzeć światło dzienne, a sprawca musi zostać ukarany. 

Czy postać Ewy zagości w serialu na dłużej?

Mam taką nadzieję. Cieszyłabym się, gdyby wątek Ewy został rozbudowany, ale wszystko przed nami. Zobaczymy jak będzie. (Śmiech.)

Uważasz, że rola w tym kultowym serialu spowoduje, że będziesz dostawać kolejne propozycje?

Według mnie tak to nie działa. Ale fajnie by było. (Śmiech.) Uważam, że każdy casting daje możliwość pokazania się z innej strony… Z tej, którą chcę w danym momencie zaprezentować i której wymaga rola. Jeśli walczę o rolę czarnego charakteru, na castingu pokażę coś innego, niż prezentuję w "M jak miłość" wcielając się w rolę Ewy.

Masz coś takiego, co mogłabyś określić jako rolę swoich marzeń?

Mam i to nawet kilka. Marzę, aby dostać rolę w filmie historycznym, wcielić się w ważną historyczną osobowość. Sposób poruszania się, mówienia, gestykulacja - tego wszystkiego trzeba byłoby się nauczyć, by być wiarygodnym. Uważam, że byłoby to niezwykłe wyzwanie, jakie chętnie bym podjęła. A ponad to, dałoby mi to możliwość cofnięcia się kilkadziesiąt lat wstecz i poznania, można by powiedzieć, na własnej skórze jak wtedy funkcjonował świat.

Aktorstwo to nie wszystko. Ciekawostką jest, że realizujesz się także w wolontariacie. Jak rozpoczęła się ta przygoda?

O bezintersownej pomocy, w dzisiejszych czasach, mówi się dużo i bardzo mocno to popieram. Przygodę z wolontariatem zaczęłam będąc w gimnazjum. Razem ze szkołą włączaliśmy się w różne akcje wolontaryjne, m.in. biegi charytatywne, mecze charytatywne. Osobiście najchętniej włączałam się w pomoc osobom starszym (robienie zakupów, wyjścia na spacery) oraz organizowanie imprez okazjonalnych w domu dziecka.

Opowiedz o swoich obecnych działaniach. Jakie akcje wspierasz w tym momencie?

Kiedy przeprowadziłam się do Warszawy, zarejestrowałam się na stronie "Ochotnicy Warszawscy". Tam znalazłam ofertę dotyczącą udzielania korepetycji z matematyki. I dwa tygodnie później rozpoczęłam swoją "pracę" dla ośrodka pomocy społecznej. Jest to akurat działanie długoterminowe, ale na bieżąco włączam się również w akcje jednorazowe.

Jak zachęciłabyś osoby, które myślą o podjęciu wyzwania i także chciałyby działać w wolontariacie?

Powiedziałabym, że dobro wraca, ale nie należy kierować się w tych działaniach własną korzyścią. Pomaganie uzależnia i wie to każdy, kto tego spróbuje.

Jaka będzie pierwsza rzecz, którą zrobisz po kwarantannie?

Zrobię piękną fryzurę, piękny makijaż i założę najlepsze ciuchy. Wyjdę z domu i już do czterech  ścian nie wrócę (Śmiech.) A tak na poważnie, myślę, że spotkam się z przyjaciółmi. Nic nadzwyczajnego, ale niesamowicie potrzebnego. Towarzystwo to coś, czego brakuje mi teraz najbardziej.

środa, 8 kwietnia 2020

Anja Pham: „Uwielbiam odkrywać nowe rzeczy”


Anja Pham: „Uwielbiam odkrywać nowe rzeczy”

























fot. zdjęcie nadesłane

Anja Pham – wokalistka, pasjonatka mody, kostiumografka. Pracowała na planie seriali takich jak „Gliniarze”, „W rytmie serca”, czy „Król”. 

Ze dnia na dzień świat się zatrzymał. Wszystko spowodowane jest oczywiście sytuacją panującą obecnie w Polsce i poza nią. Na początek - jak radzi Pani sobie z wyzwaniem #zostańwdomu? Jakie są Pani sposoby na spędzanie wolnego czasu?

Tak. Jest to bardzo ciężki okres dla nas wszystkich, ale plusy są takie, że możemy spędzić go z rodziną. Wspólnego czasu z bliskimi jest w życiu codziennym zdecydowanie za mało. 

Oczywiście #zostajęwdomu, skupiam się na pisaniu piosenek i nagrywaniu coverów, których można posłuchać na moim profilu @annapham_music  na Instagramie. 

Jak to jest u Pani z filmami? Lubi Pani je raczej odkrywać, czy wracać do sprawdzonych tytułów? 

Uwielbiam odkrywać nowe rzeczy, w każdej dziedzinie.  Z filmami jest podobnie Nie ukrywam, że pracując w branży filmowej jestem bardziej wymagająca:), ostatnio bardzo duże wrażenie wywarł na mnie  film  „Parasite“, który zobaczyłam trzy razy, więc lubię  filmy odkrywać, ale  i wracać do sprawdzonych tytułów. 

Mówi się, że takie zwolnienie tempa jest czasami potrzebne każdemu z nas. Uważa Pani, że obecna sytuacja może zmienić społeczeństwo na lepsze i spowodować, że ludzie będą patrzyć na życie z większym dystansem i bardziej przychylnie?

To, co dzieje się teraz jest dla nas wszystkich czymś dziwnym, ale mamy chwilę czasu na to, aby zastanowić się, co możemy zmienić na lepsze. Wydaje mi się, że wszyscy trochę zmienimy myślenie i docenimy to, czego nam w tym momencie brakuje. 




























fot. zdjęcie nadesłane

Wokalistka? Kostiumograf? Do czego w tym momencie jest Pani najbliżej?

Kocham swoją pracę na planie, dzięki niej mogę poznawać wspaniałe osoby, nawiązywać przyjaźnie. Podobnie jest z muzyką, która jest w moim życiu od zawsze. Teraz nie pracuję, skupiam się na muzyce w zaciszu domowym, ale obie rzeczy są mi bardzo bliskie. 

Muzyka od zawsze była obecna w Pani domu, więc od niej zaczniemy. Rodzice śpiewali, a także grali na gitarach. Tą pasję odziedziczył także Pani brat. Kiedy Pani poczuła, że muzyka jest dla Pani czymś ważnym?

W wieku dziesięciu lat zaczęła się moja przygoda ze szkołą muzyczną. Grałam na wiolonczeli. Przyszedł moment, w którym stwierdziłam, że muzyka jest czymś, co chciałabym robić w przyszłości. Niestety nie kontynuowałam nauki gry na wiolonczeli, ale moja pasja przerodziła się w śpiew. Tak jest do dzisiaj. 

Ma Pani polsko - wietnamskie korzenie, co najbardziej podoba się Pani w wietnamskiej kulturze?

To zupełnie inny świat. Uwielbiam to, że ludzie są bardzo życzliwi, uśmiechnięci i kochają pomagać innym.  Ogromne wrażenie wywarła na mnie tradycja świętowania Nowego Roku. Będąc w Wietnamie  mogłam tego doświadczyć - przez całą noc trwa parada i zabawy. Wietnamczycy noszą makiety sztucznych ogni, makiety smoka i różne kolorowe ozdoby. Nie da się tego opisać słowami, to trzeba zobaczyć!:) Huczne świętowanie trwa od trzech dni do...tygodnia:) 

Czy muzyka, którą Pani tworzy inspirowana jest omawianą przez nas kulturą?

W mojej muzyce jest bardzo dużo ciepła, nadziei i pozytwnych myśli. Uważam, że kultura Wietnamu opiera się m.in na tych rzeczach. 

Kultura, kulturą, ale jest też...kuchnia. Jakie jest Pani ulubione danie z wietnamskiej kuchni? Co jest Pani daniem popisowym?

Definitywnie mogę przyznać, że jestem specjalistką w robieniu sajgonek:) Od dziecka przebywałam z rodzicami w kuchni i uczyłam się różnych potraw, ale sajgonki są moim no.1. Są osoby, które mogą to potwierdzić:) 

W 2017 roku zaprezentowała Pani utwór "Mistake", do którego teledysk był realizowany na Inslandii. Skąd pomysł? Proszę opowiedzieć  o kulisach realizacji tego przedsięwzięcia?

Ojej, to już trzy lata! Długo myśleliśmy nad teledyskiem. Nasz znajomy wybrał się na wyprawę na Islandię. Pokazał nam zdjęcia i...zakochaliśmy się w tej niesamowitej krainie. Z dnia na dzień podjęliśmy decyzję, że nasz teledysk musi być realizowany właśnie tam. Pojechaliśmy tam w jedenastoosobowym składzie. Dla mnie była to niesamowita przygoda, mimo trudnych warunków atmosferycznych daliśmy radę:) Nie mieliśmy konkretnego celu wyprawy, kompletnie nie znaliśmy Islandii. Nikt z nas tam nigdy nie był, na miejscu poznaliśmy Kubę, który nam dużo podpowiedział i pojechał z nami w kilka fajnych miejsc. Pozdrowienia dla Kuby:) 

Oprócz autorskich utworów wykonuje Pani również covery. Mogliśmy już posłuchać m.in piosenek z repertuaru Justina Bibera, czy tych, które pochodzą z filmu "50 twarzy Greya". 

Tak. Covery staram się dodawać w miarę systematycznie na mój profil na Instagramie, czy Facebooku. Uwielbiam to, traktuję to jako odskocznię od codzienności. To mnie relaksuje i pozwala się rozwijać w jakiś sposób. 

Na planie seriali "W rytmie serca", "Gliniarze", czy "Król" pracuje Pani jako asystentka kostiumografa. Co należy do Pani obowiązków?

Do moich obowiązków należy przede wszystkim, by aktorzy mieli komfort w postaci ciepłych butów, czy kurtek, by ubrania były zadbane. Pilnuję kontynuacji zgodnie ze scenariuszem, uzupełniam dokumentację. 

Co najbardziej podoba się Pani w tym zawodzie?

Codziennie poznaję masę nowych, bardzo ciekawych osób, to najbardziej mi się podoba. Ta praca bardzo pobudza kreatywność, otwiera głowę na nowe wyzwania:) 

Czym różni się praca przy kostiumach na planie serialu "Gliniarze" od pracy na planie "W rytmie serca", czy seriali kostiumowych?

Na każdym planie jest zupełnie inny system pracy. W przypadku „Gliniarzy“ mogę mieć do ubrania pięciu aktorów, na planie „W rytmie serca“ trzydziestu, a na planie serialu „KRÓL“ trzystu. To zależy od produkcji, scenariusza, a tak naprawdę od...wszystkiego. (Śmiech.) Nie da się porównać tych produkcji. Jest wiele czynników, które wpływają na intensywność pracy przy danym serialu. 

Czy pracując przy realizacji filmów i seriali nie myślała Pani nigdy o aktorstwie? Czy zdarzyło się już Pani wystąpić przed kamerą?

Oczywiście, że myślałam, ale były to raczej spontany:) Miały miejsce oczywiście przy produkcjach, przy których działam. 

Czy zajmując się kostiumami można stwierdzić, że Pani pasją oprócz muzyki jest też moda?

Jasne, że tak. Od zawsze jaram się modą. To część mojej pracy. 


























fot. zdjęcie nadesłane

W czym najlepiej czuje się Pani na co dzień, a czego nigdy by Pani nie założyła?

Jestem fanką bluz, najlepiej czuję się w tych szerokich do kolan, które mają wielkie kaptury. Kocham cężkie buty na platformie. Chyba nie  ma takiej rzeczy, której nie zdecydowałabym się założyć. Nawet, jakby mi się  coś nie podobało, da się zrobić tak, by było zjawiskowo. 

Śledzi Pani najnowsze trendy i stara się do nich dostosować, czy raczej zdarza się Pani tworzyć własne stylizacje?

Tworzę  własne stylizacje. Oczywiście, lubię trendy, zawsze będę  się  do nich odnosić, ale nie w sposób 1:1:) Stawiam na swój gust i to, co mi w duszy gra. Lubię łączyć ubrania z sieciówek z tymi, pochodzącymi z second handu. W moich wyborach stawiam przede wszystkim na wygodę. 

Proszę opowiedzieć o swoich najbliższych muzycznych i realizatorskich (jako kostimograf) planach. 

Obecna sytuacja pokrzyżowała nam plany, więc póki co trudno cokolwiek powiedzieć. Za kilka dni chciałabym wejść do studia, by nagrać piosenkę. Oczywiście, w odpowiednich warunkach, z zachowaniem wszystkich zasad bezpieczeństwa:)

Materiał archiwalny dostępny również na www.sci24.pl - Śląskie Centrum Informacji 

Biały: "Gdy coś tracisz, zaczynasz to doceniać"

Biały: "Gdy coś tracisz, zaczynasz to doceniać"



























fot. Magdalena Dyrda


Wraz z Pauliną Wirską nagrał piosenkę "Nigdy więcej", która miała swoją premierę w ostatnich dniach w Radio Bielsko. 26 marca pojawił się w internecie film dokumentalny "Biały".

To już nasza trzecia rozmowa. Oj, dzieje się u Ciebie. (Śmiech.) Po raz ostatni rozmawialiśmy na krótko przed premierą Twojej płyty "Emocje". Jak oceniasz ten krążek z perspektywy czasu? Czy "Emocje", które na niej wtedy zawarłeś są aktualne? 

Płyta "Emocje" z perspektywy czasu jest dla mnie tak samo ważna. To mój piewszy legalny album i nic bym w nim nie zmieniał. Nie wstydzę się tej płyty, ani emocji w niej zawartych. Z pewnością moje emocje są inne niż wtedy, ponieważ nagrywając ten album byłem o kilka lat młodszy (Śmiech.)    
Tydzień temu w Radio Bielsko premierę miał utwór "Nigdy więcej", który nagrałeś wraz z Pauliną Wirską. Skąd pomysł, by zaprosić Paulę do współpracy?

Potrzebowałem kobiecego głosu, który poprowadzi razem ze mną refren. Singiel "Nigdy Więcej" nie jest przyjemnym i prostym utworem. Cieszę się że Paulina wyczuła dramaturgię piosenki. Słychać budowanie emocji przy każdym kolejnym refrenie. Taki miałem zamysł, a Paula zrobiła to jeszcze lepiej niż sobie wyobrażałem. To zdolna dziewczyna na którą warto zwrócić uwagę. 

Jak sam mówisz, piosenka skierowana jest do osób, które mają problem z podejmowaniem decyzji. Co uważasz za jej główny przekaz?

Szczerze mówiąc, skierowana jest głównie do jednej osoby, co nie zmienia faktu ,że posłuchać może każdy i wyciągnąć wnioski z przekazu. Wiem, że osoba wspomniana w piosence będzie interpretowała całkiem inaczej, niż osoby, których te słowa nie dotyczą personalnie. Tekst tej piosenki ma podwójne dno inaczej rzecz ujmując "słowa klucze". Głównym przekazem utworu jest to, że trzeba mieć szacunek do samego siebie. Nie można zatracić swojego wewnętrznego "ja"  i swoich zasad w imię uczuć. Nie na tym polega szczęście.    

Planujesz zrealizować teledysk do utworu? W jakim klimacie mógłby zostać zrealizowany?

Nie, nie będzie teledysku do tego utworu. 

Czy utwór można traktować jako zapowiedź kolejnej płyty w Twoim dorobku?

Nie sądziłem, że coś w tym roku nagram. "Tak wyszło" - cytując klasyka. Nie chcę niczego zapowiadać, ponieważ wiem, że lepiej działa się z zaskoczenia.  

26 marca na Twoim kanale na YouTube pojawił się film dokumentalny "Biały". Skąd pomysł na jego realizację?
Cieszę się, że ekipa Collective Media wykazała zainteresowanie moją osobą. Nie każdy może wydać się na tyle ciekawy, aby zrobić o nim film dokumentalny. Dla mnie to świetna pamiątka i świadectwo tego, że zawsze walczyłem o swoje marzenia.  To także podsumowanie moich kilku lat pracy, determinacji, starań oraz wielu wyrzeczeń. 


Realizacją filmu dokumentalnego "Biały": Collective Media

Jakie opinie na temat dokumentu docierają do Ciebie? Czytasz komentarze?

Do mnie osobiście docierają głównie te dobre ( Śmiech). Nie sądziłem, że odbiór będzie aż tak pozytywny. Komentarze anonimowe także czytałem, ale z tego co widziałem przewaga jest tych pozytywnych. Najbardziej ucieszył mnie fakt , że film dokumentalny stał się dla części ludzi inspiracją. Wyczuli w tym szczerość, a to jest dla mnie najcenniejsze.  

W sieci wiele jest dobrych komentarzy, ale pojawiają się też te mniej przyjemne. Jak reagujesz na hejt, który Cię spotyka?

Przywykłem (Śmiech). Każdy artysta, który coś tworzy musi się z tym liczyć. Może Cię zaskoczę, ale dla mnie o wiele gorsza jest obojętność. Nie wyobrażam sobie wypuścić czegoś i nie wywołać tym żadnej reakcji.   

Jak odbierasz akcje typu "STOP HEJT", które mają za zadanie go zatrzymać?

Jak najbardziej szanuję i dopinguję, ale czy nie lepiej mieć to zwyczajnie w d....?! Ja rozumiem, że każdego z nas rusza co innego. Ale jaki wpływ może mieć ktoś kto napisze jakieś anonimowe wypociny? Przecież to nic nie znaczy. Trzeba znać swoją wartość i mieć dystans do takich zachowań. 


























fot. Magdalena Dyrda


Co podczas powstania filmu było dla Ciebie najważniejsze? Jakie emocje i główny przekaz chciałeś w nim zawrzeć?

Od samego początku wspólnie z reżyserem dokumentu mieliśmy ten sam cel. Chcemy przekazać prawdę. W moim życiu "prawda" odgrywa bardzo duże znaczenie. Nie mówię tylko o muzyce, ale mam na myśli wszystko co tyczy się mnie i tego, co dzieje się koło mnie. Brzydzę się fałszem, dlatego szczerość w tym dokumencie jest widoczna gołym okiem.  

Czy masz w nim swój ulubiony moment, bądź wspomnienie?

Ulubiony moment to moje ujęcia z synem. W sumie każdy moment w tym dokumencie jest bardzo ważny. Koncerty plenerowe, teledyski, praca w studio oraz wypowiedzi innych na mój temat. Zaznaczam, że wypowiedzi w dokumencie na mój temat usłyszałem dopiero jak dokument był gotowy. Nie było możliwości aby coś niewygodnego o mnie wyciąć (Śmiech.) 

Ze dnia na dzień świat się zatrzymał. Wszystko spowodowane jest oczywiście sytuacją panującą obecnie w Polsce i poza nią. Jak radzisz sobie z wyzwaniem #zostańwdomu? Jakie są Twoje sposoby na spędzanie wolnego czasu?

Od poniedziałku do piątku pracuję w transporcie. Zapotrzebowanie na asortyment chemiczny znacząco wzrosło, więc bywa i tak, że pracuję w soboty. Zawsze lubiłem swoją pracę, ale nigdy nie doceniałem jej tak, jak teraz. Muszę przyznać, że ja źle znoszę akcję #zostańwdomu. Ileż można czytać, grać w Call Of Duty albo oglądać Netflixa. Często łapie stany depresyjne i najchętniej to bym przespał całą tą pandemię.     

Pewnie tak, jak wszyscy, przeczytałeś już wszystkie książki i obejrzałeś wszystkie filmy. (Śmiech.) Czy odkryłeś ostatnio jakiś film, (oprócz swojego) (Śmiech.), który każdy zobaczyć powinien?

W nawiązaniu do naszej wcześniejszej rozmowy o hejcie, każdy powinien zobaczyć film "Joker".


























fot. Magdalena Dyrda

Jak to jest u Ciebie z filmami? Lubisz poznawać nowe tytuły, czy wracać do sprawdzonych?

Lubię poznawać nowe, ale jeszcze bardziej lubię wracać do tych sprawdzonych.

Mówi się, że takie zwolnienie tempa jest czasami potrzebne każdemu z nas. Uważasz, że obecna sytuacja może zmienić społeczeństwo na lepsze i spowodować, że ludzie będą patrzeć na życie z większym dystansem i bardziej przychylnie?

Zawsze tak jest, że gdy coś stracisz, zaczynasz to doceniać. Ludzie teraz cieszą się z samego faktu że mogą wyjść z domu, by wyrzucić śmieci. Zrozumieli jak bardzo ważne są relacje międzyludzkie. Myślę, że ten czas to świetna weryfikacja prawdziwych przyjaciół. To też dobry czas aby bardziej skupić się na rodzinie, dzieciach a nie tylko pracy. 

Co będzie pierwszą rzeczą, którą zrobisz po kwarantannie? (Śmiech.)

Pojadę do Wrocławia na weekend. Będę się cieszył każdą chwilą i wiem, że odnajdę tam samego siebie. Zawsze tak jest, kiedy tam jestem.

Jak wyglądają Twoje najbliższe plany zawodowe? 

Przed pandemią zdałem prawo jazdy na ciężarówkę oraz zdałem kwalifikacje na przewóz rzeczy. Została mi jeszcze tylko przyczepa do pełnego prawa jazdy C+E. Jak wszystko najgorsze będzie za nami , wtedy przystąpię do egzaminów. Dziękuję za wywiad i życzę Tobie oraz Twoim czytelnikom dużo zdrowia.

Materiał archiwalny dostępny również na www.sci24.pl - Śląskie Centrum Informacji

sobota, 4 kwietnia 2020

Katarzyna Herman: "Aktor działa jak anestezjolog. Przynosi ulgę..."

Katarzyna Herman: "Aktor działa jak anestezjolog. Przynosi ulgę..."



























fot. Małgorzata Turczyńska - sesja zdjęciowa do magazynu ELLE

W Cieszynie przed spektaklem "Nerwica natręctw" miałam ogromną przyjemność rozmawiać z Panią Katarzyną Herman.

Spotykamy się po pierwszym spektaklu "Nerwica natręctw" w Cieszynie. Jak wrażenia? Publiczność dopisała?

Tak, publiczność bardzo dopisała. Widzowie przybyli bardzo licznie. Teatr im. Adama Mickiewicza w Cieszynie jest cudowny. Już tu kiedyś grałam. Teatr ten jest tak skonstruowany, że jest bardzo przyjazny.

To niezwykle zabawna opowieść o fobiach, strachach i lękach. Co uważa Pani za największą fobię dzisiejszych czasów?

Ciekawe pytanie. (Śmiech.) Nie poruszamy w spektaklu akurat tego tematu, ale wydaje mi się, że najbardziej boimy się tego, że będziemy sami, odizolowani. W dzisiejszych czasach objawia się to chociażby poprzez małą liczbę "lajków" w internecie. (Śmiech.) Dzisiejszą fobią jest więc też to, że kiedy nasze zdjęcia, czy wpisy docierają do małej ilości odbiorców, boimy się, że nie istniejemy.

Nieobecność terapeuty sprawia, że tu pacjenci sami zaczynają się leczyć, co powoduje wiele zabawnych sytuacji. Ma Pani swój ulubiony moment w tym spektaklu?

Jest parę takich momentów, choć za każdym razem inaczej to się układa. Bardzo dużo dzieje się za kulisami. Sztuka "Czego nie widać" wspaniale o tym opowiada, prezentując kulisy życia trupy teatralnej. U nas jest podobnie. Wiem już kto i czego nie je, kto opowie głupi dowcip, a kto w czasie wolnym pójdzie do muzeum. Żyjemy tym, co dzieje się wokół. Bawimy się naszym spektaklem.

Jedni mówią, że to farsa, drudzy, że komedia. A komedia musi być grana szybciej, niż tragedia. Musimy trzymać się rytmu i tempa. Nie możemy pozwalać sobie na zbytnią improwizację, ale ubarwiamy sobie granie swoich postaci.

Co opowie Pani o swojej postaci? Na jaki rodzaj fobii cierpi Pani bohaterka?

Moja bohaterka ma Nozofobię, czyli jeden z rodzajów nerwicy natręctw. To paniczny lęk przed zarazkami i bakteriami. Myślę, że trudno jest żyć z czymś takim. Moja bohaterka nie może nikogo dotknąć, wszędzie widzi bakterie, zarazki. Okazuje się jednak, że każdy z nas ma jakąś fobię, czy nerwicę.


























fot. Grażyna Gudejko


Czy Wasz spektakl może pomóc spojrzeć z dystansem na temat lęku z którym na co dzień wielu z nas się zmaga?

Wydaje mi się, że tak, ale to jest oczywiście bardzo subiektywne. Oswajamy trudne tematy.

Komedia jest podobno najtrudniejszym gatunkiem do grania przez aktorów. W czym Pani zdaniem zawarta jest ta trudność?

Trudność zawarta jest w tempie. Wszystko musi iść precyzyjnie i żywo. Nasz aparat mowy i aparat ruchowy musi być sprawny.

Z komedią jest podobnie, jak z graniem dla dzieci. Kiedy coś się nie udaje, dzieci reagują. Kiedy komedia nie jest zabawna, wszyscy to czujemy i widzimy.

Granie jest dla mnie przyjemne i piękne. Czasami mam poczucie, że my aktorzy działamy czasem jak anestezjolog, bo przynosimy ulgę. Niesiemy radość. Kiedy publiczność się bawi, bardzo się cieszę.

Co Pani najbardziej podoba się w tym spektaklu?

Nie wiem. Trudno mi się wypowiadać na temat swoich spektakli.

Można Panią oglądać również w spektaklu "Czworo do poprawki". Która z tych ról jest dla Pani bardziej wymagająca? Można tak to porównać?

Gram jeszcze spektakl "Koniec miłości", w którym dwa razy występuje prawie godzinny monolog, to zupełnie co innego. Publiczność siedzi bardzo blisko, pojawiają się prawdziwe łzy. Cenię, że po zagraniu tego spektaklu mogę "wskoczyć" w "Nerwicę natręctw", a potem mogę zagrać "Czworo do poprawki", czy "Jakobi i Leindetal".

Spektakl "Jakobi i Leidental" lubię najbardziej, mam nadzieję, że przyjadę z nim do Cieszyna. Gram w nim z Jackiem Braciakiem i Michałem Sitarskim. To cudowna komedia. Śpiewamy tam piosenki Czesława Mozila.

Zagrała Pani w trzydziestominutowym filmie "Kamień". Premiera w tym roku. Wcieliła się Pani w rolę zakonnicy. 

Nie było się trzeba malować. (Śmiech.) Habit daje bezpieczeństwo. To bardzo dobrze napisana rola. Wiele było zabawnych historii. Czekam na premierę.

Emanuje Pani pozytywną energią. Co daje Pani w życiu najwięcej siły?

Miłość.


























fot. Adam Pluciński - sesja zdjęciowa do magazynu PANI

Najbliższe plany.

Przygotowuję się do premiery pewnego filmu, która zaplanowana jest na lato. Chciałabym też trochę zwolnić tempo i odpocząć.

Materiał archiwalny dostępny również na www.sci24.pl - Śląskie Centrum Informacji