poniedziałek, 31 stycznia 2022

Magdalena Witkiewicz: "Film na podstawie swojej książki, to marzenie każdego pisarza"

 Magdalena Witkiewicz: "Film na podstawie swojej książki, to marzenie każdego pisarza"














fot. zdjęcie nadesłane

W Bielsku-Białej miałam okazję rozmawiać z Panią Magdaleną Witkiewicz, autorką książki "Uwierz w Mikołaja", na której podstawie w Bielsku-Białej, Goczałkowicach-Zdroju, Milówce i Warszawie powstaje film o tym samym tytule. Jak sama autorka książki przyznaje, wymarzyła sobie, by w rolę babci Helenki wcielała się Teresa Lipowska, która kiedyś wystąpiła w słuchowisku tego tytułu, które zostało zrealizowane. Teraz marzenie Magdaleny Witkiewicz się spełnia. 

Czy kiedy wysyłała Pani swoją książkę Pani do Ilony Łepkowskiej, pomyślała Pani chociaż przez moment o tym, że może zostać sfilmowana?

Panią Ilonę Łepkowską poznałam już jakiś czas temu i od tamtego momentu, to w zasadzie chyba wysyłałam jej wszystkie moje książki. Przede wszystkim z sympatii, ale pewnie też i z taką ukrytą wiarą. To, żeby chociaż jedna książka była sfilmowana, jest chyba marzeniem każdego pisarza, więc gdzieś tam taka nadzieja była, ale gdybym miała typować swoje książki, które mogłyby stać się filmem, nie wiem, które wybrałabym. "Uwierz w Mikołaja" to bardzo pozytywna komedia świąteczna, więc myślę, że jak najbardziej będzie ona dobrym wyborem. 

Kiedy dowiedziała się Pani jednak o tym, że Pani Ilona rozpoczyna prace nad scenariuszem, jakie towarzyszyły Pani wtedy emocje?

Te emocje są cały czas takie same. To jak sen, jak marzenie, które się spełni. Mówiłam już w jednym z wywiadów, których tutaj udzieliłam, że Ilona w tej chwili spełnia moje marzenia, niczym taka dobra wróżka, która gdzieś tą różdżką macha i ten śnieg czaruje. To jest coś niesamowitego.

Spotykamy się w Bielsku - Białej, mieście, w którym realizowane są właśnie zdjęcia do filmu na podstawie Pani książki. Czy miała Pani wpływ na wybór lokalizacji, które pojawią się w filmie?

Uważam, że każdy powinien znać się na swojej pracy. Napisałam tę książkę, a kiedy oddałam swoje prawa producentowi, to jestem zdania, że on ma decydujące zdanie w wyborze wszystkich rzeczy i wiem, że na swojej robocie zna się najlepiej, jak tylko może. Jest tu tak pięknie, że wszystko jest super.

Czyim pomysłem było, by wybrać właśnie Bielsko-Białą?

Decydujące zdanie miał Pan Tadeusz Lampka, producent oraz Pani Ilona Łepkowska, scenarzystka filmu. 

Czy Pani w ciągu tych kilku dni zdążyła już poznać miasto, znaleźć zakamarki, które Panią zachwyciły?

To czas intensywnej pracy. Mam umówione spotkania, wywiady, więc za bardzo nie zdążyłam zobaczyć miasta, ale myślę, że atmosfera jest tutaj na tyle fajna i ludzie są tak przyjaźni, że myślę o tym, by następnym razem przyjechać tu nie do pracy, a na wakacje. 

Wiedziała Pani, że w lipcu 2021 roku były tutaj realizowane zdjęcia do serialu "Wojenne Dziewczyny"?

Dowiedziałam się tego z informacji prasowych, które przeglądałam właśnie przy okazji bycia na planie naszego filmu. Z tego, co wiem, to Bielsko udawało wtedy Warszawę.

W filmie pojawi się istna plejada gwiazd. Będzie Marta Lipińska, Teresa Lipowska, Grzegorz Daukszewicz. Czy miała Pani wpływ na to, kto pojawi się w obsadzie?

To tak naprawdę obsada marzeń. Nie mogłam sobie lepszej obsady wymarzyć. Oglądałam m.in. castingi do roli Mikołaja, czy Agnieszki, ale nie wtrącam się, wiem, że będzie wspaniale. Śmieję się, że z wszystkich, którzy tutaj występują, nie znam tylko jednej aktorki, a jest to mała dziewczynka, która jeszcze pewnie nie miała okazji jeszcze zaistnieć. Całą resztę widziałam, znałam. 

Czy chociaż w kwestii jednego z bohaterów ujawniła Pani, kogo widziałaby w którejś z ról?

Tak, to była babcia Helenka, w którą wciela się cudowna Teresa Lipowska. Kilka lat temu powstało słuchowisko do mojej książki i wtedy sobie pomyślałam, że byłaby nie tylko fajną babcią Helenką w wersji czytanej, ale również, gdyby moja książka została sfilmowana. Marzenia się spełniają. (Śmiech.) 

Czy wszyscy odtwórcy ról, z którymi już Pani rozmawiała, przeczytali książkę "Uwierz w Mikołaja"?

Tego nie wiem, nie pytałam. Pani reżyser, autor zdjęć i kierownik planu, dostali ode mnie w prezencie książkę, ale aktorzy jeszcze nie. Jeśli będę miała taką okazję, na pewno im ją podaruję. Czuję, że aktorzy czytają zwykle scenariusz, a od książki raczej stronią, żeby potem im się np. nie pomieszały sceny. 

Jakie to uczucie, słyszeć w wykonaniu aktorów dialogi, które stworzyła Pani do książki?

To coś niesamowitego. Widziałam nawet fragment naszego filmu i miałam okazję zobaczyć na ekranie to, co wymyśliłam. To zupełnie niewiarygodne.

Obserwuje Pani cały proces tworzenia filmu. Co do tej pory było dla Pani największym zaskoczeniem w tej materii?

Wielkim zaskoczeniem jest dla mnie to, że nie trzeba sztucznie dośnieżać, a śnieg pojawił się tutaj naturalnie, jak na zamówienie. (Śmiech.) 

Kiedy film pojawi się w kinach?

Film w kinach pojawi się w październiku.

Najbliższe plany.

23 lutego będzie miała miejsce premiera książki "Córka generała", gdzie akcję przenoszę do wolnego miasta Gdańska w przededniu II wojny światowej. 

środa, 26 stycznia 2022

Wojciech Zygmunt: "Wpadamy w sidła sieci, która nie daje nam podstawowych potrzeb"

 Wojciech Zygmunt: "Wpadamy w sidła sieci, która nie daje nam podstawowych potrzeb"



























fot. zdjęcie nadesłane

Z Wojtkiem Zygmuntem miałam przyjemność spotkać się podczas mojego pobytu w Warszawie. Rozmawiamy o serialu "Na Sygnale", największych wyzwaniach i trudnościach w kreowaniu postaci ratownika medycznego, o przyswajaniu terminologii medycznej, ale również o tym, co dają, a co zabierają nam social media. 

Zacznijmy jednak od...początku. Co spowodowało, że wybrał Pan akurat aktorstwo?

Spodziewałem się tego pytania i zastanawiałem się, jak na nie odpowiedzieć. (Śmiech.) 
Kiedy w liceum przyszedł moment wypełniania testów z kompetencji, uświadomiłem sobie, że nic mi nie wychodzi. Nie byłem dobry ani z matematyki, ani z chemii, ani nawet z fizyki. (Śmiech.) W szkole byłem nogą, ale zawsze lubiłem wychodzić do ludzi. 

Czyli można tak stwierdzić, że od najmłodszych lat przejawiał Pan zainteresowanie tym zawodem, lubił wcielać się w różne postaci?

Tak. W podstawówce rozpocząłem swoją przygodę ze śpiewaniem w chórze, a w gimnazjum wraz z kolegami założyłem kabaret. W liceum dalej śpiewałem, trochę też tańczyłem i gdzieś w mojej głowie pojawił się pomysł, by spróbować swoich sił w szkole aktorskiej. 

Do szkoły teatralnej, podobnie jak Janusz Gajos, dostał się Pan za czwartym razem. Czy w trakcie tej drogi rozważał Pan wybranie innego zawodu? Jeśli tak, to z jakimi pomysłami na siebie Pan się mierzył?

(Śmiech.) Kiedy nie udało mi się  zdać za pierwszym razem, myślałem, że nie miałem szczęścia. Za drugim razem postanowiłem, że będę dalej rozwijał swoje umiejętności i wtedy na pewno się dostanę. Kiedy jednak za trzecim razem ponownie nie wyszło, nie byłem pewien, czy się do tego nadaję. Za każdym razem jednak dostawałem się do finału, a nie odpadałem w pierwszych etapach. 

Imałem się różnych zajęć - sprzedawałem marzenia, pracowałem w call center, pracowałem też w Teatrze objazdowym. Zastanawiałem się, czy nie pójść w kierunku psychologii biznesu. Wiedziałem jednak, że jeżeli się na to zdecyduję, to moje marzenia o zostaniu aktorem legną w gruzach. 

Czy wiązał Pan kiedyś swoją przyszłość z medycyną? (Śmiech.) Pytam oczywiście w kontekście roli w serialu "Na Sygnale". 

Anbsolutnie nie. (Śmiech.) Kiedy dostałem się do serialu, byłem nieco przerażony tymi wszystkimi czynnościami medycznymi i fachowym nazewnictwem. Mimo tego, że w ekipie serialu "Na sygnale" jestem już trzy lata, to nadal jest to dla mnie trudne, może też dlatego, że nigdy wcześniej nie interesowałem się medycyną. 

Do obsady dołączył Pan w 197 odcinku, wciela się Pan w  ratownika medycznego Kubę Szczęsnego. Z perspektywy widza mogę stwierdzić, że Kuba jest uparty, profesjonalny i...nieco złośliwy.  No, jednym słowem, nie ma łatwego chatakteru. (Śmiech.) Co Pan powie o swojej postaci?

Zgadzam się z opisem. (Śmiech.) 

Kiedy dołączyłem do obsady, w pierwszej chwili myślałem, że ma w sobie coś mojego, ale teraz już wiem, że na pewno nie.

Co Was dzieli, a co Was łączy?

Na pewno dzieli nas to, że Kuba faktycznie jest złośliwy i ma takie momenty, kiedy lubi robić ludziom krzywdę. A ja, mimo tego, że może się  tak wydawać, bardzo nie lubię uprzykrzać ludziom życia. Oczywiście, w prywatnym życiu bronię przede wszystkim siebie i swoich bliskich, ale z natury nie jestem zły dla ludzi.

Kuba jest z dobrego domu, ma wpływowych rodziców. Ja jestem z normalnego domu, pochodzę z małej wioski, ze Starego Waliszowa. Ma parcie na szkło. Nowemu (w tej roli Kamil Wodka, przyp. red.) zazdrości gwiazdorstwa. Ja, Wojciech Zygmunt, nie mam chyba parcia na szkło. (Śmiech.) 

Jak radzi sobie Pan z przyswajaniem nazewnictwa medycznego?

Nazewnictwo medyczne to moja kula u nogi. Na szczęście nie mam tak dużo tych tekstów, jak Wojtek Kuliński, czy Tomek Piątkowski, ale jak się zdarzają, to wtedy muszę się ich uczyć w ogromnym skupieniu. 

Proszę przytoczyć terminy medyczne, które sprawiają Panu najwięcej trudności. Ma Pan jakieś sprawdzone metody na ich zapamiętanie?

Nie pamiętam ich zbyt wiele. (Śmiech.) Tak za ciosem, kojarzy mi się jedynie lista urgensowa. To określenie pojawiło się w wątku z Tadziem, (w tej roli Noah Culbreth, przyp. red.) który dotyczył przeszczepu. Czym jest ta lista, wytłumaczyła mi Justyna Sieniawska, czyli nasza doktor Górska. Zapytałem jej wtedy, jak to wszystko zapamiętuje. Powiedziała, że kluczowe jest rozumienie tych słów. 

Ma Pan jakieś swoje sposoby na zapamiętywanie najtrudniejszych zbitek językowych?

Na szczęście nie ma ich dużo, ale jeśli już się pojawiają, to po prostu tłukę je na pamięć i podobnie jak Justyna, ja również staram się je zrozumieć. 

Czy trudne jest połączenie zastosowania fachowej terminmologii z wykonywaniem podstawowych czynności medycznyh?

Tak. Jeżeli dużo jest tekstu, a dochodzą do niego czynności medyczne, to wszystko wtedy bardzo się komplikuje. 

Wykonywanie jakich czynności medycznych sprawia Panu najwięcej frajdy, a co najwięcej trudności?

Strasznie nie lubię zakładać ciśnieniomierza.

Z czego to wynika?

Jest bardzo skomplikowany. Przy wykonaniu pomiaru, pacjenta trzeba rozbierać bez względu na to, jaka jest akurat pogoda. 

Od 9 września serial  można oglądać w TVP1. Czy zanim Pan trafił do serialu, zdarzało się Panu go oglądać? Miał Pan swoje ulubione wątki? Ulubionych bohaterów?

To bardzo ciekawe pytanie. Jeszcze zanim pojawiłem się na stałe w tym serialu, wystąpiłem w jednym z odcinków jako epizodysta. Moja postać nazywała się Czarny, byłem wtedy chyba na pierwszym roku studiów aktorskich. 

Wasz serial niewątpliwie pełni funkcję edukacyjną, co zostało już wielokrotnie udowodnione. Wiele razy dzięki temu, co pokazujecie na szklanym ekranie, ktoś uratował życie sobie lub komuś. Czy Pan również spotkał się z opiniami osób, które przyznały, że dzięki serialowi wiedzą jak zachować się w sytuacji zagrażającej życiu?

Ostatnio spotkałem dwójkę ratowników medycznych. Poznali mnie, zagdali. Chwilę rozmawialiśmy. Odnoszę takie wrażenie, że ratownicy nie za bardzo lubią nasz serial. Wiadomo, to tylko serial, a nie prawdziwe życie. Jednak ich opinia była pozytywna. Jeden z dni stwierdził, że jest to dla niego studium chorób, które poznaje. To jest fajne w tym serialu. Usłyszałem, że poszerza to jego wiedzę medyczną, kiedy dowiaduje się o jakimś przypadku i próbuje się dowiedzieć czegoś więcej.

Teraz sytuacja w Polsce i na świecie nie należy do najłatwiejszych. Wszystko oczywiście spowodowane jest panującą pandemią koronawirusa. Jak zniósł Pan izolację?

To były dwa miesiące siedzenia w domu, ale muszę przyznać, że był to fajny czas.

Umiał Pan go ciekawie wykorzystać? Czego nauczył Pana ten trudny czas?

Uczyłem się poszukiwać nowych miejsc na mapie. (Śmiech.) Kiedy było już można wyjść z domu, wtedy z dziewczyną staraliśmy się znaleźć miejsce, które możemy odwiedzić. Działało to tak, że włączałem mapę w podglądzie niesatelitarnym i szukałem "niebieskich plam" dookoła Wrocławia, które mogły być zbiornikami wodnymi. W ten sposób znaleźliśmy wiele fantastycznych miejs, gdzie udaliśmy się na odpoczynek.

Co Pana zachwyciło?

Pod Wrocławiem jest piękne jeziorko o nazwie Szczodre. Wiele jest takich miejsc. 

Chciałabym porozmawiać jeszcze o social mediach. Czego Pan w nich poszukuje, a od jakich treści stroni?

Kolejne dobre pytanie. (Śmiech.) Ostatnio próbuję odcinać się od social mediów. Kiedy przed naszym spotkaniem scrollowałem Instagrama, doszedłem do wniosku, że nie ma tam nic, co mnie interesuje. Pomyślałem, że to bardzo nudne miejsce. (Śmiech.) Cały czas walczę ze sobą. Chciałbym coś wrzucać, ale jestem bardzo krytyczny wobec swoich zdjęć. Z drugiej strony, nie mam potrzeby zbierania lajków. Powinniśmy być przede wszystkim przez ludzi z naszego najbliższego otoczenia. Wpadamy w sidła sieci, która nie daje nam podstawowych potrzeb. Życzę przede wszystkim dzieciakom, by relacje rodzinne były dla nich ważniejsze od tego, co dzieje się na Facebooku, czy Instagramie.

5 listopada miała miejsce premiera filmu "LOVE STORY. KRIME STORY". Tu podobnie, jak w serialu "Na Sygnale" wciela się Pan w rolę ratownika. Czym różnią się Ci dwaj z pozoru tacy sami bohaterowie?

Są zupełnie inni. (Śmiech.) Do tej pory widziałem jedynie fragmenty, w których jestem. W serialu ma się ciągłość postaci, ale w filmie trzeba grać ją nieco krócej, a zarazem intensywniej, bo tu dzień zdjęciowy nie składa się z dwunastu, czy szesnastu scen, ale na przykład z czterech. W każdej musimy zagrać coś innego i pokazać coś interesującego. 

Jak wyobraża Pan sobie sytuację polskich kin i teatrów w najbliższych miesiącach? 

Wydaje mi się, że jesteśmy w tym coraz lepsi i bardzo mnie to cieszy. Jest masa fantastycznych reżyserów, którzy robią coraz lepsze kino. Uwielbiam polskie kino. Jeśli ktoś mówi, że kino polskie nie dorasta do pięt amerykańskiemu, absolutnie się z tym nie zgadzam. 

Wiele osób "przerzuca" się na platformy streamingowe. Z jakich platform to Panu zdarza się korzystać?

Najczęściej korzystam z Netflixa i HBO. Seriali staram się unikać. Bardzo lubię mini - seriale. Ostatnio zachwycił mnie film "Małe kobietki" z genialną Meryl Streep. Jest fantastyczny. To piękna historia kilku kobiet. Polecam wszystkim czytelnikom naszej rozmowy.

Najbliższe plany. 

Chciałbym zagrać dużą rolę w jakimś pięknym filmie, który dostanie nagrodę w Gdyni. (Śmiech.) 

czwartek, 13 stycznia 2022

Cykl #mariolapoleca (3): "Koniec świata, czyli Kogel-Mogel 4" [RECENZJA FILMU]

  Cykl  #mariolapoleca (3): "Koniec świata, czyli Kogel-Mogel 4" [RECENZJA FILMU]

W tym przedziwnym czasie warto znaleźć coś, co poprawi nasze samopoczucie, będzie gwarancją pojawienia się uśmiechu na twarzy. Jedni znajdują takie czynniki w książkach, drudzy w filmach, a jeszcze inni w serialach, czy w muzyce. 

Propozycjami, które (w moim odczuciu) takie czynniki posiadają, chciałabym się dzielić z Wami w moim najnowszym cyklu #mariolapoleca. Serdecznie Was zapraszam.

Dziś zachęcam do lektury recenzji filmu "Koniec świata, czyli Kogel – Mogel 4" w reżyserii Anny Wieczur – Bluszcz. Pierwsza część miała swoją premierę 34 lata temu. Autorką scenariuszy do wszystkich części jest Ilona Łepkowska. W jednym z wywiadów, którego udzieliła w 2020 roku zdradziła, że nie planuje już napisania piątej odsłony losów dobrze wszystkim znanych, a także nowych postaci. Można więc zakładać, że film, który miał początkowo trafić na ekrany kin w całej Polsce na początku 2021 roku, a jego premiera w związku z panującą sytuacją pandemiczną odbyła się dopiero    7 stycznia 2022, będzie pożegnaniem z tytułem.

***

Cykl  #mariolapoleca (3): "Koniec świata, czyli Kogel Mogel 4" [RECENZJA FILMU]

PREMIERA KINOWA: 7 stycznia 2022

GATUNEK FILMU: film fabularny

SCENARIUSZ: Ilona Łepkowska

REŻYSERIA: Anna Wieczur – Bluszcz

PRODUKCJA: MTL Maxfilm

DYSTRYBUCJA: Nextfilm

OBSADA: Grażyna Błęcka – Kolska, Zdzisław Wardejn, Aleksandra Hamkało, Nikodem Rozbicki, Katarzyna Skrzynecka, Maciej Zakościelny, Dorota Stalińska, Arkadiusz Smoleński, Wojciech Solarz, Marian Opania, Katarzyna Łaniewska, Paweł Nowisz i inni.































fot. mat. pras./ oficjalny plakat filmu "Koniec świata, czyli Kogel Mogel"

 
Marcin Zawada (w tej roli Nikodem Rozbicki) dalej jest w szczęśliwym związku z Agnieszką (Aleksandra Hamkało), ale to nie wystarczy babci Solskiej, która mimo tego, że na samym początku filmu prosi Kasię (Grażyna Błęcka – Kolska), by wezwała księdza (Dariusz Toczek)  w celu udzielenia jej ostatniego namaszczenia, to już chwilę później deklaruje, że nie umrze, zanim Marcinek się nie ożeni. W jednej chwili czar pryska, bo na drodze do szczęścia Marcina staje jego dawna kochanka Bożena (Anna Mucha), która nie cofnie się przed niczym, byle tylko rozdzielić go z Agnieszką. Kiedy Marcinowi grunt pali się pod nogami, podejmuje wiele nieprzemyślanych decyzji. Pożycza od kumpla motor, ale znacznie przekracza prędkość, co skutkuje wieloma zabawnymi wydarzeniami. Przed jednym z funkcjonariuszy ucieka w pole kukurydzy.
                                              
Drugi policjant (w tej roli Arkadiusz Smoleński) wykazuje się większym poczuciem humoru, w zabawny sposób opisuje Kasi okoliczności tego, co przytrafiło się jej synowi, a potem okazuje się, że był kiedyś jej uczniem, który bardzo miło ją wspomina i jest nią zauroczony. 

Z kolei Wolańska (Ewa Kasprzyk) dąży do tego, by radykalnie coś zmienić w swoim życiu i w tym celu znika w tajemniczych okolicznościach. Kiedy Agnieszka ją odnajduje, dochodzi do wniosku, że również jest bardzo zmęczona i podobnie jak jej mama, też potrzebuje wyciszenia. 

W wątku Marlenki (Katarzyna Skrzynecka) i Piotrusia (Maciej Zakościelny) też nie brakuje zwrotów akcji. Do ich życia wraca jej mama, która swoim przybyciem uruchamia nie tylko wspomnienia, ale i lawinę zabawnych zdarzeń. Przyznaje, że przyjechała do narzeczonego, którego...nie widziała jeszcze na oczy. 

BOHATEROWIE FILMU  —  co wiadomo?

Katarzyna Solska (Grażyna Błęcka – Kolska) – jedna z tych bohaterek, która pojawia się we wszystkich czterech częściach filmu. Partnerka docenta Wolańskiego. Pasjonatka pedagogiki. Oddana rodzinie. 
Syn, Marcin Zawada jest jej oczkiem w głowie.

Docent Wolański (Zdzisław Wardejn) – kolejny z grona bohaterów, obecnych we wszystkich czterech odsłonach filmu. Kiedy zakochał się w Kasi Solskiej, która niegdyś była jego studentką, odszedł od żony. U boku Kasi Solskiej ułożył sobie życie. Ich uczucie jest coraz silniejsze, co można wywnioskować chociażby z romantycznych gestów wobec Kasi, na które co jakiś czas się zdobywa. W jednej ze scen najnowszej części można zobaczyć moment, kiedy wchodzi do stawu i zrywa dla niej kwiaty lilii wodnej.

Agnieszka (Aleksandra Hamkało) – Agnieszka, córka docenta Wolańskiego, partnerka Marcina, z którym się zaręcza. Pod wpływem Bożeny, która robi wszystko, by do ich ślubu nie doszło, prawie go traci.
 
Marcin Zawada (Nikodem Rozbicki) – syn Kasi Solskiej, ukochany wnuczek babci Solskiej, partner Agnieszki. Kiedy babcia mówi, że nie umrze wcześniej, niż on weźmie ślub, decyduje się jej  oświadczyć, ale droga do ich szczęścia jest wyboista. Pod wpływem zdjęć, które niespodziewanie wychodzą na światło dzienne, o mały włos nie traci narzeczonej. To wydarzenie jednak powoduje wiele zwrotów akcji i zabawnych scen. Z jednym z policjantów, który zatrzymuje go, kiedy ten jedzie motocyklem i znacznie przekracza prędkość, wdaje się w bójkę w...polu kukurydzy. 

Adaś Majerski (Arkadiusz Smoleński) – bohater trochę zabawny, a trochę poważny. Policjant, który wraz ze swoim kolegą próbuje zatrzymać rozpędzonego Marcina. Kiedy dociera do domu Kasi, by opowiedzieć, co przytrafiło się jej synowi, okazuje się, że była ona kiedyś jego nauczycielką, a on ciągle się w niej podkochuje. 

Marlenka (Katarzyna Skrzynecka) swojego partnera traktuje jak małego chłopca. Posiada pozytywną powierzchowność. Kiedy do jej życia wraca mama, spędza z nią wiele czasu, pomaga jej wybrać suknię ślubną. 

Mama Marlenki (Dorota Stalińska) prowadzi ze swoją córką zabawne dialogi, prosi ją o pomoc w wielu kwestiach, opowiada, że poszukuje w Polsce swojego narzeczonego, którego nie zna, ale wkrótce bierze z nim ślub. 

Leopold Kapusta (Marian Opania) – narzeczony mamy Marlenki. Nienagannie ubrany. Zabawny, a jednocześnie ułożony i w gruncie rzeczy sympatyczny człowiek. Widać, że od pierwszych minut spotkania coś go przyciąga do narzeczonej.

#mariolapoleca, CZYLI KILKA SŁÓW PO OBEJRZENIU FILMU Z PERSPEKTYWY WIDZA:

W związku z sytuacją pandemiczną, na czwartą część "Kogla" trzeba było długo czekać. Jednak coś w tym jest, że wyczekiwane najlepiej smakuje. Z perspektywy widza mogę stwierdzić, że część czwarta jest swoim stylem najbardziej zbliżona do pierwszej odsłony tej niewątpliwie kultowej komedii, która miała swoją premierę 34 lata temu. Choć po niektórych bohaterach nie ma już śladu, bo nie zdecydowali się na kontynuację swojej filmowej przygody przy kolejnych częściach, to rodzaj gagów, które się pojawiają, jest najbardziej zbliżony do początków produkcji. W dalszym ciągu śledzimy losy kultowych postaci, ale pojawiają się także nowi bohaterowie, którzy wprowadzają świeżość w tę historię. To wybitne role Grażyny Błęckiej – Kolskiej, Zdzisława Wardejna, Katarzyny Łaniewskiej, czy chociażby Małgorzaty Rożniatowskiej i Pawła Nowisza, ale warto wspomnieć też o aktorach, którzy w "Koglu" pojawili się po raz pierwszy.

Tak naprawdę w tym momencie powinnam wyróżnić tutaj prawie wszystkich, bo jako uważny widz, w prawie każdej z ról znalazłam coś, co mnie do pewnego stopnia zachwyciło lub spowodowało, że w końcowej ocenie mogę stwierdzić, że to jeden z najlepszych filmów, które z początkie roku zadebiutowały na ekranie kinowym.

Na słowa uznania zasługuje Anna Mucha, która brawurowo wcieliła się w Bożenę. Idealnie łączyła rysy bohaterki nieco komediowej z graniem postaci żądnej zemsty. Zaprezentowała całą gamę emocji – od względnego spokoju, przez furię, aż do momentów opętania. Była nieprzewidywalna. Z jednej strony wiadomo było, że coś zrobi, a z drugiej widza dopadała niepewność, co za chwilę w jej wątku się zdarzy i lawinę, jakiego rodzaju z darzeń spowodują jej posunięcia.

Kolejnym aktorem, którego warto w tym miejscu wyróżnić, jest Arkadiusz Smoleński, który w tej historii zagrał jeden z epizodów, ale zrobił to tak umiejętnie, że bohater, pojawiający się w filmie praktycznie na chwilę, jest zapamiętywany przez widza, niczym postacie pierwszoplanowe. Strona komediowa przeplata się u niego z graniem na poważnie, co daje świetny efekt końcowy i wywołuje na sali kinowej wiele pozytywnych reakcji. 

Dorota Stalińska i Marian Opania stworzyli role, które łączą się w jedną całość. Bohaterka Stalińskiej wprowadza do filmu wiele zabawnych sytuacji, a wcielający się w Leopolda Kapustę Opania świetnie na nie reaguje oraz okrasza je inteligentnymi reakcjami i dowcipem szytym na miarę. 
"Koniec świata, czyli Kogel Mogel 4", w premierowy weekend zgromadził w kinie ponad 290 620 tysięcy widzów, co zaowocowało najlepszym wynikiem otwarcia polskiej produkcji od początku pandemii. 

Dla trójki aktorów było to pożegnanie z widzami. W ostatnich rolach można zobaczyć tutaj Katarzynę Łaniewską, Pawła Nowisza i Krzysztofa Kiersznowskiego. 

Do jakich widzów skierowany jest film?

Film zaadresowany jest do tych widzów, którzy w kinie lubią się śmiać, szukają zabawnych wydarzeń, zwrotów akcji. Jest też fajną opcją dla tych, których zachwyciły poprzednie części. Każdy znajdzie w nim coś dla siebie, bo każdy przecież potrzebuje radości i uśmiechu. Idźcie do kina. Nie pożałujecie. Ja byłam, świetnie się bawiłam, a może nawet momentami śmiałam się najgłośniej w całym kinie. Znów jest (jakby) luksusowo! Serdecznie polecam. 

poniedziałek, 3 stycznia 2022

Cykl #mariolapoleca (2): "Sonata" [PRZEDPREMIEROWA RECENZJA FILMU]

 Cykl  #mariolapoleca (2): "Sonata" [PRZEDPREMIEROWA RECENZJA FILMU]

W tym przedziwnym czasie warto znaleźć coś, co poprawi nasze samopoczucie, będzie gwarancją pojawienia się uśmiechu na twarzy. Jedni znajdują takie czynniki w książkach, drudzy w filmach, a jeszcze inni w serialach, czy w muzyce. 

Propozycjami, które (w moim odczuciu) takie czynniki posiadają, chciałabym się dzielić z Wami w moim najnowszym cyklu #mariolapoleca. 

Serdecznie Was zapraszam. Dziś zachęcam do lektury przedpremierowej recenzji filmu "Sonata" w reżyserii debiutującego Bartosza Blaschke. Na ekranach w całej Polsce film miał debiutować już 21 stycznia 2022 roku, ale zmieniono datę premiery ogólnopolskiej. Historia Grzegorza Płonki ostatecznie do widzów trafi 4 marca.

***

Cykl  #mariolapoleca (2): "Sonata" [PRZEDPREMIEROWA RECENZJA FILMU]

PREMIERA FESTIWALOWA: 25 września 2021, 46. FESTIWAL POLSKICH FILMÓW FABULARNYCH W GDYNI

PREMIERA KINOWA: 4 marca 2022

GATUNEK FILMU: dramat biograficzny, oparty na faktach, historia pianisty Grzegorza Płonki

OBSADA: Michał Sikorski, Łukasz Simlat, Małgorzata Foremniak, Lech Dyblik, Barbara Wypych, Irena Melcer, Jerzy Stuhr i inni. 
































fot. mat. pras. / oficjalny plakat filmu "Sonata"

U Grzegorza (w tej roli Michał Sikorski) w wieku dziecięcym błędnie zdiagnozowano autyzm. Chłopak w związku z tym żyje w swojej rzeczywistości, a nawiązanie kontaktu z kimkolwiek sprawia mu ogromną trudność. 

Kiedy jego losem zaczyna interesować się nauczycielka Krystyna, (w tej roli Barbara Wypych) okazuje się, że zachowanie chłopaka, który izoluje się od ludzi, wcale nie jest związane z pierwotną diagnozą, ale z niedosłuchem, pod którym skrzętnie ukrywa się jego wielki talent muzyczny.
 Rodzice Grzegorza (Małgorzata Foremniak jako Małgosia i Łukasz Simlat jako Łukasz) w pierwszej chwili nie wierzą w to, że ktoś mógł postawić błędną diagnozę. Podświadomie bronią się ilością wyników badań, które na przestrzeni lat wykonywano chłopcu. Kiedy jednak informacja o nowej diagnozie wreszcie do  nich dociera, zabierają Grzesia do lekarza, (w tej roli Jerzy Stuhr) który zakłada mu aparat słuchowy, dzięki któremu poznaje dźwięki, muzykę i słowa. W pierwszej chwili wydaje się być nieco przerażony, ale po paru momentach bez pamięci zakochuje się w zupełnie nowym dla siebie świecie. 

Każdą wolną chwilę spędza przy pianinie. Najpierw uczy się muzyki po swojemu, a potem trafia pod skrzydła Alicji, nauczycielki muzyki w szkole dla głucho-niewidomych (w tej roli Grażyna Sobocińska), której na swój sposób wyznaje, że marzy, by się nauczyć "Sonaty Księżycowej" Ludwiga van Beethovena, a także zostać pianistą i wystąpić w filharmonii. Nikt poza nim, Alicją i jego rodzicami nie daje wiary, że to, przy wsparciu nowoczesnej technologii, się kiedyś spełni. 

BOHATEROWIE FILMU  —  co wiadomo? 

Grzegorz  (M. Sikorski) - chłopak, który do czternastego roku życia diagnozowany jest jako dziecko autystyczne

Małgorzata (M. Foremniak) -  Matka Grzegorza, która początkowo nie wierzy, że lekarze mogli się pomylić. Kiedy jednak to do niej dociera, wraz ze swoim mężem Łukaszem robi wszystko, by ich syn mógł chodzić do szkoły i być traktowany na równi z innymi uczniami. 

Łukasz (Ł. Simlat) - Ojciec Grzegorza, który wraz z matką walczy o godne warunki do nauki dla swojego syna, a także znajduje nauczyciela, który w domu uczy chłopaka nut i gry na fortepianie.

Krystyna (B. Wypych) - Nauczycielka, próbująca dotrzeć do nastolatka. Odkrywa, że nie choruje on wcale na autyzm, ale zmaga się z niedosłuchem. 

Profesor  Henryk Skarżyński (J. Stuhr) - Lekarz, dzięki któremu Grzegorz poznaje dźwięki otaczającego go świata, ale również człowiek, któremu zawdzięcza swój pierwszy występ w filharmonii.

Alicja (G. Sobocińska) - Nauczycielka w szkole dla głucho-niewidomych, ucząca chłopaka "Sonaty Księżycowej".  Jako pierwszy pedagog z wykształceniem muzycznym, uwierzyła w jego możliwości. 

Nauczyciel gry na fortepianie w szkole muzycznej (C. Łukaszewicz) - z początku nie wierzył w talent muzyczny Płonki, ale przekonał się o nim po czasie.

#mariolapoleca, CZYLI KILKA SŁÓW PO OBEJRZENIU FILMU Z PERSPEKTYWY WIDZA:

Za główną rolę w "Sonacie", Michał Sikorski na FPFF w Gdyni został nagrodzony za najlepszy debiut aktorski 2021 roku. To w pełni zasłużone wyróżnienie. Aktor młodego pokolenia miał utrudnione zadanie, ponieważ w filmie zobrazował nie tylko żmudną pracę, jak i wyboistą drogę, jaką pierwowzór musiał przejść, a która zaprowadziła go na sam szczyt. Pokazał także niepełnosprawność. Ta jednak nie zdominowała całego obrazka, a była jedynie  dopełnieniem.  Najważniejszy był Grzegorz, wyznaczony przez niego cel, jego bliscy oraz muzyka. 

Nie można pominąć brawurowo wcielających się w rodziców chłopaka, Małgorzaty Foremniak i Łukasza Simlata. Do filmu wnoszą nie tylko swoje imiona, ale też całą gamę emocji — od tych gorzkich, po radosne. Czasami są w stanie zareagować bezsilnością, (tak jak w scenie przed domem zrobiła to Małgorzata Foremniak), a innym razem rozbrajającym śmiechem, który można było kilka razy usłyszeć w wykonaniu głównego bohatera, czyli wcielającego się w Grzegorza, Michała Sikorskiego. 

Kolejnymi aktorkami, które warto tu wyróżnić, są niewątpliwie wcielające się w nauczycielki, Barbara Wypych (Krystyna) i Grażyna Sobocińska (Alicja). Obydwie aktorki pokazały w ciekawy sposób, jak można dotrzeć do osoby niepełnosprawnej i jak ją zrozumieć. Bohaterka grana przez Wypych udowodniła, jak ważna w stawianiu ostatecznej diagnozy jest obserwacja osoby, która zmaga się z niepełnosprawnością, a Sobocińska rolą Alicji pokazała, że dopingowanie osób niepełnosprawnych w wyznaczonych przez nich celach jest wręcz kluczowe.

Nie można przejść też obojętnie obok kreacji stworzonych przez Jerzego Stuhra, Lecha Dyblika, Cezarego Łukaszewicza i wielu innych. Z perspektywy widza śmiem twierdzić, że nie ma tutaj przypadkowych aktorów i postaci. Każdy coś wnosi w tę historię i gdyby tak usunąć z niej, chociażby jednego z bohaterów, już byłaby niepełna. 

Dodatkowym plusem są malownicze lokalizacje, które wybrano do filmu. Główna akcja rozgrywa się w pięknychTatrach, m.in. w Kościelisku. Pojawia się też Murzasichle, rodzinna miejscowość Grzegorza Płonki i Światowe Centrum Słuchu w Kajetanach. 

Do jakich widzów skierowany jest film?

"Sonata" skierowana jest przede wszystkim do tych, którzy lubią sięgać po książki i filmy biograficzne. To prawdziwa historia, która pokazuje, że droga na szczyt wymaga poświęceń, ale widoki są tego warte. Udowadnia, że marzenia się spełniają. Wystarczy jedynie chcieć. Upartość popłaca, ale nie ma nic cenniejszego, od wsparcia bliskich.

Jeśli więc lubicie biografie, spełniacie swoje marzenia lub zastanawiacie się, od czego zacząć, ten film jest dla Was. Dajcie mu szansę. Bo warto. Dobrego odbioru w kinie. Gratulacje dla twórców. 

ZWIASTUN: dostępność YouTube TVP VOD



Nagrody:

2021: Gdynia (Festiwal Polskich Filmów Fabularnych)  —  Nagroda Publiczności
2021: Gdynia (Festiwal Polskich Filmów Fabularnych) —  Nagroda za debiut aktorski
Michała Sikorskiego