środa, 27 września 2017

Krzysztof Ziemiec: "Chciałem zostać aktorem, bo aktor ma wolne poniedziałki"

Krzysztof Ziemiec: "Chciałem zostać aktorem, bo aktor ma wolne poniedziałki"



Dziennikarz, prezenter "Wiadomości" w TVP1, dostał od życia w kość, ale nigdy nie stracił pozytywnego nastawienia. W rozmowie z Mariolą Morcinkovą opowiada o swojej sile oraz dziennikarskiej pasji i pierwszych chwilach przed kamerą.

Jest Pan jednym z najbardziej rozpoznawalnych dziennikarzy TVP. Czy zawsze chciał Pan pracować w tym zawodzie? 

Tak! Chciałem już w podstawówce zostać albo aktorem (bo ma wolne poniedziałki) albo dziennikarzem (bo byłem zakochany w radiu). Potem musiałem jednak po rozmowie z rodzicami zmienić plany i skończyłem Politechnikę. Ostatecznie dopiąłem swego! I jestem tu gdzie jestem, przechodząc wszystkie szczeble dziennikarskiej drabiny. 

Ma Pan w swoim dorobku pracę w wielu programach informacyjnych. Czy któreś miejsce wspomina Pan szczególnie? 

Każde miejsce jest szczególne, bo ważne z innego powodu. Może najbardziej wrył mi się w pamięć Puls Raport w TV Puls jako zawiedzione nadzieje. Plany były wielkie a wyszło... jak zawsze...

Czy w zawodzie dziennikarza czuje się Pan spełniony? 

To chyba nietrafnie postawione pytanie, bo dziennikarz wg mnie powinien być zawsze niespełniony, musi gnać do przodu, wtedy idzie do celu. Spełnienie to dopiero na emeryturze. 

W Wigilię 2009 roku wrócił Pan po dłuższej przerwie do "Wiadomości" TVP1. Przerwa była spowodowana wypadkiem losowym. Co pomogło Panu podnieść się po tak ciężkich przeżyciach? 

Pomogło to - jak już to wiele razy podkreślałem - że byli obok mnie bliscy, a więc rodzina i koledzy. Wiele razy miałem dowody na to, że jestem potrzebny. Wtedy chce się wstać i walczyć. Człowiek kiedy widzi sens życia jest w stanie podnieść się z największego upadku.

Jakie ma Pan najbliższe plany zawodowe na przyszłość? 

To nie czas na takie pytanie. 

Kto jest dla Pana wzorem? 

Niepokonani i niezłomni ludzie. Jest ich jeszcze trochę, mimo otaczającej nas nicości. 

Czy ma Pan życiowe motto, którym się kieruje? 

Że wszystko jest po coś! Tak nawet zatytułowałem książkę z moimi wspomnieniami po wypadku. 

Jakich udzieliłby Pan wskazówek osobom, które chciałyby zostać dziennikarzem lub pracować w telewizji? 

Ten zawód jest tylko dla ludzi z pasją! Tylko tacy sobie poradzą w różnych trudnych momentach, a takich przeciwności spotkają na swojej drodze na pewno sporo. Talent i wiedza nie wystarczą. Wiele osób, które zbyt szybko się poddały, odeszło z zawodu. 

Czy pamięta Pan pierwszą wiadomość, którą przekazał Pan widzom podczas swojego pierwszego występu przed kamerą? 

Nie do końca, ale chyba było to w okolicy 1995 roku. Byłem takim felietonistą w Talk show w Canal+ i chyba mówiłem coś o śmieciach, których tak dużo wokół siebie zostawiamy. Czas na przekazywanie prawdziwych informacji przyszedł kilka lat później.

Każdemu życzę sił, wytrwałości i siły ducha!

Materiał archiwalny z dnia 17 grudnia 2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz