Joanna Sydor: "Każda rola jest inna"
Fot. Darek Senkowski
Aktorka. Choć większości widzów kojarzy się przede wszystkim z rolą Teresy z "M jak Miłość", to ma całą masę innych projektów. Rozmawiamy m.in o studiach, które wybrała i sile internetu.
W aktorstwie aktywna jest Pani od wielu lat. Proszę na początek powiedzieć, jednak, skąd wziął się u Pani pomysł na drugi kierunek studiów, który skończyła Pani kilka lat temu - architektura wnętrz?
Architekturą interesowałam się od dawna. Urządzałam swój dom, co obudziło we mnie swego rodzaju pasję do tej dziedziny i postanowiłam zdać na studia. Była to spontaniczna decyzja, podjęta z dnia na dzień. Złożyłam papiery na Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie, zdałam egzaminy, zostałam przyjęta i rozpoczęła się ciężka praca. Potrzebowałam czegoś więcej. Był to taki moment w moim życiu, kiedy zawód aktorki nie dawał mi wystarczającej satysfakcji, a czułam, że jako człowiek potrzebuję czegoś, co będzie mnie rozwijało. Tak więc przez kolejne niemal 4 lata, godząc obowiązki mamy dwóch cudownych synów, (wówczas 2 i 9 lat) oddawałam się sztuce rzeźby, fotografii, grafice, malarstwu i oczywiście architekturze. Bywało ciężko, ale robiłam coś wartościowego dla siebie mając świadomość, że zdobyta wiedza i umiejętności pozostaną na zawsze. Zawód aktorki jest dość kapryśny, postanowiłam więc wziąć sprawy w swoje ręce i wyuczyć się zawodu, który pozwoli mi w każdym momencie życia być kobietą niezależną, która potrafi robić coś nie hobbystycznie, ale zawodowo, posiadając potrzebne do tego uprawienia.
Czy urządzanie wnętrz jest obok aktorstwa Pani drugą pasją? Zdarza się Pani doradzać rodzinie bądź znajomym w kwestii wnętrz?
Przyznam szczerze, że na ten moment nie zajmuję się projektowaniem wnętrz. Szczęśliwie udało mi się zrealizować kilka projektów, ale były to prace dedykowane moim przyjaciołom, znajomym. Zawsze służę radą, pomysłem. Projektowanie wnętrz wymaga dużego zaangażowania, jest bardzo czasochłonne, a moim priorytetem jest aktorstwo. I to na wykonywaniu tego zawodu się skupiam. Dodatkowo prowadzę również zajęcia teatralne dla dzieci. Myślę jednak, że w każdej chwili może pojawić się moment, w którym będę miała okazję projektowanie wykorzystać.
Wróćmy jednak do aktorstwa. Która rola dla Pani spośród wszystkich dotychczasowych była najważniejsza?
Najważniejszą, bo pierwszą była rola Klary, ("Zemsta” A.Fredry reż. Ewa Piętniewicz) w przedstawieniu realizowanym w trzeciej klasie liceum. To ona zadecydowała o wyborze tego zawodu. Szczególne były dla mnie postać Kobiety Samotnej w filmie "Miłość” Sławka Fabickiego i Zakonnicy w "Warsaw by Night” Natalii Korynckiej - Gruz.
Każda rola jest inna, każda kosztuje mnie wiele emocji, które zawsze uruchamiam w 100%. W filmie Borysa Lankosza zagrałam zamordowaną kobietę, Elżbietę, żonę głównego bohatera. To była najtrudniejsza z ról. Wyzwanie. Nagość przy -2 stopniach w plenerze, zdjęcia w prosektorium, świadomość, że przez większość dni zdjęciowych nie żyję…
W scenie w "Sprawiedliwych" Waldemara Krzystka zagrałam Żydówkę, ukrywaną przez polską rodzinę. W jednej ze scen grupowych stoimy na placu z rękami podniesionymi nad głową, potem inny aktor mierzy strzał we mnie, upadam i nie żyję, tylko jak "nie żyć” skoro moje ciało ze strachu, wysiłku (nagranie sceny rzezi trwało kilka godzin…) trzęsło się, a miałam leżeć w bezruchu. Ten stan pamiętam do dziś…
Wielu jest aktorów, którzy w swoim dorobku znajdują taką rolę, której zagrania żałują. Czy Pani również ma taką?
Nie mam roli, której zagrania żałuję. Nigdy niczego nie żałuję. (Śmiech.) Mam świadomość, że w danym momencie zrobiłam to, co potrafiłam najlepiej.
Zdarza się jednak, że po jakimś czasie, kiedy oglądam filmy z moim udziałem, myślę sobie, że dziś zrobiłabym to lepiej, inaczej. To chyba naturalna refleksja. Zmieniam się.
Jaka jest rola, której nie zdecydowałaby się Pani zagrać, dostając tę samą propozycję po raz drugi?
Rola Marty w "Kto nigdy nie żył". To był dla mnie bardzo trudny film. Nie jestem pewna, czy dziś po raz drugi, podjęłabym się tego zadania.
Bo gdybym zapytała Panią o rolę, z którą jest Pani kojarzona najczęściej, to odpowiedź nie mogłaby mnie zdziwić. (Śmiech.) Decyzja o powrocie do serialu M jak miłość była Pani pomysłem, czy produkcja to Pani zaproponowała?
Pierwszy sygnał o propozycji powrotu Teresy do serialu pojawił się półtora roku temu. Wtedy zadzwoniła do mnie Grażyna Szymańska, (druga reżyser) i zapytała mnie o chęć i możliwość powrotu. Rok później, z ogromną przyjemnością i zapałem pojawiłam się na planie.
Do "MjM" wróciła Pani po raz trzeci. To rola - bumerang. Zastanawiała się Pani podczas swoich przerw w serialu, jakie losy mogłyby spotkać Teresę?
Rzeczywiście, rola - bumerang. (Śmiech.) to trzeci powrót Teresy do życia rodziny Mostowiaków. Wierni widzowie serialu, którzy na przestrzeni lat śledzili losy Teresy, podkreślają w rozmowie, że choć ta postać na krótko gościła w serialu, to miała w sobie coś szczególnego. Była bardzo wyrazista, co mogło brać się z faktu, że wiele przeszła. Wzbudzała ogromne emocje. Wiele osób zapamiętało ją pewnie dlatego, że była to rola intensywna, ale nie rozległa w czasie.
Zdarzyło mi się myśleć o tym, jakie losy mogłyby spotkać Teresę. W głowie przewijałam swoje scenariusze ewentualnego powrotu, a ich myślą przewodnią za każdym razem było, by Teresa wróciła jako radosna, silna i szczęśliwa kobieta. Tak wyobrażałam sobie jej powrót i chciałam, by ponownie pojawiła się właśnie w takich okolicznościach. By nie była zastraszoną, zmęczoną życiem, bezradną kobietą. By scenarzyści wydobyli z niej kobiecość i siłę do działania.
Jak po przerwie została Pani przyjęta na planie?
Określając jednym słowem - cudownie. Nie ukrywam, że byłam zestresowana i towarzyszyły mi pewne obawy, ale mimo wszystko zostałam przemiło przyjęta po przerwie.
Pojawiło się sporo nowych osób, ale też spotkałam się z ludźmi, z którymi pracowałam od samego początku przy tworzeniu roli Teresy. Było to dla mnie niezwykłe spotkanie. Na planie pojawiła się radość z mojego powrotu. Za to bardzo dziękuję.
Może opowiedzieć Pani coś o najbliższych losach swojej bohaterki?
Cóż… Nie chcąc uchylać rąbka tajemnicy, zapraszam widzów do oglądania serialu i śledzenia losów Teresy. Powiem jednak, że Teresa wraca inna. Nosi szpilki (Śmiech), Jej długoletnia przyjaźń z Pawłem zacieśnia się w szczególny sposób. Będą sobie towarzyszyć we wzajemnych drogach. Zapraszam przed telewizory.
Zauważyłam, że w porównaniu do lat ubiegłych, jest Pani teraz zdecydowanie bardziej aktywna w mediach społecznościowych. Posiada Pani swój fanpage na Facebooku oraz konto na Instagramie. Wcześniej nie wierzyła Pani w siłę internetu?
Czasy się zmieniają, a my wraz z nimi.
Choć jestem tradycjonalistką, poddałam się mediom społecznościowym, choć na samym początku nie było to dla mnie łatwe. Czułam się w pewien sposób skrępowana. Internet, media społecznościowe są źródłem, dzięki którym mogę informować moich fanów o moich planach zawodowych, o aktualnych wydarzeniach np z planu zdjęciowego. Zdarza się, choć rzadko, że napiszę coś o sobie lub zamieszczę foto z mojego życia prywatnego. Decyduję o tym, co zamieszczam.
Staram się robić to z umiarem. Moja aktywność w mediach społecznościowych jest odpowiedzią na zainteresowanie osób, które mi kibicują. Cieszę się, że możemy się komunikować w ten sposób.
Idąc za ciosem - jakie jest najczęstsze pytanie, jakie zadają Pani internauci?
Choć w odpowiadaniu na takie pytania muszę być bardzo ostrożna, to najczęściej internauci pytają mnie o najbliższe losy Teresy w "MjM". Często pojawia się również pytanie, gdzie w najbliższym czasie będzie można mnie zobaczyć.
Przypomina Pani sobie może jakiś gest sympatii fana, który zapadł Pani szczególnie w pamięć?
Ludzie są dla mnie bardzo mili. Ostatnio Pan w sklepie życzył mi Oskara. Obiecałam, że zrobię wszystko, by jego życzenie się spełniło. (Śmiech.) Kolejna miła sytuacja z tych wakacji związana jest z moim urlopem na Mazurach. Od sąsiadki gospodarzy, u których mieszkałam, otrzymałam słoik zamarynowanych ryb. Pani powiedziała, że to wyraz wdzięczności za mój powrót do serialu. (Śmiech.) To było przemiłe, a rybki pyszne.
Chciałabym jednak jeszcze chwile naszej rozmowy poświęcić na temat imprez branżowych. Na jakich imprezach najlpeiej się Pani czuje?
Staram się brać udział w takich wydarzeniach, które bezpośrednio dotyczą mojego zawodu. Biorę udział w premierach teatralnych, filmowych oraz w imprezach charytatywnych, w które uważam, że osoby publiczne powinny się angażować.
Jakie są trzy rzeczy, które podczas oficjalnych wyjść znajdują sję w Pani torebce?
Telefon, szminka, klucze od samochodu.
Ostatnio pojawiła się Pani na premierze spektaklu SKOK W BOK. Jak ocenia Pani przedstawienie?
"Skok w bok" to przedstawienie lekkie i przyjemne. Role charakterystyczne, dobrze zagrane. Takie spektakle są rodzajem odskoczni, okazją do tego, by móc z dystansem pośmiać się z samych siebie.
Szanuję pracę moich koleżanek i kolegów, kibicuję i gratuluję. Za każdym razem, kiedy jestem widzem, chciałabym znaleźć się po tej drugiej stronie.
Proszę na koniec opowiedzieć o najbliższych zawodowych planach.
Nie chciałabym zdradzać moich planów, ponieważ nie weszły jeszcze w życie. Jestem w trakcie przygotowania mojego autorskiego programu o tytule "Smaki kultury", który powstaje w porozumieniu z jedną z placówek kulturalnych w Warszawie. Jeśli ten plan wypali, będzie o czym rozmawiać.
Materiał archiwalny z dnia 8 sierpnia 2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz