Miałam
przyjemność rozmawiać z aktorem młodego pokolenia, Filipem
Gurłaczem. O serialu „M jak miłość”, „Zakochani po uszy”,
ale także o „1983” - nowej produkcji Netflixa.
Jest wiele
zawodów na "A". (Śmiech.) Tak
na poważnie, co spowodowało, że wybrał Pan aktorstwo?
Chyba los. Nie uczyłem się na tyle dobrze, żeby zostać
"a“nestezjologiem. Miałem lęk wysokości, więc "a"stronauta
też odpadał. A jednocześnie interesowało mnie wszystko, chciałem
być każdym. Zawód aktora mi na to pozwala. Po za tym mój tata
jest z wykształcenia aktorem, a zawsze byłem w niego bardzo
wpatrzony, więc można powiedzieć, że to też trochę jego wina
(Śmiech.)
Od
najmłodszych lat przejawiał Pan zainteresowanie tym zawodem? Lubił
Pan występować na scenie, wcielać się w różne
postaci?
Zawsze lubiłem się popisywać, być w centrum uwagi. Z teatrem nie
łączyło mnie wiele, (po za tym, że od czasu do czasu występował
w nim mój ojciec), o filmie nie wspomnę. Zawsze jednak otaczały
mnie osoby, które robiły wszystko by wykorzystać mój potencjał.
Inwestowały we mnie więcej czasu i energii, niż ja sam. Od
podstawówki, przez gimnazjum, aż po liceum byłem regularnie
angażowany w projekty szkolne. Były to proste przedstawienia
okolicznościowe (jasełka, 11 listopada, zakończenie roku, itp.).
Przeważnie w trakcie takich występów odbiegałem od założeń i
starałem się wcielić w kogoś kim nie jestem. Starałem się za
wszelką cenę zwrócić na siebie uwagę. Wtedy nie wiedziałem
jeszcze do czego mnie to zaprowadzi i traktowałem to jako świetną
rozrywkę. Dopiero na studiach zacząłem myśleć o tym poważniej.
Nie
miał Pan nigdy innych pomysłów
na życie? Proszę opowiedzieć o najciekawszych i tych najbardziej
oryginalnych.
Nie miałem żadnych pomysłów na siebie. Tak jak mówiłem,
chciałem być każdym: trochę strażakiem, trochę policjantem,
trochę dyrektorem. Po ukończonym liceum, kiedy przyszedł czas
podjęcia ważnej - wtedy byłem przekonany, że i wiążącej -
decyzji odnośnie życia, postanowiłem pójść na studia
Inżynierskie na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. "Jak
zostanę inżynierem, to pewnie będę dużo zarabiał, kończył
pracę wcześnie, miał dużo czasu dla siebie" - pomyślałem.
Ale kiedy przyszło mi mierzyć się codziennie z fizyką
laboratoryjną, hydrologią i rozszerzoną matematyką, szybko
zrezygnowałem. Wróciłem do domu po pierwszym semestrze i
powiedziałem rodzicom, że nie wiem kim chcę być w życiu, ale
napewno nie inżynierem. Pamiętam jak moi rodzice powiedzieli wtedy:
"Dobrze czujesz się na scenie,, wszędzie Cię nosi, wszyscy
dookoła Ci to mówią i wierzą, że to by była dobra decyzja. To
może zostań aktorem?". Jestem im bardzo wdzięczny za te
słowa.
Przypomina
Pan sobie swoją pierwszą poważną rolę? W jakich nastąpiło to
okolicznościach?
Tak. Moja przygoda zawodowa zaczęła się od udziału w filmie
"Miasto 44" w reżyserii Jana Komasy. Otrzymałem tę
propozycję po licznych przesłuchaniach i castingach. Oczywiście
zgodziłem się i pamiętam, że było to dla mnie kompletnie nowe
doświadczenie. Byłem wtedy na trzecim roku na Wydziale Sztuki
Lalkarskiej, więc nie miałem bladego pojęcia o pracy przed kamerą.
Czułem się zagubiony, ale podekscytowany, nie byłem gotowy, ale
zdeterminowany. Po skończonej pracy pomyślałem, że miłoby było
pracować w ten sposób... i tak zostało :)
Od
ogółu, do szczegółu.
(Śmiech.) Porozmawiajmy o serialach. Zacznijmy od "M jak
miłość". Ostatnio dołączył Pan do stałej obsady serialu.
Jak wiemy, miał Pan już wcześniej okazję grać w tym serialu,
innego bohatera. Jak został Pan przyjęty na planie?
Wszyscy przyjęli mnie bardzo ciepło i życzliwie. Osobiście bardzo
cieszyłem się, że będę mógł grać z tak wspaniałymi i
szanującymi zawód i kolegów aktorami. Basia Wypych, Tomas
Kollarik, czy Pani Małgosia Rożniatowska, to osoby, z którymi
bardzo lubię pracować. Traktują Cię z szacunkiem, "grają do
jednej bramki", a przede wszystkim lubią swoją pracę.
Przekłada się to nie tylko na efekt, ale i na atmosferę w pracy,
którą bardzo sobie cenię.
Wciela
się Pan w Roberta, młodego policjanta, z bujnym życiorysem.
(Śmiech.) Co najbardziej lubi Pan w swojej postaci?
Chyba poczucie humoru. Roberta ciężko ocenić, bo z jednej strony
jest egoistą, lekkoduchem przejawiającym zachowania narcyztyczne co
może wkurzać. Z drugiej jest dowcipny i jego zachowania
przypominają raczej zachowania dziecka, a dzieciom wiele się
wybacza (Śmiech).
Mam
wrażenie, że otoczony jest wianuszkiem kobiet. (Śmiech.) Jest
Weronika, ale też Sonia, przyjaciółka
z komendy. Czy u boku którejś
z nich znajdzie szczęście?
Ciężko powiedzieć, nie mam wiedzy odnośnie dalszych scenariuszy,
a niewiele zależy w tej materii ode mnie. To pytanie moglibyśmy
zadać scenarzystom (Śmiech). Natomiast to czego jestem pewien, to
to, że Robert kieruje się zasadą, że "nie o to chodzi, żeby
złapać króliczka, ale by go gonić". Robert z reguły jest
pogodny i szczęśliwy, nie przejmuje się konsekwencjami, chwyta
dzień, a kiedy coś go trapi, to trwa to chwilę. Często też wpada
w kłopoty, więc może stabilizacja w postaci poważnego związku
mogłaby przerwać to pasmo niefortunnych zdarzeń :)
Proszę
powiedzieć, w czym Pana zdaniem tkwi fenomen serialu "M jak
miłość"? Saga rodu Mostowiaków
na ekranach telewizyjnych gości od 18 lat.
To chyba zasługa wszystkich ludzi którzy tworzą ten projekt i od
tylu lat w niego wierzą. Reżyser obsady, reżyserzy planowi,
aktorzy, scenarzyści, charakteryzacja, kostiumy, autorzy zdjęć,
szwenkierzy, oświetleniowcy, dyżurni planu, kierownicy planu i
produkcji, jak i sam producent bardzo wierzą w ten serial od 18 lat
i robią wszystko, żeby zaskakiwać i "wciągać" widza w
co raz to nowe intrygi. Efektem jest najlepsza oglądalność wśród
polskich seriali.
Czy
zanim trafił Pan do serialu, zdarzało się Panu go oglądać?
Szczerze - nie pamiętam. Napewno oglądałem go kilka razy, bo jest
to kultowy serial. Kto nie kojarzy Pani Katarzyny Cichopek, czy Pani
Anny Muchy. Ale generalnie staram się już od kilku lat nie trwonić
czasu przed telewizorem, teraz jest to o tyle bardziej skomplikowane,
że więcej energii zużywam na odegranie swoich postaci dla widza,
który może i lubi oglądać telewizję, na co ja najzwyczajniej nie
mam czasu :)
Przejdźmy
do serialu "1983". Proszę opowiedzieć coś o swojej roli
i kulisach tego, jak trafił Pan do produkcji Netflixa.
O swojej roli może nie będę opowiadał - wolę zaprosić na serial
i pozwolić widzom poznać ją osobiście :) A do projektu trafiłem
przez casting na który zostałem zaproszony. Udało się, z czego
bardzo się cieszyłem. Udział w tym projekcie to dla mnie ważne i
piękne doświadczenie. Pracowałem u boku najlepszych, mogłem ich
podziwiać, uczyć się od nich. Myślę, że udało nam się też
stworzyć bardzo zgraną grupę na planie, dzięki czemu bardzo
dobrze się ze sobą czuliśmy. Mówiąc "nam" mam na myśli
Michalinę Olszańską, Maćka Musiała, Krzyśka Wacha, Bartka Cao.
Pracując z nimi czułem się bardzo bezpiecznie, wiedziałem, że
mogę na nich polegać. Byliśmy też pod dobrą opieką reżyserską.
Cały projekt wspomiam bardzo miło, a serial obejrzałem z wielkim
sentymentem :)
W czym Pana zdaniem tkwi wyjątkowość tej produkcji?
Nie będę obiektywny, bo brałem w nim udział (Śmiech). Myślę, że przede wszystkim reżyserzy, którzy mieli pomysł, byli przygotowani i profesjonalnie podchodzili do swojej pracy. "Ryba gnije od głowy", w tym przypadku wiedzieliśmy, że z naszą "głową" możemy wypłynąć na najgłębsze wody i nic nam nie grozi. Po za tym, trafiłem w tym projekcie na wyjątkowych ludzi, serial mówi o wyjątkowych czasach (jest to political-fiction), Netflix jest wyjątkowym producentem, a Maciej Musiał wpadł na wyjątkowy pomysł i był na tyle odważny by go zrealizować. Nic dziwnego, że powstał wyjątkowy serial :)
Trwają także prace nad nowym serialem - "Zakochani po uszy", który emitowany będzie w TVN 7. Kiedy premiera?
W najbliższy poniedziałek 21 stycznia.
W jakiej roli zobaczymy Pana w tym serialu?
W serialu wcielam się w brata głównej bohaterki, którą gra cudowna Kasia Grabowska. Moja postać ma na imię Adrian i jest chłopakiem z Nowej Huty. Jest odważny i pewny siebie, ale bliżej mu do niegrzecznego łobuza, niż przykładnego brata, czy syna. Bardzo dużo namiesza i namąci w życiu nie tylko swojej siostry.
Proszę sprecyzować swoje najbliższe plany oraz na koniec rozmowy ocenić mijający 2018 rok z perspektywy zawodowej.
Rok 2018 był dla mnie bardzo dobry. Udział w produkcji Netflixa, stała rola w M jak Miłość, kilka epizodów, jeden gościnny udział w filmie fabularnym, rozpoczęcie pracy nad nowym serialem "Zakochani po uszy" w którym jestem częścią stałej obsady.
Poznałem w tym roku mnóstwo cudownych osób, zwiedziłem wiele
ciekawych miejsc, nauczyłem się masę nowych rzeczy, nabyłem sporo
nowych umiejętności. Doświadczałem, przeżywałem i czuję, że
się rozwinąłem.
A jakie plany mam na 2019 rok? Zawodowo napewno jest ich trochę, ale nie będę zdradzał wszystkiego, bo nie mogę mówić wiele. Na pewno chciałbym kontynuować pracę w zawodzie i dawać ludziom to czego ode mnie oczekują. Ale najważniejsze to być szczęśliwym, czego sobie i wszystkim czytelnikom tego wywiadu życzę :)
Materiał archiwalny dostępny również na www.sci24.pl - Śląskie Centrum Informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz