Alicja Majewska świątecznie [WYWIAD ARCHIWALNY]
fot. z archiwum oficjalnej strony Alicji Majewskiej
Z Panią Alicją Majewską spotkałam się przed
koncertem "Żyć się chce", który odbył się w
Cieszynie w grudniu 2021. Rozmawiamy o samej trasie koncertowej, płycie o tym samym tytule,
ale też o pozytywnym nastawieniu do życia oraz tradycyjnych kolędach i
pastorałkach.
Spotykamy się w Cieszynie. Wraz z Włodzimierzem Korczem i Warsaw String Quartet zagra Pani koncert "Żyć się chce". Jakie towarzyszą Pani emocje?
Jak przed każdym koncertem, żeby
widownia po koncercie wychodziła nie tylko zadowolona, ale i rozpromieniona i
uszczęśliwiona. Takie zamiary i emocje mi towarzyszą.
Jak wraca się na scenę po tylu miesiącach
przerwy?
Jakich miesiącach przerwy? Ja bez
przerwy gram! (Śmiech.) Przez pierwsze pół roku odczuwałam przerwę, ale później wszystkie te odkładane koncerty graliśmy. Jestem w
szalonym pędzie, koncertowym również.
"Żyć się chce" to nie tylko
nazwa trasy koncertowej, ale też płyty. Już na pierwszy rzut oka, sprawia Pani
wrażenie osoby niezwykle pozytywnie nastawionej do ludzi i świata. Czy dlatego
wybrała Pani tak optymistyczny tytuł?
Na tytuł płyty wybrałam jeden z utworów. Uznaliśmy, że świetnie sprawdzi się
również jako nazwa koncertu.
Na płycie w typowy dla siebie sposób łączy
Pani nieustającą pogodę ducha z refleksją dotyczącą spraw istotnych,
podobnymi wskazówkami kieruje się Pani w życiu. Czy to nie bywa czasem trudne?
Życie w ogóle nie jest najłatwiejsze, więc ważne jest, by mimo wszystko
starać się osiągać jakiś pozytywny bilans. (Śmiech.) Trudne sprawy nie omijają
nas w życiu, musimy się z nimi zmagać, ale siłą natury, ale też dzięki
przyjaciołom i rodzinie, trudniejsze chwile udaje się przetrwać i z uśmiechem
na do ludzi iść dalej.
Jaki jest Pani sposób na to, by nawet w tych najtrudniejszych sytuacjach
zachować tę pogodę ducha?
Mimo wszystko, w moim życiu dzieje się wiele pozytywnych rzeczy, a to
pozwala wyjść na prostą.
Do kompozycji Włodzimierza Korcza teksty napisali m.in. Artur Andrus i
Andrzej Sikorowski. Która z tych kompozycji jest Pani ulubioną? Dlaczego?
Na czele z Wojtkiem Młynarskim nie ma już paru znakomitych autorów.
Wykorzystano też „wyjęty z szuflady” tekst Wojciecha Młynarskiego sprzed
kilkunastu lat. Nad czym skupiała się Pani, interpretując ten utwór?
Tak, dokładnie. To jeden z tych utworów, które leżały w szufladzie.
Na czym skupiała się Pani, interpretując utwór autorstwa Wojciecha
Młynarskiego?
Kiedy śpiewa się teksty tak dobrych autorów, które niosą tak ważne
przesłania, ale też są czasami troszkę żartobliwe, czy złośliwe, to
najważniejszym zadaniem jest dla mnie to, by wiarygodnie Państwu te przesłania
przekazać.
Do Cieszyna kilka razy przyjechała Pani wraz z Olgą Bończyk i
śp. Zbigniewem Wodeckim. Graliście koncerty z cyklu "Gwiazdo świeć, kolędo
leć".
Dalej je gramy. Zbyszek Wodecki
zastąpił Krzysztofa Zauchę, po stracie Zbyszka wydawało nam się, że nie
będziemy tego kontynuować, ale uważam, że to jest tak wyjątkowy i piękny
koncert, że było by stratą dla nas wykonawców, ale też odbiorców, gdyby tego nie
kontynuować. Gramy z Olgą Bończyk i Łukaszem Zagrobelnym, który zaskoczył nas swoimi aktorsko -
wokalnymi umiejętnościami.
Jakie kolędy i pastorałki są Pani
ulubionymi?
Podobają mi się te nasze tradycyjne
kolędy i pastorałki, ale jestem też niezwykle przywiązana do tych, które trzydzieści lat temu stworzył m.in.
Ernest Bryll. Niosą ze sobą uniwersalne przesłania. Nie mam jednej ulubionej.
Cały nasz koncert kocham bez zastrzeżeń.
O czym marzy Pani w tym szczególnym czasie?
Marzę, by odpocząć. Cieszę się, że jest takie zapotrzebowanie na nasze koncerty i twórczość, ale sprawia to, że jestem już zmęczona, więc cieszę się na ten czas też dlatego, że przez moment nie będę miała prawie żadnych obowiązków. (Śmiech.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz