poniedziałek, 26 lutego 2018

Hania Kochańska: „W przedstawieniu jestem twórcą i tworzywem“

Hania Kochańska: „W przedstawieniu jestem twórcą i tworzywem“



















fot. Agnieszka Chełmońska


O aktorstwie, Duecie JaHa, podejściu do dzieci i spektaklach, tworzonych z myślą o nich rozmawiam z Panią Hanią Kochańską.

Jest Pani aktorką bardzo aktywną na wielu płaszczyznach twórczych, dlatego trudno było mi zdecydować, o od czego zaczniemy naszą rozmowę. Kiedy uświadomiła sobie Pani, że aktorstwo Pani nie wystarcza? 


Bardzo szybko! Nie dlatego, że aktorstwo mi nie wystarczało, nadal kocham najbardziej grać, ale potrzebowałam się rozwijać, mierzyć z wyzwaniami aktorskimi, więc zamiast czekać na propozycje, wolałam sobie takie możliwości sama stworzyć:-) Taka już jestem – Zosia Samosia:-) Dlatego w 2007r. postanowiłam zdobyć środki i wyprodukować moje pierwsze przedstawienie pt.: „PomroCność jasna“, bo jako aktorce etatowej, pracujacej w Teatrze Syrena nie wystarczały mi propozycje obsadowe. I tak się zaczęłam moja przygoda producencka.

Który z kolejnych pomysłów na życie pojawił się u Pani wcześniej – reżyseria, czy zostanie producentem własnych przedstawień teatralnych? 


Tak, jak wspomniałam zaczęłam od produkcji, jeszcze w 2007 r. nie miałam śmiałości reżyserować, chciałam przede wszystkim grać, dlatego reżyserii „PomroCności jasnej“ podjął sie Piotr Nowak, a ja zagrałam tam główną role Claire. To było cudowne przedstawienie: wspaniała grupa ludzi w obsadzie, świetne wyzwania aktorskie, genialny tekst Davida Lindsday-Abaire'a i   szalona przygoda. Bardzo żałuję, że tak krótko to graliśmy. Nie miałam wtedy odpowiednich środków na promocję, a jak wiemy dzisiaj to podstawa, a spektakl finansowany z własnych środków grany jest dopóty, dopóki przynosi dochód i wystarcza chociażby na gaże aktorów. Jestem przekonana, że dziś byłby hitem, także sprzedażowym, że względu na wspaniałe nazwiska m.in. takie jak: Leszek Lichota, Paweł Domagała, Krzyś Skonieczny, Mirek Zbrojewicz, czy Hanna Stankówna. Kto wie, może przed nami jakiś comeback? Reżyseria przyszła do mnie później, dopiero w 2012 r. kiedy wraz z Jackiem Zawadą stworzyliśmy teatralno-muzyczny Duet JaHa i zaczęliśmy produkować autorskie przedstawienia w Teatrze Kamienica, tworząc nasz cykl „Bajki – twórcze spotkania z wyobraźnią“. Wtedy to podjęliśmy się nie tylko wspólnej reżyserii każdej bajki, która powstawała w naszym cyklu, ale do każdej z nich pisaliśmy nasz autorski scenariusz. I tak zostałam swoistym multiplexem: producentem, reżyserem, autorem scenariusza i aktorką w jednym (Śmiech.)

 Zgodzi się Pani z faktem, że połączenie gry aktorskiej z odpowiedzialnością za produkcję sztuki jest bardziej wymagające niż wcielenie się w określoną postać? Jak to umiejętnie pogodzić? 

To jest nie tylko bardziej wymagajace, ale i potwornie stresujące! Jako producent muszę martwić się o całokształt powstajacego przedstawienia, jako aktorka mogę tylko skupić się na tworzeniu roli. W tej podwójnej roli ma się swoistą schizofrenię: jednocześnie na scenie myślę jak to zagrać, a za chwilę, czy scenografia dojedzie na czas i czy kostiumy będą praktyczne na scenie i tak samo piękne jak wyglądały na projekcie. Jest to wyczerpujące psychicznie, ale z drugiej strony od początku do końca mam wpływ na efekt końcowy powstającego przedstawienia. Jestem i twórcą i tworzywem. Dalekie jest mi wówczas uczucie bycia tylko trybikiem w wielkiej maszynie, wiadomym jest fakt, że aktor odgrywa w spektaklu fundamentalna rolę, ale aktor-producent może jeszcze spełniać swoje marzenia inscenizacyjne! Taka możliwość szalenie mnie pociąga! Pozostaje więc być w dużej samodyscyplinie wewnętrznej, znaleźć w sobie przestrzeń na delegowanie zadań producenckich wtedy, kiedy trzeba sie skupić nad przygotowaniem roli. I z kazdej trudnej nawet sytuacji czerpać doswiadczenie i siłę. To połączenie wzbogaca mnie jako człowieka i jako aktorkę.

Pisze Pani też scenariusze. Zdarzyło się Pani kreować postać dla siebie?

Tak, w większości piszę dla siebie, taka ze mnie egocentryczka:-) Naturalnym jest, że w  naszych spektaklach Duetu JaHa wystepujemy tylko we dwoje, więc  obsada z założenia jest oczywista , nigdy nie jest zagadką kto zagra pisaną przeze mnie rolę kobiecą :-) Na awangardę w spektaklach dla dzieci jeszcze nie mamy śmiałości, ale kto wie....:-) Tak więc na etapie scenariusza rzeczywiście kreuję postać dla siebie i od razu myślę jak ją zagram. Ale czasem życie również pisze swoje scenariusze i okoliczności zmuszają nas do   obsadzenia mojej roli przez inną aktorką. Tak było podczas produkcji spektaklu „W zdrowym ciele, zdrowych duch“, który powstawał w Teatrze Roma. W czasie jednej z prób zerwałam sobie więzadło krzyżowe w kolanie, chodziłam o kulach i zmuszona byłam poddać się rehabilitacji. Nie doszłoby do premiery gdyby nie powierzenie niektórych moich zadań, zwłaszcza sportowych naszej choreografce Angelice Paradowskiej. Na początku były to tylko zadania ruchowe, ale z czasem rola rozrosła się do mówionej i tak powstała postać Iskierki, którą na stałe wprowadziliśmy do scenariusza, z reszta z wielkim sukcesem. Dzieci ją uwielbiają! Czy na etapie scenariusza mogłam wiedzieć, że stworzę taką fajną postać, którą pokochają dzieci? Na pewno nie! Dlatego nasze scenariusze pisze scena i konfrontacja z naszą publicznością, bo to ich opinia jest tutaj dla nas najważniejsza. Często też najlepszym recenzentem naszych scenariuszy jest mój starszy Syn Maks, bardzo liczę się z jego zdaniem! Coś, co na kartce wygląda świetnie, może nie sprawdzić się na scenie, spowalniać akcję lub być zbędnym gadaniem. Dlatego pracę nad scenariuszem zamykam dopiero po zagranym czasem nawet 10tym przedstawieniu albo nigdy:-) Przyznam się jednak, że najlepszą rolę napisał dla mnie Jacek Zawada w najnowszej naszej produkcji „Czerwony Kapturek w wielkim mieście“. To on zobaczył we mnie szaloną, rozgadaną, temperamentną superbohaterkę – Annę Gajową! Uwielbiam ją grać i bardzo za możliwośc zagrania takiej charakterystycznej roli dziękuję Jackowi, sama jej sobie zazdroszczę!

Co jest dla Pani w pisaniu scenariuszy najważniejsze? Na co podczas pisania zwraca Pani szczególną uwagę?

Założeniem naszych spektakli dla dzieci jest interaktywność i nienachalna edukacja. Jeśli na warsztat biorę znaną wszystkim bajkę to staram się odnaleźć w niej nieoczywiste przesłanie autora i umiejscowić ją w naszej rzeczywistości. 

Chciałabym, aby dziecko odnalazło w nim przesłanie, morał, tak jak to jest w bajkach Ezopa, bo to porządkuje mu świat i może samodzielnie odnieść to do swojego życia. Mój Synek Maks wielokrotnie zamiast cytować morał   “Nie rób drugiemu, co tobie niemiłe“, mówił: “A to tak jak było z tym krukiem i lisem!“ Dzieci lubią się do kogoś odnieść albo utożsamić z bohaterem, wtedy najlepiej przyswajają treści i wyciagają wnioski. Ważna dla mnie jest również dramaturgia scenariusza, lubię od razu wyobrażać sobie jak to będzie w realizacji przedstawienia i kocham zabawne sceny lub dialogi. Nawet w scenariuszu dla dzieci musí być konflikt lub tragiczny zwrot akcji, coś co utrzymuje napięcie. To wspaniałe móc potem widzieć reakcje dzieci, jak bez oporów żywo reagują w tych właśnie momentach. I najważniejsze: staram się czuć i myśleć jak dziecko podczas pisania. To taka dla mnie podróż do krainy beztroskiego dzieciństwa. Trudno się z niej wraca do rzeczywistości:-)

Pisze Pani przede wszystkim scenariusze bajek dla dzieci. Co takiego w sobie powinna mieć bajka, by zainteresować małego widza? 

Myślę, że przede wszystkim powinna być zabawna. Wychowałam się na bajkach Braci Grimm, czy       H. CH. Andersena i większość z tych bajek jest bardzo smutna, wrecz wywołuje strach lub łzy. Dziś myślę, że dobra bajka dla dzieci to taka, kiedy poprzez dobrą zabawę, dowcip udaje nam się przekazać ważne prawdy życiowe, nawet te smutne i wzruszajace. Zaprotestowaliśmy więc przed wrzucaniem Baby Jagi do kotła, jak to jest u Braci Grimm w“Jasiu i Małgosi, a nasza Baba Jaga, a ściślej Babcia Jagoda nie jest tak przerażajaca jak jej pierowzór.Naszym celem nie jest straszyć dzieci a pobudzić je do myślenia, samodzielnego wyciagania wniosków, do uruchomienia wyobraźni, a wszystko bez odzierania bajki z tak charakterystycznej dla niej magii i dziwności.Dzieci więcej wynoszą z bajki, kiedy śmieją się, jeśli placzą to ze śmiechu lub lekkiego wzruszenia.Im więcej zabawnych postaci, z którymi mogą się identyfikować  albo zwyczajnie je polubić, tym lepiej. Im wiecej my aktorzy się wygłupiamy, grając nasze bajki, a to nie lada sztuka robić to z wdziękiem, tym większą zaskarbiamy sobie sympatię widzów. 

To mój przepis na dobrą bajkę.

Ma Pani swoją ulubioną bajkę pośród tych, które napisała?


Lubię wszystkie nasze bajki, bo lubię też w nich grać, jednak dwie z nich uważam za bardzo udane ze wzgledu na przesłanie, które udało się w nich uzyskać. To „Imieniny Świętego Mikołaja“  i         „Czerwony Kapturek w wielkim mieście“. „Imieniny“, z ich bożonarodzeniową atmosferą uczą dzieci empatii, uwielbiam patrzeć z jaką determinacją dzieci starają się przekonać Mikołaja, że naprawdę nie przyszły do niego po prezenty, tylko po to, aby uczcić jego imieniny i że prezentem dla niego jest ich obecność.

Za każdym razem wzrusza mnie to i widzę jak szklą sie oczy dorosłym, myślę wówczas, że do przedstawienia wkradła się magia i niezależnie ile to gramy, a w grudniu tych przedstawień jest bardzo dużo, tak się dzieje. Drugi tak ważny tytuł to „Czerwony Kapturek w wielkim mieście“ z wspomnianą przeze mnie rolą Anny Gajowej. Ta rola wymaga dużej interaktywnoci z publicznością, trochę się tego bałam, czy podołam i czy będę lubiana przez dziec. Tu okazało się, że wzbudzam sympatię i dzieci i ich rodziców, a nienachalne, a dowcipne podanie tematu, dotyczące zasad bezpieczeństwa w internecie naprawdę do nich trafia. Czuję wtedy ogromną satysfakcję! Mam też możliwość wyżycia się aktorskiego, ta rola ewoluuje na każdym przedstawieniu i samą siebie nią zaskakuję :-) Uwielbiam zwiazane z tym przedstawieniem emocje!

 Która z Pani bajek jest najbardziej lubiana przez dzieci?

To bardzo trudne pytanie, bo każde dziecko lubi co innego. Nie można też sympatii małych widzów mierzyć frekwencją na przedstwieniu, bo to rodzice podejmują decyzje o pójsciu do teatru i kupują bilet. Zatem wśród małych widzów znajdą się zwolennicy każdej z naszych bajek, bo widzimy reakcje na spektaklu, a potem jeszcze spotykamy się z dziećmi podczas podpisywania autografów i one bez ogródek wyrażaja swoje opinie. Mogę na pewno powiedzieć jaki bohater z naszych bajek jest najbardziej lubiany przez dzieci... Jest nim Święty  Mikołaj , zwany Mikusiem z naszych „ Imienin Świętego  Mikołaja“!Archetyp Mikołaja jest tak zakorzeniony w świadomości dzieci, że nie ma dziecka, które nie chciałoby przytulić Mikołaja po spektaklu, a jeszcze Mikuś, grany przez Jacka Zawadę to prawdziwa aktorska perełka, uwielbiana przez dzieci nie tylko za wiarygodność, ale i za ciepło, miłość, dobro i bezinteresowność, z którą kojarzy nam się Mikołaj. Na szczęście moja Śnieżynka też wzbudza ogromną sympatię:-). Szczególnie dziewczynek, ale nie jest to tak silny archetyp jak Mikołaj, czy królewna. Wszystkie dziewczynki kochają moją Królewnę Lalę z „Trzewików szczęścia“! Jak więc się dłużej nad tym zastanawiam, mamy ogromne szczęście, że żaden z bohaterów naszych bajek nie wzbudza antypatii u dzieci, a wręcz nasí bohaterowie są uwielbiani i kochani jak ich przyjaciele, czy rodzina. To naprawdę cudne! I wspaniałe jest również to, że dzieci polubiły cały nasz cykl“ Bajki – twórcze spotkania z wyobraźnią“i przychodzą na wszystkie bajki równie chętnie, tak jakby ogladały nasz teatralny serial, żadnego odcinka nie chcąc przegapić!

Za sprawą bajek dla dzieci, ale też dzięki temu, że jest Pani trenerką twórczości dziecięcej oraz emisji głosu, pracuje Pani z nimi na co dzień. Co jest dla Pani najważniejsze w podejściu do dzieci?

Nie wolno dzieci traktować z wyższością, jestem przeciwna ich sztorcowaniu, ustawianiu do pionu. Zawsze interesuje mnie to, co dziecko ma do powiedzenia, oczywiście z zachowaniem odpowiedniej hierarchii, ale tak, żeby dziecko tego nie zauważyło. Najtrudniejsze dla mnie jest poszanowanie wolności dziecka, aby nie zmuszać go do czegoś, na co nie ma ochoty, a jednocześnie wyczuć, że może chciałoby być zachęcane do zabawy, nie bawi się, bo się wstydzi. Trudno mi samą siebie oceniać, jaka jestem w towarzystwie dzieci, w jednej z recenzji napisano, że zachowuję się jak ich starsza siostra, nie mam doświadczenia w byciu starszym rodzeństwem, bo to ja miałam starszego brata, tym bardziej uważam to za komplement i cieszę się, że tak jestem postrzegana. Nie męczy mnie towarzystwo dzieci i nie ma w tym kokieterii, dzieci są dla mnie inspiracją do fajniejszego patrzenia na świat.

Jak zaciekawić najmłodszych teatrem? W jakim wieku według Pani powinno nastąpić pierwsze spotkanie dziecka z teatrem?

Teatr Małego Widza gra spektakle dla dzieci od ich pierwszych dni po urodzeniu, na nasze spektakle do Kamienicy przychodzą dzieci od 2 -  3 roku życia -  myślę, że to zależy od indywidualnego rozwoju dziecka. Na pewno powinno się spróbować przyjść z dzieckiem do teatru, na naszych spektaklach nie trzeba siedzieć cały czas na siedzeniach, można chodzić, podejsć pod scenę, a nawet na nią wejść albo wyjść z przedstawienia w dowolnym momencie, jeśli dziecko ma taką potrzebę, nikt na nikogo za to się nie obraża. Najlepszą recenzją spektaklu jest fakt, że nie pamiętam, by ktoś wychodził, chyba, że do toalety:-) Myślę, że zainteresować dziecko teatrem można w każdym momencie jego życia, to rodzice pierwsi decydują kiedy przyprowadzą je do teatru, a reszta zależy od nas twórców, trzeba do swojej pracy podejść bardzo uczciwie i wówczas teatr obroni się sam ze swoją magią, tajemnicami i pięknem. My możemy tylko pomóc np.: dla małych dzieci nie gasić całkowicie światła w trakcie spektaklu, używać wiecej wyrazów dźwiękonaśladowczych, piosenek itp. Mam nieudawaną satysfakcję, że to właśnie udało nam się w Teatrze Kamienica.  Nasz cykl“ Bajki – twórcze spotkania z wyobraźnią“ to tak, jak wspominałam już nasz teatralny serial, dzieci są ciekawe kolejnych części, dlatego przychodzą do teatru, a gdy już obejrzą wszystkie nasze przedstawienia nie mogą się doczekać kolejnej premiery. To najpiękniejsza nagroda za serce, jakie w to wkładam.

Kiedy po raz pierwszy pomyślała Pani o stworzeniu Duetu JaHa? To Pani namówiła do współpracy Jacka Zawadę, czy on Panią?

Nasza współpraca z Jackiem Zawadą rozpoczęła się 2011r.,   a Duet JaHa istnieje od 2012r. Śmiejemy się, że to ja przeprowadziłam casting i Jacek został z niego wyłoniony. Lubiliśmy się jeszcze pracując na etacie w Teatrze Syrena, a gdy los postawił nas na swojej drodze, bo zmusiła nas do tego sytuacja zawodowa, nie było już odwrotu:-) A trzeba wiedzieć, że ja zawsze robię dobre castingi i naszą współpracę uważam za bardzo owocną. Przyjaźnimy się i świetnie uzupełniamy w pracy. To prawdziwe szczęście spotkać kogoś tak podobnego mentalnie do siebie na swojej drodze zawodowej! Jestem szczęściarą!

Jeśli chodzi o teatr, najczęściej z powodów oczywistych gra Pani w bajkach. Nie brakuje Pani ról dramatycznych? 

Czuję się teatralnie spełniona. Miałam przyjemnośc zagrać w dwóch ważnych produkcjach teatralnych : w „ Kallas“ z Ewą Kasprzyk  i Joanna Kurowską i  w „Harold i Matylda“ z Krysią Sienkiewicz, oba spektakle wyreżyserował Dariusz Taraszkewicz.Mówię tu o ostatnich produkcjach.Gdybym dostala propozycje aktorskie do takich właśnie przedstawień z przyjemnością przyjęłabym wyzwanie.Myślę też coraz bardziej poważnie o wyprodukowaniu spektaklu dla dorosłych, ale szukam odpowiedniego tekstu, który albo znajdę albo napiszę. W prywatnej produkcji teatralnej ważne są jednak niestety pieniądze, aby podjąć to wyzwanie muszę być pewna, że mam zgromadzoną odpowiednią kwotę, bo zawsze i tak wychodzą nieprzewidziane wydatki. Przyzwyczaiłam się już do bycia Zosią Samosią i nie mam frustracji dzięki temu, gdyby jednak ktoś złożył mi propozycję roli dramatycznej i będzie ona interesująca będę mile zaskoczona i z rozkoszą ją przyjmę.

Jednak jeśli chodzi o role teleiwizyjne, nie może Pani narzekać na brak tych trudnych. Mam tu oczywiście na myśli Pani bohaterkę z „M jak Miłość“, Anetę Glińską. Co w tej roli jest dla Pani najtrudniejsze? 

Cieszę się, że otrzymałam propozycję takiej trudnej i dramatycznej roli, bo jest w niej świetny materiał aktorski. Do tego jeszcze porusza ważny temat przemocy wobec kobiet. Nie jest mi obcy ten temat z mojej przeszlości, może nie jest to ta sama historia, co Anety Glińskiej, ale przemoc wobec kobiet ma różne odcienie, popieram akcję #metoo. Role, w których musimy sięgnąć do najbardziej bolesnych emocji z naszych osobistych przeżyć są rolami, które nas bardzo dużo kosztują, chociaż czasem ma to działanie terapeutyczne.

Myśli Pani, że poruszanie takich historii w serialach może pomóc kobietom dotkniętych problemem przemocy w rodzinie?

Myślę, że trzeba próbować uświadamiać kobiety w każdy możliwy sposób, skoro „M jak Miłość“ ma tak dużą oglądalność to ukazanie problemu i jego konsekwencji może pozytywniw wpłynąć na decyzję takiej bitej kobiety, aby albo przyznać się, że jest ofiarą przemocy albo zwrócić się placówek wspierających kobiety i zawalczyć o siebie. Taki aspekt społeczny podany nienachalnie jako ciekawa historia w serialu? Dlaczego nie!

Często bywa tak, że po takich wątkach aktorzy dostają listy od fanów. Czy Pani również otrzymała jakiś list, który zapadł szczególnie Pani w pamięć?

Wątek Anety Glińskiej grany jest jeszcze za krótko, oczywiście liczę na jego rozwój, więc jeszcze nie odpowiadałam na listy. Pamiętam natomiast te listy od fanów do Izy Kozioł, granej przeze mnie w „Plebanii“, ludzie wspierali mnie i uważali, że nie ma nic złego w związku młodszej kobiety ze starszym mężczyzną, że trzymają za nas kciuki i że miłość jest najważniejsza. 

Zauważyłam, że w porównaniu do lat ubiegłych, jest Pani teraz zdecydowanie bardziej aktywna w mediach społecznościowych. Posiada Pani swój fanpage na Facebooku oraz konto na Instagramie. Wcześniej nie wierzyła Pani w siłę internetu? 

To nie to, że nie wierzyłam w siłę internetu, po prostu media społecznościowe mają w sobie coś ekshibicjonistycznego, nie chcialam sie tak odkrywać, uważałam, że o mnie jako aktorce świadczy moja praca. M.in dlatego nigdy nie miałam konta na dawnej Naszej Klasie, uważałam, że chwalenie się fotkami spod Wieży Eiffla nijak się ma do prawdziwego kontaktu z drugim człowiekiem. Zweryfikowało to życie, po tym jak wielu moich bliskich przyjaciół, czy znajomych wyjechało z kraju, wówczas okazało się, że np. Facebook jest świetną formą kontaktu z nimi i bycia na bieżąco z informacjami w tym naszym zabieganym świecie. Następnie odkryłam, iż media społecznościowe są bardzo dobrą platformą promowania moich zawodowych poczynań i że dzięki nim mam możliwość kontaktu z moimi fanami. Jestem osobą publiczną i nie ma powodu się ukrywać, a wręcz z szacunku do moich fanów chcę być z nimi w kontakcie. Instagram rzeczywiście odkryłam niedawno jako kolejną formę kontaktu z fanami, ale także jako platformę, na której mogę wywiązać się z zobowiązań barterowych wobec sponsorów, czy partnerów moich produkcji.

Czym najchętniej dzieli się Pani z sympatykami na portalach społecznościowych?

Najwięcej relacjonuję moje zawodowe poczynania , w jakim projekcie aktualnie uczestniczę, w jakiej fajnej sesji zdjeciowej wzięłam udział, na planie jakiego serialu gościłam i jaką akcję charytatywną wspieram. Tak jak wspominałam wywiązuję się również z moich zobowiazań barterowych lub gdy jakiś produkt mi się podoba i jest godny polecenia nie mam problemu, żeby go zareklamować, czy polecić. Unikam zamieszczania zdjęć moich dzieci (chyba, że z nałożoną aplikacją), ponieważ wychodzę z założenia, że skoro nic z Internetu nie znika, to dopóki one same nie wyrażą zgody, czy potrzeby zamieszczania swojego wizerunku, to ja sama nie powinnam tego robić. Czasem mój starszy Synek Maks mówi mi: “No, już dobrze, możesz to zamieścić, Mamo“, ale i tak jeszcze kilka razy zastanawiam się, czy jest to konieczne i czy nie można tego uniknąć, jest przecież tyle pięknych zdjęć z nutką niedopowiedzenia, więc nie trzeba zawsze zamieszczać twarzy dziecka.  Nie chcę tu rozwijać wątku, że Internet może też być w tej kwestii niebezpieczny i wykorzystać je do niewłaściwych celów. Mój wizerunek to co innego, w pełni za niego odpowiadam, więc czasem też dzielę się z sympatykami z moich osobistych przeżyć, przemyśleń, radości, opowiadam o tym, jak spędzam czas wolny, gdzie odpoczywam, co lubię jeść, co mnie bawi, dzięlę się też wrażeniami z moich podróży itp. Staram się jednak w tym być nienachalna i zachować odpowiedni umiar.

Jakie jest najczęstsze pytanie, które otrzymuje Pani od internautów?

(Śmiech.)  Czy jestem wolna i czy można się ze mną umwówić na randkę! To śmieszne, bo mó Mąż ma konto na Facebooku, a i tak pojawiaja się oferty matrymonialne:-) Bardzo mi przykro, że nie mogę pozytywnie na nie odpowiedzieć, ale na pewno jest to szalenie miłe i mi pochlebia. Mam też pytania od innych mam, dotyczące wychowywania dzieci, macierzyństwa itp. Jednym z pytań, które przewija się przez ten wątek macierzyński jest pytanie, czy planuję jeszcze urodzić córkę? :-) Cytując mojego Męża: “Choć jako rodzice nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa, ale na wszelki wypadek już wysyłamy energię do kosmosu, żeby była córka!“:-)

Proszę sprecyzować najbliższe plany zawodowe.

Jestem w trakcie pisania nowego scenariusza, a raczej scenariuszy do przedstawienia dla dzieci, to będzie bardzo duży projekt, dlatego już teraz się do niego przygotowuję. Przede mną również ważna dla Duetu JaHa uroczystość w marcu w Teatrze Kamienica -  5. urodziny Małej Kamienicy. Po trosze jesteśmy z Jackiem Zawadą jej matką i ojcem, czy rodzicami chrzestnymi  , a więc to 5. urodziny naszego dziecka:-) Oprócz uroczystej Gali z udziałem Gwiazd, osób związanych z Małą Kamienicą, naszych cudownych małych widzów, zaproszonych gości i pokazu naszego przedstawienia, do którego chcielibyśmy  zaprosić dzieci - naszych wspaniałych widzów, planujemy jeszcze przeprowadzić pewien projekt, ale na razie nie mogę jeszcze zdradzać szczegółów, musi pozostać jako“secret project“, ale już niedługo, niebawem ujrzy światło dzienne! Mam jeszcze mój osobisty „secret project“, którego premierę planuję na początek 2018 roku, mogę tylko zdradzić, że będę więcej pisać do moich fanów, osób zainteresowanych tym, o czym myślę …:-) Planów w głowie z resztą mam tysiące, tylko czy wystarczy mi na to czasu?!

Ostatnie moje pytanie chciałabym poświęcić…czytaniu. Jaka książka zachwyciła Panią ostatnio? 

Niestety jako aktywna zawodowo mama rocznego dziecka czytam za mało, zdecydowanie nie tyle, ile bym chciała, ale nie umiem zapanować nad zmęczeniem i często zasypiam nad książką:-) Oceniwszy swoje możliwości nie sięgam zatem po trudną literaturę, bo moja percepcja jest trochę osłabiona cha, cha cha.... Czytanie lekkich pozycji nie oznacza, że są one bezwartościowe i głupie, poruszają po prostu inne sfery naszej wyobraźni. Właśnie kończę „Przebudzenie Lukrecji“ Laury Adori, w ktorej zachwyca mnie trafność ujętego tematu i lekkość z jaką chłonie się każdą jej stronę. Zaczęłam też  czytać dwie świetne książki Jamesa Hillmana“Kod duszy“ i „ Re-wizja psychologii“, które goraco polecam tym, dla których istotne jest skomunikowanie się z  własną duszą i praca nad rozwojem samego siebie, ale trzeba być wypoczętym do tych pozycji:-)

Co poleciłaby Pani do czytania?

Z niecierpliwoscią czekam na jakis dłuższy czas wolny, aby sięgnąc po fantastyczną książkę Walta Disneya „Potęga marzeń. Biografia“. Już sam tytuł jest zachęcający, a ujecie tematu zaskakujące, więc myślę, że będzie się czytało fantastycznie. Natomiast każdej mamie, czy rodzicowi po prostu polecam „Pupy, ogonki i zadki“ Mikołaja Gołachowskiego – zabawne i ciekawe spojrzenie na temat z lubością poruszany przez nasze pociechy, książka, która po pierwsze będzie odgrywać rolę wspierajacą wiedzą, a przy tym zapewni świetną i co najważniejsze śmieszną zabawę dla całej rodziny.



Materiał archiwalny z dnia 27 lutego 2018 - do przeczytania również na www.sci24.pl - Śląskie Centrum Informacji













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz