fot. Wojtek Biały
stylizacja: Anna Wójcik
mua: Alicja Staszewska - Witek
Z jednym z najbardziej znanych i lubianych polskich aktorów miałam przyjemność rozmawiać o roli Piotra Górskiego w serialu "Komisarz Alex", umiejętności pracy ze zwierzęciem, ale także o sile internetu i tajnikach social media.
Gra Pan w dwóch czołowych serialach ramówki TVP, bez wątpienia to Pana czas. Proszę powiedzieć, czy pogodzenie zdjęć w dwóch miastach, Warszawa ("M jak Miłość") i Łódź ("Komisarz Alex") staje się na dłuższą metę kłopotliwe?
Nawet bardzo. Był czas kiedy bardzo dużo pracowałem i podróżowałem między czterema serialami jednocześnie. Znałem wszystkich konduktorów na trasie Warszawa - Kraków (Śmiech.) Taki moment szaleństwa był spowodowany chyba małym doświadczeniem zawodowym, młody aktor myśli,że jeśli są propozycje to trzeba brać byka za rogi a potem dopiero przychodzi refleksja co z tego wyniknie. Podróże i zmęczenie też niestety wpływają na jakość mojej pracy, a widza przecież nie interesują moje problemy i ciągłe niewyspanie, tylko efekt na ekranie. Więc żeby szanować siebie i widza czasami warto się zastanowić, czy wszystko czego się podejmuję będzie miało jakość. O kosztach na zdrowiu i życiu prywatnym nie wspomnę.
Gdybym zapytała o rolę z tych dwóch bardziej wymagającą, padłoby pewnie na komisarza Górkskiego z "Alexa". Nabycie jakich nowych umiejętności było konieczne, by wiarygodnie mógł Pan wcielać się w jego postać?
To prawda, ale tylko dlatego, że to zupełnie nowe zadania z którymi wcześniej nie miałem do czynienia. Zawsze zanim zrozumiem i poznam styl i system pracy, zanim oswoję rolę to zużywam bardzo dużo energii. A jeszcze w tej pracy dochodziła kolejna trudność, czyli praca ze zwierzęciem. Ciagle słyszałem uwagę - "nie zasłaniaj psa":). Jednak chyba największym wyzwaniem była prędkość pracy, nigdy wcześniej nie pracowałem w takim tempie a to wymaga oddania się tej pracy w wolnym czasie. Trzeba być bardzo dobrze przygotowanym żeby móc w takim systemie pracować rzetelnie.
Co było najtrudniejsze? Obstawiam, że najwięcej frajdy sprawiało Panu strzelanie (Śmiech.)
Szczerze to nigdy nie cierpiałem broni, więc gdy przyszło do szkolenia, w tej kwestii byłem bardzo zestresowany. Świadomość strzelania z ostrej amunicji naprawdę pobudza wyobraźnię. Byłem wychowywany w duchu wspomnień z Drugiej Wojny i to żywych wspomnień. Gdy babcia mi opowiadała, że oficer niemiecki przyłożył jej lufę pistoletu do skroni to proszę uwierzyć, że nabrałem potwornego wstrętu do broni.
Oswoiłem broń na tyle, żeby zagrać sceny z użyciem pistoletu, ale prywatnie nie ciągnie mnie żeby dla rozrywki sobie postrzelać. Dosyć łatwo się domyślić, co sądzę o tych wszystkich kołach łowieckich. Dostępie do broni w Stanach Zjednoczonych, a kończąc na tej okropnej modzie na jakieś jednostki paramilitarne...
Aktualnie przez sympatyków jest Pan bardziej kojarzony z Andrzejem, czy Piotrkiem? Którego ze swoich bohaterów Pan bardziej lubi? A może wychodzi Pan z założenia, że polubienie i zaakceptowanie każdej swojej postaci jest częścią wiarygodnego jej odegrania?
Lubienie i zaakceptowanie tzw. postaci nie ma w moim przekonaniu nic wspólnego z wiarygodnością. Myślę, że rolę trzeba przede wszystkim zrozumieć, a potem użyć całego warsztatu i talentu, żeby pokazać złożoność postaci.
Seriale, w których Pan występuje są niekwestionowanymi hitami. Co według Pana jest ich największym sukcesem? Czy na ich popularność składają się takie czynniki, jak wielowątkowość i dobieranie aktualnych tematów?
Serial przez swoją wielowątkową strukturę ma szansę, żeby pokazać złożoność charakteru, czy sytuacji. Film fabularny musi być syntezą, a całej reszty musimy się domyślić i pozostawione to jest w większym stopniu naszej wyobraźni. Stąd taki zalew fantastycznych telewizyjnych produkcji z zagranicy, bo okazuje się, że w serialu można zaryzykować i zrealizować najbardziej szalone pomysły. Myslę, że powoli zaczynamy rozumieć, że tylko kreując rzeczywistość w sposób szalony i odważny, mamy szansę zaistnieć na tym już potężnym rynku. Widza trzeba zaskakiwać, a nie zastanawiać się, jakie są jego oczekiwania.
Z tego, co wiem, jest Pan wielkim kinomanem. Ma Pan swój ulubiony gatunek filmowy, przy którym najbardziej Pan odpoczywa? Co z perspektywy widza jest dla Pana w filmach najważniejsze?
Wiem jedno, że nie cierpię horrorów a tak to lubię kino w całej różnorodności. A najważniejsze dla mnie w kinie jest inne spojrzenie i podważanie tego co wydaje się oczywiste. Odpoczywam na filmie, który mnie angażuje i nie ważne czy to jest dramat, czy komedia.
Lubi Pan odkrywać nowe tytuły, czy ma Pan też filmy do których lubi wracać?
Zdecydowanie odkrywać, ale powrót do jakiegoś tytułu też może być odkryciem tyle, że niebezpiecznym, bo arcydzieła często wietrzeją i pozostaje tylko jakieś wspomnienie wrażeń. Kino europejskie za to bywa dla mnie coraz bardziej nieznośne, gdy coś co jest oczywiste eksponowane jest na tyle długo, że przestaje mnie interesować. Te wydłużone sceny, gdzie nic się nie dzieje albo jakaś fizjologia, z której pokazywania nic nie wynika.
Trzy filmy, które każdy miłośnik kina zobaczyć powinien to...
Nie mam takiej listy, bo co chwila musiałbym ją uaktualniać. A czy powinien? To też nie wiem, z jakiego powodu no chyba, że z ciekawości oraz po to żeby mieć własne zdanie, ale to wtedy warto oglądać naprawdę wszystko.
Ostatnio przyznał się Pan, że ma Pan sentyment do czeskiego kina. Co najbardziej w nim Pana urzekło?
Ta nieznośna lekkość bytu przy całym dramacie historii i poczucie absurdu, którego nam ciągle brakuje.
Przejdźmy jednak o krok dalej i porozmawiajmy o...aktywności w social media. Do niedawna nie był Pan osobą nadzywczaj aktywną w sieci. Dlaczego? Nie wierzył Pan w siłę internetu?
Po pierwsze - czas mi nie pozwalał i dalej nie pozwala się tym zajmować. Nie wiem, na ile starczy mi teraz cierpliwości, żeby dalej się bawić w Insta game. Plusem tego nazwijmy to narzędzia jest to, że ja decyduję, czym chcę się z ludźmi podzielić.Wizerunek budowany w sposób tradycyjny zawsze jest wypadkową gustów redakcji, ich potrzeb i moich oczekiwań. W ten sposób zawsze to będzie jakiś kompromis. Dam przykład. Zdjęcia do większości publikacji były wybierane nie te, które uważałem za godne uwagi.
Te, które moim zdaniem były najciekawsze nigdy nie zostały opublikowane, bo nie pasowały do wizerunku itd. Tak samo było z różnymi wywiadami, więc postanowiłem ich nie udzielać, skoro muszę odwalić całą robotę za tzw. dziennikarza. Social media mają bardzo niebezpieczną cechę, czyli wirtualność i chęć zawłaszczania wszystkiego. Nadawanie rangi czemuś, co nie ma kompletnie żadnego znaczenia, jest jakieś prymitywne i obciachowe. Na początku Instagram mnie ciekawił, ale szybko rozczarował tym, co przeważnie tam znajdywałem.Teraz mam drugie podejście i staram się zachować wobec tego medium więcej dystansu, ale niestety zauważam, że zagarnia w moim życiu coraz więcej przestrzeni i będziemy musieli się z Insta raczej rozstać. Bardzo nie lubię się od czegoś uzależniać:) Szczególnie, że naprawdę nie wiem jak przekroczyć ten banał, który się wylewa z mediów spolecznościowych? Mam zamieszczać zdjęcie i mądry cytat,którego i tak nikt nie czyta?:)
Po długiej nieobecności aktywował Pan swój oficjalny profil na Instagramie. Muszę opowiedzieć się za opinią wielu osób i przyznać, że z Pana profilu bije niesamowicie pozytywna energia. I to chyba nią najbardziej dzieli się Pan na Instagramie. Skąd Pan czerpie tak wiele radości życia?
Po prostu z życia i z wiary:) No dobra, może dla tej pozytywnej energii pozostanę jeszcze troszkę na Instagramie:)
Mam wrażenie, że Polacy nie zawsze umieją cieszyć się chwilą. Uważa Pan, że każdy dzień może być dobrym, bo wszystko zależy tylko od nas samych? Jaka jest recepta na udany dzień według Krystiana Wieczorka?
Oczywiście, że od nas, bo wszystko zaczyna się ode mnie i mojego nastawienia. A recepty takiej nie ma, ale ważna jest elastyczność, bez niej ciagle miałbym do siebie pretensje, że nie wykonałem jakiejś normy, a przecież nie ma żadnej normy, jest tylko życie i poczucie humoru:). O reszcie zrobimy inny wywiad:)
Usłyszał Pan kiedyś od fana, bądź kogoś innego pytanie, które przez swoją śmieszność, czy oryginalność zapadło Panu w pamięci?
Miałem niedawno wywiad do znanej gazety lajfstajlowej i świetnie mi się z dziennikarzem rozmawiało, a gdy przysłał materiał okazalo się, że redaktor uznała, że wywiad nie może być za mądry i zostaly tylko pytania dotyczące ciuchów, gadżetów i konsumpcji. Podziękowałem grzecznie:)
Zakończmy jednak ważnym tematem. Angażuje się Pan w akcje propagujące badania profilaktyczne. Uważa Pan, że udział w tego rodzaju inicjatywach pomaga w budowaniu świadomości, jak regularne badanie się jest ważne?
Oczywiście, gdybym tak nie uważał to angażowanie się w takie akcje byłoby tylko autopromocją.
Co jest dla Pana najważniejsze w pomocy potrzebującym?
Działanie - tylko tyle lub aż tyle.
Materiał archiwalny z dnia 22 lutego 2018 - do przeczytania również na www.sci24.pl - Śląskie Centrum Informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz