Tuż po spektaklu "Szalone nożyczki" w Jastrzębiu - Zdroju miałam
przyjemność rozmawiać z Leszkiem Stankiem. O fenomenie sztuki oraz o tym, co
jest dla niego najważniejsze w pomaganiu potrzebującym.
Spotykamy się w
Jastrzębiu - Zdroju przed spektaklem "Szalone nożyczki". Punktem
wyjścia jest kultowy i uwielbiany scenariusz utworu cieszącego się powodzeniem
w najlepszych teatrach komediowych świata już od ponad 50-ciu lat. W czym tkwi
sukces tego spektaklu?
Sukces tkwi w świetnie napisanym scenariuszu, ale również w tym, że
przebieg spektaklu za każdym razem jest zaskakujący jak dla publiczności, tak
dla aktorów. Bawimy się świetnie, widzowie również. W naszej sztuce jest duża
przestrzeń na kontakt z nimi, a to bardzo lubię.
Jak bardzo ta odsłona
"Szalonych nożyczek" inspirowana jest oryginałem? Co jest największą
siłą Waszej adaptacji?
Największą siłą naszej adaptacji jest rewelacyjny zespół. Wszyscy bardzo
się lubimy i wspieramy. Pierwiastek inspirowania się oryginałem jest mocny, ale
są tam teksty, które podczas procesu prób wypływają z nas samych. Wiele kwestii
zostało uwspółcześnionych.
Przy komedii pytanie,
które zadam, nie powinno okazać się trudnym. Przypomina Pan sobie jakąś zabawną
sytuację z prób? Czego dotyczyła?
Bardzo lubię postać Tonia, granie go sprawia mi ogromną radość. Podczas
procesu jego tworzenia pojawiło się wiele humorystycznych komentarzy.
Może również w całym
spektaklu jest taka scena, która pomimo wielokrotnego przepracowania wywołuje u
Pana za każdym razem szczere rozbawienie. Jaka?
Jest taka scena, która za każdym razem sprawia, że jestem autentycznie
przerażony. (Śmiech.) To ta, w której opowiadam, jakich narzędzi zbrodni
użyłbym zabiając jedną z bohaterek i rzeczywiście na początku sprawiało mi to
duże trudności, ponieważ to tyrada słowna. Długo trwało, zanim poukładałem
sobie to wszystko w głowie i za każdym razem obawiam się tej sceny. Jednak
kiedy uda mi się tę tyradę dokończyć, jestem bardzo szczęśliwy. (Śmiech.)
Mówi się, że gatunek
komediowy jest tym najbardziej lubianym przez widzów, ale jednocześnie
najbardziej wymagającym dla aktorów. Zgadza się Pan z tym stwierdzeniem? Co w
graniu komedii jest Pana zdaniem najtrudniejsze?
Zgadzam się z tym stwierdzeniem. Najważniejsze jest to, by w umiejętny
sposób utrzymać tempo, bo wystarczy kilka sekund i traci się żart.
Czynny udział w Waszym
spektaklu bierze publiczność. Czy widzowie ochoczo się udzielają? Czy dla Pana,
jako aktora i wokalisty ważny jest kontakt z publicznością?
Dlatego wybrałem taki zawód, bo kocham kontakt z publicznością. Chęć widzów
do udzielania się w spektaklu jest często uzależniona od wielu czynników. M.in
od miasta w którym gramy i od niewyjaśnionej, magicznej energii. Czasami ochota
jest większa, czasami mniejsza, ale my staramy się aktywować publiczność i
chyba dobrze nam to wychodzi. Cieszymy się z każdej reakcji widzów.
Właśnie. Jak sprawnie
pogodzić aktorstwo z muzyką? Czy bywa to trudne na dłuższą metę?
Nie muszę tych aktywności godzić na siłę, ponieważ moim zdaniem idealnie
się uzupełniają. Doskonale czuję się zarówno na scenie teatralnej i muzycznej.
Śpiewając i grając tworzę pewną postać. Za każdym razem dużo z siebie
daję.
Gdyby nastąpiła taka
konieczność, czy byłby Pan w stanie zrezygnować z jednej aktywności zawodowej
na rzecz drugiej?
Unikałbym takiej konieczności. (Śmiech.)
Nie sposób pominąć w
naszej rozmowie również Pana działalności charytatywnej, na rzecz ludzi i
zwierząt w potrzebie. Co jest dla Pana najważniejsze w pomaganiu?
Najistotniejsze jest dla mnie to, by dawać coś z siebie i nie robić tego na
pokaz. Ważne jest pomaganie tym, którzy rzeczywiście tego potrzebują i robienie
tego w umiejętny sposób. Często wydaje się nam, że aby pomagać, trzeba mieć
dużo pieniędzy i czasu. Prawda jest jednak taka, że wystarczy mieć otwarte
serce.
Jakie akcje
charytatywne obecnie Pan wspiera?
Współpracuję z Fundacją Rycerze i Księżniczki, pomagamy chorym dzieciom,
zbieramy pieniądze na ich leczenie. Wspieram także Fundację Pegasus i Fundację
Znajdki.
Czego w większej
mierze dotyczą Pana najbliższe plany zawodowe - aktorstwa, czy muzyki?
Przygotowuję kolejnego singla. Rozpoczynam też zdjęcia do serialu
"Pierwsza miłość", gdzie wcielę się w rolę rehablitanta jednego z
głównych bohaterów. Jesienią rozpocznę też prace nad kolejnym spektaklem.
Cieszę się, że "Szalone nożyczki" odnoszą taki sukces.
Zawdzięczamy to Kamili Polak, producentce i Teatrowi Fabryka Marzeń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz