czwartek, 5 kwietnia 2018

Barbara Bursztynowicz: "Lubię fotografować niecodzienne zjawiska i rzeczy"

Barbara Bursztynowicz: "Lubię fotografować niecodzienne zjawiska i rzeczy"
























W dniach od 13 do 16 marca odbywały się XX Ustrońskie Spotkania Teatralne. 14 marca z tej okazji został odegrany spektakl "Ranny ptaszek". Rozmawiałam z Panią Barbarą Bursztynowicz. Teatr nie był naszym jedynym tematem. Porozmawiałyśmy też o serialu "Klan" i książce "Jak w życiu. Felietony", którą aktorka wydała w 2013 roku. 

Naszą rozmowę chciałabym rozpocząć od książki "Jak w życiu. Felietony" którą wydała Pani w 2013 roku. Można się z niej m.in dowiedzieć o Pani pasji do fotografii i podróży. Co najbardziej lubi Pani fotografować? 

Najbardziej lubię fotografować niecodzienne zjawiska i rzeczy. Architekturę, pejzaże, ale również drobiazgi, które zauważam tylko ja. 

Zdjęcia, które pojawiły się w rozdziale "Album inspiracji" wybierała Pani według specjalnego klucza, czy może ktoś Pani doradzał, które wybrać do książki?

Moja córka z zawodu jest plastykiem, więc wyręcza mnie w takich rzeczach. Mam bardzo dużo zdjęć, więc wybór był trudny. Pomogła mi również w skomentowaniu zdjęć. 

Najpiękniejsze zdjęcia powstają w podróży, a Pani jest przecież ich wielką miłośniczką. Jakie miejsce zachwyciło Panią ostatnio?

Ostatnio byliśmy w Tel Awiwie. Izrael to przepiękny kraj. Architektura, krajobraz oraz tamtejsi ludzie kryją w sobie wiele cudowności. To kosmopolityczne miasto, znajdują się w nim więc ludzie z całego świata. Tam nie ma podziałów. Mam też piękne zdjęcia z Jerozloimy. Dobre światło wiele ułatwia. Kiedy ono sprzyja, nie trzeba być wytrawnym fotografem. 

Lubi Pani przede wszystkim dalekie podróże, czy również te po Polsce?

Po Polsce również lubię podróżować. To przecież jeden z najpiękniejszych krajów Europy środkowej. W związku z tym, że występuję w tylu różnych miejscach, mam okazję poznać Polskę. Nie zdawałam sobie sprawy, że istnieją tak cudowne społeczności, a w małych miasteczkach są tak piękne rynki.                                                                                                                   
To miejsce jest mi szczególnie bliskie, bo pochodzę stąd. Znam tę okolicę. Ustroń również. 

Podróż marzeń Barbary Bursztynowicz to...

Brazylia. Jestem w tym wieku, że będzie mi trudno tę podróż zrealizować. Mam kłopoty z przesiadaniem się. Długie loty są bardzo trudne, wolę dotrzeć bezpośrednio do celu. 

Co w pisaniu "Jak w życiu. Felietony" było dla Pani najważniejsze? Na co podczas procesu powstawania zwracała Pani najwięcej uwagi?

Przede wszystkim chciałam być ze sobą szczera. Skupiałam się, by pisać o rzeczach, które są mi najbliższe. Dużo pisałam o sobie. Przepraszam bardzo, jeśli zanudziłam kogoś swoją osobą. (Śmiech.) W moich komentarzach jest zawarta też część nas wszystkich, ponieważ są uniwersalne i każdy może się w tych felietonach odnaleźć. Pisałam o marzeniach, o tym co widzę, co przeżyłam, co mnie boli, ale też o podróżach, rodzinie i teatrze. To tematy uniwersalne, które jednocześnie są mi bardzo bliskie. Wtedy jest uczciwie, kiedy piszemy o czymś, na czym się znamy. 

Minie pięć lat od jej wydania. Czy jest szansa na kolejną w Pani dorobku? Tę czyta się z ogromną przyjemnością i ciekawością...

Miałam pisać autobiografię. Nie chciałabym jednak pisać o sobie, ale ująć to w nawias, napisać o kobiecie - aktorce. Zamiast książki, której już część powstała, napisałam monodram. To część mojej twórczości. Mam nadzieję, że niedługo przystąpię do pracy i realizacji tego pomysłu, monodramu na podstawie mojego tekstu. Bardzo pomaga mi mój mąż, który jest poetą i dzięki temu całość nie będzie tak dosłowna. 

Przejdźmy jednak o krok dalej w naszej rozmowie. Spotykamy się w Ustroniu w ramach XX Ustrońskich Spotkań Teatralnych. O godz. 18:00 odegrany zostanie spektakl "Ranny ptaszek". Proszę opowiedzieć coś o swojej roli. 

To bardzo ciekawa rola. Inspirująca dla każdego z aktorów. Temat sztuki jest powszechny - mowa o starzejącym się małżeństwie, które jest już sobą troszeczkę znudzone. Znają się jak łyse konie. Popadają w rutynę. Wszystko zaczyna ich męczyć. W pewnym momencie, jak grom z jasnego nieba, ktoś spada do ich domu i robi duże zamieszanie, które powoduje, że w ich życiu nastają wielkie zmiany. Okazuje się, że na nic nigdy nie jest za późno. Rola jest ciekawa z tego względu, ponieważ to pomieszanie gatunków. Znajdziemy tu farsę, komedię, dramat, melodramat, kryminał i tragifarsę. Nasz spektakl nazywany jest czarną komedią. Podczas grania trzeba bardzo szybko zmieniać technikę. Jest ciekawie. Zapraszam. 

Teatr to przede wszystkim spotkania z "żywym" widzem. Lubi Pani te momenty?

To są najpiękniejsze momenty. Zwłaszcza, kiedy widzowie przeżywają te ogromne emocje razem ze mną. Jeżeli udaje mi się zaczarować publiczność, jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. 

Czuję zaangażowanie publiczności. 

To też pytania od fanów. O co pytana jest Pani najczęściej? Obstawiam, że o Elę z "KLANU"... (Śmiech.)

Tak. Najczęściej pytana jestem o to, czy utożsamiam się z moją postacią i ile mnie jest w Elżbiecie. Przyzwyczaiłam się do tego. To też w pewnym stopniu pytanie o aktorstwo. Na początku troszeczkę to było męczące, ale jednak daję z siebie bardzo dużo. Przez dwadzieścia lat nie można udawać kogoś innego, a jeżeli sprzyja mi do tego dialog i okoliczności, jakie pozwalają mi realizować swoją postać, to jestem bardzo zadowolona. Jeżeli nie sprzyjają okoliczności, ani dialog, wtedy próbuję sprzedać swoje intencje tak, jak chciałabym, żeby moja postać myślała i działała. 

Ela jest pewnie tą postacia, z którą jest Pani najczęściej kojarzona, prawda?

(Śmiech.) Tak. Nawet  ludzie zwracają się do mnie "Pani Elu". (Śmiech.) 
Proszę powiedzieć w czym tkwi według Pani sukces najbardziej znanej polskiej telenoweli.
To misja, odzwierciedlenie rzeczywistości. Wszyscy lubimy podglądać przez dziurkę od klucza, co dzieje się u sąsiada. To normalne. Porównujemy siebie. W momencie, kiedy trafi się w serialu postać, która jest bliska naszemu sercu, utożsamiamy się z nią.                                                                                                                                           
"KLAN" to telenowela wielopokoleniowa. Możemy znaleźć tu problemy bohaterów młodszych i starszych. Poruszamy ważne problemy społeczne jak np. Alzhaimer, depresja, rak, rozwiązywanie konfliktów rodzinnych i wiele innych. 

Czy według Pani jednym z czynników składających się na sukces waszego serialu może być to, że tak blisko jesteście codzienności?

Tak. To problemy, które dotyczą nas wszystkich. Każdego z nas mogą spotkać. Widzowie często dziękują nam, że podpowiedzieliśmy im rozwiązanie problemu, których ich dotyczy. 

Proszę opowiedzieć o najbliższych planach zawodowych jeszcze. 

(Śmiech.) Nie mogę zdradzać moich najbliższych planów, bo one muszą się spełnić. Są propozycje kinowe, jest monodram, wydajemy też wraz z moim mężem książkę o naszych podróżach. Jej nazwa to "Poetycki przewodnik po Europie i nie tylko", a ilustrowana będzie moimi zdjęciami.

Materiał archiwalny z dnia 14 marca 2018 - do przeczytania również na www.sci24.pl - Śląskie Centrum Informacji






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz