Czy poprzez czytanie audiobooka można zarazić się miłością do gór? Na to i wiele innych pytań odpowiedział Ireneusz Czop przy okazji 20. Kino na Granicy w Cieszynie, którego od kilku lat jest stałym bywalcem. To moja trzecia rozmowa z aktorem.
To już kolejne nasze spotkanie, przy okazji festiwalu KNG. Co takiego w nim jest, że tak bardzo lubi Pan tutaj wracać?
Niesamowity klimat. W Cieszynie schodzi z nas całe napięcie. Mamy okazję spotkać się i porozmawiać o rzeczach, które nas cieszą.
W ubiegłym roku prezentował Pan tutaj film “Miłość w mieście ogrodów”. Proszę opowiedzieć naszym czytelnikom, o czym jest film i kogo Pan w nim gra.
To opowieść o Michale, który jest architektem. Człowiek spełniony od strony rodzinnej i zawodowej. Nic nie zapowiada przełomu w jego życiu i przewartościowania pewnych spraw. Coś się wypaliło. Nie wiem, czy to kryzys wieku średniego. Chciałbym, aby widz poszedł za moim bohaterem, śledził jego dylematy i wybory.
Myślę, że film jest obrazem naszego czasu. Gonimy za czymś, co tak naprawdę oddala nas od źródła. Okazuje się, że wiele rzeczy przez to tracimy. W pewnym momencie okazuje się, że warto zmienić nawigację.
Myślę, że film jest obrazem naszego czasu. Gonimy za czymś, co tak naprawdę oddala nas od źródła. Okazuje się, że wiele rzeczy przez to tracimy. W pewnym momencie okazuje się, że warto zmienić nawigację.
Film, to jedno, teatr, to drugie. Woli Pan pracę przed kamerą, czy na scenie?
Tego nie umiem powiedzieć. Ostatnimi czasy kamera bardziej mnie pochłania. Pomimo szaleństwa produkcyjnego ma bardziej racjonalny tryb.
Pracę w teatrze również bardzo lubię. Jedna sztuka poprzedzona jest wieloma miesiącami ciężkiej pracy, a spotkania z określonym tytułem nie są zbyt częste.
Niesłabnącą popularnością cieszy się spektakl z Pana udziałem “Czarownice z Salem”, czy jest szansa, że ruszycie z trupą na spektakle wyjazdowe? Zapewne nie jeden widz z Cieszyna i okolic zechciałby zobaczyć Pana na scenie.
O to trzeba zapytać waszego krajana, Mariusza Grzegorzka, który jest demiurgiem tego przedstawienia. (Śmiech.) Uważam, że byłoby fantastycznie, gdyby zaprezentował w tej okolicy więcej swoich spektakli. Świetnie by się przyjęły.
Jak Pan myśli, skąd bierze się tak ogromna popularność tego spektaklu?
Problematyka spektaklu jest bliska ludziom.
Jest Pan świeżo po premierze audiobooka “Ja, pustelnik” - biografii słynnego himalaisty, a obecnie polarnika, Piotra Pustelnika. Czyta Pan tę biografię. To pierwszy kontakt z tą formą... poniekąd także sztuki?
Nie jest to mój pierwszy kontakt z tą formą, aczkolwiek po raz pierwszy czerpałem z tego tyle przyjemności. Myślałem, że jestem całością, muszę być widziany i słyszany, by istnieć. Okazało się jednak, że znalazłem przestrzeń głosu, który opowiada emocjami czyjąś historię.
Co najbardziej Pana urzekło w historii Piotra Pustelnika?
Pasja. Jej koszty są ogromne. Ponoszą je rodziny i przyjaciele pasjonatów.
Piotr Pustelnik zwierza się w swojej książce z najgłębszych uczuć i przeżyć związanych z Himalajami, ale nie tylko. Czy, czytając jego losy zaraził się Pan także miłością do gór?
Tak. Myślę, że poczyniłem krok w tę stronę. Jak wszystko dobrze pójdzie, to za rok spotkamy się tutaj z moimi doświadczeniami, które bliżej o tym opowiedzą. Góry to męska przygoda i pasja, która bardzo weryfikuje. Kiedy jest się związanym z kimś liną, żarty się kończą. To jest piękne.
Audiobook już w sprzedaży. A jakie plany na najbliższą przyszłość? Nowe role, nowe wyzwania?
O najbliższych planach nie mogę opowiadać. Wolę dzielić się efektami razem z doświadczeniami.
Jak już wspomniałam, na Festiwalu Kino na Granicy bywa Pan regularnie. Zdążył Pan sobie szczególnie upodobać jakieś miejsca w Cieszynie?
Miejsca, które polubiłem w Cieszynie, związane są z ludźmi. Odkrywam je na zasadzie, że ktoś mówi mi, że gdzieś jest fajnie. Cały Cieszyn jest przepiękny i w każdym momencie można tu coś nowego znaleźć.
Materiał archiwalny z dnia 30 kwietnia 2018 - do przeczytania również na www.sci24.pl - Śląskie Centrum Informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz