Z aktorem młodego pokolenia, Kamilem Wodką, znanym szerszej publiczności z roli Nowego w serialu "Na Sygnale" spotkałam się przypadkiem, przy okazji 20. edycji festiwalu KNG. Zaowocowało to spontaniczną rozmową.
Spotykamy się przy okazji 20. edycji Festiwalu Kino na Granicy w Cieszynie. W jaki sposób Pan dowiedział się o nim?
Pan Łukasz Maciejewski jest nie tylko dyrektorem programowym KNG, ale także moim wykładowcą w szkole filmowej. Zaprosił wszystkich z mojego roku, przyjechaliśmy w dziewięć osób. Świetnie się bawimy.
Który z filmów obejrzanych przez Pana w ramach KNG zrobił na Panu największe wrażenie?
To trudne pytanie. Wydaje mi się jednak, że był to film "Dzikie róże". Historia w nim zawarta zrobiła na mnie duże wrażenie, a atmosfera filmu była mega wciągająca. Kolejny filmy, który bardzo mnie poruszył to "Wieża. Jasny dzień", aczkolwiek nie do końca jest to rodzaj kina, który preferuję.
Trzy rzeczy, z którymi kojarzą się Panu Czechy to...
Czeskie piwo, Festiwal Kino na granicy/ Kino na Hranici, na którym teraz jesteśmy i mile spędzany czas.
Ulubione miejsce w Cieszynie to...
Chyba klub festiwalowy, choć jest tu wiele urokliwych miejsc.
Porozmawiajmy o serialu "Na sygnale". W jakich okolicznościach trafił Pan do Leśnej Góry?
Szukałem pracy i na szczęście udało mi się ją znaleźć. (Śmiech.) Poszedłem na casting, który wygrałem.
Nowy - bardzo ciekawa postać. Co jest dla Pana najtrudniejsze w graniu ratownika medycznego, a co najfajniejsze?
Nigdy wcześniej z ratownictwem medycznym nie miałem nic wspólnego, więc poznawanie tego zawodu jest dla mnie najfajniejsze, a jednocześnie najtrudniejsze. Zapamiętywanie terminów medycznych to prawdziwy koszmar.
Jak radzi Pan sobie z przyswajaniem nazewnictwa medycznego? Jaka była najtrudniejsza zbitka językowa, którą musiał Pan przyswoić?
Jest sporo takich rzeczy, bo Nowy lubi się wymądrzać. (Śmiech.) To kwestia otrzymania scenariusza z wyprzedzeniem i powtarzania najtrudniejszych kwestii przez trzy dni (Śmiech.) Wszystkiego można się nauczyć. A z trudniejszych wyrażeń to może: anaphylaxia, commotus anaphylaciticus, albo dekstrometorfan.
Czy zdarza się Panu improwizować na planie?
Tak, nawet dosyć często. Czasami lubię sobie dodawać teksty – wtedy dźwiękowiec nie ma ze mną lekko. Na planie mamy konsultantów medycznych, którzy korygują nasz scenariusz na bieżąco do potrzeb inscenizacyjnych.
Materiał archiwalny z dnia 30 kwietnia 2018 - do przeczytania również na www.sci24.pl - Śląskie Centrum Informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz