czwartek, 6 czerwca 2019

Krzysztof Pieczyński: "Ważne, aby odróżniać oryginał od kopii"

Krzysztof Pieczyński: "Ważne, aby odróżniać oryginał od kopii"


















fot. Bartosz Mrozowski / NIEMY

Przy okazji 21. Festiwalu Kino na Granicy / Kino na Hranici w Cieszynie po przedpremierowej projekcji filmu "Krew Boga" miałam przyjemność przez chwilę porozmawiać z Panem Krzysztofem Pieczyńskim. Rozmowa nie była planowana, a jej czas był mocno ograniczony.

Spotkał się Pan z widzami po projekcji filmu "Krew Boga". Co w tym filmie jest dla Pana najważniejsze? 

Nie ma jednej odpowiedzi na to pytanie, składa się na nią szereg aspektów. Chciałbym, aby ludzie zauważyli, że dzielę się z nimi swoim doświadczeniem, które pozwala odróżnić autentyczność od pretensjonalności. I do tego samego ich namawiam. Apeluję, żeby patrzyli uważnie i nie dali się oszukać.  W tym, co robię to własnie jest najważniejsze. Wokół nas jest mnóstwo kopii i naśladownictwa. Trzeba umieć to rozróżnić.

Akcja filmu "Krew Boga" toczy się we wczesnym Średniowieczu. Co powiedziałby Pan o kulisach powstania tego filmu?

Zdjęcia do "Krwi Boga" były realizowane w Kudowie - Zdroju oraz w Błędnych Skałach, które znajdują się w Górach Stołowych. Plenery są integralną częścią tego filmu. Bardzo mocno na nas wpłynęły. To były bardzo, bardzo trudne zdjęcia, mróz, błoto, wiatr, śnieg, deszcz i ani jednego wnętrza. Ale jednocześnie te trudne warunki spowodowały to, że wszyscy byliśmy bardzo blisko ze sobą. Błędne Skały były naszym domem przez wiele tygodni. Wytworzyło się mnóstwo pozytywnej energii, która nam aktorom, oraz całej ekipie dawała niezwykły napęd do pracy. To było fantastyczne, chociaż bardzo trudne doświadczenie artystyczne.

W filmie pojawia się Pan jako Willibrord. Co mógłby Pan powiedzieć o swojej postaci?

Zbudowałem postać, która jest niejednoznaczna. Mój bohater reprezentuje kościół bezwzględny i wyrachowany i chociaż wierzy w to, co robi, nie jest do końca zły. Stworzyłem człowieka, który autentycznie chce uratować ludzi, ale system, w którym tkwi nie pozwala mu na to. Historia Willibrorda nie jest oparta na żadnym fakcie historycznym, ale kiedyś mogła się wydarzyć. Takie historie miały miejsce się na początku chrześcijaństwa. Willibrorda nie wykreowałem w oparciu o to, co myślę o kościele. Historia chrześcijaństwa wygląda tak, jak jest pokazana w filmie. To jest jeden bardzo ważny aspekt historii kościoła katolickiego.

Do jakich widzów skierowany jest film?

To trudny, ale autentyczny film. Jest skierowany do widzów, którzy cenią w życiu wolność wyboru, nie boją się szukać własnej drogi i rozumieją, że jeśli jest jakaś siła wyższa, to w każdym z nas wyraża się ona w sposób niepowtarzalny. Z tego powodu odchodzą od dogmatów i fundamentalizmu. Nie mylą pierwiastka tajemnicy i nadprzyrodzonej iskry w człowieku z kościołem katolickim i jego dogmatami. Niestety wielu ludzi, których spotkało jakieś niezwykłe przeżycie  w świecie duchowym biegnie z tym do kościoła. Nie potrafią zrozumieć, że to nie kościół spowodował to objawienie tylko istota wyższa, więc dalej należy szukać z nią kontaktu, a nie z taką czy inna sektą.

Jestem przekonany, że w tym filmie każdy znajdzie coś dla siebie.

Teraz jest Pan w trakcie realizacji zdjęć do serialu "Król", który powstaje na podstawie książki Szczepana Twardoch.  Czy serial jest w jakiś sposób inspirowany spektaklem Teatru Polskiego w Warszawie?

Nic nie wiem na temat tego, by serial miał być w jakikolwiek sposób inspirowany spektaklem Teatru Polskiego. W jednym i drugim przypadku inspiracją dla twórców była książka Szczepana Twardocha. Seriał będzie się składał z ośmiu odcinków.

Materiał archiwalny dostępny również na www.sci24.pl - Śląskie Centrum Informacji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz