sobota, 22 lutego 2020

Michał Bałazy: "Na planie programu się wspieramy"

Jakiś czas temu w Cieszynie miałam przyjemność rozmawiać z Panem Michałem Bałazym. 


















fot. zdjęcie nadesłane

Jakiś czas temu w Cieszynie miałam przyjemność rozmawiać z Panem Michałem Bałazym. Nasza rozmowa w dużej mierze oscylowała wokół programu "Gotowi - do gotowania -START!".

Spotykamy się w ramach dziewiętnastej edycji imprezy Skarby z cieszyńskiej trówły. Co przygotowane zostało na warsztaty kulinarne?

Spotykamy się "u starki w szpajzce", więc musiało pojawić się coś, co miała każda babcia w swojej spiżarni. Są buraczki, są konfitury, będą podpłomyki, pieczone tradycyjną metodą. Gotować będziemy żur, będą też placki ziemniaczane. 

Z jakimi smakami kojarzy się Panu dzieciństwo?

Od najmłodszych lat uwielbiałem wszystko to, co było słodkie. Kochałem pierogi robione na słodko oraz naleśniki. Mój syn nie lubi tych smaków, więc teraz gotuję bardziej wytrawnie, ale tym, co najbardziej kojarzy mi się z dzieciństwem jest żur. Babcia słynęła z tego, że przygotowywała zakwas dla całego miasta. Pamięć po Babci odżywa w jego smaku. 

Często korzysta Pan z przepisów Babci?

Bardzo często. To baza do przygotowania innych dań. To przepisy, które przez wiele lat krążyły po całej Polsce. 

Co było daniem popisowym Pana Babci?

Drożdżówka. Pojawiała się w każdą niedzielę. Najczęściej oprócz drożdżówki pojawiało się również udko z kurczaka. 

Jakie babcine dania były Pana ulubionymi?

Dania słodkie. Pamiętam jednak, że miała piec opalany drzewem i węglem, który miał dwie komory i przygotowywała na nim podpłomyki. Przygotowuje się je z ciasta pierogowego, cieniutko rozwałkowane, rzucane na blachę powodowało, że oczy uśmiechały się nam wszystkim. Bardzo lubiłem ten smak, do dzisiaj kojarzy mi się z dzieciństwem i miłością Babci do wnucząt. 

Wziął Pan udział w Motocyklowym Zakończeniu Lata. Czym jest kuchnia motocyklowa? Jakie przeważają w niej składniki?

Nie wiem, co jedzą motocykliści, ale wiem, co chciałbym, by jedli. Pokonują bardzo dużo kilometrów, zatrzymują się w różnych miejscach. Chodzi o to, by potrawy, które jedzą dały im wiele energii, a nie obciążały przy tym żołądka.

Jakie potrawy przygotował Pan na event dla motocyklistów?

Zaproponowałem grillowaną dynię z kuskusem z curry, był boczek z sosem na bazie śliwek i pomidorów. Zaproponowałem też chude, duszone mięso. To dania, które każdy motocyklista może zapakować do pudełeczka i zabrać ze sobą w trasę.

W jesiennej ramówce TVP2 pojawił się program "Gotowi - do gotowania - START!" Czy prawdą jest, że niewiele różni się od emitowanego kilka lat temu programu "SmaczneGO!", który prowadziła swego czasu Olga Bończyk?

Nie wiem jak wyglądał ten program, bo nie miałem okazji go oglądać, ale słyszałem, że faktycznie był bardzo podobny. Może korzystał z podobnego formatu. Mam nadzieję, że nasz program również zapadnie w serca odbiorcom. Staramy się przekazać wiedzę kulinarną.

Co Panu najbardziej podoba się w tym programie?

To, że jest prawdziwy. Przez całe dwadzieścia pięć minut wszystko jest na serio. Jest kręcony bez cięć, wstawek, czy poprawek. To 100% prawdy.

Na przygotowanie dania macie 20 minut, a jego kwota finalna nie może przekroczyć 25 zł. Co stresuje bardziej, ograniczenia czasowe, czy finansowe?

Ciekawe pytanie. (Śmiech.) Czasu jest mało, ale z odcinka na odcinek coraz lepiej się odnajdujemy w tych realiach. 


Co okazało się dla Pana największym wyzwaniem tego programu?

Dania wegetariańskie, ponieważ nie jestem w nich specjalistą. Nawzajem się jednak uczymy, więc jedna z koleżanek daje mi w tej kwestii wskazówki. 

Czego widz może się nauczyć w Waszym programie?

Przede wszystkim oszczędności. Oswoić można także techniki kulinarne. Widz dowie się, co zrobić, by dania nie przypalić lub jak ugotować, żeby było chrupiące. To rzeczy, którymi można wzbogacić swoje umiejętności i spowodować, że dania będą perfekcyjnie przygotowane.

Za co Pana zdaniem widzowie najbardziej cenią Wasz program?

Po niesamowitym wzroście oglądalności, która rośnie z odcinka na odcinek jestem szczęśliwy. Jesteśmy prawdziwi, niczego nie udajemy, a czasem nawet coś spalimy. (Śmiech.) To się dzieje tu i teraz. Jak w prawdziwej kuchni.

Panuje między Wami rywalizacja?

Kompletnie nie. Wspieramy się, czasem żartujemy, bo mamy do siebie samych i do siebie nawzajem ogromny dystans. Mamy tak wiele wspólnych tematów, że o kuchni rozmawiamy ze sobą najrzadziej. (Śmiech.) 

Czy jest trudno pogodzić Panu udział w programie z innymi obowiązkami zawodowymi?

Inni uczestnicy mają trudniej, ponieważ prowadzą swoje restauracje. Ja mogę nieco odważniej żąglować moim czasem, choć oczywiście ja również mam wiele obowiązków. 

Materiał archiwalny dostępny również na www.sci24.pl - Śląskie Centrum Inforamcji 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz