poniedziałek, 16 listopada 2020

Marzanna Graff i Aleksander Mikołajczak: "W czasie przymusowej izolacji rozwinęła się nasza kreatywność"

 Marzanna Graff i Aleksander Mikołajczak: "W czasie przymusowej izolacji rozwinęła się nasza kreatywność" 















fot. zdjęcie nadesłane

Z Marzanną Graff i Aleksandrem Mikołajczakiem rozmawiam o udziale w Virtual Polish Festival w Melbourne w Australii, który w związku z panującą sytuacją epidemiologiczną odbył się jedynie online. To właśnie Mam Teatr jako jedyny reprezentował w tym przedsięwzięciu polską kulturę. Można było zobaczyć spektakl "Czas na miłość" w reżyserii Karola Stępkowskiego. 

 Poruszamy również temat czasu przymusowej izolacji, słuchowiska "Zagubiony Mikołaj" i bajek, dzięki którym każdy się uśmiechnie. 

Już na pierwszy rzut oka sprawiają Państwo wrażenie osób niezwykle pozytywnie nastawionych do ludzi i świata. Czy takie podejście do życia ułatwia funkcjonowanie w obecnej sytuacji?

Marzanna Graff: W każdej sytuacji. Nie wyobrażamy sobie życia, gdzie wciąż mielibyśmy narzekać albo obarczać innych winą za nasze problemy.

Jak znoszą Państwo izolację? Czego nauczył Was ten trudny czas?

MG: Na pewno rozwinęła się nasza kreatywność. Gdy z początkiem kwietnia wróciliśmy do Polski i trafiliśmy na kwarantannę to najpierw – jak wiele osób – sprzątnęliśmy całe mieszkanie.

Aleksander Mikołajczak: Kilka razy.

MG: Tak, kilka razy. Później kilka dni czytania zaległych książek.

No właśnie, dla jednych pierwsza fala pandemii była okazją do nadrobienia zaległości czytelniczych, dla drugich zaległości filmowych. Po jakie książki sięgali Państwo? Wracacie do sprawdzonych tytułów, czy lubicie przede wszystkim odkrywać nowe?

AM: Lubimy dobrą sensację. Zawsze kupujemy gdy jakiś tytuł nas zaciekawi a nie zawsze jest czas na czytanie. Na wiosnę można było sięgnąć z półki „do przeczytania“

MG: Czytaliśmy, sprzątaliśmy aż wreszcie przyszedł strach i szepnął nam „co dalej?“. Wtedy powstał pomysł „Bajka w prezencie“, jeszcze będziemy o nim rozmawiać. . Trudno było się przemieszczać, odwiedzać przyjaciół, rodzinę. Pomyśleliśmy więc, że stworzymy taki prezent, który można podarować w każdym wieku i na każdą odległość. Gdy chcesz, by ktoś otrzymał wyjątkowy dar, to opisz nam tego, dla kogo  ma on być. My stworzymy bajkę o tej osobie. Gdy treść zostanie zakceptowana, nagrywamy wraz z życzeniami w formie video i wysyłamy plik do zamawiającego.

AM: I to się sprawdziło. 

MG: Oj tak. W dodatku przyniosło mnóstwo wzruszeń i zamawiającym i temu dla kogo była bajka napisana i nam samym. Dzięki tym bajkom poznaliśmy wielu ludzi i ich serca.

AM: Bajki trafiły do odbiorców na całym świecie: Polska, Norwegia, Anglia, Szwecja, Ukraina, USA, Afryka, Australia.

Australia. Mimo, że w związku z pandemią koronawirusa świat zatrzymał się z dnia na dzień, Państwo nie zwolnili tempa. 15 listopada w ramach Virtual Polish Festival Federation Square w Melbourne w Australii, (choć online ze sceny w Polsce). Mam Teatr to jedyny Teatr z Polski, który zakwalifikował się do festiwalu. Jakie emocje towarzyszą Wam tuż po  występie? 

MG: Same pozytywne. Po pierwsze sercem i duchem znów mogliśmy przenieść się do Melbourne, na Federation Square gdzie zawsze lubiliśmy przesiadywać z kubkiem kawy lub kieliszkiem wina w ręku. Po drugie znaleźliśmy się tam w gronie wielu innych teatrów z różnych części świata z aktorami, których podziwiamy i z których czerpiemy np z Australii Marta Kaczmarek, z Teatru Exit Kristof Kaczmarek ale też zaprzyjaźnione teatry z Australii np Teatr Fantazja czy Teatr Miniatura. 




















fot. zdjęcie nadesłane


AM: Festival ten to również muzyka, taniec. Tu też  wielu wspaniałych wykonawców. Sami ich słuchaliśmy i oglądaliśmy.


















fot. zdjęcie nadesłane


















fot. zdjęcie nadesłane

W ramach festiwalu transmitowany był spektakl komediowy "Czas na miłość". W czym Państwa zdaniem zawarty jest sukces tej sztuki, a za co najbardziej w Waszym odczuciu cenią go widzowie?

MG: Najczęściej powtarzana recenzja brzmi „samo życie“ i to jest siłą tego spektaklu.

AM: Jak wielu, które pisze Marzanna, bo to ona jest scenarzystką „Czasu na Miłość“.

Do jakich widzów skierowana jest sztuka "Czas na miłość"? 

MG: Jest to historia małżeństwa z pewnym stażem, które przestało już uwodzić się wzajemnie, każde zajmuje się swoimi sprawami. To przestaje wystaczać Annie, postanawia zmienić ten stan rzeczy. Jej mąż to poważny pan mecenas. W dodatku, w tym związku jest ktoś jeszcze. Czy uda się Annie rozpalić namiętność w Pawle? Trzeba obejrzeć, żeby się dowiedzieć.

To może być trudne, bo teatry zamknięte.

AM: Na to też  znaleźliśmy rozwiązanie: Powstała filmowa wersja komedii „Czas na Miłość“. Można ją zamówić na mamteatr@o2.pl.

















fot. zdjęcie nadesłane

















fot. zdjęcie nadesłane

Podzielają Państwo opinię większości aktorów, którzy przyznają, że komedia jest najtrudniejszym gatunkiem do grania? W czym zawarta jest ta trudność?

MG: Żeby widzowie dobrze się bawili, my musimy grać „na serio“. Wszystko musi być prawdziwe. Każdy fałsz od razu jest wyczuwalny. 

AM: Próby też są bardzo trudne, bo nie znamy reakcji widzów i dopóki nie zaczniemy grać, możemy tylko zgadywać, co i jak. Komedię weryfikuje widz.

MG: Dlatego tak trudno jest ze spektaklami online. To reakcje widzów nas niosą. Bez tego jest nam źle.

Komedia podobno jest najtrudniejsza, ale sprawia najwięcej frajdy aktorom. (Śmiech.) 

AM: Nie jest łatwo sprawić, że w teatrze widz się śmieje,  a po wyjściu zastanawia się nad sztuką, coś w nim zostaje. Taka komedia jest najciekawsza, dlatego tak nas cieszy, gdy widzowie mówią nam, piszą „zupełnie jak w naszym życiu“, „zrobię tak samo“, „podpowiedzieliście mi doskonałe rozwiązanie“.

W jednym z wpisów na Facebooku przyznają Państwo, że Australia jest bliska szczególnie Waszemu sercu. Proszę opowiedzieć coś więcej. Co z perspektywy podróży najbardziej Państwa w niej zachwyca, a co odwrotnie, nie spełnia Waszych oczekiwań?

MG: Nie jesteśmy obiektywni, bo poznajemy Australię poprzez naszych przyjaciół. Każdego roku jesteśmy tam ok. trzech miesięcy, a wciąż mamy wrażenie, że zaledwie liznęliśmy tego, co możemy odczuć. To ogromny kraj. Nas fascynuje zapach i przestrzeń.

AM: Przyroda jest inna i stosunek ludzi do niej jest fascynujący.  Gdy są gdzieś węże to jest tabliczka „uwaga węże“, „uwaga żmije tygrysie“ i już. Ludzie wkraczają na ich teren, więc niech ludzie uważają. Są pająki? Tak. To ich środowisko. Sydney wybudowali ludzie na wylęgarni pająków, więc ludzie niech uważają. Jest szacunek do przyrody i dzięki temu jest tam tak niebywale pięknie.

Podróże to też okazja do poznawania nowych smaków. Panie Alku, jakie jest Pana ulubione danie z tamtejszej kuchni?

AM: W każdym mieście mamy inne ulubione potrawy, ulubione restauracje. Do tego w każdym mieście jest jakaś zaprzyjaźniona najlepsza gospodyni, która potrafi nas nakarmić tak, że nie chce się wstać od stołu.

Pani zapytam nieco inaczej. (Śmiech.) Na co dzień piecze Pani wyśmienite ciasta, czy jeśli chodzi o kuchnię australijską, próbowała już Pani coś przyrządzić?

MG: Oczywiście. Jeśli mieszka się gdzieś tygodnie to jest się tam traktowanym jak domownik. Tak więc zdarza się gotować, piec. Jak w domu, bo tam jest nasz drugi dom.



















fot. zdjęcie nadesłane

Jakie jest Pani ciasto popisowe? (Śmiech.) 

MG: Lubię wyzwania. Moja córka czasem się złości, że trudno zrobić coś według mojego przepisu, bo ciągle coś zmieniam, dodaję. To prawda. Ja patrzę co mam i ogarniam z tego danie, ciasto. Popisowe jest więc to, które akurat upiekłam. (Śmiech.) 

AM: Ja nie jadłem nigdy dania, casta, które by się jej nie udało. Kocham te eksperymenty kulinarne.  Ja jestem u niej podkuchennym, krojczym i ...degustatorem. (Śmiech.) Dziś zajadam pyszny makowiec rumowy.

W ostatnich dniach dołączyliście do akcji "Kup Obiad Medykowi". Jak można dołączyć do akcji? 

MG: Najprościej na świecie. Trzeba wejść na profil tej akcji na Facebooku, polubić i na prośbę Ewy Pląsek: "kto jutro pomoże?" należy odpowiedzieć „ja“ i zapytać „jak?“

Wiele osób potrzebuje wsparcia w tym czasie. Wsparcie poprzez ciepły posiłek jest ważne, ale czasami trzeba dobrego słowa lub...bajki ze szczęśliwym zakończeniem. Pani bajki pisze, a Pan Alek je interpretuje. Wiek odbiorcy nie jest tutaj ważny, bo każdy potrzebuje uśmiechu. Zgodzą się Państwo z tym stwierdzeniem? 

MG: Nikt nie jest za stary na bajkę. Każdy jej czasem potrzebuje. Ostatnio wysłałam bajkę  do zmęczonej pielęgniarki. Powiedziała, że to jej bardziej pomogło niż setka słów i pięć obiadów.



















fot. Tom Koprowski

Najnowszym słuchowiskiem, które proponujecie jest "Zagubiony Mikołaj". To świetny pomysł na życzenia z okazji Mikołajek. Skąd pomysł na powstanie słuchowiska?

AM: Znów ten problem z odwiedzaniem przyjaciół, rodziny. Pomyśleliśmy, że zamiast zamawiać kolejną „durnostójkę“ w internecie można by wysłać marzenia, uśmiech, dobre myśli, a czy jest lepszy przekaźnik tych idei niż Mikołaj? Powstała opowieść pełna śmiechu, wzruszeń i dobrych przesłań opowiadana różnymi głosami z mikołajowymi dzwonkami w tle...

Można zamówić też bajkę o żyrafie, świstaku, czy szczygle. Czym najczęściej inspiruje się Pani przy ich powstawaniu?

 MG: No cóż...taka głowa, że czasem w niej powstaje opowieść 

AM: I bardzo dobrze, że powstaje. Ja sam, czytając te bajki przed nagraniem wzruszam się ogromnie.

Oprócz bajek dla dzieci jest też słuchowisko "Taki Men" skierowane do dorosłych. Czym kieruje się Pani tworząc słuchowiska dla dorosłych? Jakie czynniki są tu ważne?

MG: Do powstania tego słuchowiska przyczynił się nasz menager i przyjaciel z Melbourne – Jerzy Krysiak. Prowadzi audycje w radiu w Australii. Namawiał nas do tworzenia radosnych, lekkich tekstów mówiąc, że ludzie muszą się czasem po prostu pośmiać. I taki jest cel słuchowiska „Taki Men“.

Czy powstają już kolejne bajki? Moja ulubiona to właśnie ta o szczygle. (Śmiech.)

MG: Tak, wciąż coś nowego dzieje się w mojej głowie. (Śmiech.)

Czy myśleli Państwo o powstaniu bajki inspirowanej obecną sytuacją?

AM: Powstała taka. Nazywa się „Optymistyczna mini bajka na czas pandemii“. Zapraszamy do obejrzenia i wysłuchania. 



























fot. zdjęcie nadesłane

Obecnie pracujecie nad spektaklem "Pozamiatane". Proszę opowiedzieć o pracy nad nim. Czy znana jest data premiery? 

MG: Zawsze dobrze jest mieć taką datę, nawet w tak szalonych czasach. „Pozamiatane“ w reżyserii Karola Stępkowskiego ma mieć premierę 24 stycznia 2021.

Coś jeszcze się dzieje w zawodowym życiu? Proszę opowiedzieć o najbliższych planach Waszego Teatru.

AM: Powstaje filmowa wersja spektaklu „Działka“. Tym razem nie jest to komedia. Gra z nami młody aktor Julian Kulpiński,  a młody kompozytor Damian Chmielewski stworzył muzykę. Praca z nimi daje nam wiele satysfakcji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz