Natasza Leśniak: "Od dziecka moim kierunkiem jest eksploracja"
fot. zdjęcie nadesłane
Z Nataszą Leśniak spotkałam się w Cieszynie, gdzie wystawiony został spektakl "Życie: Trzy wersje".
To aktorka z naturą odkrywcy, podróżniczka i tancerka. Jak sama mówi, od dziecka jej kierunkiem jest eksploracja, a aktorstwo pozwala jej odkrywać również swoje nowe, inne aspekty, do których wcześniej nie dotarła.
Z ogromną pasją opowiada o aktorstwie, podróżach, ale również o życiu. Poruszamy też temat ekologii, w nawiązaniu do roli ekolożki Olgi Jasińskiej, w którą wciela się w serialu "Leśniczówka".
Aktorka z naturą odkrywcy, podróżniczka i tancerka. Które z tych słów opisuje Panią najtrafniej w tym momencie?
Wspaniałe pytanie. (Śmiech.) Ostatnio doszłam do wniosku, że moim kierunkiem od dziecka jest eksploracja. To słowo najbardziej mnie opisuje. Eksplorowanie świata, wszystkiego, co nowe, inne… z ciekawością, zachwytem i taką dziecięcą radością.
To eksplorowanie odnalazłam właśnie też w aktorstwie, które daje możliwość przeżywania różnych nowych i niebanalnych sytuacji, ludzi, zadań, wyzwań oraz nowych aspektów siebie.
Na co dzień odkrywa Pani nowe aspekty aktorstwa?
Absolutnie. Najważniejsze jest to, że w tym zawodzie odkrywam również swoje nowe, inne aspekty, które albo gdzieś tam były schowane, albo jeszcze do nich nie dotarłam. W związku z tym mogę pobyć sobie na co dzień różnymi innymi wersjami siebie.
Które z tych zamiłowań pojawiło się w Pani życiu jako pierwsze - aktorstwo, czy taniec?
Taniec był zdecydowanie pierwszy. Ruch to niezwykła moc i mocny środek przekazu. Nie da się tu nic ściemniać. Emocje przechodzą przez ciało i docierają do widza.
Dzięki temu, że tańczyłam przez kilka dobrych lat w Teatrze Tańca, mogłam obserwować aktorów na scenie jak pracują, jak się wyrażają. Zakochałam się w aktorstwie, w scenie, w takim właśnie środku wyrazu..
Taniec wyzwala endorfiny, budzi radość życia. Pani już na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie osoby, niezwykle pozytywnie nastawionej do ludzi i świata. Z czego na co dzień czerpie Pani najwięcej siły?
To trudne pytanie. (Śmiech.) Wydaje mi się, że na ten moment najwięcej takiej siły i radości z życia, czerpię z relacji z innymi ludźmi. Z takiej fajnej konfrontacji, ale też z dzielenia się sobą, ze wspólnego tworzenia, wspólnych rozmów. Mam też piękny związek, który naprawdę bardzo dodaje mi skrzydeł.
Po dłuższym zastanowieniu się, chce dodać jeszcze coś ważnego. Tak, relacje mnie odżywiają. Ale relacja, która najbardziej mi służy i sprawia, że jestem w pełni swoich potencjałów to moja relacja z samą sobą. Im bliżej i prawdziwiej tym tym świat dookoła wydaje się piękniejszy.
Czy w momentach zwątpienia, które czasami pojawiają się u nas wszystkich, szuka Pani ukojenia w tańcu i podróżach?
Zdecydowanie tak. Trafiła Pani w dziesiątkę. I w jednym, i w drugim szukam ukojenia.
Podróże przenoszą mnie w kompletnie inną przestrzeń, powodują, że mogę wziąć oddech, nabrać perspektywy, dystansu.
Mają w sobie też wspomniany w pierwszym pytaniu element „eksploracji”, a to zawsze przynosi mi mnóstwo radości i stawia na nogi! Poza tym podróżując czuje się wolna.
Taniec, to takie otulenie emocji, zrzucenie napięcia, stresu. To niezwykłe narzędzie do rozwoju i pracy nad sobą. Po latach spędzonych na sali i w Teatrze Tańca prowadzę swoje warsztat z tańca współczesnego i ruchu intuicyjnego.
Lista miejsc, które Pani odwiedziła, jest imponująca. Co zachwyciło Panią ostatnio?
Ostatnio podróżowałam do Stanów, ale byłam tam już wcześniej i faktycznie, przyroda w Stanach to coś, co absolutnie mnie zachwyca. Kiedy po raz pierwszy stanęłam nad Grand Canion, to naprawdę, łzy poleciały mi z oczu. Tam jest przepięknie. Natomiast potrafi zachwycać się każdym nowym, nieodkrytym dla mnie miejscem. To chyba ta różnorodność mnie tak kręci. Pamiętam że jak po raz pierwszy odwiedziłam Indie to właśnie ta inność mnie najbardziej zafascynowała.
Czy podobnie, jak nowe miejsca, podczas podróży lubi Pani odkrywać nowe smaki?
Tu powiem, że jest różnie, dlatego, że kiedy byłam w Azji, nie odważyłam się jeść tych wszystkich ich kulinarnych dziwactw, jak np. robaków na patyku lub innych rzeczy, o których nie do końca wiedziałam, czym tak naprawdę są. Tutaj bywam bardzo ostrożna.
Podróż marzeń Nataszy Leśniak to...
Na księżyc, tudzież dalej. Eksplorowanie wszechświatów… (śmiech)
Sztuka "Życie: Trzy wersje" swoją premierę miała 20 marca na stołecznej Scenie Relax. W jednym z ostatnich wywiadów Pan Jerzy Schejbal mówił, że niestety, ale mało z nią jeździcie. Jest szansa na więcej spektakli wyjazdowych?
Tak. Teraz ten kalendarz zaczyna nam się powoli zagęszczać. Myślę, że to się powolutku rozkręci.
Sztuka traktuje o życiu i o tym, jak czasem przypadek może zmienić jego bieg nieodwracalnie. Pani wierzy w przypadki?
Nie. Absolutnie. Uważam, że w życiu nie ma przypadków, że w życiu wszystko kreujemy sobie sami i że nasze wybory nakreślają nasze ścieżki.
Rozkrzyczany syn, pusta lodówka, a w tym wszystkim...Sonia. To w takich okolicznościach widz zastaje Panią na scenie? Co opowie Pani o swojej postaci?
fot. zdjęcie nadesłane
Sonia to dzielna dziewczyna. Widz zastaję ją w dość ekstremalnym momencie bo w pierwszej odsłonie sztuki mierzy się ze swoją codzienną rzeczywistością; z rozpieszczonym dzieckiem i mężem, który jest kompletnie „rozmemłany” ( to jego określenie w samej sztuce) i sam jest jak dziecko. Sonia ma zatem dwójkę nieporadnych dzieci pod swoją opieką. Za męża, dodatkowa załatwia wszystkie sprawy i podejmuje decyzje. To jest trudne, nie wytrzymuje tego nerwowo.
Jak buduje Pani swoją bohaterkę? Czy Pani postać na przestrzeni kolejnych spektakli do jakiegoś stopnia ewoluuje?
Tak, odkrywa coraz to większe pokłady różnych emocji i bywa, że trochę inaczej reaguje na sytuacje, które już dobrze zna. Jest postacią, która stara się być bardzo opanowana. Gotuje się w środku, ale na zewnątrz nie chce pokazywać tych emocji. Ciekawe jest też to , że Sonia we wszystkich trzech aktach sztuki jest inna (jak zresztą wszyscy inni bohaterowie) bo zmieniają się okoliczności. Ta różnorodność daje szeroki wachlarz możliwości pracy z ta postacią.
Czy znajduje się okazja na chociażby drobną improwizację?
Mało, ponieważ dialogi są tutaj jak ping-pong, odbijane między postaciami, ale zawsze próbujemy przemycić coś od siebie.
Nie sposób nie porozmawiać też o serialu "Leśniczówka", w którym wciela się w ekolożkę, Olgę Jasińską. Czy zanim trafiła Pani do serialu, zdarzało się Pani go oglądać?
Nie, dlatego że miałam to szczęście występować od pierwszych odcinków serialu w "Leśniczówka", także serial i całe postaci budowaliśmy od zera.
fot. zdjęcie nadesłane
Jak na co dzień dba Pani o środowisko?
Bardzo się staram, uważam, że jest to niezwykle ważne, żebyśmy naszą ziemię kochali, szanowali i dbali o nią. Staram się robić takie małe, drobne czynności, jak np. nie korzystać z siatek plastikowych przy zakupie owoców i warzyw. Segreguję śmieci, nie używam kubków jednorazowych. To małe czynności, które gdyby każdy stosował, miałyby sens.
Dbam też o swoje połączenie z naturą. Staram się dużo przebywać na jej łonie i nasłuchiwać… łączyć się z tym co w nas pierwotne, czyste.
Co najbardziej lubi Pani w swojej bohaterce, a co podarowała jej Pani od siebie?
Melancholię. Olga bywa buntownicza, twarda i przebojowa, ale ma momenty, kiedy się załamjuje, bo coś jej nie wychodzi. Wtedy popada w melancholię. Ja też ją miewam. Tę cechę mamy wspólną.
Natomiast od Olgi nauczyłam się bezkompromisowości.
Na koniec warto porozmawiać o Pani pierwszej premierze na dużym ekranie w angielskojęzycznej produkcji. Mowa oczywiście o filmie "The Music Island". Zagrała Pani główną rolę kobiecą. Jak pracuje się nad filmami za granicą?
Super było. Bardzo mi się podoba praca w takim międzynarodowym towarzystwie, bo był to zbiór różnych ludzi - z Rumunii, Polski, Wielkiej Brytanii, Irlandii. Wspaniała różnorodność, wspaniałe doświadczenie, bardzo fajna komunikacja. Bardzo dużo prób do tego filmu mieliśmy, albowiem zaczęły się już na sześć miesięcy przed rozpoczęciem zdjęć.
Zapowiada się więcej międzynarodowych kolaboracji z Pani udziałem?
Mam nadzieję, bardzo bym chciała! Cały czas szlifuję swój angielski i mam nadzieję, że te projekty się pojawią.
Najbliższe plany.
Nagrywam fajnego audiobooka dla niewidomych i słabowidzących. Sprawia mi to bardzo wiele radości, bo to coś nowego. Szczerze mówiąc, najbardziej chciałabym zrobić coś swojego, bo również piszę swoje scenariusze i mam dużo pomysłów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz