Sarsa: "Wierzę w to, że wszystko ma swój początek w prawdzie"
fot. zdjęcie nadesłane
Sarsa przeszła muzyczną przemianę, której owocem jest wydana w lutym tr., płyta "Runostany". W rozmowie opowiada o wychodzeniu ze strefy komfortu, tworzeniu w prawdzie i o tym, czym są dla niej rzeczone "Runostany".
Spotkałyśmy się na 53. Dniach Skoczowa, na chwilę przed
Twoim koncertem. Jak samopoczucie przed wejściem na scenę?
Spotkałyśmy się na 53. Dniach Skoczowa, na chwilę przed
Twoim koncertem. Jak samopoczucie przed wejściem na scenę?
Super. U mnie zawsze samopoczucie jest bardzo dobre,
zwłaszcza, że po tym czasie pandemii, ma człowiek poczucie takiego
wyposzczenia. Cieszę się, że wróciłam na scenę.
Fajnie skonfrontować studyjnie zarejestrowaną muzykę z
żywym odbiorcą.
To Twój pierwszy koncert w Skoczowie?
Występowałaś wcześniej w okolicy?
Tak, to mój pierwszy wyskok do Skoczowa. (Śmiech.)
Nie jest tajemnicą, że obrałaś nową muzyczną drogę, czy w
związku z tym, zmienia się także Twój koncertowy repertuar?
Myślałam o tym, by w letnią trasę faktycznie wplatać te
stare utwory, jednak materiał z albumu "Runostany" jest tak
charakterystyczny w swoim wyrazie i tak intensywny, że w trakcie prób i
przygotowań zauważyłam, że ta twórczość z moich poprzednich albumów, dość mocno odkleja się od
tego, co teraz jest dla mnie muzycznie aktualne. W całość zaaranżowałam dwa
utwory ze starej płyty, które są jak deser. (Śmiech.)
Podsumowując, jednak moje koncerty zdominowane są przez
"Runostany".
25 lutego wydałaś album "Runostany", który jest
zupełnie czymś innym niż to, co robiłaś dotychczas. Co skłoniło Cię do takiego
kroku?
W moim przypadku, muzyka ma zawsze początek w prawdzie,
więc do takiego kroku skłoniła mnie chęć wyrażania aktualnego stanu rzeczy w
mojej duszy. Okazało się, że chciałam wyrzucić z siebie troszeczkę mroku i
frustracji, dlatego "Runostany" nie są łatwe. Są bardzo refleksyjne.
Czym są dla Ciebie tytułowe "Runostany"?
Tytułowe “Runostany”
są dla mnie wszystkimi emocjonalnymi stanami Sarsy, które się skumulowały.
Pandemia pozwoliła mi się nad tym pochylić, skierować uważność do swojego
wnętrza. Odpowiedziałam sobie na pytanie, jaką muzykę chcę wyrazić, a nie,
jakie są oczekiwania świata zewnętrznego w stosunku do mnie.
fot. zdjęcie nadesłane
Jak sama mówisz, miejsce, w którym byłaś
przy poprzednich albumach było bardzo wygodne, ale jesteś typem człowieka, którego
zabija strefa komfortu. To, że lubisz poza nią wychodzić, sprawdza się u Ciebie
przede wszystkim w muzyce, czy również prywatnie?
Mam mocno sabotażową osobowość. By mieć mocne doznania,
często w życiu szukam kłopotów. Jestem uzależniona od adrenaliny. Udało mi się stworzyć
bardzo udane życie prywatne, jestem szczęśliwą mamą i partnerką. Kłopotów i
wychodzenia ze strefy komfortu, pozostaje mi na ten moment szukać w muzyce i
mojej pracy, co jest dla mnie równie osobiste, jak moje życie prywatne. Jest to dla mnie
tak intymna sfera, że w ten sposób rekompensuję sobie tę potrzebę poszukiwania adrenaliny i
wychodzenia z rzeczonej strefy komfortu.
Podobno w podjęciu decyzji o zmianach poniekąd pomogła Ci
pandemia. To prawda?
Pandemia przede wszystkim mnie zatrzymała. Kiedy człowiek
się zatrzymuje, zaczyna myśleć o tym, co czuje. Kiedy zaczynamy zastanawiać się
nad swoimi emocjami, dochodzimy do wniosków, czego tak naprawdę
potrzebujemy. Oczekiwania kogokolwiek znikają, bo jesteś sam na sam, w
lockdownie.
Dzięki tej płycie zrobiłaś sobie miejsce na światło,
oczyściłaś się z jakiegoś brudu. Odcinasz się w jakiś sposób od
swojej dotychczasowej twórczości?
Nie. Ja po prostu jasno zaznaczam, że jestem na innym
etapie poczucia siebie jako kobiety i co za tym idzie, również
jako artystki. Nie odcinam się od tego, co było w przeszłości, bo to jest
piękne, to moja droga. Ona się po prostu wciąż pisze. Teraz jest dla mnie taki
moment, a za chwilę pewnie będę pracować nad nową płytą, bo dostatek mam
inspiracji.
Umiałabyś określić, który utwór z tej
płyty jest dla Ciebie najważniejszy, czy nie rozgraniczasz tego w ten sposób?
To bardzo trudne. Pozytywną iskrą tego albumu, w mrocznym
nastroju i mrocznej setliście "Runostanów" jest utwór
"Kochanie". To utwór z jednej strony o bagnie i syfie, który jednak
zakończony jest taką puentą - "dobrze, że mamy siebie".
Który z utworów spotyka
się z największym entuzjazmem wśród Twoich słuchaczy?
W zależności od tego, w jakim stanie jest dana osoba, ten
utwór do niej trafia.
Mocną falę poczułam, kiedy wydałam utwór "Mówiła
niszcz". To utwór o tym, że za każdym człowiekiem stoi jakaś historia,
czasami nawet krzywda. Czasami nasze postępowanie, odbierane przez kogoś jako
potworne, ma podłoże np. w domu rodzinnym. Zauważyłam, że bardzo dużo osób
utożsamiło się z tą piosenką i tym przekazem.
Ewoluujesz jako artystka, czujesz to także ze strony
odbiorców? Są w tym razem z Tobą?
To sprawdzamy na koncertach. Bałam się na początku
wychodzić do ludzi z tym materiałem, bo liczyłam się z tym, że będzie on sporym
zaskoczeniem dla moich fanów. Jestem wdzięczna, że jest zdziwienie, zaciekawienie. Są
emocje, wraca do mnie pozytywny feedback.
Przeczytałam gdzieś, że może się tak zdarzyć, że stacje
radiowe, pod wpływem zmian Twojego nurtu muzycznego mogą mniej grać Twoje
utwory. Spotkałaś się z tym stwierdzeniem? Jak się do tego odnosisz?
Oczywiście, spotkałam się z taką opinią. Sama to
powiedziałam. (Śmiech.) To racjonalna ocena mojej sytuacji muzycznej. Rozumiem,
czym jest cały biznes muzyczny i że niektóre utwory nie wpasowują się w
radiowe realia.
Teksty piosenek z "Runostanów"
były dla Ciebie autoterapią. Odczuwasz, że mają terapeutyczny wpływ również na
innych?
Byłoby dla mnie pięknym wyróżnieniem, gdyby tak było. Sama
wierzę w to, że jeśli coś ma początek w prawdzie, to jakoś zarezonuje to z
odbiorcą. Jestem w takim momencie, że mogłam sobie pozwolić na wyjechanie za
linię, wyjście poza schemat. Tam jest tylko i wyłącznie prawda.
Właśnie. Nie żałujesz, tego jak to określasz,
"wyjechania za linię?"
W moim życiu i postępowaniu nie ma takiej rzeczy, której
żałuję. To cudowne, że mogę grać w tę świetną grę, jaką jest życie. Życie jest
dla mnie przygodą.
Wyorbażasz sobie tę przygodę bez muzyki?
Nie ma opcji. Kocham muzykę. To coś, co jest dla mnie bardzo rozwijające dla mnie duchowo. Bez muzyki byłabym pustym bytem. Twórczość jest bardzo ważna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz