piątek, 2 grudnia 2022

Sylwia Nowiczewska: „Jestem zmianą, ale cały czas jestem też sobą“

 Sylwia Nowiczewska: „Jestem zmianą, ale cały czas jestem też sobą“ 














fot. zdjęcie nadesłane

Aktorka, lektorka. Lubi ludzi, mówi, że każdy człowiek jest dla niej inspiracją. Pasjonatka życia. Hołduje zasadzie, że życie jest zmianą, wobec której każdy z nas ma dwa wyjścia – zaakceptować ją albo z nią walczyć. Sylwia Nowiczewska nie zatraca jednak w tym wszystkim siebie.   

Na co dzień można oglądać ją w roli Baśki Gromniakowej, w “Leśniczówce”.

Uwielbiam na siebie patrzeć w „Leśniczówce“. Jest to postać, która ma ze mną bardzo mało wspólnego. Jest oczywiście zbudowana na mnie, ale ja nie mam takich cech charakterologicznych jak moja ukochana Gromniakowa. Prywatnie nie muszę wszystkiego o wszystkich wiedzieć - wręcz przeciwnie. Baśka wie wszystko! Jestem nią oczarowana – mówi. 

Już na pierwszy rzut oka sprawia Pani wrażenie osoby niezwykle pozytywnie nastawionej do ludzi i świata. Z czego na co dzień czerpie Pani najwięcej siły?

Na co dzień najwięcej siły czerpię z ludzi i z piękna . Wokół jest tak dużo piękna, a my na co dzień w ogóle nie zwracamy na niego uwagi. Lubimy epatować tymi negatywnymi rzeczami, które nas otaczają. U nas nie jest popularne mówienie, że jest dobrze. Nie wiem, czy to jest kulturowe, czy wynika z czego innego, ale mam wrażenie, że jak jest dobrze, to nie ma o czym rozmawiać. Czasami jest tak, że kiedy dzwonię do mamy i ona pyta, co u mnie, a ja odpowiadam, że wszystko dobrze, to mama się denerwuje, że jest jak zwykle. (Śmiech.) Uważam, że to wspaniale, że jest fajnie. Czasami sobie myślę, że kiedy tak odpowiadamy, ludzie zastanawiają się, czy nie oszukujemy. (Śmiech.)

Kiedy poświęcamy swoją uwagę jakiejś jednej rzeczy, bardzo ją wzmacniamy. Kiedy myślimy o jej dobrych, pozytywnych stronach, przyciągamy je, wydarzają się.

Kluczowy też jest fakt, że lubi Pani ludzi, prawda?

Uwielbiam się przyglądać ludziom, wręcz gapię się na ludzi. (Śmiech.) Czasami niektórzy źle na to reagują, bo bardzo wiele osób myśli, że przyglądając się komukolwiek, wyglądam ich niedoskonałości. Ja patrzę po prostu na człowieka. Staram się go poczuć. Miałam taki czas, że kiedy ktoś się śmiał,byłam przekonana, że śmieje się ze mnie – wtedy – dawniej,  ja czułam się sama ze sobą źle – dlatego rozumiem taką postawę, pamiętam ją.

Mam przyjemność czytać wykłady  mnicha buddyjskiego Ajahna Brahma. Bardzo pięknie mówi o tym, że kiedy mamy kilkanaście lat, bardzo przejmujemy się tym, że inni o nas pomyślą. Mając ponad dwadzieścia lat przejmujemy się już trochę mniej, a mając pięćdziesiąt lat zdajemy sobie sprawę z tego, że wszyscy nas mają w głębokim poważaniu i nikt o nas nie myśli. (Śmiech.) Gdybyśmy wiedzieli o tym wcześniej, mniej czasu tracilibyśmy na przejmowanie się.

Pani nie chce trwonić energii na przejmowanie się.

Nawet nie, że nie chcę. Ja po prostu tego nie robię. Po prostu.

Jak Pani do tego doszła?

Bardzo lubię to pytanie. (Śmiech.)

Piotr Żyła po jednym z pierwszych swoich bardzo udanych skoków, rozmawiał z dziennikarzem, który zapytał, jak to zrobił, że tak dobrze skoczył. Żyła powiedział wtedy – „Ot tak, o“. Pomyślałam wtedy, że tak właśnie jest. Możemy coś robić długo i mozolnie. Możemy również sobie powiedzieć tak, jak Piotrek – „ot tak, o“. Taka jest więc moja odpowiedź na to pytanie. (Śmiech.)

Jakie osoby Panią inspirują w codziennym życiu?                                  

Inspiracją może być każda osoba, którą spotykamy. Tak jest w moim przypadku. W  każdej osobie jest coś niesamowitego. Nikogo nie spotykamy przypadkiem, wszystko dzieje się po coś. Kiedy coś się dzieje, czasem bardzo trudno nam jest dostrzec sens albo piękno. Być może dostrzeżemy to po jakimś czasie, być może nigdy, ale według mnie, każda osoba z którą się spotykamy, ma dla nas ogromne znaczenie.

Aktorka, lektorka? Które z tych słów najlepiej Panią opisuje w tym momencie?

Bardzo trudno jest mi odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ lektorstwo i aktorstwo to moja praca. Staram się robić ją zawsze w danym momencie jak najlepiej potrafię i mogę.

Które z tych zamiłowań jako pierwsze pojawiło się w Pani życiu?

Aktorstwo było pierwsze, ale już w Akademii Teatralnej odkryłam, że mogę także czytać.

Łączyła to Pani już na etapie AT?

Tak. Na trzecim i czwartym roku miałam przyjemność uczestniczyć w audycji „Tylko bez polityki, proszę“. Audycję prowadziła Pani Ania Semkowicz. Zapraszała aktorów, którzy dawali nam uwagi, jak mamy czytać tekst. Nauczyłam się wtedy bardzo dużo, jeśli chodzi o pracę z mikrofonem. To bardzo specyficzna praca. Okazało się, że jestem w tym dobra. To fantastycznie, móc powiedzieć o sobie, że jest się w czymś    naprawdę dobrym. Mogę tak o sobie powiedzieć, jeśli chodzi o lektorstwo, ale jeśli chodzi o inne rzeczy, to nie wiem.





















fot. zdjęcie nadesłane

Bycie lektorem, podobnie jak dubbing, opiera się na pracy głosem. Co w tej pracy głosem jest dla Pani najważniejsze?

Sens. Jeżeli nie widzę sensu reklamowania moim głosem np. produktu albo sprawy, z którą się nie utożsamiam, to tego nie robię. Jestem osobą, która np. nie czyta spotów politycznych, ponieważ absolutnie nie chcę mieć z polityką nic wspólnego.

Wracamy do określenia swoich granic, o których mówiłyśmy na początku.

Tak. Bardzo ważne, by wiedzieć, gdzie ma się te swoje granice.

Uwielbia Pani stwarzać światy czytając audiobooki. Proszę powiedzieć coś więcej. Co kryje się pod tą definicją "stwarzania światów"?

Uwielbiam stwarzać światy. Kiedy czytam jakąś opowieść, jestem w studio tylko ja, mikrofon i to, co mam do przeczytania. Ja czytam te literki, więc ja ten świat stwarzam.  To ode mnie zależy, jak tę postać przeczytam, jaki jej nadam charakter, jaki będzie miała ton głosu, na co położę nacisk. Czytając każde zdanie, można zaakcentować tak naprawdę każde słowo. Oczywiście, jeżeli nie zważa się na zasady języka polskiego, które mówią o tym, który wyraz lub sylaba mają być zaakcentowane. To ja decyduję. Ufam, że udaje mi się te światy stwarzać prawdziwie. Zawsze jednak zaskakuje mnie, kiedy ktoś mówi, że ktoś słuchał jakiegoś audiobooka w moim wykonaniu. Kiedy jestem w studio, nie myślę, że ktoś będzie tego słuchał, w tym momencie zajmuję się tylko i wyłącznie tą określoną historią. Tkwi w tym też głębszy sens, ponieważ jeżeli miałabym myśleć o odbiorcy, to zatraciłabym siebie. Odbiorców jest tak wielu, że trudno byłoby  dopasować swój sposób czytania do jakiegoś konkretnego odbiorcy, słuchacza. Po prostu należy to przeczytać dobrze, zgodnie ze sobą i wtedy to będzie prawdziwe i fajne. Ufam, że tak jest.

Czy ma Pani jakiś jeden, konkretny rodzaj audiobooków, przy których czytaniu najlepiej się czuje?

Nie. Natomiast ogromne wrażenie zrobiła na mnie „Saga o Ludziach Lodu“, autorstwa Margit Sandemo. Było to czterdzieści siedem niedużych tomików. Oj, trochę czasu spędziłam w studio. (Śmiech.) Niektórzy mówią, że to fantasy, bo są tam opowieści o różnych stworzeniach, istotach, czarownicach. Margit uważała, że opisuje świat, który istnieje. Pomyślałam, że jej wierzę. Podczas czytania był to dla mnie świat autentyczny, do tej pory myślę o tym, co dzieje się u tych moich postaci.

Pamięta Pani taki decydujący moment, kiedy postanowiła zawodowo poświęcić się właśnie tym dziedzinom?

Nie było takiego momentu, że od zawsze wiedziałam, że będę aktorką. U mnie było to harmonijne. Przejście od czytania sobie w domowym zaciszu, przez uczestniczenie w akademiach. Potem było kółko teatralne w Radomiu, z Panią Dorotą Kolano, cudowną instruktorką. Później nastąpiła próba dostania się do Państwowej Wyższej szkoły Teatralnej (dawna nazwa Akademii Teatralnej)- przy czym od razu mówię – obiecałam  sobie, że albo się dostanę za pierwszym razem, albo po prostu pójdę w innym kierunku, nie oglądając się za siebie. Gdybym się nie dostała, pewnie byłabym teraz polonistką.

Czyli, był plan awaryjny…

Nie, nie było. (Śmiech.) Tak naprawdę, był to plan mojej mamy, która poprosiła, żebym złożyła papiery na polonistykę i prawo. Jako grzeczna, dobrze ułożona dziewczyna zrobiłam to, ponieważ to, co mówiła, wydawało mi się rozsądne. Natomiast, nie był to mój plan, a coś, z czym się zgodziłam. Postanowiłam, że jeśli mi się nie uda, to faktycznie pójdę w inną stronę, ale w głębi siebie nie brałam pod uwagę takiej możliwości.
























fot. zdjęcie nadesłane

Na pytanie "KIM JESTEM", które pada na Pani oficjalnej stronie, odpowiada Pani m.in., że jest zmianą. Czym jest dla Pani pojęcie zmiany?

Uważam, że życie jest zmianą. Każdy dzień jest inny. Każdego ranka budzimy się inni.  Można oczywiście próbować tkwić w starych schematach albo w wyobrażeniach, że ktoś jest po prostu taki i taki. Można – tylko czy wtedy czegokolwiek możemy się nauczyć? Czy wtedy poznamy w pełni siebie samych? Czy otworzymy się na innych? Czy poczujemy, że żyjemy?   

 Piękno jest w nas, w środku, i nie jest istotne, ile mamy zmarszczek, czy lat.

Przyznaję, że etap pojawienia się zmarszczek dla kobiety może być trudny. Dla mnie również nie było to łatwe. Pamiętam, że kiedy ta pierwsza zmarszczka pojawiła się u mnie, to rozmawiałam z nią. Pytałam, czy ma zamiar długo zostać, czy wpadła tylko na chwilę. Kiedy spostrzegłam, że rozsiadła się na dobre, postanowiłam ją zaakceptować. Wyjścia mamy dwa – zaakceptować zmianę lub z nią walczyć.  Jestem przeciwniczką konfliktu i walki. Uważam, że każdy, kto przystępuje do konfliktu, jest z góry przegrany. Nie walczyłam zatem - pokochałam swoje zmarszczki. Pojawiają się nowe, a ja z nimi rozmawiam. One o dziwo, odpowiadają mi czasem, a czasem ze mną polemizują, czy się polubimy. (Śmiech.)

To, że w naszym ciele następują zmiany, nie znaczy, że nie mamy o swoje ciało dbać i tak po prostu im się poddać. Wiem, że jestem zmianą, ale cały czas jestem też sobą i to akceptuję. To fantastyczna sprawa.

Jak odnajdywała się Pani w czasie pandemii, kiedy to zmieniło się prawie wszystko? Mam tu na myśli m.in. nagrywanie selftapów...Jak Pani sobie z tym radzi?

Nie radzę sobie. (Śmiech.) To dla mnie czarna magia, więc niestety nie biorę udziału w castingach tego typu lub robię to naprawdę rzadko.

Ciągle coś psuję. (Śmiech.) Trzeba nakręcić samego siebie, a to mi nie wychodzi. Czasem perfekcjonizm mi w tym zwyczajnie  przeszkadza. Trzeba umieścić materiał na YouTube, i jeśli nawet sobie z tym poradzę, to wchodzi mi jakiś filtr, którego nie umiem się pozbyć. Pojawiają się nawet jakieś dzióbki. (Śmiech.) Wysłałam kilka takich castingów, ale to dla mnie krew, pot i łzy. Telefon służy mi do komunikowania, innych rzeczy nie ogarniam. (Śmiech.)

Na Pani oficjalnej stronie widnieje lista trzech najbardziej lubianych przez Panią swoich serialowych wcieleń. Według jakiego klucza je Pani wybierała?

Były to trzy seriale, w których grałam główne role i dlatego znalazły się w tym zestawieniu. (Śmiech.)

Wolę siebie słuchać, niż na siebie patrzeć. Jestem perfekcjonistką i to duży kłopot. Zawsze uważam, że coś mogłam zrobić lepiej, więc bardzo rzadko wracam do tego, co zrobiłam. Kiedy przypomne sobie, jak poszczególne projekty robiłam, to wiem, że tworzyłam je z należytą starannością i zaangażowaniem – że włożyłam w nie siebie. Natomiast, kiedy oglądam siebie na ekranie, to jeszcze coś bym dodała, a z czegoś innego zrezygnowała.

Lubi Pani oglądać siebie na ekranie?

Nie za bardzo.

Z czego to wynika?

Uwielbiam na siebie patrzeć w „Leśniczówce“. Jest to postać, która ma ze mną bardzo mało wspólnego. Jest oczywiście zbudowana na mnie, ale ani ja nie mam takich cech charakterologicznych jak moja ukochana Gromniakowa. Prywatnie nie muszę  wszystkiego o wszystkich wiedzieć - wręcz przeciwnie. Baśka wie wszystko o wszystkich, jestem nią oczarowana.


















fot. zdjęcie nadesłane / Sylwia Nowiczewska i Robert Czebotar na planie serialu "Leśniczówka".
















fot. Anna Seniuk, Sylwia Nowiczewska i Robert Czebotar na planie serialu "Leśniczówka". 


Gra się dobrze postać z takimi cechami charakteru?

Fantastycznie. Cudownie się bawię w towarzystwie Basi Gromniakowej.

Lubi wcielać się Pani w postaci, które wymagają cech charakteru, których prywatnie Pani nie posiada?

Tak. Ona jest kompletnie wymyślona. Jest piękna. Kocham ją za to, że tak po prostu mówi to, co akurat w danej chwili myśli. Za pięć minut zmienia zdanie i także z absolutnym przekonaniem o tym mówi. Jest  absolutnie wierna sobie. Zaskakuje mnie za każdym razem. Nigdy nie wiem co też Basieńka wymyśli. Jaka będzie dziś. Wszystko jest w niej spójne, tam nie ma kłamstwa. To przyjemność ją grać.

Ewa z serialu „Lekarze na start“ też była fantastyczna. Podrywała młodych chłopaków, ale była świetnym specjalistą. W formie wypowiedzi była bliższa mnie samej, niż Baśka. Krytykując doktor Golan, łatwiej było urazić mnie samą. Baśka jest kompletnie inną postacią. Wymyka się każdemu określeniu.

W "Lekarzach na start" nie tylko występowała Pani w tzw. "białym kitlu", ale też mierzyła się z nie zawsze łatwą i zrozumiałą terminologią medyczną. Pamięta Pani jeszcze jakieś zbitki językowe?

Broń Boże (Śmiech.) Uczyłam się ich i natychmiast zapominałam. Pamięć aktorska to genialna sprawa. (Śmiech.)

Na próżno szukać Pani profilu na Instagramie. Nie wierzy Pani w siłę internetu?

Kompletnie się nad tym nie zastanawiałam. Wiem, czym jest Instagram, wiem, że jest to jedna z najpopularniejszych aplikacji.

Często jest Pani pytana o to, dlaczego na próżno szukać tam Pani profilu?

Bardzo często, ponieważ chcą mnie w czymś oznaczyć, a nie mogą.

Spotykam się z tym, że profil na Instagramie pomaga w pozyskiwaniu angaży w nowych projektach.

Pewnie tak, ale ja wolę żyć, niż żyć Instagramem. (Śmiech.)

Z nostalgią zdarza mi się wracać do zdjęć, które zrobiłam, ale nie wiem, czy mam potrzebę pokazywać je światu. Chyba nawet nikogo za bardzo by to nie zainteresowało. Zdaję sobie, że jest to forma promocji, reklamy, tylko że wolę położyć nacisk na coś innego w moim życiu.

Kiedy spotykam się z przyjaciółmi, nie chcę ich obfotografowywać i oznaczać na Instagramie. Mam dość nietypowe podejście do takich spraw.

Najbliższe plany zawodowe.

Trudno opowiedzieć człowiekowi, który zdaje się na los,  o najbliższych planach zawodowych. Zobaczymy. Jestem wolnym strzelcem, a to pozwala na dokonywanie różnych wyborów. To jest piękne.               

Kręcimy „Leśniczówkę“, przed Basią nowe wyzwania. Nie zamykam się tylko na aktorstwo i lektorstwo. Odkryłam ostatnio, że mogę być pożyteczna.    W tym kierunku będę kierować swoją uwagę, ale nic więcej nie powiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz