środa, 11 września 2024

Sylwia Drzycimska o serialu "Remiza. Zawsze w akcji", "Pomóż mi" i pomocy młodzieży w kryzysie [WYWIAD]

 Sylwia Drzycimska o serialu "Remiza. Zawsze w akcji", "Pomóż mi" i pomocy młodzieży w kryzysie [WYWIAD]

















fot. Aleks Sobol 

Sylwia Drzycimska, aktorka młodego pokolenia opowiada o swoich licznych pomysłach na życie, wspomina swój udział w  wyborach Miss Ziemi Michałowskiej, ale też opowiada o pracy na planie serialu "Remiza. Zawsze w akcji", serialu "Pomóż mi" i pomaganiu dzieciakom w kryzysie psychicznym.

Aktorka telewizyjna, ale przede wszystkim teatralna. Na co dzień związana z Teatrem Muzycznym w Toruniu, Narodowym Teatrem Edukacji, Teatrem na Bruku i Teatrem na Pradze. Animatorka. Osoba, dla której, przysłowiowa szklanka, zawsze jest do połowy pełna. Słowem wstępu — wszystko się zgadza? (Śmiech.)

Dokładnie tak jest. (Śmiech.)

Mam wrażenie, że takie nastawienie to Twój świadomy wybór, bo po prostu, nie mogłabyś inaczej. Prawda? (Śmiech.)

Jak każdy człowiek, w życiu różne momenty. Czasami, z tej szklanki do połowy pełnej trochę ubywa, ale staram się nastawiać pozytywnie. W tym zawodzie różnie bywa. Bywa tak, że propozycji jest dużo.

Szczerze powiem, że rozmawiamy w momencie, w którym zakończyłam prace na planach kilku produkcji. Są wakacje. To taki czas, kiedy nie gram w teatrze, więc z tyłu głowy pojawiają się myśli, co dalej. Mam jednak nadzieję, że telefon zadzwoni,  pojawi się jakaś ciekawa propozycja i wezmę udział w jakimś fajnym projekcie.

Czy taka postawa wobec świata i ludzi jest ułatwieniem funkcjonowania w dzisiejszej, niełatwej dla nas codzienności?

Tak. Tak trzeba żyć. (Śmiech.)

Już jako kilkulatka występowałaś na scenie Brodnickiego Domu Kultury. Czy zatem już wtedy, brałaś pod uwagę, że możesz zostać aktorką, czy na początku teatr traktowałaś jako dziecięcą przygodę?

Lubiłam to od zawsze, ale na samym początku nie traktowałam tego poważnie. Pochodzę z małego miasta. Kiedyś śmiałam się, że chciałabym być burmistrzem Brodnicy.

Myślałam o musicalu, zdawałam do Studium Wokalno-Aktorskiego im. Danuty Baduszkowej w Gdyni, ale się nie dostałam. Na początku był to dla mnie koniec świata, na szczęście wtedy trafiłam do Sceny 138 i tam nauczyłam się bardzo wiele. W końcu pojechałam na casting do spektaklu i się udało. I tak od 2015 roku gram zawodowo.

Pamiętasz moment, w którym teatr stał się dla Ciebie czymś więcej?

To był czas, w którym zaczęłam grać na scenie razem z amatorską grupą teatralną Scena 138, znaną dziś jako Bałtycki Teatr Różnorodności. Latem wystawialiśmy spektakle na scenie letniej w Orłowie. Byliśmy blisko widza. Było to dla mnie niesamowite przeżycie. Wtedy poczułam, że chcę to robić na poważnie. Wiedziałam, że biuro nie jest dla mnie.

Studiowałam gospodarkę przestrzenną. To też było super, ale w tamtym momencie czułam,  że nie mam siły walczyć z polskim prawem dotyczącym polityki przestrzennej.

Co tu dużo mówić mówić — pomysłów na życie miałaś wiele. Chciałaś zostać... miss.  W wieku dwudziestu lat wystartowałaś w konkursie na Miss Ziemi Michałowskiej.

Wiele osób, które mnie poznają, nie wie o tym, bo gdzieś zakopałam ten wątek. Chciałam wziąć udział w tym konkursie, by zmienić, choć w pewnym stopniu, to stereotypowe myślenie o konkursach piękności.

Byłam znacznie starsza od reszty uczestniczek. Mierzyłam się z trudną dla mnie rzeczywistością. Miałam jeden cel. Chciałam pokazać inteligencję, grację i przedstawić swoje pomysły na życie.

Jak wspominasz ten czas?

Dojeżdżałam z Gdyni. Przy tych młodych dziewczynach czułam się staro. (Śmiech.) Stresowałam się, że nie wygram. Tak się stało. Mierzyłam się z porażką. Uważałam, że zasługuję na to, by zdobyć jakiś tytuł.

Mam wrażenie, że konkursy tego rodzaju cały czas ewoluują. Co, czego w konkursach piękności już się nie praktykuje, miało miejsce wtedy, kiedy to Ty stanęłaś w szramki z innymi kandydatkami?

W dzisiejszych czasach nikt się nie śmieje z kandydatek. Startując wtedy w wyborach miss małego miasteczka, dziewczyny były narażone na śmiechy z tego powodu, że na co dzień wykonują "zwykły" zawód i...chcą zostać miss. Nikomu nie przyszło wtedy na myśl, że w ten sposób spełniają swoje marzenia. Teraz też bardzo liczą się zasięgi w social mediach. Kiedyś tego nie było.

Zasięgi liczą się też w zawodzie aktora. Mnie to przeraża. Człowiek ciągle myśli o tym, co wrzucić do sieci, by zostać zauważonym np. przez reżyserów castingów.

Miałaś też pomysł, by zostać polityczką, co zaowocowało tym, że kandydowałaś na radną Brodnicy. Jednak w końcu ostatecznie wybrałaś  aktorstwo. Odnoszę wrażenie, że ten zawód od początku był Ci pisany. (Śmiech.),

Ciągle coś mnie powstrzymywało, właśnie dlatego, że miałam tyle pomysłów. Myślałam, by zostać florystką, ale też o pracy z seniorami.

Aktorstwo to piękny zawód, choć czasami strasznie denerwujący. (Śmiech.) Ostatnio dostałam rolę w serialu, miałam rozpocząć już zdjęcia, ale to się nie wydarzyło. Wiem, że po udziale w tej produkcji moja popularność powindowałaby do góry.

Co ciekawe, o tym, by zaistnieć na ekranie, a nie tylko na scenie teatralnej, pomyślałaś dopiero w czasie pandemii, kiedy to teatry zostały pozamykane. Myślisz, że gdyby nie pandemia, nie odważyłabyś się na ten krok?

Myślę, że pandemia na pewno się do tego przyczyniła. Cieszyłam się na każdy epizod, każdą, nawet małą rolę i pracę z kamerą. Tak mi już zostało. (Śmiech.)

Skoro miałaś tę niezliczoną ilość pomysłów na siebie, to może był wśród nich też ten, by zostać "panią strażak"? (Śmiech.)

Przed rozpoczęciem zdjęć do serialu "Remiza. Zawsze w akcji" o tym nie myślałam, ale w kiedy kręciliśmy serial, faktycznie miałam takie myśli, by wstąpić do OSP. Mój dziadek był strażakiem-ochotnikiem. Jego zdjęcia z tego czasu oglądałam, dopiero kiedy właśnie rozpoczęłam pracę na planie.

Jedna z moich fanek, właśnie podczas emisji naszego serialu zdecydowała, by wstąpić do OSP. Zrobiła to. Jestem z niej dumna.

 W całej tej historii wcielałaś się w strażaczkę Magdę. Co ze swojej perspektywy i trochę też z dystansu, bo przecież trochę czasu od emisji ostatniego odcinka już minęło, opowiedziałabyś o niej?

To była moja pierwsza, stała serialowa rola. W swoją postać włożyłam wiele serca. Ludzie wspaniale ją odbierali. Lubiły ją nawet dzieci. Marzę, by kiedyś jeszcze ją zagrać. Nigdy nie byłam tak zżyta z żadną ekipą, jak z tą, z którą pracowałam nad "Remizą". Do dzisiaj się spotykamy.

Na planie walczyliście z żywiołami, pokazywaliście też wypadki losowe i drogowe. Jakie są trzy fakty, które każdy, kto stanie oko w oko z żywiołem lub inną sytuacją kryzysową, powinien znać lub wprowadzić w życie?

Trzeba pamiętać o numerach alarmowych. Dzwoniąc na 112, połączenie zostanie przekierowane do odpowiednich służb - policji, straży pożarnej lub pogotowia ratunkowego. Trzeba również znać zasady udzielenia pierwszej pomocy. To bardzo ważne. Na planie przeszliśmy kurs strażacki i kurs pierwszej pomocy. Towarzyszyła nam ratowniczka i strażacy OSP, którzy uczyli nas różnych rzeczy. Strażacy OSP zazwyczaj, na miejscu zdarzenia są jako pierwsi. To oni udzielają pierwszej pomocy. Mam ogromny szacunek do wszystkich ludzi, którzy niosą pomoc poszkodowanym w sytuacjach kryzysowych.

Obecnie, w telewizyjnej Czwórce, emitowany jest serial "Pomóż mi", w którym można oglądać Cię w roli aspirant Kingi Jabłońskiej. Opowiada m.in. o agresji w szkołach, przemocy,  a także próbach samobójczych wśród nastolatków. Odnoszę nieodparte wrażenie, że trochę jest zbliżony swoją formułą do "Remizy".

Temat jest trochę inny. Tu opowiadamy o dzieciakach i ich problemach. To niesamowicie ważny serial. Mam nadzieję, że powstanie kolejny sezon.

Jestem w szoku, że wśród młodzieży dzieją się takie tragedie.

Co takiego ma w sobie paradokument "Pomóż mi", czego nie mają inne tego typu formaty?

To serial, który skupia się na dzieciakach i na tym, jak na przestrzeni lat problemy młodzieży ewoluowały.

W dzisiejszych czasach dzieciaki zabija hejt. Nie radzą sobie z tym, jak ktoś np. wrzuci do sieci ośmieszające ich zdjęcie. Nikomu się nie przyznają. Rodzice takich problemów nie pamiętają, a czasami nawet dziwią się, że internet morze wyrządzić ich pociechom takie szkody.

Czy w ramach pracy nad rolą, poszerzała Pani swoją wiedzę na temat najczęstszych problemów, które występują wśród nastolatków?

Ja mam  tak, że na etapie pierwszego czytania danego scenariusza, interesuję się danym tematem. Z dzieciakami, które przychodzą do nas na realizację odcinków, rozmawiam często o tym, czy problem, który akurat poruszamy, występuje w ich szkołach.

Wyniki dot. prób samobójczych wśród dzieciaków są wręcz alarmujące. W ubiegłym roku życie próbowało sobie odebrać ponad 2 tys. dzieci.

Do tego niestety, przyczyniła się pandemia. To właśnie w czasie pandemii wzrosła liczba dzieciaków, które próbowały odebrać sobie życie. W szkołach te problemy nie są należycie rozwiązywane.

Jakie kroki można podjąć, by zapobiec próbom samobójczym wśród młodzieży?

Trzeba zwracać uwagę na to, co dzieje się z dzieckiem i rozmawiać z nim o jego problemach. Dostęp do specjalistów powinien być łatwiejszy, a depresja powinna być jak najszybciej diagnozowana i leczona.

Spotykasz się z głosami nastolatków i/lub rodziców, że Wasz serial pomógł im w sytuacji kryzysowej?

Zdarzało się, że rozmawiałam z rodzicami, którzy mówili mi, że dobrze się stało, iż nasz serial powstał.

JESTEŚ NASTOLATKIEM W KRYZYSIE? ZNASZ KOGOŚ, KTO ZNALAZŁ SIĘ W TRUDNEJ SYTUACJI? GDZIE DZWONIĆ?

Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży: 116 111

Telefon zaufania młodych: 22 484 88 04

Tumbo Pomaga – pomoc dzieciom i młodzieży w żałobie: 800 111 123

Ogólnopolski telefon zaufania Narkotyk-Narkomania: 800 199 990

Bezpłatny anonimowy telefon i czat zaufania dla dzieci i młodzieży: 800 119 119

Telefon dla rodziców i opiekunów dzieci w kryzysie: 800 800 602

Telefon Pogadania: 800 212 005

Antydepresyjny telefon zaufania: 22 484 88 01

Rozmowa dostępna na Lwice Bizneszu.pl (Kliknij)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz