Sylwia Drzycimska o serialu "Remiza. Zawsze w akcji", "Pomóż mi" i pomocy młodzieży w kryzysie [WYWIAD]
fot. Aleks Sobol
Sylwia
Drzycimska, aktorka młodego pokolenia opowiada o swoich licznych pomysłach na
życie, wspomina swój
udział w wyborach Miss Ziemi
Michałowskiej, ale też opowiada o pracy na planie serialu "Remiza. Zawsze
w akcji", serialu "Pomóż
mi" i pomaganiu dzieciakom w kryzysie psychicznym.
Aktorka
telewizyjna, ale przede wszystkim teatralna. Na co dzień związana z Teatrem
Muzycznym w Toruniu, Narodowym Teatrem Edukacji, Teatrem na Bruku i Teatrem na
Pradze. Animatorka. Osoba, dla której, przysłowiowa szklanka, zawsze jest do połowy pełna.
Słowem wstępu — wszystko się zgadza? (Śmiech.)
Dokładnie
tak jest. (Śmiech.)
Mam
wrażenie, że takie nastawienie to Twój świadomy wybór, bo po prostu, nie mogłabyś inaczej. Prawda? (Śmiech.)
Jak
każdy człowiek, w życiu różne
momenty. Czasami, z tej szklanki do połowy pełnej trochę ubywa, ale staram się
nastawiać pozytywnie. W tym zawodzie różnie
bywa. Bywa tak, że propozycji jest dużo.
Szczerze
powiem, że rozmawiamy w momencie, w którym
zakończyłam prace na planach kilku produkcji. Są wakacje. To taki czas, kiedy
nie gram w teatrze, więc z tyłu głowy pojawiają się myśli, co dalej. Mam jednak
nadzieję, że telefon zadzwoni, pojawi
się jakaś ciekawa propozycja i wezmę udział w jakimś fajnym projekcie.
Czy
taka postawa wobec świata i ludzi jest ułatwieniem funkcjonowania w
dzisiejszej, niełatwej dla nas codzienności?
Tak.
Tak trzeba żyć. (Śmiech.)
Już
jako kilkulatka występowałaś na scenie Brodnickiego Domu Kultury. Czy zatem już
wtedy, brałaś pod uwagę, że możesz zostać aktorką, czy na początku teatr
traktowałaś jako dziecięcą przygodę?
Lubiłam
to od zawsze, ale na samym początku nie traktowałam tego poważnie. Pochodzę z
małego miasta. Kiedyś śmiałam się, że chciałabym być burmistrzem Brodnicy.
Myślałam
o musicalu, zdawałam do Studium Wokalno-Aktorskiego im. Danuty Baduszkowej w
Gdyni, ale się nie dostałam. Na początku był to dla mnie koniec świata, na
szczęście wtedy trafiłam do Sceny 138 i tam nauczyłam się bardzo wiele. W końcu
pojechałam na casting do spektaklu i się udało. I tak od 2015 roku gram
zawodowo.
Pamiętasz
moment, w którym
teatr stał się dla Ciebie czymś więcej?
To
był czas, w którym
zaczęłam grać na scenie razem z amatorską grupą teatralną Scena 138, znaną dziś
jako Bałtycki Teatr Różnorodności.
Latem wystawialiśmy spektakle na scenie letniej w Orłowie. Byliśmy blisko
widza. Było to dla mnie niesamowite przeżycie. Wtedy poczułam, że chcę to robić
na poważnie. Wiedziałam, że biuro nie jest dla mnie.
Studiowałam
gospodarkę przestrzenną. To też było super, ale w tamtym momencie czułam, że nie mam siły walczyć z polskim prawem
dotyczącym polityki przestrzennej.
Co
tu dużo mówić
mówić — pomysłów
na życie miałaś wiele. Chciałaś zostać... miss.
W wieku dwudziestu lat wystartowałaś w konkursie na Miss Ziemi
Michałowskiej.
Wiele
osób, które
mnie poznają, nie wie o tym, bo gdzieś zakopałam ten wątek. Chciałam wziąć
udział w tym konkursie, by zmienić, choć w pewnym stopniu, to stereotypowe
myślenie o konkursach piękności.
Byłam
znacznie starsza od reszty uczestniczek. Mierzyłam się z trudną dla mnie
rzeczywistością. Miałam jeden cel. Chciałam pokazać inteligencję, grację i
przedstawić swoje pomysły na życie.
Jak
wspominasz ten czas?
Dojeżdżałam
z Gdyni. Przy tych młodych dziewczynach czułam się staro. (Śmiech.) Stresowałam
się, że nie wygram. Tak się stało. Mierzyłam się z porażką. Uważałam, że
zasługuję na to, by zdobyć jakiś tytuł.
Mam
wrażenie, że konkursy tego rodzaju cały czas ewoluują. Co, czego w konkursach
piękności już się nie praktykuje, miało miejsce wtedy, kiedy to Ty stanęłaś w
szramki z innymi kandydatkami?
W
dzisiejszych czasach nikt się nie śmieje z kandydatek. Startując wtedy w
wyborach miss małego miasteczka, dziewczyny były narażone na śmiechy z tego
powodu, że na co dzień wykonują "zwykły" zawód
i...chcą zostać miss. Nikomu nie przyszło wtedy na myśl, że w ten sposób spełniają swoje marzenia. Teraz też bardzo liczą się
zasięgi w social mediach. Kiedyś tego nie było.
Zasięgi
liczą się też w zawodzie aktora. Mnie to przeraża. Człowiek ciągle myśli o tym,
co wrzucić do sieci, by zostać zauważonym np. przez reżyserów castingów.
Miałaś
też pomysł, by zostać polityczką, co zaowocowało tym, że kandydowałaś na radną
Brodnicy. Jednak w końcu ostatecznie wybrałaś
aktorstwo. Odnoszę wrażenie, że ten zawód od początku był Ci pisany. (Śmiech.),
Ciągle
coś mnie powstrzymywało, właśnie dlatego, że miałam tyle pomysłów. Myślałam, by zostać florystką, ale też o pracy z
seniorami.
Aktorstwo
to piękny zawód,
choć czasami strasznie denerwujący. (Śmiech.) Ostatnio dostałam rolę w serialu,
miałam rozpocząć już zdjęcia, ale to się nie wydarzyło. Wiem, że po udziale w
tej produkcji moja popularność powindowałaby do góry.
Co
ciekawe, o tym, by zaistnieć na ekranie, a nie tylko na scenie teatralnej,
pomyślałaś dopiero w czasie pandemii, kiedy to teatry zostały pozamykane.
Myślisz, że gdyby nie pandemia, nie odważyłabyś się na ten krok?
Myślę,
że pandemia na pewno się do tego przyczyniła. Cieszyłam się na każdy epizod,
każdą, nawet małą rolę i pracę z kamerą. Tak mi już zostało. (Śmiech.)
Skoro
miałaś tę niezliczoną ilość pomysłów na siebie, to może był wśród nich też ten, by zostać "panią strażak"?
(Śmiech.)
Przed
rozpoczęciem zdjęć do serialu "Remiza. Zawsze w akcji" o tym nie
myślałam, ale w kiedy kręciliśmy serial, faktycznie miałam takie myśli, by
wstąpić do OSP. Mój
dziadek był strażakiem-ochotnikiem. Jego zdjęcia z tego czasu oglądałam,
dopiero kiedy właśnie rozpoczęłam pracę na planie.
Jedna
z moich fanek, właśnie podczas emisji naszego serialu zdecydowała, by wstąpić
do OSP. Zrobiła to. Jestem z niej dumna.
W całej tej historii wcielałaś się w
strażaczkę Magdę. Co ze swojej perspektywy i trochę też z dystansu, bo przecież
trochę czasu od emisji ostatniego odcinka już minęło, opowiedziałabyś o niej?
To
była moja pierwsza, stała serialowa rola. W swoją postać włożyłam wiele serca.
Ludzie wspaniale ją odbierali. Lubiły ją nawet dzieci. Marzę, by kiedyś jeszcze
ją zagrać. Nigdy nie byłam tak zżyta z żadną ekipą, jak z tą, z którą pracowałam nad "Remizą". Do dzisiaj się
spotykamy.
Na
planie walczyliście z żywiołami, pokazywaliście też wypadki losowe i drogowe.
Jakie są trzy fakty, które
każdy, kto stanie oko w oko z żywiołem lub inną sytuacją kryzysową, powinien
znać lub wprowadzić w życie?
Trzeba
pamiętać o numerach alarmowych. Dzwoniąc na 112, połączenie zostanie przekierowane
do odpowiednich służb - policji, straży pożarnej lub pogotowia ratunkowego.
Trzeba również
znać zasady udzielenia pierwszej pomocy. To bardzo ważne. Na planie przeszliśmy
kurs strażacki i kurs pierwszej pomocy. Towarzyszyła nam ratowniczka i strażacy
OSP, którzy uczyli nas różnych
rzeczy. Strażacy OSP zazwyczaj, na miejscu zdarzenia są jako pierwsi. To oni
udzielają pierwszej pomocy. Mam ogromny szacunek do wszystkich ludzi, którzy niosą pomoc poszkodowanym w sytuacjach kryzysowych.
Obecnie,
w telewizyjnej Czwórce,
emitowany jest serial "Pomóż
mi", w którym
można oglądać Cię w roli aspirant Kingi Jabłońskiej. Opowiada m.in. o agresji w
szkołach, przemocy, a także próbach samobójczych wśród nastolatków. Odnoszę nieodparte wrażenie, że trochę jest zbliżony
swoją formułą do "Remizy".
Temat
jest trochę inny. Tu opowiadamy o dzieciakach i ich problemach. To niesamowicie
ważny serial. Mam nadzieję, że powstanie kolejny sezon.
Jestem
w szoku, że wśród
młodzieży dzieją się takie tragedie.
Co
takiego ma w sobie paradokument "Pomóż mi", czego nie mają inne tego typu formaty?
To
serial, który
skupia się na dzieciakach i na tym, jak na przestrzeni lat problemy młodzieży
ewoluowały.
W
dzisiejszych czasach dzieciaki zabija hejt. Nie radzą sobie z tym, jak ktoś np.
wrzuci do sieci ośmieszające ich zdjęcie. Nikomu się nie przyznają. Rodzice
takich problemów nie
pamiętają, a czasami nawet dziwią się, że internet morze wyrządzić ich
pociechom takie szkody.
Czy
w ramach pracy nad rolą, poszerzała Pani swoją wiedzę na temat najczęstszych
problemów,
które
występują wśród
nastolatków?
Ja
mam tak, że na etapie pierwszego
czytania danego scenariusza, interesuję się danym tematem. Z dzieciakami, które przychodzą do nas na realizację odcinków, rozmawiam często o tym, czy problem, który akurat poruszamy, występuje w ich szkołach.
Wyniki
dot. prób
samobójczych
wśród
dzieciaków
są wręcz alarmujące. W ubiegłym roku życie próbowało sobie odebrać ponad 2 tys. dzieci.
Do
tego niestety, przyczyniła się pandemia. To właśnie w czasie pandemii wzrosła
liczba dzieciaków, które próbowały
odebrać sobie życie. W szkołach te problemy nie są należycie rozwiązywane.
Jakie
kroki można podjąć, by zapobiec próbom samobójczym wśród młodzieży?
Trzeba
zwracać uwagę na to, co dzieje się z dzieckiem i rozmawiać z nim o jego
problemach. Dostęp do specjalistów
powinien być łatwiejszy, a depresja powinna być jak najszybciej diagnozowana i
leczona.
Spotykasz
się z głosami nastolatków
i/lub rodziców,
że Wasz serial pomógł
im w sytuacji kryzysowej?
Zdarzało
się, że rozmawiałam z rodzicami, którzy mówili mi, że dobrze się stało, iż nasz serial powstał.
JESTEŚ
NASTOLATKIEM W KRYZYSIE? ZNASZ KOGOŚ, KTO ZNALAZŁ SIĘ W TRUDNEJ SYTUACJI? GDZIE
DZWONIĆ?
Telefon
zaufania dla dzieci i młodzieży: 116
111
Telefon
zaufania młodych: 22
484 88 04
Tumbo
Pomaga – pomoc dzieciom i młodzieży w żałobie: 800 111 123
Ogólnopolski
telefon zaufania Narkotyk-Narkomania: 800 199 990
Bezpłatny anonimowy telefon i
czat zaufania dla dzieci i młodzieży: 800 119 119
Telefon dla rodziców i opiekunów
dzieci w kryzysie:
800
800 602
Telefon Pogadania: 800 212 005
Antydepresyjny telefon zaufania:
22
484 88 01
Rozmowa dostępna na Lwice Bizneszu.pl (Kliknij)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz